„Kinga wiedziała, że utonąłem w jej oczach i zrobiła mnie na szaro. Owinęła mnie wokół palca tylko po to, by dostać awans”

Oszukany mężczyzna fot. Adobe Stock, fizkes
„Dobra, przyznaję, utonąłem w jej niebieskich oczach, ledwo ją zobaczyłem i od początku miałem nadzieję na romans. Nie planowałem się zakochać i żałuję, że tak szybko wpadłem. Dałem się wykorzystać jak pierwszy naiwny, ale cóż… Serce nie sługa”.
/ 11.04.2022 15:03
Oszukany mężczyzna fot. Adobe Stock, fizkes

Nie planowałem się zakochać. Zresztą, kto planuje takie rzeczy?! To się po prostu zdarza – i już! Fakt, że gdy się dowiedzieliśmy, że do naszego zespołu dołączy jakaś dziewczyna, chłopaki sobie żartowali: „Oho, będą problemy!”. Ja jednak nie brałem tego na poważnie. Dziewuchy u nas bywały, ale nigdy długo nie wytrzymywały. Taka to już była robota i żadne parytety nie mogły tego zmienić.

A potem przyszła Kinga i naprawdę namieszała

To w sumie nie jej wina, że była taka ładna i zawsze się uśmiechała… A uśmiech miała pierwszorzędny, niemal okładkowy. Do tego akurat tak się złożyło, że to właśnie ja miałem ją wszystkiego nauczyć. Ten smutny obowiązek opiekowania się nowymi nabytkami przechodził na nas po kolei, i w końcu padło na mnie.

– No proszę, a ja miałem pecha, dostałem wrednego Stacha, a nie jakąś lalunię – skomentował prosto z mostu Jacek, czym zapracował sobie na wizytę na dywaniku u menedżera.

Seksistowskie komentarze były w zespole surowo wzbronione, żeby nie robić obciachu… No i nie straszyć dziewczyn. To nie uchodzi w wielkiej, międzynarodowej firmie. Inna sprawa, że dział techniczny rządził się swoimi prawami. Z powodu ostrych języków i dziwnego poczucia humoru „góra” uważała nas niemal za trolli. No, tak już bywa.

– Jak ładna, to pusta – oceniał Stach, kiedyś świeżak jak Kinga, a teraz już przemądrzały starszak.

– Bo kobiety to wiadomo, do czego tylko się nadają – rzucał aluzyjnie Tomek.

– Jednej rzeczy czy dwóch? – dawał się podpuszczać Stach.

– To już zależy, czy fach ma w rękach, czy gdzie indziej – rechotał w najlepsze Tomek, korzystając z nieobecności menedżera.

Gdy menedżer siedział z nami, panował względny spokój. Ale gdy nie było go w pobliżu, kumple ciągle się ze mnie śmiali. Byłem najmłodszy, do tego samotny. W kółko słyszałem teksty, jak to nasza firma postanowiła być prorodzinna, wprowadzając nowy program rozwojowy o kryptonimie „Swatka”, albo inne głupoty.

Naprawdę trudno się było przy tym wszystkim skupić, a potem jeszcze profesjonalnie przedstawić Kindze, czym właściwie się zajmujemy. W trakcie tych pierwszych miesięcy wprowadzających ocenie podlegaliśmy oboje – ona, jak i ja – instruktor. Ogólnie, czarno to wszystko widziałem.

– Biedny Czaruś – wzdychał nade mną Jacek. – A co tam ci ze spodni wystaje… Ach, to śrubokręt! – rechotał wrednie.

Drażnili mnie, nie chciałem też, żeby Kinga usłyszała któryś z tych niewybrednych żartów. Z jednej strony dlatego, że pewnie zrobiłoby jej się bardzo niemiło, a z drugiej… dowcipnisie też wpadliby w niezłe tarapaty.

Nie zależało mi na robieniu kumplom problemów, więc musiałem chronić ich przed nimi samymi. Ostatecznie tak się jakoś złożyło, że musiałem Kingę w miarę możliwości odizolować od grupy. Dzięki temu ona mogła się uczyć, a koledzy nie mieli paliwa do żartów.

Niestety, ten pomysł szybko odbił mi się czkawką, bo oto nagle niemal całe dnie spędzałem ze śliczną Kingą sam na sam. Tylko we dwoje. Non stop i bez przerwy.

Niech to, Kinga była nie tylko ładna. Była bystra

Wszystko łapała w lot i dało się z nią porozmawiać o naprawdę wielu rzeczach. Myślałem, że nie będziemy mieć ze sobą nic wspólnego – bo co ja się w sumie znałem na dziewczyńskich tematach? – a jednak wiele razy mnie zaskoczyła.

Uśmiechała się, potakiwała, patrzyła na mnie tymi wielkimi oczami i tak ładnie mówiła do mnie; „Czarku”, szczególnie akcentując to „r”. Po pierwszym miesiącu mogłem wystawić jej u szefa bardzo entuzjastyczną recenzję. Dziewczyna wiedziała, na co się pisze, nie bała się ciężkiej pracy i radziła sobie świetnie! Byłem zachwycony jej postępami.

I jak nagle żarty się zaczęły, tak gwałtownie się skończyły.

– Uważaj, chłopie – mówił mi teraz Jacek. – Ona wie, że jej los zależy od ciebie. Może próbować to wykorzystać.

Prychałem z pogardą albo znudzony kręciłem głową na takie uwagi. Wiedziałem, że Kinga nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego. Była poważną dziewczyną, do swoich obowiązków podchodziła bardzo serio. Czasami się myliła, wiadomo. Każdy jakoś zaczyna, nikt nie rodzi się ekspertem. Nie miałem problemu z tym, żeby jej pomóc, coś wytłumaczyć…

– Czasami zastanawiam się, ile z tej roboty naprawdę wykonuje ona, a ile ty… za nią – kpił ze mnie Tomasz.

Jego uwagi również puszczałem mimo uszu. Miałem poważniejsze sprawy na głowie. Zbliżał się koniec drugiego miesiąca, a zatem druga ogólna ocena postępów Kingi, a ja musiałam dopilnować, żeby nikt nie dowiedział się o tym, że od czasu do czasu spotykamy się poza pracą.

Zaczęło się od kawy – nie pamiętam nawet, kto ją zaproponował. No i tak jakoś nie mogliśmy się nagadać, że ta pierwsza kawa nie była ostatnią. Oczywiście poza dobrą kawą i ciekawą rozmową nic się nie wydarzyło, ale ktoś w robocie i tak mógłby to źle zrozumieć. Przecież wiedziałem, jakie z moich kumpli złośliwe trolle.

Ponownie wystawiłem koleżance jak najlepszą opinię. Dlaczego miałbym postąpić inaczej? Przecież była bardzo zdolna i pracowita. I naprawdę nie chodziło wcale o to, co powiedziała mi w kawiarni. To były prywatne sprawy.

– Ta praca to moja wielka szansa – mówiła Kinga podczas naszego ostatniego spotkania. – Skończyłam takie beznadziejne studia, długo nie mogłam znaleźć roboty, jestem w kompletnym finansowym dołku. Dziękuję, że mi pomagasz. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła… Albo gdybym trafiła na Tomasza. Gdyby to on mnie uczył, uciekłabym pierwszego dnia!

Roześmiałem się, ona mi zawtórowała. Sięgnęła po kubek z kawą i niby przypadkiem musnęła palcami moją rękę. Zareagowałem odruchowo, przytrzymałem przez moment jej dłoń w swojej. Uśmiechnęła się, odrzuciła do tyłu jasne włosy.

– Mój okres próbny prawie się kończy… – zauważyła.

– Na pewno ci przedłużą umowę – zapewniłem z pełnym przekonaniem.

– Oby – westchnęła. – Inaczej nie wiem, co ze sobą zrobię… Będę musiała chyba dobrze wyjść za mąż! – zażartowała, po czym spojrzała prosto na mnie. Zrobiło mi się gorąco.

Mijał już trzeci miesiąc, odkąd Kinga zaczęła z nami pracować. Decydujący miesiąc. Tymczasem atmosfera w robocie mocno się popsuła. Ktoś nawalił… Bardzo drogi sprzęt niemal poszedł się czesać.

Stach, jako najmłodszy stażem, panikował. Jacek rzucał mięsem, Tomek… Tomek na szczęście wolał działać, chyba tylko dzięki niemu udało się uratować maszynę. Był starszym, doświadczonym inżynierem i majsterkowiczem. Pracował w różnych miejscach i nie tracił zimnej krwi. 

Kiedy skończył naprawiać sprzęt, zaprosił mnie na męską rozmowę.

– Słuchaj, Cezary, i ty, i ja wiemy, kto spieprzył sprawę – zaczął.

– Tak, to moja wina – przyznałem z bólem serca. – Powiem menedżerowi…

– Nie, to ona – przerwał mi kumpel. – Ta dziewucha się nie nadaje.

Pokręciłem głową.

– Ale to ja ją uczyłem.

– Nie każda praca jest dla wszystkich – powiedział poważnie Tomek. – Poza tym wiem, że jej to tłumaczyłeś, a ona i tak nawaliła. Nie możesz wiecznie brać winy na siebie. Pamiętaj, że ona też tutaj pracuje i bierze za to pieniądze.

– Mnie nie wyrzucą za jeden błąd, a jej nie przedłużą umowy. Wiesz, ona jest w ciężkiej sytuacji życiowej… – tłumaczyłem kulawo.

Tomek posłał mi domyślne spojrzenie.

– Myśl głową, a nie… czymś innym. Ja nic nie powiem, ostatecznie nic się nie stało. Ale uważaj, chłopie, żebyś się nie dał zrobić na szaro. I teraz już nie żartuję. Nie podoba mi się to, co widzę.

Pod koniec okresu próbnego Kingi ponownie pochwaliłem ją przed menedżerem. Zapewniłem, że się nadaje, że będzie pozytywnym dodatkiem do naszego zespołu. Dzięki temu dziewczyna dostała umowę na czas nieokreślony – zgodnie z panującymi u nas zasadami.

Wszyscy byli na mnie wściekli

– Ty ją będziesz niańczyć – rzucił Jacek. – Ja mam swoją robotę.

– I oby się chociaż odwdzięczyła, bo inaczej jesteś jeleń – nie darował sobie komentarza Tomek.

Oni jednak niczego nie rozumieli. Kinga nie była taka… I ja też nie. Coś nas naprawdę połączyło. Przecież to się zdarza, ludzie muszą się gdzieś poznawać, prawda? Więc dlaczego nie w pracy?
Pod koniec zmiany odważyłem się podejść do Kingi i zapytać, czy chciałaby jakoś uczcić podpisanie umowy na stałe.

– Może jakaś kawa? – zagadnąłem. – Ja mam dzisiaj czas.

Nawet na mnie nie popatrzyła.

– Wiesz, Czarek, bardzo chętnie, ale… Mam już plany. Zaraz przyjeżdża po mnie chłopak i jedziemy na kolację. Będziemy świętować mój etat!

Zrobiło mi się zimno. Chłopak? Jaki chłopak?!

Znaliśmy się trzy miesiące, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, a Kinga ani słowem nie zająknęła się, że kogoś ma. Fakt, że nigdy o to nie zapytałem, jednak założyłem, że… Tomek miał rację, byłem idiotą. Flirtowała ze mną, gdy mnie potrzebowała, a teraz odstawiła mnie na boczny tor. Najstarsza sztuczka na świecie.

Ale to nie był koniec… Jakiś tydzień, może dwa później wezwał mnie do siebie menedżer. Okazało się, że Kinga poprosiła o przeniesienie do innego działu z uwagi na moje niewłaściwe zachowanie. Takie zgłoszenia nie przechodzą w korporacji bez echa. Ona otrzymała natychmiastową zgodę na przeniesienie, a ja… Będę miał kłopoty.

Ale wynikła z tego przynajmniej jedna korzyść: przestałem być czarną owcą w zespole. Koledzy przestali się fochać i wyciągnęli do mnie pomocną dłoń. Nie wiem, czy dlatego, że naprawdę mnie lubią, czy cieszą się, że Kinga zniknęła i będzie teraz sprawiać problemy komu innemu.

– To co, Czaruś, idziemy na piwo? – zaproponował Jacek, a Tomek poklepał mnie po ramieniu. – Leczyć złamane serce?

Nie planowałem się zakochać i żałuję, że tak szybko wpadłem. Dałem się wykorzystać jak pierwszy naiwny, ale cóż… Serce nie sługa. Następnym razem będę ostrożniejszy.

Czytaj także:
„Milena płakała mi w rękaw, bo odkryła romans męża. Nie potrafiłam jej współczuć, bo to ja byłam >>tą trzecią<<”
„Odkąd mama odkryła internet, nie da się żyć. Co chwilę wysyła memy i filmiki, a po minucie dzwoni, czemu nie odpisuję”
„Czekałam, aż żona Józefa odejdzie, by mieć go dla siebie. Niestety przeliczyłam się. Stara miłość jednak rdzewieje”

Redakcja poleca

REKLAMA