„Czekałam, aż żona Józefa odejdzie, by mieć go dla siebie. Niestety przeliczyłam się. Stara miłość jednak rdzewieje”

Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro
„Po cichu żywiłam uczucie do Józefa, wiedziałam, że ja jemu również nie jestem obojętna. Niestety, miał żonę. Od początku było więc jasne, że między nami nie będzie nic więcej. Nie jestem z tych, które polują na zajętych facetów. Czekałam z pokorą, aż nadejdzie moja kolej”.
/ 04.04.2022 06:03
Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro

Jakie to miłe, kiedy ludzie o człowieku pamiętają! Przed chwilą dzwoniła Marysia, kadrowa z firmy, w której przepracowałam dobrych kilkanaście lat. Powiedziała, że organizują wycieczkę do Drezna finansowaną z funduszu socjalnego. Poza wszystkimi aktualnie pracującymi mogli w niej uczestniczyć także emeryci, czyli tacy jak ja.

Z początku trochę się wahałam, ale w końcu postanowiłam pojechać. W planie było zwiedzanie muzeum malarstwa i porcelany. Od lat kolekcjonuję filiżanki z Miśni i chciałam na własne oczy obejrzeć znajdujące się w Dreźnie zbiory.

Jednak czas zrobił swoje

Cieszyłam się, że znów zobaczę moje koleżanki z biura. Chociaż raptem kilka lat temu przeszłam na emeryturę, z wieloma osobami straciłam kontakt. To, niestety, normalne. Ci, którzy pracują, mają inne priorytety niż staruszkowie.

Po cichu żywiłam nadzieję, że na wycieczce pojawi się Józef, nasz księgowy, który też już przeszedł w stan spoczynku. Lubiliśmy się zawsze, wiele razy miło gawędziliśmy – w końcu mnóstwo lat przepracowaliśmy w jednym pokoju.

„Kimś takim mogłabym się zainteresować” – myślałam często, bo Józef był szarmancki i czarujący. Sporo wiedział o świecie i zawsze bardzo lubiłam, gdy opowiadał o malarstwie i sztuce, którą się pasjonował. Ja podzielałam tę pasję.

To on swego czasu podsunął mi fascynująca książkę „Dziewczyna z perłą”, dzięki której jednym z moich ulubionych malarzy stał się Vermeer. Niestety, Józef miał żonę. Od początku było więc dla mnie jasne, że między nami nigdy nie będzie nic więcej. Nie jestem z tych, które polują na zajętych facetów.

Jednak jakiś czas temu, przechodząc obok kościoła, zobaczyłam nekrolog. Żona Józefa zmarła dwa dni wcześniej. Wtedy mimo woli zaczęłam marzyć o tym, że jesteśmy razem. Tylko że nie miałam pomysłu, jak nawiązać z nim kontakt. Jakoś niezręcznie było mi dzwonić do biura i prosić o numer jego telefonu. Jeszcze by sobie coś pomyśleli...

Wciąż był tak samo czarujący jak dawniej

Może gdybyśmy byli młodsi, znali się dobrze na komputerach i tych wszystkich portalach społecznościowych, łatwiej byłoby się nam odnaleźć. Ja mogłam liczyć tylko na szczęśliwy traf, czyli taką okazję, jaka właśnie się nadarzała.

Byłam przekonana, że znawca malarstwa, za jakiego zawsze miałam Józefa, nie podaruje sobie okazji zobaczenia na własne oczy dzieł wielkich mistrzów. Choć żyję raczej skromnie, z okazji tego wyjazdu zafundowałam sobie wizytę u fryzjera i nawet kupiłam szałową kurtkę.

Chciałam zrobić jak najlepsze wrażenie nie tylko na Józefie, ale także na dziewczynach z biura. Wiadomo, jak kobiety, gdy się spotykają, taksują się wzrokiem. Nie chciałam, żeby szeptały, że z tej zawsze zadbanej Teresy zrobiła się teraz starsza pani, smutna i szara jak mysz.

Wyglądałam chyba nieźle, bo Marysia i Ela z recepcji, kiedy tylko mnie zobaczyły, zawołały, że nie tylko nic się nie zmieniłam, ale wręcz jakbym na tej emeryturze odmłodniała! Ucieszyło mnie to, bo wątpiłam, czy kobieta w moim wieku może jeszcze liczyć na komplementy. Chyba jedynie od wnuków, i to tylko dotyczące jej umiejętności kulinarnych.

Kiedy tak stałam w grupie dziewczyn z biura, zadowolona, że wysupłałam te parę groszy i zainwestowałam w siebie, zauważyłam, że zbliża się do nas Józef. Moje domysły były trafne: nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z takiej wycieczki.

Kiedy tak szedł do nas wolnym krokiem, spostrzegłam, że czas nie obszedł się z nim łaskawie. Był zupełnie siwy, przygarbiony, bardzo schudł i wyglądał na zmęczonego życiem. Chociaż byliśmy równolatkami, robił wrażenie sporo starszego. Uśmiechnęłam się jednak, kiedy podszedł i pocałował mnie w rękę. Wciąż był tak samo czarujący jak dawniej. Na szczęście przynajmniej to się nie zmieniło.

– Witaj, Tereso – powiedział, patrząc mi w oczy, a ja, chociaż starałam się znaleźć w nim to, co dawniej tak mnie pociągało, już tego nie dostrzegłam.

Zdałam sobie wtedy sprawę, że moje nadzieje były bez sensu. I nagle przestało mi zależeć, żeby znajomość między mną a nim przerodziła się w coś głębszego. Po zakończeniu wycieczki pożegnaliśmy się więc miło, jak dobrzy przyjaciele. Kiedyś byliśmy do siebie podobni, wiele nas łączyło. Jednak czas zrobił swoje.

Potrzebuję kogoś, kto dotrzyma mi kroku, idąc przez życie równie szybko jak ja. Niestety, wiem już, że Józef nie podoła temu zadaniu. A mogło być tak pięknie...

Czytaj także:
„Zazdrościłam kuzynce idealnego życia, więc zaciągnęłam jej faceta do łóżka. Po miesiącu odkryłam, że noszę jego dziecko”
„Marzyliśmy o ślubie kościelnym, ale ksiądz z nas zakpił. Najedliśmy się wstydu na naukach przedmałżeńskich”
„Miałam dość kpin z mojej samotności, więc na rodzinną imprezę wynajęłam faceta. Popełniłam duży błąd – zakochałam się”

Redakcja poleca

REKLAMA