„Każda kobieta mnie porzucała. Albo się odkochiwała, albo odchodziła do innego. Co jest ze mną nie tak?”

smutny mężczyzna fot. AdobeStock
„Za każdym razem to one odchodziły. Zacząłem się zastanawiać, co jest ze mną nie tak. Dlaczego nie umiem utrzymać przy sobie żadnej kobiety. Doszedłem do wniosku, że po prostu jestem nieatrakcyjny i nudny. W desperacji zapytałem nawet mamę, dlaczego tak jest. – Oj, synuś, daj spokój. Przecież niczego ci nie brakuje – próbowała mnie pocieszyć”.
/ 19.12.2022 22:00
smutny mężczyzna fot. AdobeStock

Kupiłem karnet na siłownię i wypasiony rower szosowy. Teraz już tylko sport, zdrowe życie i zero kobiet. Przede wszystkim zero kobiet! Byłem porzucany kilkanaście razy, choć to dopiero Weronika złamała mi serce. Ale po kolei. Basia miała urocze dołeczki w policzkach i zabawne piegi.

Los połączył nas pierwszego dnia podstawówki

Zostaliśmy przez wychowawczynię posadzeni w jednej ławce.

– Mamusiu, spotkałem kobietę swojego życia – oświadczyłem przy kolacji bardzo dorosłym tonem.

Tata o mało nie udławił się kanapką. Mama, jak to mama, udała, że traktuje moje wyznanie poważnie:

– To wspaniale. Opowiesz nam o niej?

Basia rzuciła mnie po tygodniu. Poprosiła o posadzenie z Anią, która zdążyła zostać jej najlepszą przyjaciółką. Wykorzystałem ten dramat i nakłoniłem mamę, by upiekła mi ulubioną szarlotkę. Do końca podstawówki miałem przyjaciółki, ale starałem się już nie angażować. W liceum na treningach lekkoatletycznych poznałem Adę. Wyglądała jak gazela. Nogi, nogi, nogi i burza blond loków. Byliśmy razem miesiąc. Aż do drużyny dołączył Sebastian. Wyższy ode mnie o głowę, wyglądał jak młody bóg z greckiego posągu. Gdy tylko spojrzał na Adę, wiedziałem, że przegrałem. Dwa dni później usłyszałem od niej, że z nami koniec. W liceum porzuciły mnie jeszcze dwie Agnieszki. Ta druga zostawiła mnie tuż po studniówce.

– Dawno miałam z tobą zerwać, ale poczekałam, bo wstyd iść samemu na studniówkę, co nie? – przyznała szczerze.

Podczas studiów rok byłem z Heleną

„Wyjechałam do Londynu. Rick pomoże mi w karierze modelki. Wiesz, że o tym marzyłam” – taką kartkę znalazłem na stole, gdy wróciłem z wieczoru kawalerskiego kumpla.

Próbowałem dzwonić do Heleny, ale jej komórka przestała działać. Potem były jeszcze Julka, Majka i Agata. Za każdym razem to one odchodziły. Zacząłem się zastanawiać, co jest ze mną nie tak. Dlaczego nie umiem utrzymać przy sobie żadnej kobiety. Doszedłem do wniosku, że po prostu jestem nieatrakcyjny i nudny. W desperacji zapytałem nawet mamę, dlaczego tak jest.

– Oj, synuś, daj spokój. Cierpliwości. W końcu spotkasz swoją drugą połówkę. Przecież niczego ci nie brakuje – próbowała mnie pocieszyć.

Nie do końca jej się udało. Wiadomo, każda matka uważa swojego synka za ideał. Ale z mamą przecież się nie ożenię! Na szczęście zanim wpadłem w depresję, pojawiła się Weronika. Bardzo długo wierzyłem, że to ta, z którą się zestarzeję. Poznaliśmy się na sylwestrze u Jarka, kumpla ze studiów. Weronika była tam wprawdzie z jakimś Markiem, ale nim wybiła północ, ja już wiedziałam, że prędzej czy później będzie moja. Około drugiej nad ranem poprosiłem ją do tańca. Marka nigdzie nie było widać.

Mogę do ciebie zadzwonić? – zebrałem się w końcu na odwagę.

Bez słowa sięgnęła do tylnej kieszeni moich spodni. Przeszedł mnie dreszcz. Wyciągnęła moją komórkę i wklepała swój numer. Byłem w siódmym niebie! Zadzwoniłem dwa dni później. Od razu wiedziała, kto dzwoni. Uznałem to za dobry znak. Spotkaliśmy się wieczorem w pubie. Weronika mówiła o sobie, ja o sobie. Dopiero po dwóch godzinach odważyłem się zapytać o Marka.

To tylko kolega, nic nas nie łączy. Znaczy może on sobie coś wyobrażał, ale nigdy nie miał szans – wyjaśniła ze śmiechem.

Kamień spadł mi z serca. Umówiliśmy się na sobotę na tańce. Potem we wtorek do kina i w kolejną sobotę na kolację. Po niej odprowadziłem ją pod same drzwi. Pocałowaliśmy się. Liczyłem na więcej, ale Weronika pomachała mi na pożegnanie i zniknęła. Co się odwlecze, to nie uciecze – pomyślałem. Trzy dni później po kolejnym spotkaniu usłyszałem wreszcie to pytanie:

– Wejdziesz na górę?

Jasne, że poszedłem

I – jak śpiewał Perfect – „dostałem to, com chciał”. Zacząłem planować, kiedy mogę się jej oświadczyć Pół roku później Weronika wprowadziła się do mnie. Poznałem jej rodziców, ona moich. Moja mama mówiła już o niej, nie do końca żartem, per „synowa”. Nie miałem wątpliwości, że niedługo weźmiemy ślub i będziemy mieć dzieci. Ale najpierw przygarnęliśmy psa. Pętelek był fajnym kundlem. Co rano razem biegaliśmy. Wieczorem całą trójką oglądaliśmy telewizję. Nie podejrzewałem, że pośrednio to przez niego stracę Weronikę. Powoli zacząłem się przymierzać do oświadczyn. Kilka razy próbowałem poruszyć temat ślubu, żeby wysondować, czy Weronika jest już gotowa. Nie chciałem się wyrwać z tym pierścionkiem przed szereg i usłyszeć „nie”.

Weronika jednak unikała tematu. I jakiejkolwiek, choćby zawoalowanej deklaracji. Ale poza tym byliśmy szczęśliwi. W ostatniego sylwestra świętowaliśmy piątą rocznicę poznania. O północy wręczyłem jej wielki bukiet róż. Wcześniej planowałem, że wtedy się oświadczę, ale zrezygnowałem. Wera ani razu nie dała mi do zrozumienia, że jest już gotowa na ten krok.

– Wiesz, zapisałam się na szkolenie dla behawiorystów zwierząt. Przy Pętelku zaczęło mnie to bardzo interesować. Może zajmę się tym zawodowo? Wielu ludzi szuka porad na temat swoich pupili. To całkiem niezłe zajęcie – zagadnęła Weronika kilka tygodni później.

Nawet mi przez myśl nie przeszło, że za tą niewinną deklaracją kryje się coś więcej. Z początku nie słuchałem uważnie jej paplana o kursie. Ale po dwóch tygodniach zaczęło do mnie docierać, że w jej opowieściach przewija się w kółko imię „Darek”. Darek, to Darek tamto… Zacząłem słuchać. Zrozumiałem, że Darek jest wykładowcą na kursie, znawcą psów. A w końcu dotarło do mnie, że także guru Weroniki. Wpadłem w panikę. Ale było już za późno. Zanim zdążyłem uknuć plan zatrzymania przy sobie Weroniki, ona odeszła. Nawet za bardzo się nie tłumaczyła. Powiedziała mi, że już od jakiegoś czasu miała wątpliwości, czy ciągle mnie kocha. A teraz już wie, że nie. Odchodzi do Darka i zabiera Pętelka.

Przez chwilę udawałem, że mnie to nie rusza. Ale gdy naprawdę zaczęła pakować walizkę, porzuciłem resztki godności.

Błagałem, płakałem, zaklinałem

Nie pomogło. Następnego dnia, gdy wróciłem z pracy, w moim mieszkaniu nie było już śladu ani po Weronice, ani po Pętelku. Tylko jedna fotografia naszej trójki na szafce w sypialni. Przestałem biegać (nie miałem z kim), wychodzić z domu. Koledzy starali się mnie rozerwać, ale nie bardzo im to wychodziło. Zapuściłem niechlujną brodę i przestałem o siebie dbać.

Synek, ogarnij się, życie toczy się dalej – błagała mama.

W końcu posłuchałem. Poszedłem do fryzjera, przemeblowałem mieszkanie. Zapisałem się na siłownię i zacząłem uprawiać kolarstwo szosowe. Zdecydowałem, że można mieć fajne życie i żyć w pojedynkę. Że święty spokój i stabilizacja też mają swoje zalety. Pół roku później zajrzałem na profil Weroniki na Instagramie. Zobaczyłem jej zdjęcie z Pętelkiem i Darkiem. Zakłuło. Ale z powodu psa. Trochę za nim tęskniłem. Jednak poczułem, że z Weroniki jestem już w pełni wyleczony!

Urlop spędziłem na wyprawie dookoła Polski z kilkoma kumplami. Żadnych bab. Byłem pewien, że teraz tak będzie wyglądać reszta mojego życia. Jasne, nie planowałem żyć jak mnich. Jakaś przygoda, seks dla higieny. Ale bez zobowiązań. No i teraz mam dylemat. Tak bardzo chciałbym dotrzymać danego sobie słowa. Ale zaczęła mi w tym przeszkadzać Monika. Poznaliśmy się na zawodach. Pomogła mi, gdy złapałem gumę i z łoskotem runąłem na pobocze. Zawodnicy mijali mnie obojętnie, ona jedna się zatrzymała i pomogła mi się pozbierać. Straciła zwycięstwo w swojej kategorii, ale dostała nagrodę fair play. A ja uznałem, że byłoby niegrzecznie nie zaprosić jej w podzięce na kolację.

„To tylko kolacja. Nic więcej” – oszukiwałem sam siebie.

Kolacja była bardzo miła. Monika to wulkan energii i skarbnica anegdot. Mógłbym jej słuchać do rana, ale obsługa, widząc, że nie reagujemy na ich dyskretne znaki, w końcu nas po prostu wyprosiła. Spacerowaliśmy jeszcze dwie godziny. Na weekend umówiliśmy się na wspólny trening.

„To tylko trening, to tylko trening” – powtarzałem sobie całą drogę do domu.

Dawno nie spędziłem takiego miłego dnia. Koledzy są fajni, uwielbiam ich, ale co kobieta, to kobieta… Wreszcie przyznałem sam przed sobą, że bardzo mi brakowało damskiego towarzystwa. W ten weekend spotkam się znowu z Moniką. Chyba czeka mnie poważna rozmowa z samym sobą…. 

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA