Przyjaciółka zaprosiła mnie na przyjęcie. Nie chciałam wypaść przeciętnie przed jej znajomymi, więc ufarbowałam sobie włosy. Ale czegoś nie przewidziałam... Zawsze marzyłam o tym , aby chociaż na jeden dzień przemienić się w ognistego wampa, rudowłosą kusicielkę. Nie jest to jednak kolor włosów przystający do mojej profesji – udzielam w banku kredytów i powinnam wyglądać na osobę kompetentną i rozważną.
Ale może by tak zaszaleć?
Kiedy jednak ostatnio robiłam zakupy w markecie, w dziale kosmetycznym zaczepiła mnie hostessa.
– Polecamy szampony koloryzujące włosy w nowych odcieniach! – machnęła mi przed oczami trzema opakowaniami, na których widniały modelki – jedna bardziej ognista od drugiej.
– Nie, dziękuję! – odparłam szybko.
– Zmywa się po siedmiu umyciach! – dziewczyna nie dawała za wygraną.
– Naprawdę? W takim razie… wezmę ten odcień – wskazałam na ceglasty i szalony kolor.
– Świetny wybór! – hostessa wpakowała mi szampon do koszyka.
W domu schowałam szampon do szafki.
– No i po co ja go kupiłam? – popukałam się w czoło.
Kilka tygodni później przyjaciółka zaprosiła mnie na imieniny.
– Wpadnij, będzie sporo zwariowanych osób z pracy Jarka! – powiedziała.
Pamiętałam, że jej mąż jest z wykształcenia plastykiem i zajmuje się dekorowaniem wystaw w sklepach. A znajomych ma faktycznie, najoględniej mówiąc, oryginalnych. Tatuaże, kolczyki, dredy czy inne dziwne fryzury były u nich na porządku dziennym.
– Ja przecież kompletnie do nich nie pasuję… – pomyślałam zestresowana. – A może?… – nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
Przypomniałam sobie o szamponie koloryzującym i pognałam czym prędzej do łazienki.
– No, Alka, odważ się! Bo jak nie dzisiaj, to kiedy? – zapytałam samą siebie.
I nie czekając, aż ze strachu zmienię zdanie, od razu umyłam nim głowę.
„Skoro zmywa się po siedmiu razach, to w niedzielę na pewno uda mi się doprowadzić włosy do normalnego koloru” – pomyślałam.
Fryzura wyszła świetna!
Gratulując sobie pomysłu, wyruszyłam do Jolki. Nawet ciepły wiosenny deszczyk, który zaczął nagle kropić, nie zepsuł mi humoru. W tramwaju miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią.
– To dobrze, chciałam przecież robić piorunujące wrażenie! – pomyślałam zadowolona.
Pewna siebie zadzwoniłam do drzwi Jolki. Otworzyła mi po chwili i …
– O matko! – wrzasnęła na mój widok. – Ktoś cię napadł?
Stałam oszołomiona jej zachowaniem, gdy z salonu zaczęli nadciągać inni goście, zwabieni jej krzykami i ze zdziwieniem mi się przyglądali.
– Moim zdaniem to nie jest krew, tylko farba… – powiedział w końcu Jarek.
Nie miałam pojęcia, o czym on mówi, dopóki nie zerknęłam do lustra. Całą szyję, dekolt i bluzkę miałam pokrytą czerwonymi smugami, jakby ktoś rozbił mi głowę i spływała z niej krew! To ten cholerny szampon koloryzujący! Miał się zmywać, no i faktycznie się zmył! Pod wpływem deszczu, kiedy szłam na przystanek!
– Chodź do łazienki. Dam ci czystą bluzkę – stwierdziła Jolka.
Nie wiedziałam, jak się mam potem na imprezie pokazać ludziom na oczy. Chciałam przesiedzieć cały wieczór w łazience, ale przyjaciółka kazała mi się nie wygłupiać. I faktycznie, nikt się jakoś nie przejął moją wpadką, nie uznał mnie za wariatkę. Usłyszałam tylko od jakiegoś faceta w dredach:
– Niezłe miałaś wejście, mała! – po czym bawiłam się świetnie do późnej nocy.
Czytaj także:
„Przyjaciółka zaczęła się umawiać z moim byłym. Chciałam ją ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać, więc niech cierpi!”
„Wiedziałam, że przyjaciółka wyleci z pracy i zrobiłam coś strasznego. Przeze mnie Beatka miesiącami żyła w nędzy”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”