„Jestem właścicielką sklepu, a znajoma wzięła mnie za kasjerkę. Potraktowała mnie z góry, ale wkrótce zrozumiała swój błąd”

właścicielka sklepu fot. Adobe Stock, Tyler Olson
„– Edyta? No proszę! – prychnęła. – Miałaś podobno pójść na studia, panno kujonko. Co, nie starczyło inteligencji? Siedzisz sobie teraz przy kasie i zarabiasz najniższą krajową. Podobno szukacie kierownika zmiany w tym sklepie. Widziałam ostatnio ogłoszenie. Wiesz, zgłoszę się tutaj do pracy i na pewno ją dostanę, a wtedy zobaczymy, czy jesteś jeszcze potrzebna”.
/ 28.03.2023 18:30
właścicielka sklepu fot. Adobe Stock, Tyler Olson

Czytnik produktów pikał monotonnie, ale ja już prawie nie słyszałam tego dźwięku. Byłam do niego przyzwyczajona, a poza tym tak zmęczona, że nie zwracałam na niego uwagi. Skupiałam się tylko na tym, aby nabić po kolei wszystkie produkty, które znalazły się przy kasie, a potem dokładnie policzyć pieniądze, które brałam od klientów. Wiedziałam, że do zamknięcia sklepu mam jeszcze pół godziny. A potem będę musiała przeliczyć kasetkę, pomóc dziewczynom sprzątać i nareszcie do domu. Padałam z nóg…

– I jeszcze papierosy poproszę – starszy pan wymienił popularną markę.

Otworzyłam kasetę z papierosami, gdy tuż nad głową usłyszałam:

– Dla mnie także wyjmij, czerwone!

W szkole niezbyt się z Joanną lubiłyśmy

Kiedy ktoś zwraca się do mnie na ty, kiedy siedzę na kasie, to od razu węszę kłopoty. Niektórzy ludzie nie szanują kasjerek. Uważają, że są niewykształcone, a przy kasie siedzą tylko dlatego, że do żadnej porządnej roboty się nie nadają i dlatego można nimi pomiatać.

Wydałam resztę i spojrzałam na kobietę, która chciała kupić papierosy.

– Czerwonych nie ma – uprzedziłam.

– Jak to nie ma? Chcę kupić! Przynieś z innej kasy! – podniosła głos.

– W innych kasach papierosów nie sprzedajemy. Są tylko w tej i czerwone się skończyły – wyjaśniłam jej.

– Co takiego?! – kobieta poczerwieniała na twarzy. – Ty to słyszałaś? – zwróciła się do kogoś, kto stał za nią.

Zza jej pleców wyjrzała osoba, którą dobrze znałam. Z Aśką chodziłyśmy razem do gimnazjum i… nie przepadałyśmy za sobą. Pamiętam, że niespecjalnie lubiła się uczyć. Wolała biegać na imprezy i raz o mało nie skończyło się to dla niej źle. Mogła nie zdać do następnej klasy. Pomagałam jej wtedy nadrobić materiał z matematyki. Teraz na mój widok zaświeciły się jej oczy.

– Edyta? No proszę! – prychnęła. – Miałaś podobno pójść na studia, panno kujonko. Co, nie starczyło inteligencji? Siedzisz sobie teraz przy kasie i zarabiasz najniższą krajową.

Zmilczałam te impertynencje, bo mamy zasadę, że nie wchodzimy w dyskusję z klientem. Zachowałam więc zimną krew, tym bardziej że obserwowali mnie pracownicy. Obiecałam sobie, że dam im dobry przykład. Skasowałam zakupy.

– Sto złotych i dwanaście groszy – oznajmiłam.

Matka Aśki chciała zapłacić kartą, ale ona wtrąciła się:

– Poczekaj, mamo, ja to zrobię!

Po czym ze złośliwym uśmiechem wysypała mi z portmonetki na ladę mnóstwo drobnych.

– Zobaczymy, czy nadal potrafisz tak wspaniale liczyć! – uśmiechnęła się złośliwie i złapała pod boki. – A wiesz, że skończyłam technikum ekonomiczne? Nie spodziewałaś się tego, co?

Prawdę mówiąc, faktycznie się nie spodziewałam, ale byłabym w stanie nawet pogratulować Aśce tego wyczynu, gdyby nie była taka niemiła. Tymczasem liczyłam drobne, a ona nadal gadała jak nakręcona:

– Podobno szukacie kierownika zmiany w tym sklepie. Widziałam ostatnio ogłoszenie. Wiesz, zgłoszę się tutaj do pracy i na pewno ją dostanę, a wtedy zobaczymy, czy jesteś jeszcze potrzebna jako kasjerka…

– Sto złotych i dwanaście groszy. Proszę osiem groszy reszty – oznajmiłam spokojnym tonem.

Aśka zabrała swoje pakunki i wyszła ze sklepu, tłumacząc głośno matce, jak to zadzierałam nosa w szkole i proszę, gdzie wylądowałam. Przy kasie!

– Myśli pani, że przyniesie to CV? – zapytała pod koniec dnia jedna z kasjerek, która słyszała pogróżki Aśki.

– A niech przyniesie…

Ona na kasie siedzieć nie będzie

Myślałam, że to było tylko takie straszenie i przechwalanie się na wyrost. Tymczasem Aśka rzeczywiście zjawiła się z papierami.

Siedziałam w biurze i robiłam zamówienia, kiedy weszła jedna z pracownic i powiedziała mi, że jakaś pani chce złożyć swoje CV.

– Zapraszam – powiedziałam i po chwili w drzwiach stanęła moja dawna koleżanka z gimnazjum.

Zrobiła wielkie oczy.

– Z kasjerką mam rozmawiać?!

– Z jaką kasjerką? To jest nasza szefowa – uświadomiła jej pracownica.

– Dzień dobry, Joanno, ten sklep jest moją własnością. Od roku jestem ajentką – odparłam zza biurka.

– Jak to własnością? Siedziałaś przy kasie! – Aśka była zszokowana.

– Siedziałam, bo była taka potrzeba, jedna z kasjerek zachorowała. To niewielki biznes i jak trzeba, to każdy zakasuje rękawy i bierze się do pracy.

– Ja przy kasie na pewno nie będę siedziała! Mam maturę z ekonomika!

– A ja dyplom SGH. Ala studiuje pedagogikę, a Marcin jest na politechnice – wyjaśniłam. – Ale jak trzeba, to łapie za ścierkę. Taki mamy układ.

Aśka prychnęła, po czym okręciła się na pięcie i ruszyła do drzwi. Nie zatrzymałam jej. Mam wrażenie, że i tak nie pasowała do naszego zespołu.

Czytaj także:
„Mam 52 lata i pracuję na kasie w monopolowym. Klienci mnie upokarzają, a szef w wieku mojego syna wiecznie krytykuje”
„Chciałam pomagać staruszkowi z sąsiedztwa, bo dzieci go porzuciły. A on.. nazwał mnie głupim flejtuchem”
„Pracuję na kasie za marne grosze i ciągle zazdroszczę innym. Moją obsesją jest życie na lepszym poziomie”

Redakcja poleca

REKLAMA