„Jako stary kawaler, większość pieniędzy dawałem siostrom. Gdy się zakochałem, bały się, że wyschnie im źródełko z kasą”

poważny mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Zacząłem się na poważnie zastanawiać, czy moje siostry przypadkiem nie knują, żeby Marzena zniknęła z mojego życia. Czy to możliwe, że liczyły na to, iż będąc samotnym, cały mój dorobek przejdzie na nie lub na ich córki?”.
/ 28.12.2023 07:15
poważny mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Większość życia sponsorowałem swoje siostry i ich dzieci. Kiedy się zakochałem, poczuły się zagrożone. Nie liczyły się z moim szczęście, okazało się, że są pazernymi babami.

Kariera była ważniejsza niż rodzina

Jakoś nigdy nie udało mi się założyć rodziny. Zostałem w efekcie starym, bezdzietnym kawalerem. To nie tak, że nigdy nie chciałem się z kimś związać. Tak po prostu się złożyło. Mam swoją firmę deweloperską, która zawsze była dla mnie najważniejsza. Praca była dla mnie priorytetem. Muszę przyznać, że przynosiła i wciąż przynosi mi satysfakcję i pieniądze. Można powiedzieć, że jestem człowiekiem zamożnym.

Moje dwie starsze siostry, wraz z ich dorosłymi córkami, są moją najbliższą i właściwie jedyną rodziną. Od dawna przyzwyczaiłem je do tego, że gdy tylko zaczynało im brakować środków finansowych, mogły do mnie zadzwonić. Nigdy nie odmawiałem im pomocy. Pokrywałem koszty wakacji dziewczyn, finansowałem im lekcje pływania oraz angielskiego. Byłem w ich oczach hojnym i dobrym wujkiem.

Być może było to z mojej strony nierozsądne, a nawet naiwne, ale w końcu na co innego miałem przeznaczać swoje oszczędności? Przecież nie zabiorę ich ze sobą do grobu... I tak pewnie byłoby dalej, gdyby nie to, że w moim życiu pojawiła się Marzena.

Marzena jest o 10 lat młodsza ode mnie. Gdy ją poznałem, była tuż po bolesnym rozwodzie. Wyczerpana emocjonalnie i finansowo, z ogromnym trudem próbowała odbudować swoje życie. Mieszkała w niewielkim jednopokojowym mieszkaniu razem z dwoma synami. To jedyne, na co mogła sobie pozwolić po podziale pieniędzy, które pochodziły ze sprzedaży domu z poprzedniego małżeństwa. Właściwie od razu zdobyła moje serce.

To była ta jedyna

Propozycję, aby przeprowadziła się do mnie razem z dziećmi, złożyłem jej po dwóch miesiącach naszej znajomości. Jednocześnie byłem przerażony. Nigdy bowiem nie mieszkałem z dziećmi. Nawet kiedy moje siostry przyjeżdżały ze swoimi córkami, były to zawsze tylko krótkie wizyty. Byłem jednak świadomy, że jeżeli chcę być z Marzeną, muszę zaakceptować jej chłopców. Musimy stać się rodziną.

– Przeprowadźcie się do mnie, mam przestronny, duży dom. Pomieścimy się bez problemu – próbowałem przekonać Marzenę, która wydawała się przestraszona wizją wspólnego mieszkania. – Twoi synowie będą mieli swoje pokoje. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

– Gdybym była sama, to inna sprawa – odpowiedziała. – Ale z dziećmi? – nagle się rozśmiała. – Nie masz pojęcia, na co się porywasz. Nasza trójka przewróci twoje życie do góry nogami.

– Czyli jednak się zgadzasz?

Po tygodniu mieszkaliśmy już razem. Marzena miała dużo racji. Mój dotychczasowy tryb życia uległ gwałtownej przemianie. Zniknęła cisza i spokój, a także porządek, który tak sobie ceniłem. Czasami zdawało mi się, że codziennie przez mój dom przechodzi trąba powietrzna. Chłopcy biegali, tupali, zamykali drzwi z hukiem. Początkowo mnie to okropnie irytowało, ale ostatecznie zrozumiałem, że polubiłem tych małych. Zaczęło sprawiać mi przyjemność spędzanie z nimi czasu, granie w piłkę w ogrodzie, a nawet pomoc w odrabianiu lekcji. Stopniowo coraz bardziej przywiązywałem się do tych maluchów.

Chyba się jej bały

Zaniedbałem tylko jedno – nie poinformowałem swoich sióstr o tym, że Marzena się do mnie wprowadziła. Zrobiłem to jednak celowo i z rozmysłem. W pełni świadom, że moje siostry nie darzą sympatią mojej ukochanej. Wiedziałem, że będą krytykować moją decyzję. Nie chciałem słuchać marudzenia ze strony moich irytujących sióstr. Właśnie wtedy po raz pierwszy tak je widziałem. I jak się później okazało, niewiele się pomyliłem.

– Czy ty braciszku całkowicie straciłeś rozum? – zapytała Gośka, zaraz po tym jak się dowiedziała, że mieszkamy z Marzeną razem.

– A dlaczego pytasz? – zapytałem, wyraźnie zaskoczony jej reakcją.

– Dlaczego pozwoliłeś jej się wprowadzić? – ton Gośki był agresywny i zirytowany.

– Ponieważ ją kocham? – odparłem, patrząc na siostrę z niedowierzaniem.

– No daj spokój. I co z tego, że ją kochasz – rzuciła z irytacją. – Oczywiście, możesz z nią się umawiać, ale niekoniecznie musi u ciebie mieszkać. Jeszcze z dziećmi na dodatek.

– Chciałem z nią zamieszkać. Co niby ma zrobić z dziećmi? Oddać je do adopcji? – zaśmiałem się nerwowo, ponieważ cała ta konwersacja zaczynała mnie coraz bardziej mnie drażnić.

– Powinieneś poszukać sobie partnerki bez dzieci i bagażu z przeszłości. A najlepiej z własnym domem i majątkiem. Bo ta najwyraźniej ma zamiar cię oskubać.

Powoli zaczynałem tracić cierpliwość. Kto dał prawo Gośce do decydowania za mnie i rzucania mi takich aluzji.

– Nawet gdyby tak było, to nie jest chyba twoja sprawa – odrzekłem, nieco już zirytowany.

Gośka udawała przed Marzeną, że wszystko jest w najlepszym porządku, ale zauważyłem, że próbowała jej jednocześnie pokazać, kto tutaj jest najważniejszy. I że jest to moja siostra, a nie Marzena. Strofowała chłopców za bałagan lub za to, że za głośno się śmieją. Nieustannie wydawała im polecenia: popraw to, wynieś tamto, zachowaj ciszę.

– Twoja siostra mi się nie podoba, wujek – powiedział mi bez ogródek Marcin, kiedy Gosia już wyjechała – Dobrze, że jej tu już nie ma.

Pokiwałem głową zgadzając się z synem Marzeny

– Chyba masz racje mały.

Moje życie, moje decyzje, moje pieniądze

Nigdy wcześniej nie przypuszczałem, że moja siostra potrafi być tak uciążliwa. Kilka dni po tym, jak Gośka wyjechała, odebrałem telefon od drugiej z moich sióstr. Dowiedziałem się wówczas, co sądzą na temat tego, że ja, dojrzały mężczyzna, decyduję się na związek z młodą kobietą z dziećmi. Wydawać pieniądze na dzieci, które nie są moje! Kto widział coś takiego? Czy nie widzę, jakie to będzie miało konsekwencje dla mnie i moich finansów?

Słuchałem tych zarzutów, nie mogąc wykrztusić słowa. Czy moje siostry kompletnie zwariowały? Czy ja jestem małym chłopcem, któremu można dyktować, co ma zrobić ze swoim życiem?

– Czemu nic nie mówisz? – zapytała Joanna z wyraźnym agresją.

– Ponieważ naprawdę nie wiem, co mógłbym ci teraz powiedzieć, Joasiu – odparłem. – Czy przeszkadza ci, że staram się ułożyć swoje życie na nowo, że nie jestem samotny i że jestem szczęśliwy?

– Nie o to mi chodzi – przerwała mi zdecydowanie – możesz sobie robić, co zechcesz, ale bierzesz na swoje barki koszty utrzymania kobiety z dziećmi.

– Ale przecież Marzena pracuje.

– E tam, co to za praca. Dziewczyna na recepcji w przychodni – odrzuciła. – Korzysta z twojego mieszkania, twojego majątku.

– Wystarczy, Asiu! – krzyknąłem, bo czułem, że tracę nad sobą kontrolę – To jest mój dom, moje pieniądze i to, na co je wydam, to moja prywatna sprawa.

– Ale... – próbowała mi jeszcze przerwać.

– Nie ma żadnego „ale” – nie dałem jej dokończyć. – Najpierw zastanów się nad tym, co właśnie powiedziałaś, a potem zadzwoń do mnie. I mnie przeproś – dodałem.

Zacząłem się na poważnie zastanawiać, czy moje siostry przypadkiem nie knują, żeby Marzena zniknęła z mojego życia. Czy to możliwe, że liczyły na to, iż będąc samotnym, cały mój dorobek przejdzie na nie lub na ich córki? „Nie – przekonywałem sam siebie – to jest absurd, to nie ma żadnego sensu. W końcu wiedzą, że dla mnie są najważniejsze”.

Marzena i jej dzieci są moją rodziną

Nagle uświadomiłem sobie, że moja sytuacja jednak nieco się zmieniła. Moje siostry były dla mnie bardzo ważne. Tak samo, jak moje siostrzenice. Jednak każda z nich miała swoje własne, niezależne życie. W moim życiu, na pierwszym planie była Marzena i jej synowie. Zaczynałem dostrzegać, że moje uczucia do Marcina i Maćka są tak silne, jakby byli moimi synami. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której by ich nie było. Żeby znowu w moim domu panowała cisza i spokój. Żeby nie byłoby wszędzie rozrzuconych butów, zabawek na dywanie i brudnych kubków w kuchni.

Niedawno wpadłem na pomysł, abyśmy kupili rowery i razem wybierali się na weekendowe wypady.

– Robert, nie mam na to pieniędzy – Marzena spojrzała na mnie bezradnie, natomiast chłopcy z nadzieją.

Parsknąłem śmiechem.

– Ale ja mam wystarczająco, kochanie.

– Trzy rowery to spora kwota... – Marzena patrzyła na mnie z zakłopotaniem.

– Bzdura – odmachnąłem – damy radę. Jutro idziemy na zakupy, chłopcy, zgoda?

Dostrzegłem autentyczną radość w ich spojrzeniach. Czułem się niezmiernie szczęśliwy, kiedy wspólnie z moimi przyrodnimi synami wybieraliśmy nowe rowery. A moje szczęście było jeszcze większe, gdy wszyscy razem udaliśmy się na rowerową eskapadę. Nie pozwolę, by moje siostry to zniszczyły. Nie mają prawa ingerować w moje życie!

Kilka razy próbowały znowu zacząć ze mną dyskusję na temat Marzeny i chłopców. Ale tylko potwierdziło to moje podejrzenia, że faktycznie to chodzi im o pieniądze. Było mi ciężko dopuścić do siebie myśl, że moje siostry były zainteresowane tylko kasą. Wygląda na to, że bezinteresowna pomoc dla rodziny nie jest tego warta. Bo w końcu okazuje się, że twoje finanse stają się ich pieniędzmi i zaczynają ci dyktować, na co powinieneś je przeznaczyć. Wtedy wreszcie poczułem, że mam swoją własną rodzinę.

– Planuję wziąć ślub z Marzeną – powiedziałem, kiedy Gosia i Asia znów starały się przekonać mnie, że moja partnerka jest zainteresowana tylko moim majątkiem.

– Chyba zwariowałeś! – z oburzeniem zawołała Gośka.

Joanna nic nie powiedziała.

– Nie ma dla mnie znaczenia, co powiesz. Marzena jest mi bardzo bliska, a jej synowie są dla mnie jak własne dzieci. Macie dwie opcje – zaakceptować to, bądź nie – powiedziałem, wzruszając ramionami.

Tydzień później poprosiłem Marzenę o rękę, a ona się zgodziła. Będę jej mężem, ponieważ bardzo ją kocham. W dodatku kocham jeszcze bardziej jej synów, Marcina i Maćka. Chcę być dla nich jak ojciec, który po tym, jak się z Marzeną rozwiódł, wyjechał za granicę i nie utrzymuje z nimi żadnego kontaktu.

Czytaj także:
„Przyjaciółka zdradziła mi tajemnicę. Obiecałam, że się nie wygadam, ale po 3 godzinach, połowa miasta znała jej sekret”
„Mój ukochany zawsze sprawiał, że czułam się jak bohaterka baśni. Magia zniknęła, gdy poznałam jego żonę i dzieci”
„Mąż chce, by zamieszkali z nami jego rodzice, bo są niedołężni. Współczuję im, ale dla mnie to gwóźdź do trumny”

Redakcja poleca

REKLAMA