„Zmarnowałam pół życia na usługiwaniu mężowi i dzieciom. Zbuntowałam się, dopiero teraz patrzą na mnie z szacunkiem”

zmęczona kobieta fot. Adobe Stock
„Miałam dość bycia kolejnym sprzętem domowym, któremu wydaje się rozkazy. Dzieci i mąż traktują mnie jak swoją służącą. I ja sama do tego doprowadziłam…”.
/ 30.12.2021 13:32
zmęczona kobieta fot. Adobe Stock

Kasia ledwie weszła do domu, już od drzwi wołała:
– Mamo, znajdź mi strój do aerobiku, mam dziś zajęcia.– Poszukaj w szafie, przecież robię obiad – zawołałam z kuchni.
– Wiesz, że trenuję we wtorki, nie mogłaś mi przygotować stroju wcześniej? – spytała z wyrzutem. Tego było już za wiele.
– Za dużo sobie pozwalasz, smarkulo! – wrzasnęłam, bo nerwy mi puściły. Z tego wszystkiego mięso mi się przypaliło.
– A niech to szlag trafi – rzuciłam, próbując uspokoić się i opanować złość. Nie na wiele się to zdało, bo przy obiedzie znowu wszyscy mieli do mnie pretensje.
– Co to za tłusty sos? Zjem tylko surówkę – wycedziła Julia, nasza starsza córka, licealistka, marszcząc nos nad talerzem. Kasia za to zjadła tylko ziemniaki i mięso, a surówki nie tknęła.
– Wiesz, że nie cierpię selera – stwierdziła i pomknęła na trening. Nie skończyłam zmywać po obiedzie, gdy przyszła Julia.
– Mamo, uprasuj, bo ja wychodzę – powiedziała, kładąc na desce sukienkę.
– Za chwilę, jak skończę – odparłam, dodając w myślach, że mogłaby chociaż poprosić. – Masz 17 lat i mogłabyś sama swoje rzeczy prasować – dodałam głośno.
– Żebym przypaliła żelazkiem najlepszą kieckę? – zdziwiła się. – Poza tym ty to zawsze robiłaś. Wycierając ręce i biorąc się do prasowania, pomyślałam, że to, niestety, prawda. Smutna prawda.

Moje życie było wielkim rozczarowaniem

Pół godziny później usiadłam z kubkiem herbaty przy kuchennym stole. Przykre myśli same cisnęły mi się do głowy. Moje życie rodzinne i osobiste było jednym wielkim rozczarowaniem. Kiedyś byłam wesołą i ambitną dziewczyną. Marzyłam, aby zostać projektantką mody. Życie jednak potoczyło się inaczej. W ostatniej klasie technikum krawieckiego poznałam Andrzeja i zakochałam się w nim bez pamięci. Po maturze wyszłam za niego i urodziłam Julię. Swoje zawodowe plany i marzenia odłożyłam na potem.

Andrzej utrzymywał rodzinę, ja zajmowałam się domem i dziećmi. Dodatkowo wspomagałam domowy budżet, szyjąc ubrania dla znajomych i kuzynek. Kiedy odchowałam dzieci, chciałam zatrudnić się w zakładzie krawieckim, ale Andrzej uparł się, abym została w domu.
– Tam i tak niewiele zarobisz, a dzieci będą chodziły z kluczem na szyi, niedopilnowane – tłumaczył. Nadal więc wykonywałam w domu tylko drobne roboty krawieckie i przeróbki, a poza tym prałam, gotowałam, sprzątałam, robiłam zakupy, uprawiałam działkę, robiłam przetwory... Moja przyjaciółka, Teresa powtarzała, że takiej kobiety jak ja ze świecą by nie znalazł, moi bliscy jednak nigdy nie doceniali tego, co dla nich robiłam, ba, uważali nawet, że prowadzenie domu to przyjemność i zero wysiłku.

Poczułam, że muszę coś zmienić w swoim życiu, bo inaczej zwariuję. Dopijając herbatę postanowiłam, że jeszcze tego dnia porozmawiam o tym z mężem. Andrzej jak zwykle wrócił późno z pracy i od razu usiadł przy stole. Postawiłam przed nim zrazy z sosem i surówką.
– A tak miałem ochotę na ruskie pierogi – westchnął nad talerzem.
– Gdybym miała zaspokajać wszystkie wasze zachcianki, to musiałabym gotować w pięciu garnkach jednocześnie – odpowiedziałam, nie ukrywając zdenerwowania.
– No to trzeba było tak zrobić. Czas przecież miałaś – odparł rozzłoszczony.
– Nie miałam, bo byłam zajęta szyciem, a teraz jestem zmęczona i nie mam ochoty się kłócić – odparłam.
– Nie wiedziałem, że przyszywanie guzików tak może zmęczyć – odparował. Zrobiło mi się przykro, jak nigdy dotąd.

– Mam was dość, rozumiesz? – wrzasnęłam – Nie doceniacie tego, co dla was robię. Od jutra szukam pracy poza domem i nie będę dłużej waszą służącą – krzyczałam, trzęsąc się cała ze złości.
– Kobieto, zastanów się, co mówisz. W okolicy nie ma żadnych zakładów krawieckich – stwierdził przemądrzale.
– Coś znajdę, nie muszę szyć, mogę robić wszystko – rzuciłam pewnie.
– Nie wiem, gdzie ty dzisiaj znajdziesz pracę – machnął lekceważąco ręką.
– Przecież ty nigdy nie pracowałaś, od razu po szkole wyszłaś za mąż – dodał z przekąsem.
– Przypominam ci, że to ty prosiłeś mnie, abym zrezygnowała z moich planów i ambicji i wyszła za ciebie. Obiecywałeś mi miłość, szacunek i wsparcie – mówiłam z pasją. Wiedziałam już, że nic nie jest w stanie mnie powstrzymać.

Następnego dnia odwiedziłam moją przyjaciółkę, Teresę.
– Już dawno powinnaś znaleźć sobie pracę – stwierdziła, gdy zapytałam ją, co sądzi o mojej decyzji.
– Ale czy ją znajdę? – zaczęłam płakać, przypominając sobie słowa Andrzeja.
– Na pewno, jesteś zdolna i wiem, że sobie poradzisz – przekonywała mnie.
– Jesteś młoda, może tylko powinnaś pomyśleć o uzupełnieniu wykształcenia – poradziła mi.
– Kiedyś marzyłam, żeby projektować i szyć modne kreacje – zaśmiałam się ze swoich wspomnień.
– No to zapisz się do studium projektowania mody – powiedziała Tereska.
– No coś ty, ja do szkoły? – zdziwiłam się, bo brzmiało to niewiarygodnie, ale w następnych dniach pilnie przeglądałam ogłoszenia o pracy oraz odnawiałam dawne kontakty. I zgodnie z radą Teresy, zapisałam się do tego studium. Zajęcia miałam co dwa tygodnie w weekendy, jeździłam na nie uskrzydlona. Wreszcie robiłam coś dla siebie i byłam szczęśliwa.
– Mamo, a ty nie jesteś za stara na naukę? – spytała kiedyś Julka.
– Ależ ja czuję się młodo – odparłam z uśmiechem.
Tylko szkoda mi tych lat, które zmarnowałam na dogadzanie wam – dodałam. Julia odeszła naburmuszona.

Moje poszukiwania pracy trwały około 3 miesięcy

Zatrudniła mnie kobieta, która miała butik z odzieżą, a przy nim niewielką pracownię krawiecką. Miałam zająć się krojem i szyciem, a szefowa sprzedażą i reklamą.

Wtedy podzieliłam domowe obowiązki między męża i córki. Długo dąsali się na mnie, ale nie przejmowałam się tym, choć złościły mnie niedomyte talerze i przypalone garnki. Pamiętam, jak któregoś wieczoru po powrocie z pracy pochwaliłam się w domu, że mamy coraz więcej zamówień.
– Patrzcie dzieci, matka się w biznes bawi, a tu w domu coraz brudniej – powiedział Andrzej z przekąsem.
Jeśli jest brudno, to także wasz wstyd, a nie tylko mój. Widocznie niedokładnie sprzątacie – stwierdziłam.

Nie mogłam się powstrzymać od tych drobnych złośliwości, ale było mi smutno, że nikt w domu nie cieszy się razem ze mną z moich sukcesów. Czułam jednak, że postępuję właściwie. Rozwijałam się zawodowo, a nasza odzież była rozchwytywana przez kobiety. Zaraz potem skończyłam studium i zdałam z wyróżnieniem egzaminy zawodowe. Z tej okazji zaprosiłam moją rodzinę na uroczysty obiad do restauracji.
– Gratuluję ci. Nie wiedziałem, że mam taką zdolną żonę – powiedział Andrzej trochę zmieszanym głosem.
– Mamo, cieszymy się, że pracujesz i jesteś zadowolona – powiedziała Julka.
– Nie gniewaj się, że kiedyś ci dokuczaliśmy, teraz wiemy, że prowadzenie domu to też praca i to nie lekka – dodała.

Moi bliscy zaczęli więc wreszcie patrzeć na mnie z szacunkiem, tym bardziej, że nasza sytuacja finansowa uległa znacznej poprawie. Dziś mam 46 lat, stabilną pozycją zawodową i jestem niezależna finansowo. Nie wyobrażam sobie życia bez pracy. Moja rodzina także zyskała na mojej decyzji. Dzieci są dorosłe, kończą studia, często wyjeżdżają za granicę. Gdyby nie moja praca, czułabym się teraz nikomu niepotrzebna.

Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@polki.pl.

Więcej listów do redakcji: „Teściowa to hetera, która ciągle mnie krytykuje i poucza. W uszach mam tylko jej ciągły jazgot”„Nasza miłość przetrwała życiowe burze, a pokonały ją drobne nieporozumienia. Mąż odszedł bez wyjaśnienia”„Mąż zdradził mnie z moją przyjaciółką, a ja postanowiłam, że już zawsze będę sama. Życie zdecydowało inaczej...”

Redakcja poleca

REKLAMA