„Grzebałam w bieliźnie synowej, żeby sprawić jej przyjemność. Ona i mój syn zrobili mi awanturę. Przecież chciałam dobrze”

zła teściowa fot. Adobe Stock, kues1
„Chciałam odciążyć dzieci z obowiązków domowych. Zatroszczyłam się, żeby po powrocie z urlopu zastali dom w stanie idealnym, a oni co? Marnowałam swój czas i zdrowie, a oni zrobili mi awanturę i nawet nie podziękowali. Nie zasłużyłam sobie na to”.
/ 21.07.2023 21:30
zła teściowa fot. Adobe Stock, kues1

Mniej więcej miesiąc temu syn zapytał mnie, czy mogłabym przypilnować im mieszkania, gdy wyjadą na urlop. Nawet się nie zastanawiałam – oczywiście, przecież to żaden kłopot. Poza tym kogo mieliby prosić o pomoc, jak nie najbliższą rodzinę?

Wspólnie zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie, jak się na te dwa tygodnie wprowadzę do nich. Trzydzieści kilometrów to niby nie tak dużo, ale po co mam jeździć tam i z powrotem, skoro mogę być na miejscu?

Chciałam im pomóc

– Odsapnie mama troszeczkę od codziennych zajęć, zmieni otoczenie – kusiła synowa. – A my będziemy spokojni, że dom jest w dobrych rękach. Nic nie trzeba będzie robić, tylko karmić psa i rybki w akwarium.

A co to ja jadę, żeby odpoczywać?! Młodzi niech się wylegują pod palmami, należy im się, bo cały rok ciężko pracują, ale ja? Odkąd przeszłam na emeryturę, nie wiem, co ze sobą zrobić. Człowiek tylko siedzi przed telewizorem i opycha się słodkościami. Dobrze mi zrobi trochę ruchu i nowych zadań.

– Wypożyczyłem ci książki z biblioteki, żebyś się, mamuś, nie nudziła – powiedział Sylwek, kiedy przyjechałam objąć w posiadanie ich obejście. – Same kryminały, tak jak lubisz.

Podziękowałam, powiedziałam, żeby o nic się nie martwili, pomachałam ręką na pożegnanie i... zostałam sama.

Jakoś nie miałam chęci na czytanie. Może potem. Zajrzałam do kuchni, żeby herbaty sobie zrobić. Niby czyściutko, ale za piecykiem chyba nikt dawno nie sprzątał. Może nawet nigdy… No, nie ma się co dziwić, Joasia jest jeszcze młodą gospodynią, a na dodatek pracuje całymi dniami – pewnie nawet jej nie przyszło do głowy, że tam też zbiera się brud.

„Korona mi z głowy nie spadnie, jak trochę jej pomogę, a przy okazji pokażę, jak powinno wyglądać sprzątanie” – pomyślałam.

Odsunęłam kuchenkę od ściany, znalazłam jakąś szmatę, wiadro i płyn do czyszczenia kafelków i wzięłam się do roboty. Lekko nie było, nie powiem. Minęły dobre dwie godziny, zanim usunęłam tłusty, zastarzały osad, ale efekt warty był trudu. Przy okazji odkryłam obluzowaną listwę przypodłogową, tylko nie wiedziałam, czym ją przykleić.

Postanowiłam zapisać na kartce usterki, które Sylwuś będzie musiał naprawić po swoim powrocie. Kartkę powiesiłam na drzwiach od lodówki i codziennie uzupełniałam nowymi zadaniami. Zebrało się tego trochę, przy piętnastym punkcie pomyślałam nawet, że dobrze byłoby wynająć jakiegoś fachowca, ale ponieważ zaprzyjaźniona „złota rączka”, czyli pan Staszek, przechodził właśnie grypę, uznałam, że cały ten majdan będzie musiał jednak poczekać na syna i synową.

Porządki nie miały końca

Kolejny dzień poświęciłam na mycie szyb. Wyglądały nieźle, ale uszczelki pociemniały i trzeba było coś z tym zrobić. W całym domu jest kilkanaście okien, więc po wyczyszczeniu wszystkich byłam wykończona. Starość nie radość. Nogi mnie tak bolały, że do rana nie zmrużyłam oka – mimo całego zmęczenia.

Potem wzięłam się za podłogi. I tak dzień schodził mi za dniem na zajęciach, których w dużym domu jest bez liku. Nie dziw, że Joasia nie może sobie z tym poradzić. No, ale teraz będzie miała posprzątane – przynajmniej na jakiś czas. Byłam z siebie dumna i szczęśliwa, że choć tak mogę pomóc dzieciom.

Przez ten nawał roboty całkiem zapomniałam o karmieniu rybek i dopiero Sylwek mi o tym przypomniał, pytając, czy filtr w akwarium się przypadkiem nie zapchał.

– Bo wiesz, mamuś, jeśli dajesz im za dużo karmy, to niezjedzone resztki osadzają się na gąbce – wyjaśnił przez telefon.

Oczywiście, zapewniłam go, że wszystko jest w porządku, i czym prędzej pobiegłam do sypialni. Było to jedyne pomieszczenie, którego jeszcze nie sprzątałam...

Nie dopilnowałam rybek

Niestety! Dwie rybki unosiły się na wodzie brzuchami do góry. Na śmierć o nich zapomniałam! Pies to co innego – cały czas plącze się pod nogami i jak głodny, to szczeka, a rybki? Dobrze, że jest ich więcej, może Sylwuś nie zauważy ubytku…

Wyłowiłam te nieżywe i wyrzuciłam do toalety, a reszcie nasypałam karmy za cały tydzień. A co im będę żałować! Teraz mogłam zabrać się do ogarnięcia sypialni.

Na pierwszy rzut oka dużo roboty tu nie było, tyle co kurze zetrzeć, ale kiedy zajrzałam do szafy... O mój Boże! Wszystko skotłowane jakby tajfun przeszedł – majtki z bluzkami, rajstopy ze swetrami! Godzinę to układałam jak należy!

Przed przyjazdem młodych musiałam jeszcze zrobić coś ze zdjęciem golaski wiszącym w dużym pokoju. Sylwuś twierdził, że to akt, ale jak zwał, tak zwał – a salon nie jest odpowiednim miejscem dla pornografii. Schowałam „akt” do szafy, w jego miejsce zawiesiłam obrazek ze słonecznikami i od razu zrobiło się ładniej!

Ależ byli niewdzięczni...

Byłam z siebie dumna, odwaliłam kawał roboty i spodziewałam się, że dzieci to docenią. A co mnie spotkało? Nawet nie zwrócili uwagi na porządek! Za to na słoneczniki – owszem. Że kicz i oleodruk. I co to w ogóle za pomysł!

– Ależ, synu – broniłam się. – Ten obraz jest po prostu ładniejszy.

– To weź go i zawieś u siebie – fuknął Sylwek. – Tak się po prostu nie robi!

Joasia milczała, ale po minie poznałam, że nie stanie po mojej stronie. Obrażony Sylwek poszedł przywitać się ze swoimi rybkami. Miałam nadzieję, że nie zauważy braku tamtych dwóch, ale myliłam się. Dorosły chłop, a dostał histerii! Gdzie są jego pielęgnice?!

– Jak to „padły”? – zapytał głupio. – Miałaś się zająć zwierzakami, a wygląda na to, że robiłaś wszystko oprócz tego!

Miałam dość. Tak się starałam, a tu tylko pretensje! Miarka się przebrała, kiedy Joasia wybiegła z sypialni z krzykiem:

– Kto mamie pozwolił grzebać w mojej bieliźnie?! Przecież to już szczyt wszystkiego! Nie można komuś zaglądać w majtki, to upokarzające!

Tak właśnie się poczułam. Upokorzona. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie chciałam rozkleić się przy nich. Odwróciłam się na pięcie, złapałam swoje rzeczy i wybiegłam z domu. Szczęście, że kluczyki do samochodu i dokumenty miałam w torebce. Odpaliłam silnik i ruszyłam, wyrzucając żwir spod opon. Nawet nie spojrzałam we wsteczne lusterko.

Rozkleiłam się dopiero na leśnym parkingu, gdzie się zatrzymałam i długo nie mogłam uspokoić. Co za niewdzięczne dzieci! Ja do nich z sercem, a oni we mnie kamieniem? No po prostu nie mogę uwierzyć! Ja tam byłabym szczęśliwa, gdyby ktoś zrobił mi niespodziankę i umył za mnie okna.

Czytaj także:
„Kaczka zasra całe podwórko, a teściowa całe życie. Tak usłyszałam od synowej. Ja tylko chcę dobrze dla nich”
„Syn i synowa zrobili ze mnie darmową niańkę. Sami bawili się w najlepsze, a ja gniłam w domu z ich dzieciakiem”
„Synowa zrobiła z mojego syna babę. Kto to słyszał, żeby facet musiał w domu gary zmywać i dzieckiem się zajmować?”

Redakcja poleca

REKLAMA