„Gdy przyjeżdża teściowa, jestem służącą i popychadłem we własnym domu. Mąż nie staje w mojej obronie”

Kobieta ma okropną teściową fot. Adobe Stock
„Non stop opiekuję się dwuletnim synkiem i prowadzę dom, by mój zapracowany mąż miał wszystko podane pod nos. Na dodatek muszę obsługiwać wiecznie niezadowoloną ze mnie teściową”.
/ 01.02.2021 08:31
Kobieta ma okropną teściową fot. Adobe Stock

Znowu kłótnia, znowu ciche dni… Tak jest po każdej wizycie mojej teściowej. Niestety, mama Rafała mieszka 100 km od naszego domu, dlatego jej przyjazd oznacza dwudziestoczterogodzinny serwis.

Tym razem przyjechała na swoje urodziny. Mogłaby oczywiście zaprosić nas do siebie i sama coś upichcić, ale woli świętować u nas. To ja mam gotować, obsługiwać ją i jeszcze wymyślić program wizyty, żeby czuła się doceniona. Już trzeci raz tak robi.

– Kupisz coś mamie, skarbie? Wiesz, że ja nie potrafię – na dwa dni przed przyjazdem matki mój mąż zwalił na mnie przykry obowiązek. Wie, że jestem miękka. Kupiłam.

– Śliczny ten sweterek, tylko gdzie ja, stara baba, będę go nosić? – usłyszałam nutę rozczarowania w głosie teściowej, jak zwykle. Gdyby chodziło tylko o gotowanie i podawanie do stołu albo nietrafione – zdaniem matki – prezenty, machnęłabym ręką. Jednak jej przyjazd wiąże się z ciągłym przypominaniem mi, gdzie jest moje miejsce.

Podczas wizyt teściowej w naszym domu przebywa także Adrian, starszy syn Rafała z pierwszego małżeństwa. Jest on oczkiem w głowie babci, która rozpieszcza dzieciaka ponad wszelką miarę.

– Pstrąg?! – teściowa niemal krzyczy od wejścia. – No przecież wiesz, Izuniu, że Adrianek nie przepada za rybą. Teściowej nie obchodzi to, że jej młodszy wnuczek, Franio, ma specjalną dietę i że ja czasami nie daję rady gotować różnych dań, żeby zadowolić każdego z osobna. Tym bardziej że to przecież jej urodziny, a więc poza rybą są i przystawki, i zupa, i ciasto… No i babeczki!

– Zawsze na urodziny piekę babeczki z kremem brulee. Pyszne, Adrianek je uwielbia, prawda, wnusiu? - Tylko że to już trzeci raz z rzędu, kiedy JA piekę te cholerne babeczki!

– Izuniu, Adrianek nie ma widelczyka, przynieś, kochana – słyszę i trafia mnie szlag.

– Niech sobie Adrianek sam przyniesie. Ma nóżki, a ja karmię Frania…

Teściowa mierzy mnie pogardliwym spojrzeniem

Tymczasem Adrianek siedzi, jakby przykleił się do krzesła. Mój mąż wreszcie łapie, o co chodzi:

– Adrian, przynieś widelec i jeszcze włącz czajnik… Trzeba się napić herbaty, prawda, Izi? – nieoczekiwanie mój mąż wyczuł, że jego matka przesadziła, i robi się dla mnie miły. Popołudnie minęło w gęstej atmosferze. Teściowa z synem i starszym wnukiem wybrali się do parku, ale zaraz wrócili, bo zaczęło padać. Franek rozpłakał się, bo Adrian nie chciał budować z nim zamku z klocków. Mąż zasiadł ze starszym przy komputerze, teściowa udała się na drzemkę. 

A ja? No cóż. Pozmywałam po obiedzie, posprzątałam w salonie, przeczytałam Frankowi książeczkę, a wieczorem… Oczywiście zrobiłam kolację, pozmywałam, posprzątałam. Pościeliłam łóżka dla teściowej i Adriana. Gdy usiadłam, Franek zaczął marudzić, bo nikt nie chciał się z nim bawić. Trzy dni chodziłam jak w kieracie. Tuż przed wyjazdem teściowej dostałam strasznego bólu głowy. Wzięłam proszek, chciałam się zdrzemnąć, więc poprosiłam męża, żeby zajął się Frankiem.

– Wezmę chłopaków na godzinę na rower – zaproponował Rafał, ale nigdzie nie poszli.

– Jak to na rower? – teściowa zmarszczyła czoło. – A ja? Lepiej ze mną porozmawiaj, nigdy nie mamy okazji. Rafał bez szemrania zdjął buty, zamknął się z matką w małym pokoiku. Adrian wsadził nos w komputer, a Franek… Frankiem oczywiście zajęłam się ja. Teściowa wyjechała w kiepskim humorze. Zwierzyła się Rafałowi, że wyczuła w naszym domu napięcie. A to niedobrze dla dziecka… Wiadomo, dla którego dziecka.

Tak, pokłóciłam się mężem

Bo nie dość, że non stop opiekuję się dwuletnim synkiem i prowadzę dom, by mój zapracowany mąż miał wszystko podane pod nos. Co weekend od piątku po południu do niedzieli wieczorem znoszę kaprysy dwunastoletniego pasierba, który „został pokrzywdzony przez los” – w domyśle przeze mnie, chociaż jego ojciec rozwiódł się, zanim mnie poznał. Do tego muszę obsługiwać wiecznie niezadowoloną ze mnie teściową. Każda jej wizyta oznacza dla mnie dodatkowe obowiązki i stres. Bo nie rozumiem, dlaczego matka męża kocha tylko jednego wnuka. Od drugiego, który zresztą garnie się do niej, opędza się jak od uprzykrzonej muchy.

– Dlaczego nie widzi we mnie twojej partnerki, matki twojego syna, tylko kuchtę i służącą? Nigdy ze mną nie rozmawia, tylko wydaje mi polecenia – spytałam, ale mój mąż mnie nie zrozumiał.

– No wiesz, raz od wielkiego dzwonu mogłabyś odpuścić sobie fochy i wykrzesać z siebie odrobinę radości, kiedy przyjeżdża moja matka – darł się. – To jest staruszka stojąca nad grobem, mogłabyś okazać jej trochę szacunku. Przypomniałam mu, że jego matka ma dopiero 70 lat i z pewnością jeszcze długo pożyje, a ja ją szanuję, tyle że kolejnej jej wizyty na dotychczasowych warunkach nie zniosę.

Powiedziałam mężowi, że jeśli chce się widywać z matką w naszym domu, to niech nakłoni ją do zmiany nastawienia do mnie i do Franka.

– To w takim razie będziemy musieli się rozstać, bo ja matce drzwi przed nosem nie zamknę – burknął. I co? Mam się poddać i do reszty znienawidzić teściową, czy walczyć o swoje, ryzykując, że zostanę sama? 

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Teściowa najchętniej zostałaby u nas na 3 tygodnie
Jako dziecko straciłam słuch i stałam się niewidzialna dla innych
Teściowa przed śmiercią wyznała mi, że mąż mnie oszukał
Facet w którym się zakochałam, próbował mnie zgwałcić

Redakcja poleca

REKLAMA