„Gdy nasi rodzice zmarli, wychowywała nas starsza siostra. Poświęciła swoją młodość, żebyśmy nie trafili do domu dziecka”

Mój mąż jest podejrzany o zabójstwo mojego ojca fot. Adobe Stock, leszekglasner
„Osiemnastoletnia dziewczyna musiała zrezygnować z życia towarzyskiego, bo w domu czekały na nią dzieci, młodsze rodzeństwo. Zniknęły przyjaciółki zniechęcone jej brakiem czasu, nie pojawiali się chłopcy. Lidka zrobiła maturę i poszła do pracy w pobliskiej mleczarni. Zarabianie na dom uważała za swój obowiązek”.
/ 28.02.2023 19:15
Mój mąż jest podejrzany o zabójstwo mojego ojca fot. Adobe Stock, leszekglasner

Miejscowość, z której pochodzę, ma prawa miejskie, które potwierdza niewielki ryneczek opleciony kilkoma ulicami na krzyż. Im dalej od „centrum”, tym bardziej sielskie klimaty. Nasz dom stoi na granicy. Przez frontowe okna widać chodnik ozdobiony kamienną donicą, w której latem pysznią się kwiaty, zimą na jedynym w okolicy świerku migają kolorowe światełka. Od tyłu są pola, las, który znaliśmy jak własną kieszeń, i polna droga. Tyle razy biegłam nią, jakby ścigało mnie stado wilków. Do domu! Do pokoju rodziców ciągle pachnącego ich obecnością. Zakopywałam się w ich łóżku i naciągałam kołdrę na głowę. Tu wreszcie czułam się bezpiecznie.

Wierzyłam, że mnie nie znajdą

– Coś się tak zapatrzyła? – do pokoju weszła Lidka z naręczem świeżo wypranej pościeli i ręczników. 

– Pomogę ci – wyciągnęłam ręce do siostry, żeby przejąć ciężar. – Poskładam poszewki i wyprasuję.

Lidka wyglądała na zmęczoną. W gładko zaczesanych włosach miała sporo srebrnych nitek i siatkę zmarszczek w kącikach oczu. Coraz bardziej przypominała naszą mamę, taką, jaką ją zapamiętałam, szczupłą, zapracowaną kobietę. Pomyślałam, że powinna zacząć o siebie dbać, bowygląda na starszą, niż jest. Farba do włosów i dobry krem na zmarszczki zdziałałyby cuda…

– Pusto tu, odkąd się wyprowadziliście – powiedziała Lidka, składając równiutko bieliznę pościelową.

Lubiłam patrzeć na nią, kiedy pracowała. Każdy ruch był celowy, dłonie poruszały się szybko i sprawnie.

Wreszcie możesz od nas odpocząć – uśmiechnęłam się do niej. – Zresztą Paweł przyjedzie jutro, narobimy bałaganu – dodałam po chwili.

– I dobrze. Smutno mi bez was.

Spojrzałam na nią uważnie. Nigdy tak nie mówiła. Moja silna starsza siostra, jedyne oparcie dla dwojga osieroconych dzieci. Czepialiśmy się jej jak ostatniej deski ratunku. A przecież ona też przeżyła tragedię. 

– Nie chcę, nie pójdę – łkałam, kiedy ciotka, żona brata naszego taty, próbowała mnie oderwać od Lidki.

Teraz mieszkasz z nami – wujek próbował opanować sytuację – ty i Paweł. Tak postanowił sąd. No chodź, wracamy do domu.

– Tu jest mój dom, zostanę z Lidką! – płakałam, zapierając się nogami.

– Nie możesz – ciotka traciła resztki cierpliwości – Lidia za rok będzie pełnoletnia, a ty jesteś małym dzieckiem, ktoś musi się tobą opiekować. Idziemy, kochanie, no już.

Wujostwo byli dobrymi ludźmi

Ale nie umieli sobie poradzić z trojgiem zrozpaczonych dzieci, które po śmierci rodziców spadły im na głowę. Z Pawłem było łatwiej, Lidka potrafiła zająć się sobą, ale ja byłam prawdziwym diablęciem. Chciałam, żeby wszystko było jak dawniej. U wujostwa czułam się obco, nie rozumiałam, dlaczego muszę tam być. Często uciekałam. Biegłam bez tchu do domu, do Lidki. I do mamy. Wbrew temu, co wiedziałam, żyłam nadzieją, że kiedyś po prostu wyjdzie z kuchni, uśmiechnie się i wszystko się zmieni. Dom oddychał jej obecnością, dawał poczucie bezpieczeństwa, no i była w nim siostra. Przy Lidce ten okropny ból, który czułam, odrobinę malał. Po roku takiej szarpaniny wujostwo poddali się, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Lidka odebrała w urzędzie gminy dowód osobisty i natychmiast wystąpiła do sądu opiekuńczego o ustanowienie jej rodziną zastępczą dla małoletniego rodzeństwa, czyli dla mnie i Pawła.

– Nie wiesz, czego się podejmujesz – wujek starał się wyperswadować jej tę decyzję. – Jesteś bardzo młoda, powinnaś się uczyć, a nie zajmować dziećmi. Twoja mama chciała, żebyś poszła na studia. Jak zamierzasz tego dokonać z takim obciążeniem?

– To nie ciężar, to moja rodzina – powiedziała Lidka. – Jedyna, jaką mam.

– Jak chcesz – cofnął się urażony wuj. – Ale pamiętaj, co mówiłem. No i tego… Zawsze możesz na nas liczyć. Pomożemy w razie czego, ale główny ciężar wychowania dzieci spadnie na ciebie. Wiesz o tym.

– Wiem.

– Ech, co ty tam wiesz – zezłościł się wujek. – Twój ojciec by mi tego nie darował. Dziecko będzie opiekować się dziećmi! To my z ciotką powinniśmy się wami zająć! Ale, trudno, jak tam chcesz. Nic na siłę – wujek wyglądał na obrażonego.

Żadne z nas się wtedy nie odezwało. Może powinniśmy byli mu podziękować? W końcu nie każdy zrobiłby to co on, nie jest łatwo zdecydować się na wychowywanie trójki sierot po bracie. Ale chcieliśmy, żeby wuj jak najszybciej sobie poszedł. Paweł i ja przylgnęliśmy do Lidki z obu stron i patrzyliśmy na niego. Baliśmy się, że mimo wszystko wuj będzie chciał nas zabrać do siebie.

– Znowu się zamyśliłaś – Lidka wpatrywała się we mnie badawczo. – Wszystko u ciebie w porządku? Może masz jakieś problemy? Wiesz, że możesz mi powiedzieć.

– Nie, Liduś – uśmiechnęłam się do siostry. – Po prostu naszło mnie na wspominki. Zawsze chciałam cię spytać… Nigdy nie żałowałaś, że podjęłaś wtedy taką decyzję? Że zastąpiłaś mnie i Pawłowi rodziców?

– A zastąpiłam? – spytała przekornie siostra. – Bo mnie się wydaje, że nie. Chociaż robiłam, co mogłam.

– Nawet więcej – przyznałam. – Tylko że to było trudne zadanie dla osiemnastoletniej dziewczyny.

Kiedy wujek poszedł wreszcie do domu, osłabłam z ulgi.

„Teraz wszystko już będzie dobrze” – pomyślałam, niestety, nie było, bo zbyt wiele oczekiwałam. Lidka bardzo poważnie potraktowała swoje nowe obowiązki.

Robiła to, co mama

Budziła nas rano, zapędzała do śniadania, pilnowała, żebyśmy poszli do szkoły czysto ubrani, z kanapkami w tornistrach. Potem pomagała nam w odrabianiu lekcji, goniła wieczorem do łóżek, otulała kołdrami, całowała na dobranoc… Nie mogła jednak zastąpić młodszemu rodzeństwu rodziców. Pierwsza zbuntowałam się ja. Mówiłam, że byłam diablęciem…

– Nie jesteś mamą, nie możesz mną rządzić! – krzyczałam, gdy kazała mi zrobić coś, na co nie miałam ochoty.

Gdybym była starsza i mądrzejsza, rozumiałabym, że siostra również cierpi po stracie rodziców. Starałabym się ułatwić jej życie, choćby w podzięce za to, co dla nas zrobiła. Lidka poświęciła się, ale wówczas nie potrafiłam tego docenić. Byłam tylko małą, przerażoną po stracie rodziców, dziewczynką. Wciąż czułam ból jak jątrzącą ranę, która otwierała się, niespodziewanie pozbawiając mnie tchu. Uchylałam wtedy drzwi szafy i przytulałam twarz do rękawa marynarki taty lub bluzki mamy. Przez krótką chwilę miałam wrażenie, że oni nie odeszli, ale potem czar pryskał i znów przeżywałam tamtą chwilę.

– Było ślisko, samochód dachował – mówił zmienionym głosem wujek. – Nie przeżyli zderzenia z drzewem.

Powinien zawiadomić nas o śmierci rodziców delikatniej, przygotować dzieci na taką wieść. Ale wujek był prostym człowiekiem i nie umiał inaczej. Powiedział wprost. Właściwie nie zrozumiałam tego, co mówił, ale poczułam straszliwe uderzenie w brzuch. Nie mogłam odetchnąć, czułam, że się duszę. Odblokował mnie dopiero płacz ciotki.

– Nie myśl za wiele – poradziła Lidka, składając ostatnią sztukę pościeli. 

Jutro rocznica ich śmierci – szepnęłam, powstrzymując łzy.

– I wszystko ci się przypomina – skinęła głową siostra. – Wiem, jak to jest. Paweł pewnie też. Tego nie da się zapomnieć. Pójdziemy na grób, zapalimy świeczki jak co roku. Mamy siebie, nie jesteśmy sami.

Tak, byliśmy rodziną, ale gdyby Lidka nie podjęła wtedy właściwej decyzji, kto wie, jak potoczyłyby się nasze losy. Paweł i ja – u wujka, ona – w naszym domu. Stopniowo oddalilibyśmy się od siebie, nie mielibyśmy wspólnych wspomnień, nie dorastalibyśmy razem. Dla mnie i brata postanowienie siostry było błogosławieństwem, dla niej – chyba nie.

Dużo zapłaciła za swój wybór

Życie Lidki podzieliło się na „przed” i „po”. Osiemnastoletnia dziewczyna musiała zrezygnować z życia towarzyskiego, bo w domu czekały na nią dzieci, młodsze rodzeństwo, które wymagało starań i uwagi. Zniknęły gdzieś przyjaciółki zniechęcone jej wiecznym brakiem czasu, nie pojawiali się chłopcy. Lidka żyła niczym młoda mama, samotnie wychowując brata i siostrę. Zrobiła maturę i poszła do pracy w pobliskiej mleczarni. Zarabianie na dom uważała za swój obowiązek. Wpadało nam co prawda trochę grosza z zasiłku, wuj wydzierżawił pole po rodzicach i wypłacał nam po zbiorach dywidendę, ale to było mało. Wyrastaliśmy z butów, potrzebowaliśmy książek i pomocy szkolnych, trzeba było zadbać o dach i rynny starego domu. Wydatki mnożyły się jak króliki na wiosnę, lecz jakoś dawaliśmy sobie radę. Ciotka podrzucała nam to, co ugotowała, zapraszała w niedzielę na obiad. Wuj pomagał w obejściu. Rodzina dotrzymała słowa, nie zostawili nas na pastwę losu. Jednak główny ciężar prowadzenia domu spoczywał na barkach Lidki.

Dwa lata po tragicznym wypadku rodziców, w naszym domu pojawił się Jurek. Mieszkał w sąsiedniej wsi i pracował w tej samej mleczarni co Lidka. Młodzi spodobali się sobie, zaczęli się spotykać. Siostra nie miała czasu na klasyczne randki, więc Jurek przychodził do niej. Polubiliśmy go z Pawłem. Był wesoły i często się śmiał, uznaliśmy więc, że może nas odwiedzać. Wujek też ucieszył się z „dochodzącego” – jak go ku naszej uciesze nazywał.

– Dziewczyna musi wyjść za mąż, takie jej przeznaczenie – powtarzał. – A młody to dobry chłopak, pracowity i nie pije za dużo. W sam raz dla naszej Lidzi.

Kiedy to usłyszałam, przestraszyłam się. Jeżeli siostra przyjmie oświadczyny Jurka, będzie dla nas stracona, kombinowałam. Nie będzie miała dla nas czasu, bo urodzi własne dzieci. Będziemy musieli z Pawłem wrócić do wujka. Nasz los zależał od Lidki, nie mogłam pozwolić jej odejść! Przemyśleniami podzieliłam się z bratem. Z początku niewiele pojmował, ale wytłumaczyłam mu, co nam grozi, jeżeli Lidka ułoży sobie życie z Jurkiem. Z dnia na dzień „dochodzący” stracił naszą sympatię i został przeznaczony do odstrzału. Z całą dziecięcą bezwzględnością postanowiliśmy bronić przed nim siostrę. Ona jest nasza, nikomu jej nie oddamy, zarzekaliśmy się. Zaczęliśmy robić Jurkowi głupie psikusy, byliśmy dla niego tak niegrzeczni, jak tylko się dało.

Lidka nie mogła zrozumieć, co w nas wstąpiło

– Olu, przecież go lubiłaś, uważaliście z Pawłem, że jest fantastyczny – próbowała mnie wysondować. – Skąd taka nagła zmiana?

Jurek jest głupi i nie lubię go – powtarzałam w kółko, nie mogąc nic lepszego wymyślić.

Czułam, że Lidka nie bierze poważnie dziecięcych argumentów i nie mogłam w nocy spać z nerwów. Musiałam wpaść na coś lepszego. Okazja nadarzyła się, kiedy któregoś razu Jurek zajrzał do nas pod wieczór. Lidki nie było w domu, pobiegła do wujostwa, żeby skrócić moje spodnie na maszynie ciotki.

– Co tam u was, szkraby? – przywitał się wesoło. 

Nie podnieśliśmy nawet głów, skrobiąc pracowicie w zeszytach. Obrazek był budujący, dwoje jasnowłosych dzieci pochylało główki nad zadaniami domowymi. Zaległo milczenie.

A gdzie jest wasza siostra? – nie zrażał się Jurek. Wtedy wpadł mi do głowy pomysł…

– Nie możemy powiedzieć, Lidka by się gniewała – spojrzałam na chłopaka tak niewinnie, jak potrafiłam.

– Siostra wam zakazała? – zainteresował się Jurek. – Ciekawe. Na pewno nie miała mnie na myśli, przecież prawie należę do rodziny.

– To się okaże – wypaliłam z ogniem.

– Lidka wróci… – dodał zwykle milczący Paweł – ale na twoim miejscu bym nie czekał, bo autobus z miasta przyjeżdża bardzo późno.

A z kim ona się tam wybrała? – zadał kluczowe pytanie Jurek. Na to właśnie czekałam.

– Nie wolno nam powiedzieć – powiedziałam i udałam, że zamykam usta na suwak błyskawiczny.

Dłużej nie wypytywał. Poszedł do domu i odtąd więcej go nie widzieliśmy. Słyszeliśmy, że młodzi się pokłócili, Jurek coś zarzucał Lidce.

Ostatecznie rozstali się w gniewie

– Z tymi bachorami nikt cię nie weźmie, głupia jesteś! – krzyknął na pożegnanie chłopak.

Lidka chodziła po domu jak własny cień, słyszałam, że płakała długo w noc. Chyba naprawdę go kochała. Nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia. Wtedy jeszcze nie.  Jakim cudem nigdy się nie skarżyła na swój los? Lidka była dla nas wszystkim – siostrą, matką i ojcem. Opiekunką. Dzięki niej mogliśmy mieszkać we własnym domu, a nie tułać się po rodzinie. Postąpiłam z nią bezwzględnie, ale uważałam, że mam do tego prawo. Byłam tylko dzieckiem, które chciało, żeby siostra nie zniknęła tak nagle jak rodzice. Gdybym wtedy wiedziała, że wzbudzając zazdrość w narzeczonym, skazuję Lidkę na samotne życie, jak bym postąpiła? Nie wiem. Po Jurku nikt więcej nie pojawił się w życiu siostry. Wśród chłopców z miasteczka i okolic musiała rozejść się wieść o domniemanej zdradzie… Było tyle innych dziewcząt, zamożniejszych i nieobarczonych kłopotliwym balastem w postaci rodzeństwa. Mieliśmy Lidkę dla siebie.

Lata biegną, dzieci rosną. Stopniowo usamodzielnialiśmy się, nie potrzebując już opieki siostry. Nadal prowadziła nam dom, zwracaliśmy się do niej, gdy było nam źle. Ale już szykowaliśmy się do wylotu z rodzinnego gniazda.  Wybrałam liceum w mieście, bo chciałam potem zdawać na studia. Zamieszkałam w bursie, w domu spędzałam tylko weekendy. Paweł kończył szkołę podstawową i marzył o mechanicznej zawodówce.

Udały ci się, Lidzia, dzieciaki – chwaliła ciotka przy niedzielnym obiedzie. – Nie myślałam, że tak dobrze nimi pokierujesz. Na ludzi wyjdą, zobaczysz. A z tobą co będzie, dziewczyno? Sama na gospodarce zostaniesz? Bez męża?

– Mam rodzinę, nie jestem samotna – uśmiechała się Lidka.

– Niby tak… – ciotka była boleśnie bezpośrednia, nie umiała inaczej. – Ale oni kiedyś odejdą. Chyba, że Paweł pole po rodzicach przejmie?

Nie przejął. Dość wcześnie ożenił się z dziewczyną z sąsiedniej wsi, jedynaczką zamożnego gospodarza. Teściowie postawili warunek, żeby młodzi zamieszkali z nimi. Obiecali wybudować im dom.

Pożegnałyśmy brata

Właściwie Lidka od dawna mieszkała sama w naszym starym domu, bo ja uczyłam się, a potem studiowałam w mieście. Nigdy nie wróciłam w rodzinne strony. Przyjeżdżałam na święta i grób rodziców, na dłuższe wizyty nie miałam czasu. Życie w mieście wchłonęło mnie ze szczętem. Poczułam łzy pod powiekami. Biedna Lidka! Życie nie było dla niej sprawiedliwe. Porzuciłam składanie pościeli i objęłam szczupłe ramiona mojej kochanej siostry. Przytuliłam ją z całej siły, z całego serca.

– Kości mi połamiesz – zaśmiała się Lidka. – Na kawał baby wyrosłaś, chociaż taka byłaś wątła. Trenujesz coś?

– Biegam, jak wszyscy – wtuliłam nos we włosy siostry.

Kiedyś szukałam w niej mamy, teraz zobaczyłam przedwcześnie postarzałą kobietę, która poświęciła swoją przyszłość dla młodszego rodzeństwa.

Nie wiem, jak mam ci się odwdzięczyć za wszystko, co dla nas zrobiłaś – powiedziałam cicho.

– Tak trzeba było, kocham was, dzieciaki – powiedziała po prostu.

– Wiesz, mamy z Pawłem różne grzeszki na sumieniu, niektóre dość poważne – zdecydowałam się na spowiedź życia; sprawa z Jurkiem nie dawała mi spokoju.

Nie warto o tym mówić, było, minęło – Lidka objęła dłońmi moją twarz i zajrzała mi w oczy. Nagle dotarło do mnie, że ona o wszystkim wiedziała.

Pewnie jej powiedział.

– Przepraszam – szepnęłam.

Było mi strasznie głupio. Lidka poklepała mnie po ramieniu i wróciła do składania pościeli. Jakby nigdy nic się nie wydarzyło.

Czytaj także:
„Mąż był całym moim światem, gdy zmarł, wpadłam w czarną rozpacz. Mimo to już na pogrzebie zakochałam się w sąsiedzie”
„Mój narzeczony zmarł miesiąc przed naszym ślubem. Zabrał do grobu nasze plany, marzenia, całą miłość i szczęście”
„Zaręczyłam się jeszcze w klasie maturalnej. Gdy ukochany przedwcześnie zmarł, nie umiałam się z nikim związać do 30-stki”

Redakcja poleca

REKLAMA