„Gdy mąż odszedł, zostałam z marnymi alimentami i kredytem, który żyrowałam szwagierce. Przez nich moje dzieci głodują”

Kobieta, która musi spłacić dług fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Monika wyjechała do pracy za granicę. Nie ma polskiego konta, więc bank nie może jej na nie wejść. Nieźle się urządziła, i to najwyraźniej świadomie! Bo dlaczego przestała płacić raty akurat wtedy, gdy sąd orzekł koniec mojego małżeństwa z jej bratem?”.
/ 09.06.2022 21:00
Kobieta, która musi spłacić dług fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Kiedy usłyszałam niedawno o kobiecie, która za niezapłaconą grzywnę poszła na kilka dni do więzienia, a jej dzieci oddano na ten czas do rodziny zastępczej – zwyczajnie ugięły się pode mną nogi. Ona była winna zaledwie dwa tysiące złotych… To co zrobią ze mną, skoro wiszę bankowi na kilkadziesiąt tysięcy?!

Sześć lat temu, kiedy Monika, szwagierka, brała kredyt na swoje mieszkanie, w moim małżeństwie wszystko wyglądało cudownie. Cieszyliśmy się z mężem naszym szczęściem. Oboje mieliśmy także dobrą pracę. Ja byłam sekretarką w państwowej firmie, więc wydawało się, że posada jest pewna.

Zbyszek z kolei pracował na budowie ze swoją zgraną ekipą i deweloperzy go sobie dosłownie wyrywali. Budowało się wtedy tyle mieszkań, że nie miał czasu nawet pobyć w domu, tak jeździł z jednej roboty na drugą. Śmiałam się, że niby fachowiec, ale nasze mieszkanie musiał remontować kumpel, bo mój Zbyszek nigdy nie znalazł na to ani tygodnia. Za to trzeba przyznać – pieniędzy nam nie brakowało.

Dziś my pomożemy jej, jutro ona nam

Jak trzeba było kupić dzieciakom buty, to szło się do domu handlowego i wchodziło do jakiegoś markowego sklepu. Same Nike i Adidasy wtedy nosiły, i to oryginały, a nie żadne podróbki! Ja także się dobrze ubierałam. Buty na obcasie, dobrana do nich torebka. Skórzana, a jakże! Jednak nie te wszystkie bajery mnie cieszyły najbardziej, tylko swoboda w kupowaniu jedzenia.

Pochodzę z rodziny, w której się nie przelewało, choć nie było w naszym domu alkoholu. Doskonale pamiętam gorycz szkolnych darmowych obiadów, które dla mnie często były jedynym gorącym posiłkiem w ciągu dnia. „Moje dzieci czegoś takiego nie zaznają!” – cieszyłam się, gdy nadeszła nasza dobra passa.

Byłam pewna, że tak już będzie wiecznie i dlatego właśnie bez zmrużenia oka zgodziłam się pomóc Monice. Sama nawet klarowałam mężowi, jej rodzonemu bratu, że wsparcie najbliższej rodziny jest naszym obowiązkiem.

– Dzisiaj my pomożemy jej, jutro ona nam – dowodziłam.

No bo jakże inaczej? Rodzina musi się trzymać razem! Mnie to wpajano od małego i ta wiedza zawsze była moją siłą. Nasz dom, chociaż biedny, zawsze był pełen miłości i tylko dlatego jakoś przetrwaliśmy ten zły czas, kiedy tata na skutek ciężkiej choroby stracił pracę. Kiedy mama wieczorem szła do kolejnej roboty, zabierając moją starszą siostrę, aby jej pomagała w sprzątaniu biur, ja z kolei opiekowałam się młodszym bratem. I jakoś wszystko szło, a z biegiem lat się ułożyło.

Nie zawahałam się więc sama podżyrować pożyczki Monice, kiedy okazało się, że mój mąż, niestety, nie spełnia finansowych warunków, aby być żyrantem. Zbyszek bowiem zarabiał dużo, ale pod stołem. Oficjalnie natomiast dostawał niewielkie pieniądze. Najniższą krajową.

Jemu to nie przeszkadzało.

Po co pchać państwu w paszczę podatki? – mawiał, a ja przyznawałam mu rację, bo w końcu kiedy robił na czarno, więcej zostawało dla nas.

W życiu bym nie pomyślała, że ta sytuacja obróci się kiedyś przeciwko mnie! Taka byłam pewna swojego małżeństwa… Przecież było nam ze sobą tak dobrze! Dwoje wspaniałych dzieci, trzypokojowe mieszkanie, działka za miastem i porządny niemiecki samochód. To wszystko osiągnęliśmy zaledwie po dziesięciu latach małżeństwa. Czego więc brakowało Zbyszkowi? Seksu? Przecież się przed nim nigdy nie zasłaniałam bólem głowy! Wręcz przeciwnie, dla mnie nie ma tabu w sypialni. Dom miał wysprzątany, dzieci zadbane, obiad dwudaniowy na stole… A jednak odszedł.

Zrobiła to z premedytacją

Na budowie poznał jakąś babę, kierowniczkę w zagranicznej firmie. Stawiał jej dom i tak się nim zachwycała, że fachowiec i złota rączka, aż go w końcu wciągnęła do swojego łóżka! Skusiła go innym życiem i tym, że miała wyższe studia.

– Moja pani magister! – uwielbiał o niej mówić.

Powinnam się była zorientować, że coś się dzieje, kiedy zaczął szukać dziwnych rzeczy w internecie. Na przykład jazzu. „Od kiedy on interesuje się jazzem?” – zachodziłam w głowę, ślepa i głucha na to, że chce zaimponować swojej pani magister. 

Zawróciła mu w głowie tak skutecznie, że porzucił rodzinę. Usiłowałam z nią rozmawiać, żeby nie odbierała ojca dzieciom, ale wydęła tylko te swoje umalowane usta i stwierdziła, że to jest sprawa między mną a Zbyszkiem. Ona nie chce się wtrącać. Jakby już tego nie zrobiła!

Początkowo sądziłam, że mam tylko jeden problem – niewiernego męża. Wkrótce życie wylało mi drugi kubeł zimnej wody na głowę. Bo Zbyszek doprowadził do rozwodu, chcąc być „uczciwym” wobec swojej pani magister. I w sądzie wykazał zarobki, aby przyznali mi alimenty. Te oficjalne zarobki. Nawet pięciokrotnie niższe od prawdziwych. Dostałam głupie 400 złotych miesięcznie na dwoje dzieci!

I kiedy siedziałam znękana, trzymając się za głowę pękającą od kłopotów i zastanawiając, co ja teraz zrobię, jak utrzymam siebie i swoje dzieci – z boku nadszedł kolejny niespodziewany cios! List z banku, z którego wynikało, że Monika od miesięcy nie płaci rat za swoją kawalerkę. I bank nie jest w stanie się z nią skontaktować. Więc obowiązek spłaty przechodzi na mnie!

– Skąd ja wezmę takie pieniądze? – przeraziłam się.

Po czym chwyciłam za słuchawkę i zadzwoniłam do byłej szwagierki. Dawno wprawdzie z nią nie rozmawiałam, ale nie zamierzałam owijać w bawełnę. Skoro wzięła pieniądze z banku, to niech je teraz odda! Chciałam odwołać się do uczciwości Moniki i przypomnieć, że chociaż już nie jestem żoną jej brata, to ona nadal jest chrzestną mojego starszego syna. Miała wyłączony telefon. Byłam zdruzgotana, nie wiedziałam, co robić. Przemogłam się i zadzwoniłam do Zbyszka.

– A co cię to obchodzi, gdzie jest moja siostra? Ja nie mam prawa udzielać ci takich informacji! Nie jesteśmy już rodziną – usłyszałam eksmęża.

Była teściowa również nabrała wody w usta. Stwierdziła, że ona nic nie wie.

– Nie pytałaś mnie wtedy, czy masz żyrować, to nie przychodź teraz płakać! – rzuciła do słuchawki babcia moich dzieci.

Całkowicie się od wszystkiego odcięła. Pewnie nie chciała wypowiadać się przeciw swojej córci… Wolała poświęcił własne wnuki! Uświadomiłam jej bowiem, że to one ucierpią najbardziej, kiedy ja nie będę miała pieniędzy. Ale jej to nie obeszło. W końcu od znajomych dowiedziałam się, że Monika wyjechała do pracy za granicę. Nie ma polskiego konta, więc bank nie może jej na nie wejść. Nieźle się urządziła, i to najwyraźniej świadomie! Bo dlaczego przestała płacić raty akurat wtedy, gdy sąd orzekł koniec mojego małżeństwa z jej bratem?

Jeśli trafię za kratki, co będzie z dziećmi?

Nie stać mnie na płatne porady prawne. Byłam więc po pomoc u takiego darmowego prawnika w centrum pomocy dla kobiet. Powiedział mi, że moja sytuacja naprawdę jest nie do pozazdroszczenia. Bo nie dość, że muszę spłacić raty za mieszkanie Moniki, to w dodatku ono nigdy nie będzie należało do mnie! Tylko do niej…

– Proszę wykazać bankowi swoją dobrą wolę i spłacać co miesiąc jeśli nie całą ratę, to chociaż cokolwiek. Nawet najdrobniejszą kwotę  – usłyszałam. – A jeśli chodzi o byłą szwagierkę, to może pani zaskarżyć jej postępowanie do sądu i walczyć o ściągnięcie z niej pieniędzy.

Łatwo powiedzieć, jeśli ma się jakie takie rozeznanie w prawie. Trudniej wykonać, gdy jest się zwyczajnym człowiekiem jak ja… Sądy przecież kosztują, a mnie teraz ledwie starcza na chleb! Jak więc mam założyć jej jakąkolwiek sprawę w sądzie? Staram się spłacać cokolwiek, ale każdy list z banku, a przychodzą regularnie co miesiąc, napawa mnie przerażeniem! A odsetki rosną jak na drożdżach, zwłaszcza po ostatnich podwyżkach stóp procentowych… 

Nie mogę wprost uwierzyć w to, co się teraz dzieje. Zaledwie w ciągu dwóch lat moje życie dosłownie stanęło na głowie! Jeszcze niedawno miałam szczęśliwą rodzinę i pieniądze. Teraz jestem samotną matką tonącą w długach. Długach, które ciążą na mnie z powodu mojej dobroci i naiwności, bo sama przecież ich sobie nie narobiłam. Dziesiątki razy próbowałam rozmawiać ze Zbyszkiem, aby jakoś pogadał ze swoją siostrą i zmusił ją do płacenia. Bez skutku.

– Nie rozumiesz, że przez to wszystko cierpią nasze dzieci? – pytałam go, lecz nie reagował.

Tylko co on tam może zrozumieć! Przecież sam płaci na synów groszowe alimenty, nie dając ani grosza poza tym, co zasądził sąd, a sam szasta pieniędzmi ze swoją kochanką… Chłopcy mówili mi, że znowu wyjechał z nią na urlop do jakichś ciepłych krajów. „Ciekawe, gdzie jest ten Egipt, który nam kiedyś obiecał… Dzieciaki tak o nim marzyły!” – pomyślałam wtedy z goryczą, wyobrażając go sobie z „panią magister”, jak leżą przy basenie i piją drinki.

On do Egiptu, a ja za kratki!  Jeśli to prawda, że za długi mogą mnie zamknąć w więzieniu, to ile lat odsiadki mnie czeka? I co się wtedy stanie z moimi dziećmi, które chodzą dopiero do podstawówki? Ojciec ich na pewno nie weźmie do siebie, bo jego „pani magister” chłopców nie lubi. A obie babcie są już zbyt stare i schorowane, aby stały się ich prawnymi opiekunkami. Zostanie im więc tylko tułaczka po rodzinach zastępczych lub domach dziecka. A ja rozstania ze swoimi dziećmi nie przeżyję!

I jeszcze czegoś się bardzo boję. Być może chłopcy kiedyś nie będą w stanie mi wybaczyć również tego, że jednym głupio złożonym podpisem zgotowałam im ten los.

Czytaj także:
„Ojciec powtarzał mi, abym walczyła o swoją wolność. Szkoda, że dopiero na jego pogrzebie mogłam mu się odwdzięczyć”
„Wnuki od czytania bajek i rozmów wolą komputer. Na szczęście jest obok ktoś, kto lubi słuchać babcinych opowieści”
„Syn na każdym kroku wbijał mi bolesne szpileczki. To za tłuste, staroświeckie, brzydkie. Synowa sprowadziła go na ziemię”

Redakcja poleca

REKLAMA