Mama trzymała mnie zawsze pod kloszem. Od dziecka nieustannie słyszałam: „Nie rób tego, bo się poparzysz”; „Nie idź tam, to niebezpieczne”; „Posłuchaj mamy, ona wie lepiej”. I choć w pewnym momencie zaczęłam widzieć w tym troskę, to przez większość życia było to dla mnie przekleństwo.
Izolowała mnie
Czułam się jak ptak w złotej klatce. Moja mama pochodzi z bardzo bogatej prawniczej rodziny. Sama też skończyła prawo i ma własną kancelarię, która przynosi ogromne zyski. Do tego odziedziczyła po rodzicach ogromną posiadłość z kawałkiem lasu i jeziorem. Dlatego nigdy nie brakowało nam pieniędzy.
Jako mała dziewczynka chodziłam do prywatnych szkół, w których były same dziewczyny. Nie jeździłam nigdy komunikacją miejską czy pociągami – wszędzie mnie wożono, mieliśmy nawet swojego szofera.
Mama zawsze była stanowcza i wymagająca. Czasem wręcz obsesyjnie chroniła mnie przed światem. Dlatego gdy poznałam Pawła, poczułam się, jakbym po raz pierwszy odetchnęła pełną piersią. Był wszystkim, czego brakowało mi w życiu – spontaniczny, pewny siebie, pełen energii. Ewidentnie mnie adorował, Po raz pierwszy ktoś sprawił, że czułam się ważna.
Poznałam go w warsztacie samochodowym, gdy pojechałam oddać mój wóz na przegląd. Zażartował wtedy w sposób, który mnie ujął, a potem zaprosił na kawę. Nigdy wcześniej żaden chłopak tego nie zrobił, więc oczywiście zgodziłam się.
Mama nie była zachwycona. W jej oczach Paweł był brudasem, który mógł mi tylko narobić problemów. Ostrzegała mnie, że ten chłopak złamie mi serce, ale ja nie chciałam tego słuchać.
Zaryzykowałam wszystko
– On cię wykorzysta, zobaczysz! Nie oddawaj mu całego swojego życia! – krzyczała matka.
– Nie wtrącaj się, mamo! On mnie kocha!
Mama westchnęła ciężko.
– Córeczko, proszę cię… Ty naprawdę wierzysz w jego szczerość? Co o nim wiesz?
– Wiem, że mnie kocha! Wystarczy mi to, rozumiesz?
– Miłość to nie wszystko! Masz tradycje, zobowiązania rodzinne. Nie po to kończyłaś prestiżowe szkoły, żeby teraz romansować z byle mechanikiem.
– Może i jest biedny, ale na pewno więcej wart niż życie pod twoim dyktatem! – wyrzuciłam z siebie.
Wtedy podjęłam radykalną decyzję: przeprowadzam się do Pawła. Miałam własne oszczędności, które dostałam po dziadkach w spadku, więc z finansami nie było problemu. Byłam wtedy szczęśliwa jak nigdy.
Już widziałam naszą przyszłość pełną przygód, wyjazdów, życia na własnych zasadach. Przestałam odpowiadać na telefony od rodziny. Nie mogłam już słuchać, jaką jestem wyrodną córką.
Wyniosłam się
Mieszkanie Pawła było małe, z wytartą kanapą i ścianami, które pamiętały lepsze czasy. Ale dla mnie to był początek wolności. Każdy poranek wydawał się cudowny. Paweł potrafił mnie rozśmieszyć, a jego plany na przyszłość brzmiały tak wspaniale, że przestałam się bać.
Tylko czasami czułam w żołądku dziwne napięcie. Tęskniłam trochę za domem, za dostatkiem i mamą. Ale tłumiłam te odczucia, wierząc, że wszystko się ułoży.
Za moje pieniądze odnowiliśmy całe mieszkanie. Nowe meble, kino domowe, sprzęt kuchenny. Któregoś dnia, mniej więcej po miesiącu wspólnego mieszkania, Paweł wrócił późnym wieczorem. Pachniał alkoholem i dymem papierosowym.
– Gdzie byłeś? – spytałam, gdy wszedł do mieszkania
– Muszę mieć czas dla siebie – rzucił obojętnie, zdejmując buty.
Wcześniej jego uśmiech mnie rozbrajał, a teraz czułam chłód. Ostatnio nasze rozmowy stawały się zdawkowe. Większość czasu siedziałam sama w domu, słuchając ciszy i przekonując siebie, że to tylko przejściowe.
„On cię zniszczy” – słyszałam w głowie głos mamy. Nie zauważyłam, kiedy ten mój wymarzony świat zaczął się kruszyć.
Oszukiwał mnie
Którejś soboty sprzątałam w salonie, gdy z kieszeni kurtki Pawła wypadł telefon. Zdumiałam się, bo to nie był ten, który zawsze widziałam w jego rękach. To był stary aparat, z klawiszami. ALe działał. Zmroziło mnie.
Nie mogłam się powstrzymać żeby nie spróbować go odblokować. Okazało się to dziecinnie łatwe. Zaczęłam przeglądać książkę telefoniczną. Niektóre pozycje zapisane były w dziwnie spoufalony sposób: „Kotek”, „Oliwcia”. Nagle moje serce zaczęło walić jak młot. Dotarło do mnie, dlaczego Paweł wracał tak późno.
Kiedy po południu wrócił do domu, dosłownie rzuciłam się na niego od progu.
– Więc to wszystko było kłamstwem?
– O co ci znowu chodzi? – spytał, jakby cała sytuacja go bawiła.
Pokazałam mu telefon.
– O to.
Jego twarz nawet nie drgnęła.
– A kto ci kazał się do mnie wprowadzać? – mruknął, wzruszając ramionami. – Sama się wprosiłaś. Przestań dramatyzować.
– Całe moje oszczędności poszły na odnowienie twojego mieszkania…
– To był twój wybór – rzucił z obojętnością.
Dostałam za swoje
Próbowałam zadzwonić do mamy, ale telefon milczał. Jedyna nadzieja była w Karolinie, mojej przyjaciółce jeszcze z czasów podstawówki.
– Wiedziałam, że tak się skończy. Przyjedź do mnie, porozmawiamy.
Rozmowa z nią była dla mnie jak koło ratunkowe dla tonącego.
– Mówiłam ci, żebyś uważała – zaczęła. – Paweł wydawał mi się zbyt wyrachowany. Ale nie chciałaś mnie słuchać.
– Wiem – przerwałam jej cicho. – Straciłam wszystko. Rodzinę, oszczędności…
– To nie koniec świata – powiedziała. – Masz mnie. A mama z pewnością cię wysłucha.
– Odkąd uciekłam, nie odebrała ode mnie żadnego telefonu. Jak mam jej się pokazać?
– Nie wiem, napisz do niej SMS-a albo maila. Wyjaśnij jej wszystko.
Te słowa dały mi nadzieję. Tamtego dnia wróciłam do mieszkania Pawła po moje rzeczy osobiste. Karolina zaoferowała mi pokój w swoim mieszkaniu.
– Jak się czujesz? – zapytała wieczorem, siadając obok mnie na łóżku.
– Pusto – odpowiedziałam. – Ale przynajmniej mam nauczkę.
– Dasz radę.
Kolejnego dnia ułożyłam w głowie listę rzeczy do zrobienia. Musiałam znaleźć jakąś pracę. I napisać do mamy maila, wszystko jej wyjaśnić i przeprosić. Przyszłość mnie przerażała, ale nie mogłam dłużej uciekać. „Wszystko, co straciłam, było ceną za wolność, której nigdy wcześniej nie miałam” – pomyślałam.
Paweł odebrał mi wiele, zostawił ze złamanym sercem i nadszarpniętą wiarą w ludzi, ale nie pozwolę, by odebrał mi to, co najważniejsze – wiarę, że mogę zacząć od nowa.
Wiktoria, 23 lata
Czytaj także:
„Rodzina suszyła mi głowę o ślub i dziecko, więc dałam im to, co chcieli. Nie wiedzieli, że biorą udział w przedstawieniu”
„Załamałam ręce, gdy teściowa wręczyła mi badziewny prezent na święta. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak dużo jest wart”
„Miałam dość niańczenia rozdartych wnuków i zrobiłam coś niesłychanego. Teraz córki uważają mnie za wyrodną babcię”