„Nie pozwolę, by mąż odszedł do innej. Jeśli będzie trzeba, to złapię go na dziecko, byle przy mnie został”

Kobieta, którą zdradził mąż fot. Adobe Stock, JustLife
„Czy przeoczyłam sygnały nadchodzącej katastrofy? Szumiało mi w uszach, nie rozumiałam, co do mnie mówi. Chce odejść? Po roku cudownego małżeństwa? Nie może mi dać tego, co czuje do Anety? Chciałam zniknąć albo zapaść się pod ziemię, żeby nie czuć tego bólu”.
/ 11.02.2022 07:52
Kobieta, którą zdradził mąż fot. Adobe Stock, JustLife

– Proszę, nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie… – żałosny głos mamy błagającej o miłość wzbudzał we mnie żal i obrzydzenie.

W ojcu chyba też, bo milczał. Pewnie nie wiedział, co powiedzieć kobiecie, której obiecywał przed ołtarzem, że nie opuści jej aż do śmierci. Naciągnęłam poduszkę na głowę, żeby odgrodzić się od rodziców, od emocji, których nie powinnam być świadkiem.

Nie dość, że rozpadał się mój bezpieczny dom, to jeszcze rodzice osobiście podkopywali zaufanie, które powinnam do nich mieć. Ojciec znalazł sobie inną kobietę, młodszą i pewnie ładniejszą od mamy. Zakochał się. Obrzydliwość.

Rodzice to rodzice. Nie powinni mieć życia prywatnego i zachowywać się jak nastolatki. Miłość w tym wieku! Absurd! I co będzie z nami? Tata wyprowadzi się, zacznie nowe życie i zapomni o córce. Świnia!

A mama? Niewiele lepsza. Błaga go, żeby został, choć on jej nie chce. Trzeba mieć odrobinę godności, nie poniżać się aż tak. Poczułam, że dłużej nie wytrzymam.

Byłam wściekła. Zupełnie mnie zlekceważyli

Zerwałam poduszkę z głowy. Mój własny pokój, który tak lubiłam, wydał mi się obcym, nieprzyjaznym miejscem. Szybko wciągnęłam dżinsy, bluzę i wymknęłam się cichaczem z domu. Przechodząc obok pokoju, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zerknąć na rodziców.

Siedzieli w ciszy, jeśli nie liczyć gwałtownego szlochu mamy. Tata wyglądał na zażenowanego. Pewnie chciał teraz być daleko stąd – może u kochanki? Ona na pewno nie robiła mu scen. Rozzłościłam się na nich, upychając głęboko w podświadomości współczucie dla mamy. Jak oni mogli mi to robić!

Drzwi wejściowe zamknęły się trochę głośniej, niż zamierzałam. Żadnej reakcji. Nie usłyszeli. Zbiegłam po schodach, czując jednocześnie furię i ulgę. Dobrze, że wyszłam z domu, dusiłam się. Zimne powietrze przywróciło mi jasność myślenia.

Zastanawiałam się, co ze sobą zrobić. Mogłam iść do którejś z koleżanek, ale jej rodzice, zdziwieni nocną wizytą, pewnie zawiadomiliby moich. Postanowiłam pokręcić się do rana po ulicach.

Zapiąwszy kurtkę, wyciągnęłam telefon. Dopiero północ, Zośka jeszcze nie śpi, a jeżeli nawet, to co z tego? Musiałam z kimś pogadać. Słuchałam sygnału, idąc ulicą. Przemykali nią nieliczni przechodnie, chroniąc się przed zimnym wiatrem.

Nikt się mną nie interesował. Zośka wreszcie odebrała. Miała zaspany głos, ale to, co miałam do powiedzenia, szybko ją rozbudziło.

Wyplułam z siebie całą furię, gadałyśmy do rana

– No co ty! – krzyknęła. – Kochankę sobie znalazł? Drań! Która poleciała na takiego starca? Chyba jakaś desperatka… A twoja mama? Napluła mu w twarz?

Zocha słynęła z szybkich sądów i niewyparzonego języka, jednak w gruncie rzeczy miała rację. Dziewczyna nie powinna siłą trzymać faceta, który jej nie chce. Trzeba mieć honor. Zresztą obie byłyśmy już świadome, że taki związek nie ma szans. Współczucie zamiast miłości? Nigdy!

Przegadałyśmy kilka godzin, wyplułam z siebie całą furię, zrobiło mi się lżej na sercu. Doszłyśmy z Zochą do wniosku, że nigdy nie dopuścimy do tego, żeby znaleźć się w takiej sytuacji jak moja mama. Nie będziemy się czołgać, błagając o miłość. Trzeba wiedzieć, kiedy odejść.

Do domu wróciłam nad ranem. To nie do wiary, ale rodzice nie zorientowali się, że ich jedynaczka zniknęła! Widocznie mieli ważniejsze sprawy, przestałam się dla nich liczyć… Następnego dnia tata spakował walizkę i odszedł.

Zostałam z mamą, która była tak załamana, że nie nadawała się do życia. Wtedy przysięgłam sobie, że zawsze będę panią swojego losu. Nie dopuszczę do tego, by miłość mnie zniszczyła. 

Czarka poznałam na ślubie Zośki. Nie byłam wtedy sama, ale zdecydowałam się na niego natychmiast. Chłopaków traktowałam tak, jak na to zasługiwali. Przydawali się w życiu, lubiłam ich towarzystwo, ale pozostawałam niezależna.

I właśnie to chyba to ich przyciągało, bo nie mogłam się opędzić od adoratorów. Mogłam przebierać w chłopcach jak w ulęgałkach i robiłam to z prawdziwą przyjemnością. Czasem nawet wydawało mi się, że jestem zakochana, ale uczucie zabijała rutyna.

Po dwóch miesiącach nawet książę z bajki stawał się nudny i przewidywalny, a ja wtedy rozglądałam się za nowym obiektem, na ogół z dobrym skutkiem.

– Ważne, żeby gonić króliczka, co? – pytała Zośka, od dwóch lat bezpiecznie zakotwiczona w ramionach Marka. – A jak już go złapiesz, przestaje być atrakcyjny, a ty od nowa ruszasz na polowanie. Ciekawa jestem, kiedy trafisz na tego jedynego…

Nie zaprzątałam myśli takimi problemami. Tyle się wokół działo! Życie było zbyt ciekawe, żeby poświęcić je w całości jednemu mężczyźnie. Zosia była innego zdania, nasze drogi powoli zaczynały się rozchodzić. Po jej ślubie nasza przyjaźń już nie wyglądała tak samo. Oczywiście zostałam pierwszą druhną przyjaciółki, inaczej być nie mogło.

Cezarego wypatrzyłam w tłumie jeszcze przed końcem uroczystości. On też nie odrywał ode mnie wzroku. Wiedziałam, że dobrze wyglądam w sukni druhny, miałam niezłą figurę, atłas oblewał moje ciało, uwypuklając biust. Czarek musiał skapitulować. Podszedł do mnie przy pierwszej sposobności.

– Pomogę ci z kwiatami – zaproponował, grzecznie biorąc z moich rąk pachnące naręcze i ignorując złe spojrzenie Wojtka, chłopaka, z którym przyszłam.

Zalała mnie fala szczęścia, chciało mi się fruwać

Wypadło to naturalnie, lecz oboje wiedzieliśmy, że to tylko wstęp. Czarek stanął obok i odbierał ode mnie kolejne wiązanki. Nie dotykał mnie, ale czułam ciepło jego ciała. Przechodziły mnie dreszcze, cała dygotałam.

Dawno tak nie reagowałam na nikogo. Pomyślałam, że zaraz odfrunę, szczęście rozlewało się po mnie ciepłą falą i dochodziło do serca. Wojtek przestał się liczyć, czekałam napięta jak struna na kolejny ruch Czarka.

Nie zawiodłam się. Po moim obowiązkowym pierwszym tańcu z drużbą Cezary zagarnął mnie na resztę weselnej nocy. Nie znałam do tej pory nikogo takiego jak on. Był chyba niewiele starszy, ale sprawiał wrażenie dojrzalszego niż moi rówieśnicy. Przy kimś takim mogłabym opuścić gardę, nawet oddać się mu bez reszty, o nic nie pytając.

– To ten jedyny – przysiadłam się do Zośki, wskazując palcem Czarka.

Musiałam natychmiast podzielić się z nią moim szczęściem.

– Zwariowałaś, przecież w ogóle go nie znasz! – wykrzyknęła. – Zadziałała weselna magia i wino. Jutro będziesz się dziwiła, co ci odbiło. Znam cię nie od dziś.

Prychnęłam. Przyjaciółka nie mogła wiedzieć, co czułam. To rzeczywiście była magia. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia i zalewało mnie szczęście. Miałam przeczucie, że trafiłam na mężczyznę życia.

Ślub z wielką pompą, miesiąc miodowy w Paryżu

Rok później Zośka stała w kościele ubrana w morelową suknię. Była świadkiem na moim ślubie. Czarek czekał na mnie przy ołtarzu. Każdy krok przybliżał mnie do raju… Byłam pewna, że to miłość na całe życie.

Miałam szczęście, że odnalazłam Cezarego wśród tylu ludzi. Przecież mogliśmy się minąć, nigdy nie spotkać! Tak wiele w życiu człowieka zależy od przypadku… Poczułam zimny dreszcz na myśl o życiu bez Czarka.

„Co za głupie myśli w tak pięknym dniu! – pomyślałam i wstrząsnął mną dreszcz, więc wsunęłam dłoń w ciepłą rękę ukochanego. – Jeszcze przyniosą mi pecha”.

Ślub i wesele odbyły się z wielką pompą. Miodowy miesiąc, z konieczności skrócony do kilku dni, spędziliśmy w Paryżu. To było spełnienie moich dziewczęcych marzeń. Poranna kawa w bistro wprost z syczącego ekspresu, spacery nad Sekwaną, pocałunki na wieży Eiffla. Kiczowato i romantycznie.

Następny rok był przedłużeniem podróży poślubnej. Czarek i ja należeliśmy do siebie. Byliśmy dwiema połówkami jabłka. Miłość zdjęła ze mnie pancerz, kochałam i byłam kochana. Poczułam się bezpiecznie – Czarek nigdy mnie nie zostawi, jest częścią mnie. Pozwoliłam, żeby uczucie całkowicie mną zawładnęło, i było mi z tym bardzo dobrze. Trafiłam do nieba.

Czy przeoczyłam sygnały nadchodzącej katastrofy? Mogłam jej zapobiec? Niczego nie zauważyłam, nie było żadnego racjonalnego wytłumaczenia tego, co się stało. Grom uderzył bez ostrzeżenia. Dwa tygodnie temu Czarek powiedział, że ma mi coś do powiedzenia. Długo nie mógł wykrztusić, o co chodzi.

– Spotkałem Anetę – wyznał w końcu, starannie unikając mojego wzroku.

Aneta. Pierwsza, dawno przebrzmiała licealna miłość mojego męża. Ta, która kiedyś złamała mu serce, wyjeżdżając na studia do Kopenhagi. Opowiedziała mi o tym siostra Czarka tuż przed ślubem.

Mówiła, jak bardzo się cieszy, że brat znalazł prawdziwą miłość, jak bardzo na to zasługuje zwłaszcza po tym, jak porzuciła go ukochana dziewczyna. Podobno pierwsza miłość nie mija bez śladu, skoro Aneta znowu pojawiła się na horyzoncie. Wzmogłam czujność.

– I co? – zachęciłam Czarka spokojnie, chociaż serce uderzyło mi na alarm.

– Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Przede wszystkim musisz wiedzieć, że zawsze będziesz dla mnie ważna...

Prawie nie słuchałam. Szumiało mi w uszach, nie rozumiałam, co do mnie mówi. Chce odejść? Po roku cudownego małżeństwa? Nie może mi dać tego, co czuje do Anety? Wystarczyło, że ta ździra pojawiła się w jego życiu, a on rzuca wszystko i biegnie za nią jak wariat?!

Ogarnęła mnie wściekłość, czerwona płachta spadła na oczy. Rzuciłam się na Czarka z pięściami. Nie bronił się. Biłam na oślep, aż w końcu furia przerodziła się w bezbrzeżny żal.

Boże, dlaczego mnie to spotyka?!

Opadłam na sofę jak lalka, bez sił. Chciałam zniknąć albo zapaść się pod ziemię, żeby nie musieć myśleć i żeby nie czuć tego strasznego, fizycznego bólu. Ukryłam twarz w dłoniach i poczułam ze zdumieniem, że przez palce ciekną łzy. Nawet nie wiedziałam, że płaczę. Byłam w szoku.

Czarek przestraszył się mojej reakcji. Przyniósł wodę, próbował namówić na połknięcie jakiejś pastylki. W końcu napiętym głosem spytał, jak może mi pomóc.

– Nie opuszczaj mnie, nie możesz tego zrobić – usłyszałam swój żałosny głos.

Tak kiedyś, przed laty, błagała ojca moja mama, a ja wówczas nie rozumiałam, dlaczego nie próbuje zachować godności… Teraz zrozumiałam. Godność, kobiecy honor? A na co mi one, jeżeli Czarek zniknie z mojego życia?! I czy wszystkie kobiety w mojej rodzinie naprawdę skazane są na utratę wielkiej miłości? Na ból złamanego serca?

Nie ja! Będę walczyć o Czarka, nie oddam go żadnej innej! Zrobię wszystko, żeby go zatrzymać. On się w końcu opamięta, przeżyjemy razem jeszcze wiele szczęśliwych lat. Muszę tylko wymyślić sposób. Podobno dziecko wiąże ze sobą ludzi na zawsze...

Czytaj także:
„Nakłamałam szefowi na temat szwagierki, żeby nie dostała pracy u nas w firmie. Teraz mi głupio, bo Gośka nie ma kasy na życie”
„Zawsze podobali mi się pulchni faceci, byli namiętnymi kochankami. Ernest był mizerotą i cherlakiem, ale pociągał mnie”
„Rodzice żyli jak pies z kotem. Wyznania miłości przeplatały się z wrzaskami. Pochowaliśmy ich w jednym grobie a ten pękł na pół”

Redakcja poleca

REKLAMA