„Faceci to tchórze. Zawrócą kobiecie w głowie, owiną wokół palca, a jak na drodze pojawi się dziecko, to wieją w popłochu”

załamana kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, Africa Studio
„Zorganizowanie baby shower zajęło mi trochę czasu, ale byłam zadowolona. Każda z dziewczyn dostała po turkusowym koraliku. Paciorki miały symbolizować dar serca wręczony przyszłej mamie wraz z najlepszymi życzeniami od każdej koleżanki. Pusty gest, ale sympatyczny”.
/ 17.09.2022 06:30
załamana kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, Africa Studio

– Myślisz, że baby shower to dobry pomysł? Taka impreza zwróci uwagę na sytuację Martyny. Co tak biegniesz, zwolnij – dyszała Aśka, drobiąc obok mnie jak ochwacony kucyk. Miała metr pięćdziesiąt w kapeluszu i zawsze musiałam dostosowywać do niej krok. Czy to moja wina, że jestem słusznego wzrostu?

– Jaką sytuację? – spytałam cierpko.

– Co? – Aśka trzymała się za bok, chyba miała kolkę, powinna zacząć ćwiczyć. – A, pytasz o sytuację Martyny – załapała. – Nie do pozazdroszczenia, co? Ciąża z wpadki, a ten jej piękny Rafał zwiał za granicę i została sama z kłopotem.

– Nie z kłopotem. Z dzieckiem. Które niedługo urodzi – poprawiłam Aśkę. Byłam zirytowana jej głupim gadaniem. – Dlatego organizuję jej przyjęcie z okazji oczekiwania na dziecko, czyli baby shower. A ty na nie przyjdziesz i przyzwoicie się zachowasz. Inne dziewczyny też, już ja sobie z nimi porozmawiam.

– O co ci chodzi? – zaciekawiła się Aśka. Za to ją lubiłam, nie obrażała się, próbowała zrozumieć. Zatrzymałam się gwałtownie na środku ulicy.

– Baby shower to nie jest zwykła imprezka towarzyska – powiedziałam stanowczo. – W nazwie jest słowo shower, czyli prysznic. Jak myślisz, Asiu, dlaczego?

– A cholera wie – odparła bezceremonialnie koleżanka.

– Bo to pokaz wsparcia dla przyszłej matki. Przyjaciółki zbierają się, żeby dziewczyna wiedziała, że może na nie liczyć. Przynoszą prezenty, jedzą ciasteczka i zabawiają przyszłą mamę, ale to tylko pozory. W rzeczywistości zalewają ją deszczem troski i opieki. Jak z prysznica, rozumiesz?

Aśka zrobiła wielkie oczy

– Ładnie powiedziane, ale czy aby nie przesadzasz? Już ja widzę, jak troskę okazują Ewka i Dorota.

Umyślnie wymieniła dwie największe plotkary, mające długotrwałe używanie od czasu, kiedy Rafał przestraszony wizją rychłego ojcostwa, zmył się za granicę. Ewka z Dorotą ochoczo niweczyły resztki godności i reputacji Martyny.

– Dobrze, że mi o nich przypomniałaś – mruknęłam. – Zaproszę je i zmuszę do przyzwoitego zachowania. Ciekawe, czy przeżyją ten eksperyment.

Zorganizowanie baby shower zajęło mi trochę czasu, ale z efektów byłam zadowolona. Każda z dziewczyn dostała po jednym turkusowym koraliku z bransoletki, którą przedtem pracowicie rozmontowałam. Paciorki miały symbolizować dar serca wręczony przyszłej mamie wraz z najlepszymi życzeniami od każdej koleżanki. Pusty gest, ale sympatyczny. Następnie zajęłam się etatowymi plotkarami, czyli Ewką i Dorotą.

– Nie będzie was na imprezie Martyny? Co za pech – wypaliłam, porzuciwszy wszelką dyplomację. Szkoda było czasu na te wredne babska.

– Jest impreza? – zaciekawiła się Ewka. – Dlaczego nic o tym nie wiem?

– Może dlatego, że dość już złego narobiłaś, mieląc bezmyślnie jęzorem – poinformowałam ją z satysfakcją.

– Mnie w to nie mieszaj, o niczym nie wiem, zawsze lubiłam Martynę – Dorota natychmiast zmieniła front.

Jakoś w to nie wierzę – prychnęłam. – Ale mam propozycję. Nie do odrzucenia. Jeśli przyjdziecie, będziecie dla Martyny słodkie jak miód. Przyjacielskie i wspierające. Bo jak nie, to opowiem kilka historii o was. Na przykład o tym, jak Ewka pojechała na festiwal.

– Nie będziesz taką świnią – rzuciła się wywołana do tablicy.

– A ty? – spytałam poważnie, zaglądając jej w oczy.

Przyjaciółki na dobre i złe

Zaszantażowane koleżanki obiecały wszystko, co chciałam. Wręczyłam im po jednym turkusiku, obracały koralik w palcach jak przepustkę do przyzwoitego życia. Miałam nadzieję, że będą wiedziały, co z nim zrobić. Martyna większość baby shower przesiedziała ze łzami wzruszenia w oczach.

– To te cholerne hormony, fundują mi ciągłą huśtawkę – wyjaśniała, kładąc ręce na sporym już brzuszku.

– To chłopak? Kopie? – Ewka przysunęła się, zainteresowana.

– Cały czas, zero wytchnienia – uśmiechnęła się Martyna.

– No to wymyślmy mu imię – zaproponowała Dorota, przepychając się zazdrośnie do Martyny.

Ze wszystkich stron zaczęły padać propozycje, które zapisywałam, chichocząc przy niektórych. W końcu rzuciłam długopis, bo przypomniałam sobie o bransoletce szczęścia.

– Pora na gwóźdź programu. Dziewczyny, wyciągajcie koraliki i lećcie do Martyny – zarządziłam.

Powinnam wyrazić się precyzyjniej. Chciałam, żeby po kolei złożyły życzenia przyszłej mamie i wręczyły jej po turkusiku, tymczasem one zrozumiały to dosłownie. Ruszyły wszystkie naraz, wtykając Martynie każda swój koralik i przekrzykując się wzajemnie.

Dziewczyny okleiły Martynę, jakby chciały zasłonić ją przed złym światem. W powietrzu krzyżowały się najserdeczniejsze, płynące z głębi serca życzenia. Kiedy skończyły i odsłoniły Martynę, zobaczyłam wzruszający obrazek. Przyszła mama stała jak słup soli, w obu złożonych dłoniach trzymając kupkę błękitnych paciorków.

A co! Musiałyśmy się same przekonać

– Zrobię ci z tego bransoletkę szczęścia – obiecałam, wymachując potrzebnymi akcesoriami.

– Dziękuję – powiedziała Martyna i ryknęła płaczem. Miałam nadzieję, że we łzach roztopiły się wszystkie jej problemy, bo od tego momentu mogło być już tylko lepiej. Innego scenariusza nie przewidywałam, bo i po co?

Dwa miesiące później spałam sobie spokojnie na kanapie, piastując na brzuchu laptop. Oglądałam jakiś nudny serial i film mi się urwał. Z przyjemnej drzemki wyrwał mnie nagle dzwonek telefonu.

– Martyna rodzi! – rzuciła do słuchawki Aśka. Była bardzo podekscytowana i jak zwykle zdyszana.

– To super! – usiadłam z wrażenia. Byłam lekko zaniepokojona. Ekstra i fantastycznie, dzidziuś wreszcie przyjdzie na świat. To była ta optymistyczna wersja. Była jeszcze i druga.

– A jak coś pójdzie nie tak? – wyjawiłam swoje obawy, strasząc Aśkę.

– Oj, weź. I tak dziś już nie zasnę.

– Ja też – uświadomiłam sobie nagle.

– Aśka, myślisz, że wpuszczą nas na do Martyny?

– Na pewno nie – odpowiedziała z przekonaniem przyjaciółka. Byłam tego samego zdania, więc pojechałyśmy sprawdzić.

I faktycznie, nie zostałyśmy wpuszczone. Usiadłyśmy na korytarzu świadome, że stąd też powinnyśmy rychło zniknąć. Pielęgniarki z nocnej zmiany miłosiernie omijały nas wzrokiem, ale po kilku godzinach jedna z nich nie wytrzymała.

– Dziewczyny, dość tego. Idźcie do domu, tu się zaraz zacznie ruch, będziecie przeszkadzać.

Zwlokłam się z niewygodnego krzesła, na którym próbowałam drzemać. Byłam całkiem połamana i rozbita.

Te koraliki mają moc!

– Jak się czuje nasza koleżanka? Długo to jeszcze potrwa? – spytałam, podając siostrze dane Martyny. Westchnęła i odeszła gdzieś, więc powlokłam się za nią, usiłując stawiać prosto zdrętwiałą nogę.

– Nikt nic wam nie powiedział? – uśmiechnęła się siostra. – Pani Martyna ma ślicznego synka. Chłop na schwał, prawie cztery kilo.

Za plecami usłyszałam mimowolne jęknięcie. Aśka też się obudziła i usłyszała o sukcesie Martyny.

– Cztery kilo! – wymamrotała nieprzytomna, trąc zaspane oko. – Nigdy nie będę miała dzieci.

– Matka i dziecko są na oddziale położniczym, ale odwiedzić ich można dopiero jutro.

– Ale już jest jutro – słusznie zauważyła Aśka.

Musi być jeszcze bardziej jutro – uśmiechnęła się siostra i odprawiła nas stanowczym ruchem ręki.

Poszłyśmy się trochę przespać i wróciłyśmy popołudniu. Martyna leżała oparta o poduszkę z dzieckiem w ramionach.

– Jeju, wyglądasz nieszczególnie. Wszystko OK? – powitała ją Aśka. Odsunęłam nietaktownego niziołka.

– Wybacz jej, nie wyspała się. Śliczne dziecko, gratulacje – powiedziałam.

Martyna rozpromieniła się.

– Prawda? Mam cudownego synka – pogładziła malucha po główce.

– Jak mu dasz na imię? Wykorzystasz pomysły z baby shower?

Martyna lekko się zarumieniła.

– Poczekam z tym na... Rafała.

– Yyyy... – wystękałam zaskoczona.

– Wysłałam mu już sms-a, a on oddzwonił. Długo rozmawialiśmy, obiecał przyjechać najszybciej, jak tylko się da. Weźmie kilka dni wolnego, żeby poznać syna – wyjaśniła.

Dyskretnie ocierała cieknące z oczu łzy

Obie z Aśką byłyśmy pod wrażeniem. Kto by się spodziewał! Rafał dojrzał do roli ojca!

– Kurczę, żeby ojciec z sms-a dowiadywał się, że ma dziecko – sapnęła zniesmaczona Aśka.

Stuknęłam ją lekko w bok, dając znak, żeby nic już więcej nie mówiła.

– No co! – naburmuszył się niziołek.

Martyna dotknęła dłonią do bransoletki. Ciągle ją miała na przegubie, chyba uwierzyła w jej szczęśliwą moc.

– Zdjęłam ją tylko raz na sali porodowej. Musiałam – napotkała mój pytający wzrok. – Teraz się z nią nie rozstaję. Każda z was dała mi jeden koralik z najlepszymi życzeniami, od serca. One są tu zaklęte i promieniują dobrem. Mam wspaniałego i zdrowego syna, niedługo przyjedzie do nas jego ojciec. Czego chcieć więcej?

Ze szpitala wyszłam razem z Aśką. Ja się głupio uśmiechałam, żeby pokryć wzruszenie, ona dyskretnie ocierała cieknące z oczu łzy.

– Wiesz co? – powiedziała. – Mam życzenie. Jeśli kiedyś będę w ciąży, zorganizujesz mi baby shower. Masz do tego rękę – poprosiła.

Czytaj także:
„Zazdrościłyśmy przyjaciółce szczęścia i czekałyśmy na jej potknięcie. To nie fair, że jej wszystko przychodziło tak łatwo”
„Ojciec żąda ode mnie kasy, choć zniknął z mojego życia, gdy miałam 3 lata. On sam odmówił mi pomocy, gdy o nią prosiłam”
„Mój mąż odszedł do kochanki, gdy Marlenka miała 6 lat. Boję się, że z nią facet zrobi to samo. Niepotrzebnie panikuję?"

Redakcja poleca

REKLAMA