Obudził mnie szum lejącej się wody. Zaspany spojrzałem na zegarek. Szósta trzydzieści. O tej porze Ania (gdy była w lepszej kondycji) wracała z nocnej zmiany w szpitalu i brała prysznic. Ja zwykle wychodziłem do pracy, więc właściwie mijaliśmy się w drzwiach. Przewróciłem się na bok i po chwili uświadomiłem sobie, że… nie śpię w swoim łóżku, a w łazience jest Damian albo Monika.
Kilka dni wcześniej przyjaciel przyjął mnie pod dach
Gdyby nie jego pomoc, pewnie bym się zapił, a moja dwudziestoletnia córka zostałaby wkrótce sierotą.
– Ania odeszła, ale masz jeszcze Agatę. Dla niej musisz się ogarnąć – pouczył mnie przyjaciel, gdy w końcu otworzyłem mu drzwi i niechętnie zaprosiłem go do środka.
Mieszkanie wyglądało jak pobojowisko. Wszędzie walały się brudne ubrania i śmieci, a w lodówce było tylko światło. Cieszyłem się, że Agata studiuje w innym mieście i nie jest świadkiem mojego upadku. Była o wiele silniejsza niż ja. Śmierć matki, rzecz jasna, bardzo ją dotknęła, ale dość szybko się otrząsnęła i wróciła do swoich obowiązków. Agata była na pierwszym roku medycyny i nie mogła sobie pozwolić na zaległości już na początku studiów. Już na stypie Damian uspokajał Agatę:
– Jedź i o nic się nie martw, ja się nim zajmę. Nie możesz teraz przerwać nauki, twoja mama by tego nie chciała – dodał, poklepując chrześnicę po ramieniu.
Po wyjeździe córki próbowałem się izolować. Nie odbierałem telefonów, nie otwierałem nikomu drzwi, niewiele robiłem. Pamiętam tylko, że piłem. Wziąłem urlop w pracy tylko po to, by zaczynać dzień od kieliszka wódki. Moje alkoholowe ekscesy przerwała dopiero wizyta Damiana. Po raz kolejny uratował mnie z opresji, zachowując się jak komiksowy superbohater.
– Pakuj manatki, stary, jedziemy do mnie – rzucił stanowczo.
Nie miałem siły się sprzeciwiać. W końcu był moim obrońcą od czasów podstawówki. W szkole byłem chudym jak patyk okularnikiem, który stronił od towarzystwa. Koledzy mówili na mnie Kurczak, bo byłem najdrobniejszy z klasy, nawet dziewczynki wyglądały dorodniej. Co innego Damian – kawał chłopa. W szkole nikt mu nie podskoczył, dlatego mocno się dziwiono, że złapał wspólny język akurat ze mną. Zaczęło się zwyczajnie. Obronił mnie przed starszym chłopakiem, a potem usiadł ze mną w ławce. Dotąd siedziałem sam. Damian wziął mnie pod swoje skrzydła, dzięki czemu przestałem mieć problemy z zaczepkami i tymi, którzy lubią dowodzić swojej siły, dręcząc słabszych. Nasza męska przyjaźń przetrwała różne zawirowania – czasy szkolne, studia na różnych kierunkach, pierwsze zawodowe sukcesy i porażki, potem ślub i rozwód Damiana, aż w końcu śmierć mojej żony Ani.
Życie nas nie oszczędzało
Mnie po chwilach szczęścia zostały przynajmniej piękne wspomnienia i wspaniała córka. A Damian? Jego była okazała się pazerna i mściwa, co gorsza, nastawiała dzieci przeciwko ojcu. Damian często się żalił, że bliźniaki nie chcą spędzać z nim czasu. Wydawałoby się, że nic nie jest w stanie zaszkodzić naszej solidarnej męskiej relacji, ale… w życiu Damiana pojawiła się Monika. Od początku mi się nie spodobała, ale chciałem dać dziewczynie szansę. Poza tym, kiedy Ania chorowała, nie miałem głowy do pogaduszek o sprawach sercowych przyjaciela. Najczęściej milczeliśmy, a Damian po prostu z nami był. Obawiałem się, jak Monika zareaguje na to, że przyjaciel przyjął mnie pod swój dach bez pytania jej o zdanie…
Galop moich myśli przerwał piskliwy dźwięk telefonu. Wyłączyłem natrętnie dzwoniący budzik i wróciłem do tego, co wczoraj usłyszałem od Damiana.
– Dałem twojej córce słowo, że nie skończysz na odwyku – zaczął.
– No okej, rozumiem, słowo rzecz święta, ale… zostanę u ciebie tylko kilka dni, ogarnę się i wrócę do domu. Dopiero się docieracie z Moniką, nie chcę wam przeszkadzać.
– Nie będziesz. Monika ze mną nie mieszka. Nie wprowadzę tak łatwo kolejnej kobiety do swojego życia i domu. Poza tym mam inne plany – dodał tajemniczo.
– Jakie? – zaniepokoiłem się.
– Chyba nie myślisz, że ściągnąłem cię tu bez powodu. Pamiętasz, jak marzyliśmy o górskiej wyprawie? Wiesz, taki męski wypad. Mam kasę, bo obiecałem Monice Barcelonę, ale tobie wyjazd jest bardziej potrzebny. Myślałem o Szwajcarii…
O czym on do mnie mówił? Odkąd Ania zachorowała, przestaliśmy jeździć w góry. Nie wspinałem się od sześciu lat. Tyle walczyliśmy z jej chorobą. I przegraliśmy, choć Ania znała dobrych lekarzy. Pasja mojego życia zeszła na dalszy plan. Skupiłem się na ratowaniu żony, dla której w ostatnim stadium choroby szczytem marzeń byłaby wyprawa na Dziewiczą Górę, trzydzieści kilometrów od domu, wysokość względna 90 metrów. Przełknąłem ślinę. Szwajcaria. Tam oświadczyłem się Ani i zostałem przyjęty. Tyle pięknych wspomnień, tyle planów na temat ostatniej wyprawy, do której nigdy nie doszło. Wreszcie tyle wschodów i zachodów słońca z widokiem na Lucernę, podziwianych całą naszą czwórką: ja, Ania, Damian i Olga. Wydawało nam się, że tak zgrana paczka będzie się trzymać razem już zawsze. Tymczasem Ania odeszła, a Olga i Damian się znienawidzili. Jak miałbym teraz wrócić do Szwajcarii i przypominać sobie te wszystkie wspaniałe chwile, które nigdy się nie powtórzą? Zresztą, jak ogarnęlibyśmy taki wyjazd od strony technicznej? Alpy to nie przelewki, a my nie byliśmy już młodzikami.
– Zaczniemy od czegoś prostego – Damian zdawał się czytać w moich myślach. – Nic wielkiego. Ty i tak jesteś na urlopie, a ja mam luźniejszy czas w pracy. Może nie być drugiej takiej okazji – przekonywał.
Wyczułem, że dla niego ta wyprawa jest swego rodzaju pożegnaniem.
Zamknięciem pewnego rozdziału życia...
Owszem, pomysł mojego przyjaciela był szalony, ale… czego chciałaby Ania? Na pewno nie tego, żebym użalał się nad sobą i zagłuszał swoje smutki alkoholem. Podjąłem decyzję. Wyskoczyłem z łóżka i podniosłem rolety. Do pokoju wpadły pierwsze promienie słońca. Kiedy kumpel zobaczył moją minę, już wiedział, że może pakować walizki. Byliśmy podekscytowani jak mali chłopcy, zaczęliśmy opracowywać szczegóły wyprawy. Monika nie podzielała tego entuzjazmu.
– Widać, co jest dla ciebie ważne. Miałeś mnie zabrać do Hiszpanii, tymczasem lecisz skakać po górach. Dobrze wiesz, że nie dostaniesz więcej urlopu – mówiła, nie krępując się moją obecnością.
– Jeśli ci na mnie zależy, to zrozumiesz – uciął Damian.
Tylko trzasnęła drzwiami… Niewiele większą empatią wykazała się moja córka.
– Tato, czyś ty na głowę upadł?! Absolutnie się nie zgadzam. Wystarczy, że straciłam matkę. O tej porze roku warunki w Alpach są trudne, a ty nie wspinałeś się długie lata! Lawiny, krótki dzień, brak kondycji. W najlepszym razie złamiesz nogę – ostrzegała.
Im bardziej Monika i Agata próbowały nas odwieść od wyjazdu, tym mocniej upieraliśmy się, żeby pojechać. Wcieliliśmy swój plan w życie w listopadzie. Spędziliśmy w Szwajcarii niezapomniane dziesięć dni. Wróciłem cały i zdrowy. Nie złamałem nogi, jak prorokowała moja córka, za to odzyskałem chęć do życia. Kiedy Ania odeszła, wydawało mi się, że nic ekscytującego już mnie nie czeka. Nasza wyprawa pokazała mi, jak bardzo się myliłem. Po powrocie zabrałem swoje rzeczy z mieszkania przyjaciela. Czułem, że jestem w stanie poradzić sobie sam. Nasz wyjazd zweryfikował również relację Damiana i Moniki. Więcej się nie spotkali.
– Nie będę po niej płakał – podsumował krótko Damian.
– Zostałeś bez narzeczonej, za to Agata właśnie mi oznajmiła, że się zaręczyła.
– Uuu… szykują się zmiany. Może zostaniesz dziadkiem?
– Kiedyś zapewne.
Zdałem sobie sprawę, jak wiele będzie takich momentów. Nasze życie jeszcze nieraz wywróci się do góry nogami. Będą gorsze i lepsze dni, ale zawsze w tych słabszych chwilach można zwrócić się do kumpla o pomoc. Pomoże nawet jak nie poprosisz! Wiele za nami, ale nadal sporo przed nami. Szkoda się poddawać.
Czytaj także:
„Przyjaciółka zaczęła się umawiać z moim byłym. Chciałam ją ostrzec, ale nie chciała mnie słuchać, więc niech cierpi!”
„Wiedziałam, że przyjaciółka wyleci z pracy i zrobiłam coś strasznego. Przeze mnie Beatka miesiącami żyła w nędzy”
„Przyjaciółka wprosiła się i zrobiła z mojego mieszkania hotel. Nie miała dla mnie czasu, bo uganiała się za facetami”