Pojęcia nie mam, co bym zrobiła, gdyby nie ona. Moja kochana mama. Uratowała mnie w bardzo trudnej sytuacji. Powiecie, że każda matka by coś takiego zrobiła dla swojego dziecka... Być może. Ale ja i tak co dzień przekonałam się, że na moją mamę mogę zawsze liczyć.
Życie ułożyło mi się niezbyt szczęśliwie, nie bez mojej winy, bo dokonywałam nie do końca przemyślanych wyborów.
– Zastanów się jeszcze, córuś, małżeństwo to decyzja na całe życie – powiedziała mama, gdy zakomunikowałam jej, że Miłosz i ja chcielibyśmy się pobrać. Teraz wiem, że nie nadawał się na męża, że było to zwykłe zauroczenie. Obopólne, bo przez jakiś czas było nam ze sobą dobrze. Tak dobrze, że zaszłam w nieplanowaną ciążę.
Wprowadziłam się na chwilę i... już zostałam
Przyznam szczerze, że to ja nakłoniłam Miłosza do ślubu. Przeraziłam się, że zostanę samotną matką, że nie udźwignę ciężaru odpowiedzialności. Mama nic by mi nie powiedziała, tego się nie obawiałam, ale chciałam jakiejś stabilizacji, oparcia. W swojej naiwności sądziłam, że to nic trudnego, że wystarczy wziąć ślub, a potem wszystko się jakoś ułoży. Niestety, nic się nie ułożyło, z dnia na dzień było gorzej. Kłóciliśmy się okropnie, cały czas chodziłam zdenerwowana. Bałam się, że przez te nasze kłótnie dziecko ucierpi albo nawet urodzi się za wcześnie.
Gdy Antek przyszedł na świat, łudziłam się, że to jakoś scementuje nasze małżeństwo, ale nic takiego się nie stało. Praktycznie cały ciężar opieki nad synkiem spadł na mnie. Mój nieodpowiedzialny mąż ciągle zmieniał pracę, bo w każdej coś mu nie odpowiadało. – Za grosze nie będę pracował – twierdził i albo sam się zwalniał się z kolejnej pracy, albo dziękowano mu po okresie próbnym. Co gorsza, zaczął zaglądać do kieliszka. Przynosił mi jakieś grosze albo i nic, a po jakimś czasie okazało się, że narobił długów.
Uznałam, że muszę się rozwieść. Trudno, będę sama jak moja mama – tyle że ją ojciec zostawił dla innej kobiety. Wychowywałam się bez taty, ale nie mogę powiedzieć, żeby moje dzieciństwo było nieszczęśliwe. Przyrzekłam sobie, że mojemu synkowi również niczego nie zabraknie. Po rozwodzie zabrałam Antka i przeniosłam się do mamy.
– Tylko na jakiś czas – zapewniłam ją, bo nie chciałam zwalać się jej na głowę do małego mieszkanka. – Potem coś sobie wynajmę. Musiałam odizolować się od Miłosza. Nie zabraniałam mu kontaktów z synkiem, ale bałam się, że przyjdzie pijany i wtedy nawet niechcący może zrobić małemu krzywdę.
– Mieszkaj tutaj tyle, ile zechcesz, to był przecież twój pokój – powiedziała mama.
– Na pewno będzie mi z wami weselej, a może się na coś przydam na tej emeryturze.
Do dziś mieszkamy z mamą, głównie ze względów finansowych i trochę logistycznych, bo dobrze mieć troskliwą babcię na wyciągnięcie ręki. Ale poza tym Antek tak kocha babcię, że nie wyobraża sobie, żebyśmy się wyprowadzili. A ja mamie zawdzięczam jeszcze jedno: po pewnym czasie namówiła mnie, żebym poszła na studia.
– Dzisiaj maturę ma każdy, takie czasy, matura maturze nierówna. A dyplom to zawsze dyplom – przekonywała.
Żeby pracować w szkole, trzeba zrobić magisterkę. Trochę się bałam, że nie dam rady, ale w zeszłym roku obroniłam pracę licencjacką, o magisterce na razie nie myślę. Studiowałam zaocznie, bo tak było łatwiej i taniej. Miałam zajęty tylko co drugi weekend, więc mogłam nawet podjąć pracę. Dostałam etat na poczcie. Dojeżdżam 15 kilometrów, mam pracę na zmiany i bywa, że muszę się tam stawić już o czwartej rano, co oznacza, że wstaję o drugiej... Ale za to mam całe popołudnie wolne i mogę pomagać synkowi. Antek w tym roku poszedł do pierwszej klasy, więc wymaga przypilnowania.
Gdy pracuję na drugą zmianę, z Antkiem bawi się babcia. Dzięki pomocy mamy jest mi dużo łatwiej. Nie zliczę, ile razy zostawała z moim synkiem, gdy był chory, żebym nie musiała brać zwolnienia. Marzyła mi się zawsze praca z dziećmi, nawet w świetlicy. Wierzę, że kiedyś znajdę taką posadę, ale musiałabym wcześniej pomyśleć jednak o magisterce, bo teraz w szkole licencjat to za mało.
Finansowo jest nam dość ciężko, dostaję niskie alimenty, ale jest też emerytura mojej mamy, dzięki której jakoś sobie radzimy. W zeszłym roku mama była w szkole na pięknej uroczystości z okazji Dnia Babci. Gdy wrócili razem, podałam uroczystą kolację.
– Babcia jest super! Bez babci byłoby do bani – stwierdził Antoś, pałaszując sernik...
Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Mąż zamykał mnie w domu. Znęcał się nade mną i bił dzieci. Jakimś cudem udało mi się uciec”„Urodziłam chorego syna, a mąż odszedł do innej kobiety, żeby zacząć wszystko od nowa”„Ja i moja córka byłyśmy w ciąży w tym samym czasie. Agatka jest młodsza o dwa tygodnie od Oli, ale jest... jej ciocią”