„Mama miała 33 lata, gdy zachorowała na raka. To cud, że żyje. Niestety, rok później los okrutnie wyrównał rachunki…”

Mama ma raka fot. Adobe Stock
Diagnoza brzmiała jak wyrok, lekarze nie dawali mamie szans, a ona z każdym dniem chudła i gasła w oczach... Bóg chyba jednak uznał, że nie można zabierać dzieciom matki.
/ 08.02.2021 10:54
Mama ma raka fot. Adobe Stock

Zawsze chciałam komuś opowiedzieć kim była i kim w dalszym ciągu jest dla nas – jej dzieci – nasza mama. Dziś, kiedy mam swoją rodzinę i też jestem mamą, bardziej doceniam to, co dla nas zrobiła. I dziękuję Bogu, że nam ją ocalił...

Kiedy mama miała 33 lata zachorowała na raka 

Były to lata siedemdziesiąte. Lekarz stwierdził, że medycyna jest w jej przypadku bezradna. Leczona była najpierw w miejscowym szpitalu, ale ponieważ jej stan się nie poprawiał, została skierowana do szpitala onkologicznego w Krakowie. Tamtejsi lekarze podjęli decyzję o operacji.

– Ale... Nie wiem, jak panu to powiedzieć... Niestety rokowania nie są najlepsze... – zwrócił się lekarz do taty.

Mówiąc wprost, dawał do zrozumienia, że trzeba przygotować się na najgorsze. My, maluchy, nie zdawaliśmy sobie sprawy ze stanu naszej mamy. Była nas czwórka. Najstarszy brat miał zaledwie dwanaście lat...

Mama, jak zwykle nas przytulała, uśmiechała się, nie okazywała cierpienia. Wiedzieliśmy tylko, że jest chora, ale nawet nie przypuszczaliśmy, jak bardzo.

Kolejna operacja odbyła się 7 sierpnia 1972 roku. Dobrze zapamiętałam tę datę, bo okazała się ona w pewien sposób magiczna, ale o tym potem. Mama była już bardzo słaba, ważyła niecałe 50 kg. Jednak jej organizm nie poddawał się.

Wtedy już wiedzieliśmy, że mama jest chora na raka. Jaka jednak była radość, że w ogóle jest z nami. Nieważne było jak wygląda, ważne, że w ogóle jest. Później, z każdym dniem rosła w nas nadzieja, że jednak będzie dobrze. I było! Lekarze twierdzili, że to cud.

I my też w to wierzymy. Przecież miała odejść z tego świata, a ona trzymała się kurczowo życia. W szpitalu razem z nią na sali było osiem kobiet – przeżyła tylko mama.

I w końcu wróciła do nas, do domu. Miałam wtedy dziewięć lat, w maju przystąpiłam do Pierwszej Komunii. Dziś ze wzruszeniem oglądam zdjęcia komunijne, na których jest i mama i tata. Skąd mogłam wtedy wiedzieć, że los wkrótce przyjdzie wyrównać rachunki.

Nie spodziewałam się, że los odbierze nam ojca

Tymczasem wydawało się, że powoli wszystko wraca do normy. Mama odzyskiwała siły, tata pracował, byliśmy bardzo szczęśliwi.

Niestety równo rok od operacji mamy, dokładnie tego samego dnia 7 sierpnia 1973 r. zginął w wypadku nasz tata. Miał tylko 39 lat.

Zostaliśmy sami z mamą, która dzielnie walczyła z chorobą i złym losem. Tata nie pracował na państwowym, więc żadna renta nam się nie należała. Państwo chciało pomóc, owszem, ale zabierając dzieci do domu dziecka. Na szczęście nasza kochana mama nie zgodziła się na to.

Chciałabym jej dzisiaj za to ogromnie podziękować. Było jej bardzo ciężko, ale byliśmy wszyscy razem i tylko to się liczyło.

Mama robiła wszystko, żeby nas dobrze wychować, ciężko pracowała, chałupniczo robiła na drutach rękawiczki.

Dziś tak sobie myślę, że taki był boski plan. Pan Bóg wymyślił, że zabierze nam mamę, ale w ostatniej chwili zmienił swoją decyzję i zabrał nam tatę. Dlaczego? Cóż, pewnie uznał, że małym dzieciom matka jest bardziej potrzebna...

Dzisiaj wszyscy jesteśmy dorośli i każde z nas ma już swoją rodzinę. Mama jest po osiemdziesiątce, mieszka w Ameryce i opiekuje się najmłodszym prawnukiem. Podziwiam ją, że miała w sobie tyle hartu ducha i potrafiła oprzeć się złemu losowi.

Nie załamała się, nie patrzyła bezradnie na uciekające życie, tylko walczyła, brała się z nim za bary. A wszystko to robiła dla nas, swoich dzieci. Kochała nas zawsze miłością absolutną, tak jak tylko potrafią kochać matki.

Wiem to odkąd sama jestem matką. I dziękuję Bogu z całego serca za to, że mama wciąż jest z nami. To nic, że daleko. Zawsze mogę z nią porozmawiać i zawsze poda mi pomocną dłoń, gdy tego potrzebuję. Dziękuję ci za wszystko mamo.

Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Od wielu lat byłam zakochana w narzeczonym mojej siostry. Rozstali się, więc teraz czas na moje szczęście”
„Narzeczony za nic nie chciał pozbyć się matki i syna z poprzedniego związku. Oni stali nam na drodze do naszego szczęścia”
„Nie umiałem obronić mamy przed ojcem potworem. On bił ją i kopał po głowie, a ja stałem jak zahipnotyzowany”

Redakcja poleca

REKLAMA