Czułam, jak z dnia na dzień moje siły opuszczają mnie coraz bardziej. To nie był już ten sam zapał, z którym witałam każdy poranek. Lata zrobiły swoje, a zdrowie zaczęło się sypać. Ból w stawach, zmęczenie, problemy z oddychaniem... Przeżyłam już swoje i byłam gotowa na to, że reszta moich dni nie będzie usłana różami. Ale miałam coś, co trzymało mnie przy życiu – moje dzieci. Grażyna, Mariusz i Ela. Każde z nich miało swoją drogę, swoje życie, ale zawsze powtarzali, że są dla mnie, że mogę na nich liczyć.
Dobre to były dzieciaki
Grażyna była najstarsza i zawsze najbardziej odpowiedzialna. To ona podejmowała kluczowe decyzje, zawsze miała plan. Mariusz, mój syn, był inny. Miał w sobie coś z ojca – potrafił manipulować ludźmi, ale zawsze miał z nimi dobry kontakt i wiedział, jak osiągnąć swoje cele. Ela, moja najmłodsza, była moim promyczkiem. Zawsze uśmiechnięta, zawsze gotowa do pomocy, choć czasami trochę zagubiona.
Czułam jednak, że coś się zmieniło. Dzieci coraz częściej rozmawiały ze mną o przyszłości, o tym, jak powinny wyglądać moje ostatnie lata. Grażyna mówiła, że powinnam spisać testament, by mieć pewność, że wszystko będzie załatwione, kiedy mnie zabraknie. Mariusz podkreślał, że to dla mojego dobra. A Ela? Patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi oczami, jakby chciała powiedzieć coś ważnego, ale nigdy nie miała odwagi.
– Mamo, musimy porozmawiać o przyszłości – zaczęła Grażyna pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy przy stole.
– Nie wiem, czy to jest konieczne teraz. Mam jeszcze trochę sił – odpowiedziałam, choć w głębi duszy czułam, że może mają rację.
– To dla twojego dobra. Chcemy, żebyś była spokojna – dodał Mariusz.
– Dobrze, porozmawiajmy o tym. Ale liczę na waszą opiekę, dopóki jeszcze jestem z wami – zgodziłam się w końcu, choć w sercu miałam mieszane uczucia.
Czy naprawdę myśleli o moim dobru? A może chodziło im tylko o pieniądze? Zaufanie do własnych dzieci zaczęło być dla mnie coraz trudniejsze, ale postanowiłam im zaufać. Starałam się odepchnąć te myśli, wierząc, że moje
Nagle stałam się zbędna
Minęło kilka tygodni od momentu, gdy sporządziłam testament. Dzieci coraz rzadziej mnie odwiedzały, a ich troska, która kiedyś była tak oczywista, zaczęła maleć. Zaczęłam dostrzegać, że ich obietnice opieki stają się pustymi słowami.
Pewnego dnia usłyszałam rozmowę Grażyny i Mariusza w kuchni. Przystanęłam za drzwiami, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.
– Wszystko jest załatwione. Teraz musimy tylko czekać – powiedziała Grażyna z wyraźnym zadowoleniem w głosie.
– Tak, najważniejsze, że mamy wszystko pod kontrolą – odpowiedział Mariusz.
Ela siedziała przy stole, trzymając kubek z herbatą. W jej oczach dostrzegłam wątpliwości.
– A co z mamą? Nie możemy jej tak po prostu zostawić – powiedziała, patrząc na rodzeństwo z niepokojem.
Grażyna spojrzała na nią surowo.
– Ela, przestań się martwić. Wszystko będzie dobrze.
Odeszłam, zanim zdążyli mnie zauważyć. Moje serce ściskał ból i rozczarowanie. Czy naprawdę byli gotowi czekać na moją śmierć?
Ela wydawała się być inna. W jej oczach widziałam coś, czego brakowało Grażynie i Mariuszowi – empatię i troskę. Była jednak między młotem a kowadłem, rozdarta między lojalnością wobec rodzeństwa a poczuciem sprawiedliwości. Zamknęłam się w swoim pokoju, próbując zebrać myśli. Moje dzieci, moje własne dzieci... Jak mogły tak się zmienić?
Nie mogłam uwierzyć, w to co słyszę
Dni mijały, a ja czułam się coraz bardziej zaniedbywana i samotna. Grażyna i Mariusz pojawiali się rzadko, a ich wizyty były krótkie i pozbawione serdeczności. Ela nadal starała się być przy mnie, ale widziałam, że coś ją dręczy.
Pewnego wieczoru, kiedy siedziałam w fotelu, usłyszałam podniesione głosy z salonu. Zbliżyłam się cicho do drzwi, które były lekko uchylone. Mariusz był wyraźnie zdenerwowany.
– Ile to jeszcze potrwa? Mam już dość tego czekania – powiedział gniewnie.
Grażyna westchnęła.
– Cierpliwości, wszystko w swoim czasie.
Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Pchnęłam drzwi i weszłam do pokoju. Ich twarze zbladły na mój widok.
– Więc to o to chodzi? Czekacie, aż umrę? – powiedziałam z drżeniem w głosie, ledwo powstrzymując łzy.
Grażyna próbowała zapanować nad sytuacją.
– Mamo, to nie tak...
– Jak mogłam wam zaufać?! – wykrzyknęłam, czując, jak ból przeszywa moje serce. – Obiecaliście mi opiekę, a teraz widzę, że chodzi wam tylko o pieniądze.
Ela spuściła głowę, wyraźnie zrozpaczona. Wiedziałam, że nie mogę dłużej milczeć.
– Żądam wyjaśnień. Jak możecie być tak okrutni? – mówiłam, próbując zapanować nad emocjami.
Mariusz zaczął się tłumaczyć.
– Mamo, to nie jest tak, jak myślisz...
– Przestań! – przerwałam mu. – Teraz wszystko rozumiem. Nie możecie już dłużej udawać.
Grażyna zamilkła, a Mariusz odwrócił wzrok. Wiedziałam, że to był moment, w którym muszę podjąć decyzję o swojej przyszłości.
Nie tak ich wychowałam
Byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć, że moje własne dzieci są zdolne do takiej chciwości. Poszłam do swojego pokoju, gdzie znalazła mnie Ela. Wyglądała na zmartwioną i przygnębioną. Zamknęła drzwi za sobą i podeszła do mnie.
– Mamo, przepraszam. Nie chciałam, żeby tak to wyglądało – powiedziała cicho, unikając mojego wzroku.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? – zapytałam, próbując zrozumieć, dlaczego Ela milczała.
– Bałam się. Grażyna i Mariusz mają silne charaktery, a ja... ja zawsze byłam tą słabszą. Ale teraz nie mogę dłużej milczeć. Chcę to naprawić. Pomogę ci zmienić testament – odpowiedziała, jej głos drżał, ale w oczach pojawiła się determinacja.
– Dobrze, zróbmy to razem. Nie mogę tego tak zostawić – powiedziałam, czując, że po raz pierwszy od dłuższego czasu mam nadzieję.
Ela wyciągnęła telefon i zaczęła dzwonić do prawnika. Była zdeterminowana, by naprawić sytuację. Czułam, jak jej odwaga dodaje mi sił. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe, ale musiałam to zrobić. Dla siebie i dla Eli. Następnego dnia spotkaliśmy się z prawnikiem. Ela była przy mnie przez cały czas, wspierając mnie swoim spokojem i pewnością siebie. Prawnik był zaskoczony, ale profesjonalnie zajął się sprawą.
– Zmiana testamentu zajmie trochę czasu, ale jest to możliwe – powiedział, przeglądając dokumenty.
– Zróbmy to jak najszybciej – odpowiedziałam stanowczo.
Ela uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco. Wiedziałam, że robię to, co jest słuszne. Chciałam, aby moje dzieci zrozumiały, że chciwość i brak szacunku nie mogą być nagradzane.
Będą mieli niespodziankę
Zmiana testamentu stała się faktem. Byłam gotowa skonfrontować się z Grażyną i Mariuszem. To, co kiedyś wydawało mi się niemożliwe, teraz było konieczne. Musiałam chronić siebie i swoje wartości.
Spojrzałam na Elę, która delikatnie skinęła głową. Zebrałam się na odwagę.
– Zmieniłam testament. Nie mogłam pozwolić, żeby wasza chciwość i brak szacunku były nagradzane – powiedziałam stanowczo. – Uwzględniłam w nim jedynie Elę.
– Co zrobiłaś?! – wykrzyknął, patrząc na siostrę z niedowierzaniem.
– Mama zmieniła testament. Teraz mama będzie miała wszystko, co potrzebuje. Będę się nią opiekować, niezależnie od korzyści materialnych – odpowiedziała Ela, patrząc na brata z determinacją.
– Jak mogłaś?! – krzyknął Mariusz, zbliżając się do Eli.
– Przestań! – zawołałam, podnosząc rękę. – Ela zrobiła to, co było słuszne. Nie mogę pozwolić, abyście traktowali mnie jak przedmiot.
Grażyna, zaskoczona całą sytuacją, próbowała coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. Czułam, że nasza rodzina już nigdy nie będzie taka sama.
– Mamo, nie możesz tego zrobić! – powiedziała w końcu Grażyna. – Przecież obiecaliśmy ci opiekę.
– Wasze obietnice były puste. Teraz widzę, na czym naprawdę wam zależy. Ela jest jedyną osobą, która pokazała mi prawdziwą troskę – odpowiedziałam, patrząc na nią z żalem.
Mariusz i Grażyna byli zrozpaczeni. Ich plany legły w gruzach, a ja wiedziałam, że podjęłam właściwą decyzję.
Na nią jedną mogłam liczyć
Wracałam do zdrowia, a Ela była przy mnie każdego dnia, starając się zapewnić mi najlepszą opiekę. Relacje w naszej rodzinie były jednak na zawsze zniszczone. Grażyna i Mariusz przestali mnie odwiedzać; ich duma i złość nie pozwalały im na odbudowanie więzi.
Pewnego wieczoru, siedząc z Elą przy kominku, poczułam potrzebę podzielenia się swoimi myślami.
– Dziękuję ci za wszystko. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła – powiedziałam, ściskając jej dłoń.
– Mamo, to ja powinnam ci dziękować. Przepraszam za wszystko, co się stało – odpowiedziała Ela ze łzami w oczach.
– Teraz już wszystko będzie dobrze, kochana. Mamy siebie – uśmiechnęłam się ciepło.
Ela odwzajemniła uśmiech, ale czułam, że w jej sercu ciąży to, co zrobili jej brat i siostra. Choć czułam ulgę, wiedziałam, że nigdy nie zapomnę, jak bardzo zawiodły mnie moje własne dzieci. Grażyna i Mariusz wybrali łatwiejszą drogę – oddalili się od nas, nie próbując nawet naprawić swoich błędów. Ich chciwość zniszczyła rodzinne więzi, które teraz były już nie do odbudowania.
Zastanawiałam się nad tym, jak pieniądze i majątek mogą zmienić ludzi. Myślałam o wartościach, które są naprawdę ważne w życiu – miłości, trosce, uczciwości. Zrozumiałam, że Ela, choć najmłodsza i najsłabsza, okazała się najsilniejsza z nas wszystkich.
Renata, 68 lat
Czytaj także:
„Na moim wieczorze panieńskim moja siostra odpaliła prawdziwą petardę. Fajerwerki będą, ale za jakieś 9 miesięcy”
„Moja córunia zamiast lekarza, na męża wybrała obszarpańca. Jaką przyszłość zapewni jej biedny budowlaniec na etacie?”
„Myślałem, że żona w domu tylko się obija. Doceniłem ją, gdy straciłem pracę i musiałem przejąć jej obowiązki”