„Dziadek nie wylewał za kołnierz, nie mógł się powstrzymać nawet w Wigilię. Dął mi pustą kopertę, bo butelka była ważniejsza”

załamana wnuczka fot. iStock, LordHenriVoton
„Nie chciałam, żeby zobaczył, jak płaczę. Mama na szczęście oszczędziła mi przykrych komentarzy – jakby cierpliwie czekała, aż różowe okulary, przez które dotąd patrzyłam na dziadka, wreszcie spadną mi z nosa”.
/ 31.12.2024 07:15
załamana wnuczka fot. iStock, LordHenriVoton

Zawsze byłam osobą, która cudze potrzeby przedkładała ponad własne. Bardzo często nie czułam się z tym komfortowo, ale uważałam, że tak trzeba. Jako jedyna w rodzinie okazywałam serce dziadkowi, dostrzegając w nim samotnego i nieszczęśliwego człowieka. Niestety, okazało się, że tylko wykorzystywał moje dobre serce.

Relacje w mojej rodzinie trudno nazwać zdrowymi. Długo tego nie widziałam lub po prostu udawałam, że nie widzę. Alkohol zniszczył wszystko. Dziadek, ojciec mojej mamy, jest uzależniony, ale oczywiście konsekwentnie się tego wypiera.

Nigdy się nie leczył, a mnie było go najzwyczajniej w świecie szkoda. Moja matka nie chce utrzymywać z nim żadnych kontaktów, ponieważ doświadczała z jego strony przemocy. Próbowałam wielokrotnie rozmawiać z nią na ten temat, ale nie chciała słuchać.

– Zobaczysz – powtarzała – całe to pomaganie mu jeszcze wyjdzie ci bokiem.

– On wcale nie jest taki zły, za jakiego go uważasz – próbowałam dziadka bronić.

– Poza tym jest już stary i na pewno wiele rzeczy zrozumiał.

– Znam go lepiej niż ty, w końcu to mój ojciec, ale rób, jak uważasz.

Pomimo że byłam dorosła, to słysząc z ust matki słowa typu „rób, jak uważasz”, czułam się jak mała, nieporadna dziewczynka. Zdaję sobie sprawę z tego, że mamie nie było łatwo.

Urodziła mnie, gdy miała zaledwie 19 lat. Jej mama – czyli moja babcia, której nie było dane mi poznać – zmarła 3 lata wcześniej. Ojciec, dowiedziawszy się o ciąży, wyrzucił ją z domu. Nie była zachwycona tym, że utrzymuję z nim relację. Chyba mocno pragnęłam tego, aby jakoś posklejać familijne więzi i wzięłam za to odpowiedzialność.

Byłam na każde jego zawołanie

– Anuś, kochanie, przyjedziesz do mnie? Strasznie dziś nie domagam.

– Oczywiście, nagotowałam rosołu, to ci przywiozę.

– Prawdziwy anioł z ciebie.

Dziadek rzeczywiście nie był w najlepszej kondycji. Skarżył się na ból kręgosłupa i ogólnie na starość. Mogłabym przysiąc, że czuję od niego alkohol, ale nigdzie nie zauważyłam pustych butelek. Może mi się tylko wydawało?

W każdym razie ogarnęłam z grubsza bałagan w mieszkaniu i podałam dziadkowi gorący rosół. W międzyczasie dziękował mi chyba ze sto razy, zarzekając się, że na święta się odwdzięczy. Oczywiście mu uwierzyłam.

Podobnych historii mogłabym przytoczyć mnóstwo. Wystarczyło, że zadzwonił, a ja od razu stawałam na głowie, żeby tylko się z nim zobaczyć. Autentycznie było mi go żal. Nie miał nikogo oprócz mnie, bo reszta rodziny, włącznie z rodzoną córką, odwróciła się od niego. Zdarzało się, że poprosił o jakieś drobne, twierdząc, że to na chleb.

– Przecież ci kupię, nie ma sprawy.

– Daj aniołku spokój, nie będę ci takimi drobiazgami głowy zawracać.

Wierzyłam mu, bo niby dlaczego miałby mnie okłamywać? Po cichu liczyłam też na to, że dziadek dotrzyma licznych obietnic i zrewanżuje się za okazaną pomoc. Rzecz jasna nie robiłam tego dla korzyści finansowych, ale miałam nadzieję, że dziadek jest słownym człowiekiem.

Doskonale wiedział, że przydałyby mi się pieniądze, bo zbierałam na wkład własny. Planowałam zakup mieszkania, ale bez kredytu się nie obejdzie. Miałam dobrze płatną pracę i z tego, co się orientowałam, nie powinnam mieć większych problemów z dostaniem kredytu, o ile będę odpowiednio do tego przygotowana.

Spodziewałam się zatem, że dziadek wesprze moje plany – sam wszak, jako były wojskowy, miał niezłą emeryturę. W głębi serca wierzyłam, że jest dobrym człowiekiem, tylko trochę pogubionym. Byłam też święcie przekonana, że żałuje tego wszystkiego, co nawywijał przez minione lata, ale nie potrafił się do tego przyznać. Wydawało mi się, iż potrafię na niego wpłynąć i sprawić, że zadośćuczyni tym, których skrzywdził poprzez picie.

Wraz ze świętami szydło wyszło z worka

Boże Narodzenie tradycyjnie zamierzałam spędzić z mamą i jej partnerem. Tworzyli zgraną parę i znakomicie się dogadywali, więc przebywanie w ich towarzystwie było czystą przyjemnością.

Bardzo cieszyło mnie to, że mama poukładała sobie życie, pomimo wielu kłód, jakie los rzucał jej pod nogi. Uprzedziłam ją, że w Wigilię zamierzam odwiedzić dziadka, do czego podeszła – mówiąc delikatnie – dość sceptycznie. Kiedy pojawiłam się u dziadka, z niezadowoleniem odkryłam, iż jest pod wpływem alkoholu. Nie był mocno pijany, tylko na lekkim rauszu.

– Jak widzę, jesteś już w świątecznym nastroju – skwitowałam.

– Aneczko, są święta, więc trzeba świętować. No dawaj, wypijmy razem po kielichu.

– Dobrze wiesz, że nie piję.

Machnął ręką, ale już więcej nie namawiał. Tak czy siak, nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że z moją wizytą nie było mu po drodze i czeka, aż pójdę. Nie zamierzałam u niego długo siedzieć.

– Mam tu taki skromny upominek – wręczyłam mu torebkę i złożyłam życzenia.

Nie wiedziałam, co mogłabym mu kupić, więc ostatecznie padło na ciepłe skarpety i termofor w zabawnym, świątecznym wdzianku.

– Ja też przygotowałem coś dla ciebie.

Podał mi kopertę. Byłam pewna, że w środku znajdują się pieniądze, a tymczasem moim oczom ukazała się zwykła kartka z motywem bożonarodzeniowym i gotową formułką „Wesołych Świąt!”, pod którą dziadek jedynie się podpisał.

Nie potrafiłam ukryć rozczarowania

– Domyślam się, że nie tego się spodziewałaś, ale jest, jak jest. Nie mam pieniędzy.

Naturalnie kłamał. Niekiedy dawał mi swoją kartę do bankomatu, żebym wypłaciła mu gotówkę, więc świetnie się orientowałam w stanie jego finansów. W tym momencie dotarła do mnie niewygodna prawda – wolał wydawać kasę na alkohol.

– Na wódkę za to zawsze znajdziesz – odwróciłam się na pięcie i wyszłam.

Nie chciałam, żeby zobaczył, jak płaczę. Mama na szczęście oszczędziła mi przykrych komentarzy – jakby cierpliwie czekała, aż różowe okulary, przez które dotąd patrzyłam na dziadka, wreszcie spadną mi z nosa.

Plus tej sytuacji był taki, że zaczęłam szukać informacji o tym, dlaczego ludzie uzależnieni od alkoholu zachowują się w taki, a nie inny sposób i czemu wykorzystują bliskich. Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z terminem, jakim jest współuzależnienie.

Im więcej czytałam na ten temat, tym solidniej utwierdzałam się w przekonaniu, że problem ten może dotyczyć również mnie. Postanowiłam, że w najbliższym czasie porozmawiam o tym z kimś, kto się na tym zna, na przykład z terapeutą. Pragnęłam przy okazji pojąć, czym kieruje się mój dziadek i czy jest szansa, żeby realnie mu pomóc wyjść z nałogu.

Do tej pory mógł na mnie liczyć, ale działało to wyłącznie w jedną stronę. Podświadomie wyczuwałam, że coś jest nie tak i nie było to komfortowe – dlatego chciałam poznać istotę problemu oraz rozwiązania, jakie można zastosować.

Anna, 30 lat

Czytaj także:
„Teściowa w Święta potraktowała mnie jak śmiecia. Zbeształa mnie przy dzieciach, bo niszczyłam jej rodzinne tradycje”
„Płakałam, gdy córka nie zaprosiła mnie na rodzinne Święta. Musiałam pójść na Wigilię dla ubogich”
„W Święta dzwoniłam pod obce numery, bo chciałam usłyszeć czyjś głos. Jeden telefon okazał się prezentem od losu”

Redakcja poleca

REKLAMA