„Dotacje na własny biznes to jedno wielkie oszustwo. Nie będę tańczył tak, jak mi zagra jakiś urzędas!”

Pozbył się teściowej, żeby odziedziczyć jej spadek fot. Adobe Stock, SB Arts Media
„– To ile to teraz trwa? – Na szczęście się poprawiło i z każdym rokiem jest coraz dłużej. Dzięki temu człowiek ma czas się zastanowić, czy jest sens zakładać firmę i narażać się na różne niedogodności albo nawet i bankructwo... Ludzie podejmują tak nieodpowiedzialnie takie decyzje – skończył mieszać kawę i spokojnie oblizał łyżeczkę”.
/ 19.04.2023 22:30
Pozbył się teściowej, żeby odziedziczyć jej spadek fot. Adobe Stock, SB Arts Media

Kiedy usłyszałem, że mnie wywalają z pracy, trudno mi było w to uwierzyć. Myślałem, że jestem niezastąpiony. A tymczasem mnie i kilku kolegów wezwano do sali konferencyjnej i oznajmiono, że ochrona pakuje nasze rzeczy z biurek do kartonowych pudeł. My zaś nie mamy prawa już wrócić do kolegów. Ochrona zniesie nam rzeczy na parking i tam będziemy je mogli odebrać. Po powrocie do domu byłem załamany i nawet zastanawiałem się, czy mówić o wszystkim żonie. Ale przecież nie mogłem jej okłamywać i wychodzić codziennie do pracy, jakby nic się nie stało.

Dlatego przyznałem się jej do wszystkiego

– Niefajnie – zmartwiła się Beata.

– To wiem sam.

– Ale z drugiej strony nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – uśmiechnęła się. – Może tak powinno być?

– Jak?

– No, powinni cię byli zwolnić, żebyś coś swojego spróbował otworzyć. W końcu pracowałeś kilka lat na menedżerskich stanowiskach, to i własną firmą powinieneś umieć pokierować.

W pierwszej chwili pomyślałem, że to nie jest dobry pomysł, ale później się do niego zapaliłem. Przecież jeśli będę miał własną firmę, to nikt mnie nie może zwolnić. Dodatkowo żona mi powiedziała, że dużo czytała teraz o ułatwieniach dla przedsiębiorców w zakładaniu firmy i uzyskiwaniu różnych funduszy i dotacji, że grzech nawet z tego nie skorzystać. Razem z Beatą opracowywaliśmy szczegółowy biznesplan, wyliczyliśmy, ile musimy zdobyć na początek działalności. Ustaliliśmy, że poszukiwanie funduszy muszę zacząć w Urzędzie Pracy. Ostatnio było głośno o przeznaczeniu specjalnych środków dla bezrobotnych rozpoczynających działalność gospodarczą, i o nie powinienem się najpierw upomnieć. A do Urzędu i tak musiałem pójść, żeby się zarejestrować jako bezrobotny. Na miejscu dowiedziałem się, że środkami dla bezrobotnych, zaczynających działalność gospodarczą, zajmuje się pan w pokoju numer 21.

Po chwili pukałem więc już do owego pokoju

Usłyszałem uprzejme „proszę”. W środku urzędnik przywitał mnie jak najgrzeczniej i zapytał:

– Czym mogę panu służyć?

– Dotacją dla bezrobotnych na rozpoczęcie działalności gospodarczej.

Och, jakże się cieszę, że pan się zdecydował. Większość przychodzi do nas po zasiłek, albo żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne. Ciągle zbyt mało mamy osób z inicjatywą, jak pan – urzędnik rozpływał się w uśmiechach. – Jak długo jest pan zarejestrowany jako bezrobotny?

– Szczerze mówiąc, przyszedłem się właśnie zarejestrować… Dopiero tydzień temu dostałem wypowiedzenie.

– Znaczy się, nie jest pan bezrobotny, tylko na wypowiedzeniu?

– Tak… trzymiesięcznym. Ale już nie pracuję i chciałem rozpocząć działalność.

– Nikt panu nie broni. Ale ponieważ nie jest pan bezrobotny, dotacja się panu nie należy – urzędnik uśmiechał się do mnie wciąż przeuroczo, rozpływając się w morzu uprzejmości.

– Czyli mam przyjść za trzy miesiące?

– Tak, zarejestrować się. A do mnie zapraszam pół roku później…

– Jak to pół roku?

– No wie pan, musi pan mieć odpowiedni staż jako bezrobotny. My przyznajemy tylko dotacje bezrobotnym z odpowiednim doświadczeniem na bezrobociu.

Czyli mam w sumie czekać dziewięć miesięcy, żeby dostać…

– Przepraszam, ja nie obiecywałem, że to będzie już za dziewięć miesięcy – zastrzegł się urzędnik. – Wtedy pan może złożyć papiery, przejść procedury… Ale to potem zwykle nie trwa dłużej niż trzy miesiące. Tak że może pan spokojnie zaplanować, że za rok rozpocznie pan działalność z dużą szansą na dotację…

– A gdybym zaczął tę działalność wcześniej…

– Życzę panu tego z całego serca. Ale wtedy nie będzie pan bezrobotnym. No i, zwracając się do nas o dotację, nie będzie pan rozpoczynał działalności. A dotacja jest przeznaczona tylko dla bezrobotnych zaczynających działalność.

– To co mam, według pana, robić przez ten rok? – zapytałem z rezygnacją.

– No… nie wiem. W końcu to pan jest człowiekiem z inicjatywą – uśmiechnął się przemiło urzędnik wstając.

Bardzo mnie rozczarował

Następnie podał mi rękę, co miało chyba znaczyć, że mój czas się skończył. Ruszyłem do drzwi. Wychodząc, usłyszałem jeszcze przemiły głos urzędnika.

– I proszę pamiętać, nasz urząd zawsze chętnie wspiera ludzi z inicjatywą!

Wróciłem do domu i opowiedziałem wszystko żonie. W pierwszej chwili zmartwiła się, ale potem powiedziała, że trzeba spróbować gdzie indziej. Najlepiej zacząć od jakichś funduszy europejskich bo wszędzie się mówi, że one najlepiej wspierają rozwój przedsiębiorczości. Nie tracąc czasu, postanowiłem więc odwiedzić właściwy urząd, żeby sprawdzić, jakie mam szansę na dotację. Tam również czekała na mnie uprzejma urzędniczka.

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

– Ja w sprawie dotacji.

– A jaki będzie rodzaj projektu, o którego wsparcie chciałby się pan zwrócić?

Pokrótce opowiedziałem o moim pomyśle na biznes. Mina urzędniczki nie napawała mnie optymizmem. Myślałem, że nie rozumie istoty mojego pomysłu, więc zabrałem się jeszcze raz do tłumaczenia. Przerwała mi po kilku słowach…

– Ja wiem, o co chodzi. Tylko widzi pan… pana pomysł jest mało materialny.

– A to może być problem?

– No tak. Bo gdzie umieścić tabliczkę, że ten projekt jest wspierany z funduszy europejskich?

– Na wejściu do firmy…

– My nie wspieramy firmy tylko projekt.

– Czyli nie mogę liczyć na dotację?

– Tego nie powiedziałam, ale może być trudniej. Chociaż… Nie chciałabym pana zniechęcać, ale jeśli dodać do tego, że jest pan mężczyzną, to rzeczywiście szansę na dotację ma pan niewielkie. Musimy rozdzielać nasze środki sprawiedliwie. Czyli po równo pomiędzy obie płcie.

– Nadal nie widzę więc powodu…

O co w tym wszystkim chodzi?

– Ależ pan jest nieżyciowy. No niech pan pomyśli. Mamy do rozdzielenia milion. Czyli po pół miliona na płeć. Ale 95 procent wniosków wpływa od mężczyzn a tylko pięć procent od kobiet. Dodatkowo, żeby było sprawiedliwie, każda z osób ubiegających się o dotację musi dostać tyle samo. Czyli wszystkie kobiety dostają po sto tysięcy. No i faceci też, tyle, że 90 procent z nich nie dostaje nic. No i nie da się ukryć, że bardziej odpowiadają nam projekty, gdzie łatwo umieścić tabliczkę, więc raczej znajdzie się pan w tych dziewięćdziesięciu procentach.

Po powrocie do domu Beata mnie pocieszała, że to na pewno tylko na początku wszystko wygląda tak źle. Bo przecież tylu ludzi zakłada firmy i jakoś udaje im się zdobyć odpowiednie dotacje. I że może należałoby tę firmę najpierw założyć, a potem to już będzie z górki. Założenie firmy, z tego co słyszeliśmy, miało być już właściwie banalnie łatwe i odbywać się w „jednym okienku”. Kolejnego dnia ruszyłem więc na poszukiwanie tego jednego okienka, które okazało się niewielkim pokoikiem z dwoma biurkami. Przy jednym pracowała urzędniczka zatopiona w przeglądanych papierach. Przy drugim siedział mężczyzna w sile wieku, z niewielką łysiną. Na mój widok ziewnął, a potem niespiesznie nasypał sobie cukru do szklanki z kawą.

– Ciśnienie spadło – mruknął. – Nie uważa pan, że przy spadającym ciśnieniu każdy urzędnik powinien dostać służbowy przydział kawy?

Nie myślałem o tym.

– A powinien pan. Każdy powinien się czasem zatrzymać i zastanowić nad życiem – stwierdził filozoficznie.

– Ja… przyszedłem w sprawie założenia firmy w jednym okienku.

– Rozumiem, nie spieszy się panu… – odpowiedział, mieszając łyżeczką cukier w szklance z kawą.

– Wprost przeciwnie, spieszy mi się.

Ręka z łyżeczką zatrzymała się, i urzędnik spojrzał na mnie uważnie.

– Aha, spieszy się panu – powtórzył nieuprzejmie. – To po co pan chce założyć firmę w jednym okienku?

– Po to, żeby było szybciej.

– Szybciej to już było. Pan wie, że dwadzieścia lat temu to wystarczyło raz dwa i już była firma? – pokręcił głową z oburzeniem urzędnik. – Ludzie wtedy masowo zakładali firmy, każdy myślał, że może być biznesmenem. A jakby się tak nad tym głębiej zastanowili, to wiedzieliby, że to nie jest możliwe…

– To prawda – zgodziłem się z nim uprzejmie. – To ile to teraz trwa?

Na szczęście się poprawiło i z każdym rokiem jest coraz dłużej. Dzięki temu człowiek ma czas się zastanowić, czy jest sens zakładać firmę i narażać się na różne niedogodności albo nawet i bankructwo – skończył mieszać kawę i spokojnie oblizał łyżeczkę. – My, oczywiście zapalamy zielone światło dla biznesu. Dlatego zatrudniamy coraz więcej specjalistów, którzy okażą się pomocni w zakładaniu firmy. Dzięki temu życie przedsiębiorców jest coraz łatwiejsze i mają więcej czasu na zastanawianie się…

– Rozumiem – przerwałem jego filozoficzny wywód. – Czyli ile czasu czekałbym, gdybym to robił w jednym okienku?

Jakieś trzy miesiące – burknął, najwyraźniej niezadowolony z faktu, że nie chciałem go wysłuchać do końca. – A gdybym to zrobił sam?

– Miesiąc – stwierdził. – Ale po co się spieszyć, nie da rady pan się dobrze zastanowić, przemyśleć wszystkiego… A poza tym będzie pan musiał biegać, chodzić, sprawdzać. Chce się panu męczyć?

Po tej wizycie przestało mi się chcieć męczyć. Uznałem, że bycie biznesmenem to rzecz zdecydowanie nie na moje nerwy i powinienem poszukać spokojnej, zwyczajnej pracy na etacie. Odtąd jednak z dużo większym szacunkiem patrzyłem na tych, którzy zdecydowali się na ten, moim zdaniem, absolutnie szaleńczy krok w polskich warunkach. Bo jeśli ja, zanim jeszcze zostałem biznesmenem, zetknąłem się z takimi absurdami, to aż boję się pomyśleć, z czym oni muszą walczyć na co dzień. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA