Poznaliśmy się w pracy. Nasze stanowiska wymagały regularnej współpracy, dlatego stopniowo coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy. Świetnie nam się rozmawiało, mieliśmy podobne poczucie humoru, podobne temperamenty i wspólną etykę pracy. Gdy po kilku miesiącach tej rozwijającej się znajomości Kamil zaprosił mnie na randkę, od razu się zgodziłam.
To spotkanie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Chociaż Kamil nie ukrywał, że ma już za sobą pewne doświadczenia, zupełnie się tym nie przejęłam. Świadomość, że był już wcześniej zaręczony, nie robiła na mnie żadnego wrażenia. Ba, byłam nim tak oczarowana, że nawet nie zapytałam, co się stało z tym związkiem! Nie interesowało mnie kto zerwał zaręczyny i dlaczego. Jak mogłam być taka naiwna? No cóż, po prostu wpadłam jak śliwka w kompot.
– Natalia, proszę cię, bądź ostrożna. Nie chcę studzić twojego zapału, widzę, że jesteś w nim zadurzona, ale… pamiętaj, że tak naprawdę jeszcze bardzo krótko go znasz – ostrzegała mnie przyjaciółka.
– Aj tam! – bagatelizowałam. – Czasem można kogoś znać całe życie i nadal niczego o nim nie wiedzieć. Ja czuję się, jakbym znała Kamila od podszewki.
Nasz związek pędził jak szalony
Po pierwszej randce nastąpiły kolejne, a nasza relacja stale się pogłębiała. Po zaledwie kilku tygodniach od pierwszego spotkania poza pracą byliśmy już nierozłączni. Czułam się, jakbym wróciła do czasów licealnych: byłam pijana z miłości, latałam, a nie chodziłam, każda chwila spędzona z Kamilem była spełnieniem moich marzeń.
Nie było w tym jednak niczego jednostronnego: mój ukochany również na każdym kroku okazywał mi swoje zaangażowanie. Dość szybko zdecydowaliśmy się razem zamieszkać, tak więc wkrótce spędzaliśmy ze sobą sto procent czasu, bo przecież razem pracowaliśmy, a po pracy wracaliśmy do wspólnego domu.
Byłam przeszczęśliwa. Niestety, moi bliscy zdawali się nie podzielać mojego szczęścia, co budziło mój bunt.
– Natalka, to wszystko pędzi tak szybko… Wiesz w ogóle coś o tej jego byłej narzeczonej? – pytała mnie mama.
– Nie i nie potrzebuję wiedzieć! – irytowałam się. – Po co? To przecież zamknięty rozdział.
– No ale… Przecież nie wiesz nawet, jak ten związek się zakończył, kto go zakończył i dlaczego…
– Mamo, to nie jest ważne. Wiem, w kim jestem zakochana, znam Kamila. Wszystko inne jest nieistotne.
Matka tylko ciężko westchnęła i wróciła do swoich zajęć. Byłam przekonana, że bliscy wkrótce dostrzegą, że miałam rację, a tempo związku nie ma żadnego odniesienia do jego prawdziwej wartości.
Oświadczyny mnie nie zaskoczyły
Kamil oświadczył mi się po niespełna roku związku. Byłam przeszczęśliwa, ale nie zaskoczona. Byliśmy w sobie tak zakochani, że już od dawna myślałam o potencjalnym ślubie. Nie było w tym dla mnie niczego trudnego: decyzja o tym, że chcę poślubić Kamila przyszła mi zupełnie naturalnie.
– Natalka, chcę, żebyś była tą jedyną – zadeklarował mi, gdy otwierał przede mną pudełeczko z pierścionkiem.
Był piękny. Obrączka z białego złota ozdobiona była drobnym szafirem otoczonym malutkimi diamentami. Nosiłam go z dumą, jako dowód naszej wielkiej miłości. Do czasu…
Po zaręczynach, mój ukochany zorganizował w naszym domu małe przyjęcie z najbliższymi znajomymi. Rozpromieniona chwaliłam się pierścionkiem na prawo i lewo, ale w odpowiedzi uzyskiwałam jedynie… znaczące spojrzenia i drwiące uśmieszki.
– O co chodzi? Dlaczego oni tak na mnie patrzą? – żaliłam się po cichu Kamilowi w kuchni.
– Pewnie są zwyczajnie zazdrośni, nic się nie przejmuj. Kocham ich, to moi przyjaciele, ale nie są zbyt szczęśliwi w życiu… Kaśka od zawsze jest sama, a Robert i Karolina od zawsze drą ze sobą koty. Nic się nie martw – uspokajał mnie narzeczony, po czym cmoknął mnie w policzek i mocno objął.
Nie było mi jednak łatwo pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia, że ktoś ma o mnie złe zdanie, a ja nawet nie wiem dlaczego. „Czy chodzi o byłą Kamila? Może dalej utrzymują z nią kontakt?”, zmartwiłam się.
Już wkrótce miałam się dowiedzieć…
Odpowiedź przyszła już dwie godziny później, gdy dokładałam w kuchni warzyw na paterę. Tuż za kuchennymi drzwiami stały Kaśka i Karolina, które ewidentnie nie wiedziały, że słyszę wszystko, co mówią.
– Naprawdę, nie wstyd mu? Jeszcze rozumiem zrobić coś takiego raz, ale czwarty raz oświadczać się innej babie tym samym pierścionkiem? – mruczały z dezaprobatą.
Poczułam, jak robi mi się słabo. „Co one wygadują? Jaki czwarty raz? Przecież to jakieś bzdury!”, myślałam gorączkowo.
– A ta naiwniaczka cieszy się, jakby o niczym nie wiedziała… – wtrąciła nagle Karolina. – Lubię Kamila, to fajny kumpel, ale no najgorszego wroga bym z nim nie umówiła. Co ta Natalia ma w głowie? Wydaje mu się, że go zmieni? Że akurat z nią mu wyjdzie? Każda poprzednia też tak myślała! Gośka, Olka, Zuza…
W tym momencie postanowiłam, że nie mogę już dłużej udawać, że nie słyszę tej rozmowy. Wypadłam z kuchni jak burza, a Karolina i Kaśka, wyraźnie spłoszone, uciekały przed moimi spojrzeniami.
– Dobra, dosyć tego, nie możecie już dłużej ukrywać, że macie mi coś do powiedzenia – zaatakowałam. – Kim są Gośka, Olka i Zuza?
Przyjaciółki spojrzały po sobie zmieszane, po czym wytrzeszczyły na mnie oczy.
– Natalia, czy on ci naprawdę nic nie powiedział? – zapytała cicho Kaśka.
– O czym miał mi powiedzieć? – denerwowałam się coraz bardziej.
– Kamil był wcześniej zaręczony trzy razy. Byłyśmy przekonane, że o tym wiesz, wybacz… To wstrętne, że to przed tobą zataił!
– Ale… Jak to…? Trzy razy? I co się stało? – dopytywałam słabo.
– Naprawdę to nie my powinnyśmy być osobami, które ci to powiedzą, ale… od kogoś musisz się dowiedzieć, skoro Kamil nie czuł potrzeby poinformować cię o czymś tak istotnym – w głowie Karoliny wyczuwałam rosnącą irytację. – Gośkę zdradził z Olką, co już wtedy nas zażenowało. Ale okej, oceniamy go jako kumpla, nie jako partnera… Uznaliśmy, że może nie znamy całej historii, więc wstrzymaliśmy się z krytyką. Ale potem… – zawahała się nagle, a opowieść przejęła od niej Kaśka.
– Potem nagle zupełnie znikąd trafiła się Zuza… Niby mówił, że nie było żadnej zdrady, ale to wszystko potoczyło się zbyt szybko. Już po pół roku oświadczył się i jej, ale ten związek też się w końcu posypał, bo byli ze sobą niecałe dwa lata. A potem pojawiłaś się ty i teraz…
Jak można coś takiego ukrywać?!
Na przemian robiło mi się zimno i gorąco, czułam się, jakby ktoś zamknął mnie w szczelnej bańce, która przez dłuższą chwilę nie dopuszczała do mnie żadnych zewnętrznych głosów. „Jak to jest możliwe? Jak mogłam nie wiedzieć? Jak mogłam nie wnikać, nie pytać?”, krążyły mi po głowie pytania.
– Czy ten pierścionek… Czy to naprawdę jest ten sam, który dał wcześniej tym wszystkim innym kobietom? – zapytałam po chwili milczenia, kiedy próbowałam zebrać myśli.
Dziewczyny ciężko westchnęły i spojrzały na mnie współczująco.
– Słuchaj, wiem, że to musi być okropne, ale… pomyśl sobie, że to dobrze, że dowiedziałaś się o tym teraz, a nie po ślubie… – próbowała mnie pocieszać Kaśka.
– Taa… – mruknęłam smutno.
– Już wcześniej zaczynałyśmy mieć coraz gorsze mniemanie o Kamilu, ale teraz już naprawdę przekroczył granicę! Jak można tak traktować ludzi? Dosyć tego, nie będę trzymać w swoim najbliższym gronie takiego kogoś! – zapiekliła się nagle Karolina.
– Dziękuję, że mi powiedziałyście – szepnęłam cicho i ruszyłam w stronę sypialni, w której zamknęłam się na następny kwadrans.
Wierzyłam we wszystko, co powiedziały mi przyjaciółki Kamila, chociaż było to dla mnie takim szokiem, że przez chwilę nadal nie przyjmowałam całej tej informacji do wiadomości. Leżałam na łóżku, a w mojej głowie kotłowały się setki pytań, obaw i pretensji: do Kamila, do świata i do samej siebie.
Wiedziałam, że nasz związek, zbudowany na fałszu, nie ma szansy na uleczenie, byłam zdecydowana, że jeszcze tego samego wieczoru odejdę od Kamila. Ale to przecież w żaden sposób nie umniejszało tego okropnego bólu… Ech, dlaczego ja?
Czytaj także:
„Opiekuję się zrzędliwą ciotką w zamian za mieszkanie. Kiedy ta stara zołza się przekręci, wszystko będzie moje”
„Rodzice pchają mnie do żeniaczki, a ja mam raptem 35 lat i nie przepadam za kobietami. Powinienem wyjawić im prawdę”
„Chciałam, żeby chłopak mojej córki się jej oświadczył. Uknułam sprytną intrygę i niemal doprowadziłam do tragedii”