„Doradziłam przypadkowej dziewczynie z internetu, żeby rzuciła męża. Wywróciła życie do góry nogami przez anonimową babę”

Dałam radę obcej kobiecie z internetu fot. Adobe Stock, goodluz
„Dziewczyno – pisałam – ocknij się, przed tobą całe życie. Jeśli nie dla siebie, to dla dzieci. Już nie pamiętasz, jak ty i twoje rodzeństwo byliście źli na mamę, że zafundowała wam takie dzieciństwo? A teraz chcesz identycznego dla swoich dzieci? Myślisz, że one nie będą miały do ciebie żalu? I że nie wolałyby żyć skromnie, ale bez krzyków?”.
/ 07.07.2023 11:15
Dałam radę obcej kobiecie z internetu fot. Adobe Stock, goodluz

– Hej, babciu, to lecimy – krzyknęły dziewczynki z przedpokoju.

Co prawda obie są już na studiach i prowadzą prawie dorosłe życie w wynajętym pokoju na stancji, ale dla mnie moje ukochane wnuczki zawsze będą dziewczynkami. Miałam z nimi doskonały kontakt, w przeciwieństwie do wielu moich znajomych, które o wizyty wnucząt nie mogły się doprosić, a telefon od nich był wydarzeniem omawianym w naszym emeryckim gronie przez kilka kolejnych dni. Hania i Zuzia wpadają do mnie zawsze, kiedy przyjeżdżają na weekend do rodzinnego domu. A w wakacje spędzamy kilka dni razem w domku na działce, gdzie objadamy się truskawkami prosto z krzaków, karmimy kaczki i wygrzewamy się na słonku, popijając domową lemoniadę. Być może jest nam razem tak dobrze, bo ja zawsze byłam ciekawa ich świata, choć pędził do przodu jak pociąg pospieszny, i wiele moich koleżanek zwyczajnie się go bało. Ale nie ja.

Ja jestem otwarta na nowinki

Chętnie słucham dziewczynek rozmawiających o różnych funkcjach w ich smartfonach, nawet odłożyłam z emerytury na prosty laptop i poprosiłam je, żeby pomogły mi opanować internet i zainstalowały pomocne programy. Dzięki temu mogę do nich dzwonić nawet w ciągu tygodnia, a rozmawiając, widzimy się na ekranach. Prawie, jakbyśmy były razem! Ta cała nowa technologia jest super, oczywiście jeśli korzysta się z niej rozsądnie i nie spędza w internecie całego swojego czasu. 

– Pa, kochane – odkrzyknęłam tamtego dnia. – Jeśli za tydzień nie przyjedziecie, to zobaczymy się i pogadamy na Skype!

– Babcia, z ciebie zrobiła się prawdziwa specjalistka. Jeszcze trochę i będziesz mogła dawać koleżankom lekcje z internetu – zaśmiała się Zuzia.

A Hania, która nigdy nie mogła znieść, że siostra coś mówi, a ona nie, szybko dodała:

– Tylko nie zedrzyj z nich skóry. W końcu my nauczyłyśmy ciebie wszystkiego za darmo. I pamiętaj: nie siedź za długo na Facebooku.

– Obiecuję, że nie będę – powiedziałam poważnie, po czym wyściskałam obie i pomachałam jeszcze z okna w kuchni, kiedy wyszły z klatki.

No tak, ten cały Facebook potrafił nieźle człowieka uzależnić. Dziewczynki założyły mi konto całkiem niedawno, wciąż odkrywałam jego nowe możliwości i odnajdywałam różnych znajomych sprzed lat. Jednego z kolegów z podstawówki znalazłam w Australii. Wyobrażacie sobie – na drugim końcu Ziemi? Odpowiedział na moją wiadomość w ciągu pięciu minut, a potem przysłał zdjęcia domu nad oceanem! W internecie najbardziej fascynowało mnie to, że pozwalał tak łatwo obserwować cudze życie. I to nie tylko znajomych; nie macie pojęcia, ile osób opisuje anonimowo swoje perypetie, żeby się wyżalić – jakby internet był jakimś spowiednikiem – albo oczekuje rad od nieznajomych, zamiast pogadać z przyjaciółmi.

A może tak jest łatwiej?

Ostatnio odkryłam i czytam różne fora. Opisywane na nich problemy i toczące się pod nimi dyskusje często są lepsze niż książki przygodowe. Ludzie się kłócą, jakby chodziło o przyszłość świata, a nie na przykład najlepszy kolor lakieru do paznokci dla druhny! Dyskusja o tym, czy lepiej jechać latem nad morze, czy w góry miała 72 strony!

Na forum o ekologicznych porządkach nauczyłam się robić płyn do czyszczenia, a od kiedy zapisałam się do grupy o niemarnowaniu jedzenia, znam mnóstwo ciekawych pomysłów na zrobienie obiadu z resztek. Moja mama nie znała takich, nawet w czasach największej biedy! Najbardziej mnie jednak fascynowały historie życiowe i miłosne. Jak jakaś pensjonarka czytałam o perypetiach dwudziestolatek rozpaczających, że nikt ich już nie pokocha. „Dziewczyno, co ty robisz!” – denerwowałam się, ilekroć któraś pisała, że jej chłopak wciąż się nie oświadczył, choć znają się już półtora roku. „Jesteś taka młoda, masz jeszcze czas!” – miałam ochotę wtedy napisać.

Historia niejakiej „julkigadulki”, która zdecydowała się wprowadzić do domu przyszłych teściów, wierząc, że po urodzeniu wnuków oni ją wreszcie polubią, brzmiała jak horror. „Nie, nie zgadzaj się na to!” – krzyczałam w duchu, wiedząc, że będzie nieszczęśliwa. Gdy po długiej dyskusji zmieniła zdanie i obwieściła narzeczonemu, że nie zamieszka z jego rodzicami, odetchnęłam z wielką ulgą. Z kolei „malutka05” postawiła się ukochanemu i powiedziała mu, że nie zostawi chorej matki samej; prawie się wtedy popłakałam. Dzięki internetowi działy się naprawdę cudowne rzeczy! Czułam, jakbym była ich częścią. Ale choć wszystkim tym młodym ludziom kibicowałam i podpowiadałam w myślach, co bym zrobiła na ich miejscu, nigdy nie odważyłam się udzielić takiej rady na żadnym forum… Żeby zaś nie spędzać na nich za dużo czasu, wyznaczyłam sobie limit – dwa razy w tygodniu po godzinie. I właśnie jedna z tych godzin nadchodziła. Zaparzyłam herbatę, wyjęłam herbatniki, konfitury wiśniowe i tak wyposażona zasiadłam przed laptopem. Hi hi, gdyby ci z drugiej strony ekranu mogli mnie zobaczyć mieliby niezły ubaw: babcia jak malowana spędza wieczór surfując w sieci!

Moja strona dla kobiet po przejściach

Historie są takie, że z co drugiej można nakręcić film. Na przykład „stokrotka27” pisze: „Kochane, moja historia jest skomplikowana i długa, nie wiem, od czego zacząć… Postaram się skrócić ją jak najbardziej, mam nadzieję, że ktoś przez nią przebrnie i doradzi, co robić. Bo ja już sama nie wiem – ratować tę miłość czy uciekać?”.

Sięgnęłam po herbatnika i zaczęłam czytać. Opowieść była naprawdę smutna. Stokrotka miała męża, małe dziecko i drugie w drodze, a perypetii tyle, że wystarczyłoby, żeby obdarować staruszkę. Wychowała się w domu bez miłości, za to z ciągłymi awanturami; ojciec co prawda potrafił utrzymać niepracującą żonę z trójką dzieci, ale w zamian tylko wymagał. Żeby na stole był ciepły obiad, dom był wysprzątany, żeby dzieci dobrze się uczyły, a żona się uśmiechała. Jakby była jakąś służącą. Sam po powrocie z pracy zasiadał przed telewizorem i wszystkich rugał, a dla rozluźnienia – pił. Ale wcale się nie rozluźniał, tylko jeszcze więcej denerwował i krzyczał, choć wszyscy chodzili wokół niego na paluszkach. Dzieci były wystraszone, żona nieszczęśliwa, ale brakowało jej odwagi, żeby odejść z obawy, że sobie nie poradzi.

„Kiedy dorośliśmy, powiedzieliśmy jej, że wolelibyśmy żyć w jednym pokoju, skromnie, ale bez ojca awanturnika” – pisała „stokrotka27”. Niestety, w dorosłym życiu popełniała matczyne błędy: jej kolejne miłości, zauroczenia i związki to historia życia z pijakami albo adeptami na nich – jakby podświadomie szukała takiego partnera. Kiedy poznała przyszłego męża, wydawało jej się, że w końcu złapała pana Boga za nogi. Dyrektor w firmie budowlanej, z własnym domem na przedmieściach, nosił ją na rękach jak księżniczkę i powtarzał, że zrobi dla niej wszystko. Gdy zaszła w ciążę, zadecydował, że powinna zwolnić się z pracy, żeby się nie przemęczać. Po narodzinach synka chwalił się nim kolegom napuszony jak paw, ale szybko się znudził maleństwem; nie zajmował się nim, wściekał się, że płacze wieczorami. „Co z ciebie za matka, skoro nie potrafisz go uciszyć” – wytykał żonie. Zaczął jej wydzielać pieniądze i rozliczać z każdego wydatku, nie zgadzał się na wizyty koleżanek, odwiedziny matki ograniczał do minimum, a do tego wyrzucał jej, że wciąż nie schudła po ciąży i nie ma dla niego czasu. Oraz zaczął popijać wieczorami. „Ale nie jest jakimś pijakiem spod murku, pije tylko dobre alkohole” – usprawiedliwiała go dziewczyna w poście.

Każde kolejne zdanie było smutniejsze

Ze wszystkich układała się historia kobiety stłamszonej i osaczonej przez męża, pozbawionej pracy, znajomych, pewności siebie. Ona dla ratowania małżeństwa zrobiła najgłupszą rzecz, jak wiele innych kobiet na świecie – zaszła w kolejną ciążę. Gdy mąż się dowiedział, wściekł się, krzycząc, że teraz utknie już na zawsze w pieluchach i że wcale nie chciał kolejnego wrzeszczącego bachora. Nazwał swoje dzieciątko bachorem! A żonę – kurą domową! „Ale najgorsze jest to, że kiedy do nas przychodzą znajomi, gra idealnego męża. Przytula mnie, nazywa kochaniem i bawi się z naszym synkiem. Wszyscy zazdroszczą mi idealnej rodziny… Tylko że kiedy wyjdą, mąż opróżnia do końca butelkę i zaczyna mnie wyzywać”.

Na koniec „stokrotka27” napisała, że jest wykończona psychicznie, boi się o siebie i synka, ale teraz na pewno nie odejdzie od męża – bo jak ma sobie poradzić bezrobotna samotna matka z dwójką dzieci? Kiedy doczytałam do końca, o dziwo, nie popłakałam się jak przy innych podobnych postach, ale normalnie mną zatrzęsło. „Dziewczyno, ocknij się” – myślałam. Byłam tak wzburzona, że… zadzwoniłam do wnuczek i poprosiłam, żeby zarejestrowały mnie na tym forum. Mój nick brzmiał „babcia_dobra rada”. Potem usiadłam do laptopa i zaczęłam z całej siły walić w klawisze.

„Dziewczyno – pisałam – ocknij się, przed tobą całe życie. Jeśli nie dla siebie, to dla dzieci. Już nie pamiętasz, jak ty i twoje rodzeństwo byliście źli na mamę, że zafundowała wam takie dzieciństwo? A teraz chcesz identycznego dla swoich dzieci? Myślisz, że one nie będą miały do ciebie żalu? I że nie wolałyby żyć skromnie, ale bez krzyków i szczęśliwie?”. Pisałam jeszcze długo podnosząc ją na duchu. Pisałam, że żaden człowiek nie jest sam, że powinna poszukać pomocy, powiedzieć o wszystkim mamie, rodzeństwu i znajomym, a przede wszystkim przestać się wstydzić, bo wstydzić to powinien się jej mąż. Na koniec dopisałam: „Możesz nie wierzyć w inne rady, ale moją uznaj za taką od serca. Mam ponad 70 lat i zarejestrowałam się tylko po to, żeby ci to wszystko powiedzieć”. A potem wcisnęłam klawisz „enter” i z niepokojem czekałam na reakcje. Kobiety pisały jedna za drugą, gratulując mi mądrości i mówiąc „stokrotce27”, żeby mnie posłuchała. Złamałam swoje postanowienie i zaglądałam na forum codziennie, wyczekując jakiejś wiadomości od tej dziewczyny, ale przestała się odzywać. Ludzie interesowali się nią jeszcze przez chwilę, a potem zajęli się problemami innych użytkowników. Post „stokrotki27” spadł gdzieś w głębiny forum, aż znikł zupełnie, ot, urok internetu.

Byłam załamana

Szkoda jednak, że nie mogłam z nią porozmawiać normalnie, może bym ją przekonała, żeby odeszła od męża tyrana?

– Babciu, a zagladałaś do spamu? – zapytała mnie Hanka przy następnej wizycie.

No tak, spam to wiadomości, które wpadają do takiego nibykosza automatycznie, bo są na przykład reklamami albo ofertami, których nie zamawiałam. Ale czasem wpadają tam też przez przypadek te, które wcale nie powinny. Zupełnie o tym zapomniałam.

– Powinnaś czasem przeglądać ten folder – mówiła Hanka, a ja zajrzałam jej przez ramię na długą listę: jakieś sklepy, cudowne ziółka, propozycje biznesów i… „stokrotka27”!

– Przepuść mnie – poprosiłam wnuczkę i szybko otworzyłam wiadomość: „Kochana babciu_dobra rada, bardzo ci dziękuję, nawet nie wiesz, jak bardzo zmieniła moje życie”…

Zaczęłam czytać długi i szczery list o tym, jak ciężko jej było odejść od męża, ale dzięki mojej wiadomości w końcu się na to zdecydowała. „Dodałaś mi sił, a teraz ich bardzo potrzebuję, bo mam nie tylko synka, ale i córeczkę. Bałam się, że nie dam rady, ale kiedy powiedziałam ludziom prawdę, wcale się ze mnie nie wyśmiewali, tylko mi pomogli”. Dzięki dziewczynom z forum „stokrotka27” miała już adwokatkę i założoną sprawę rozwodową, a do czasu podziału majątku mogła mieszkać w kawalerce użyczonej przez jedną z użytkowniczek. Znalazła żłobek dla maleństwa, a dawna koleżanka poleciła ją w swojej firmie. „Kiedy opowiedziała moją historię szefowej, ta natychmiast zdecydowała, że my, kobiety, musimy sobie pomagać. Nie będę zarabiać kokosów, ale ani ja, ani dzieci nie będziemy głodne”. Jaka ja byłam z niej dumna! A jak dumne były ze mnie wnuczki!

– Babciu, to by się nie wydarzyło, gdyby nie ty! – wyściskały mnie.

A potem napisałyśmy razem maila i zaprosiłyśmy „stokrotkę27” i jej dzieci na wakacje do domku na działce. Mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo.

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA