„Długonogie kokietki uwodziły mojego męża w pracy, więc wykradłam mu stanowisko. Jego szef był oczarowany”

kobieta zastanawia się fot. Getty Images, Liubomyr Vorona
„Wystarczy na chwilę odwrócić wzrok od przystojnego męża. Jeśli na jego drodze pojawią się młode, flirtujące dziewczyny, można się spodziewać najgorszego. A ja mam mu pokornie robić śniadanie? Nie ma mowy”.
/ 04.04.2024 14:30
kobieta zastanawia się fot. Getty Images, Liubomyr Vorona

Kończąc poranne ziewanie, postawiłam mleko na palniku. Marcin wybierał rano kakao do śniadania, a ja zawsze cieszyłam się, mogąc sprawić mu przyjemność, szczególnie gdy wracał wykończony o świcie. Od paru miesięcy pracował nocą jako taksówkarz. To była jego decyzja, ponieważ po zmroku konkurencja była mniejsza, a nieraz zdarzały się tak dobrze płatne kursy, że normalnie przez tydzień nie zarobiłby tyle pieniędzy.

Jako młode małżeństwo, które dopiero startuje w życie, mieliśmy do spłacenia kredyt hipoteczny, a ja, zarabiając na państwowej posadzie, nie miałam wysokiej pensji. Nie zostało mi nic innego jak zaakceptować tę sytuację. Pocieszałam się, że kiedyś to się skończy.

Niewiele czasu spędzaliśmy tylko we dwoje

Marcin spał do popołudnia, a ja z kolei swoją zmianę w domu kultury zaczynałam w godzinach popołudniowych. Czasami pozwalaliśmy sobie na wolny weekend, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że sobotnie wieczory dla taksówkarza to największe zyski. Dlatego nie naciskałam zbytnio na wolne w weekendy. Kredyt trzeba było spłacać regularnie, dlatego każdy dodatkowy pieniądz miał znaczenie. Zaczęłam nawet rozważać znalezienie dodatkowego zajęcia, żeby coś więcej zarobić, ale nie było to łatwe.

Właśnie kroiłam chleb, kiedy usłyszałam, że Marcin wchodzi do domu. Ale nim zdążyłam go przywitać, zniknął w łazience. Chciałam mu powiedzieć, że śniadanie jest już gotowe, ale... przez drzwi dosłyszałam jego śmiech – rozmawiał z kimś przez telefon. Niechcący zaczęłam się przysłuchiwać tej rozmowie.

– Nie uwierzysz, jakie panienki dzisiaj rozwoziłem – Marcin cicho się zaśmiał. – Długie nogi, w sukienkach tak skąpych, że mój pasek do spodni wydaje się szerszy, a wszystkie namawiały mnie uparcie, żebym wpadł do nich na kawę – roześmiał się, tym razem głośniej.

W tym momencie poczułam, jak uginają mi się nogi. Czułam, że to dla mnie za dużo. „Wstaję codziennie skoro świt, przygotowuję mu kakao, smaruję kanapki, a on umawia się na kawę z innymi kobietami?!” – czułam wściekłość.

Gdyby tylko sprawa dotyczyła kawy, ale... mój Marcin to przystojny mężczyzna, na którego inne kobiety zawsze patrzyły z pożądaniem. Wiadomo, wystarczy odwrócić na chwilę wzrok od przystojnego męża, a jeśli na jego drodze pojawią się dziewczyny skore do zabawy, można się spodziewać najgorszego. „I ja mam mu robić śniadanie? Nie ma mowy!”. Od tego czasu postanowiłam pilnować męża jak nigdy dotąd. 

Wróciłam do kuchni, wylałam kakao do zlewu i schowałam chleb do chlebaka. Zrobiłam sobie kawę, usiadłam przy stole i chociaż kipiała we mnie wściekłość, spokojnie czekałam. Po chwili do kuchni wszedł mój mąż.

– Hej, Koteczku, jestem strasznie zmęczony – pocałował mnie w czoło i rozejrzał się wokoło. – Gdzie jest śniadanie?

– Chyba już zjadłeś – odparłam ostro.

– Kiedy i gdzie? – otworzył szafkę z chlebem. – Dlaczego jesteś taka zła, czy coś się stało? – wyjął z torby kilka kromek.

– Czy ma to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie? – podniosłam ton, zirytowana, bo spokojnie smarował chleb masłem, jak gdyby nic się nie wydarzyło.

– Może połóż się jeszcze trochę, razem się poprzytulamy... – próbował mnie objąć, ale szybko się wyswobodziłam.

– Dzisiejsze spotkanie z dziewczynami w minispódniczkach cię nie zaspokoiło? – wycedziłam przez zęby. – Wszystko słyszałam, jak się chwalisz jakiemuś koledze.

Marcin zaczął się wtedy śmiać i wyjaśnił, że tylko rozmawiał z kolegą, który przechwalał się ilością dziewczyn, które dzisiaj przewoził, więc nie chciał od niego odstawać. A tak naprawdę dzisiaj miał kurs z dwoma wesołymi i nieco wypitymi kobietami. Nawet zapraszały go do siebie, ale oczywiście nie poszedł, bo ma swoje reguły. I w dodatku, to jest niezgodne z regulaminem.

– Nie tłumacz się teraz przepisami – rzuciłam, a jednocześnie wpadłam na pewien pomysł. – Może dzisiaj pojechałabym z tobą do pracy, żeby zobaczyć, kogo przewozisz i przy okazji trochę cię popilnować.

Myślałam, że będzie protestował

Marcin jedynie wzruszył ramionami i stwierdził, że jeśli nie mam innego zajęcia, to śmiało, mogę mu towarzyszyć. Wieczorem stałam w holu z plecakiem wypełnionym kanapkami i dużym termosem z kawą, gotowa na nocną zmianę. Spędziłam z nim całą noc. A potem kolejną i jeszcze jedną. I muszę przyznać, nawet mi się to spodobało.

Opowieści pasażerów, ich problemy, troski, szczęścia, a czasami nawet pełne biografie – to było bardziej interesujące niż niejeden program telewizyjny. No, przynajmniej nie było mowy o nudzie. Przez cały ten czas miałam oko na mojego małżonka, aby nie wpadł na nic głupiego. Bo każdej nocy było sporo atrakcyjnych kobiet, które samotnie wracały o świcie do domu. Ale jak tylko zaczynały gadać i flirtować z Marcinem, odpowiednio reagowałam i zamykały usta. Czasami nawet zmieniałam męża za kierownicą, szczególnie nad ranem, kiedy był już bardzo zmęczony i śpiący.

Byłam całkiem dobrym kierowcą. Do tego zauważyłam, że pasażerowie, szczególnie mężczyźni, byli bardziej skłonni zostawiać większe napiwki kobiecie. Po tygodniu jednak te nocne jazdy zaczęły mnie męczyć. Nie musiałam dłużej pilnować męża, bo wiedziałam, że jest odpowiedzialnym facetem i że najwyższa pora to zakończyć. Planowałam, że ta noc będzie ostatnią, którą spędzę w taksówce mojego męża. Właśnie wtedy, gdy już wracaliśmy do domu, zauważyliśmy machającego na nas mężczyznę, który stał z kobietą w zaawansowanej ciąży. Ta z kolei nie wyglądała dobrze.

– Na centrali ciągle nikt nie odbiera – wykrzyczał mężczyzna. – Żonie zaczęły się skurcze, dwa tygodnie przed terminem, a mój samochód, jak na złość, jest w warsztacie – szybko otwierał tylne drzwi.

Rzuciłam okiem na swojego męża, był już bardzo zmęczony. Ta noc była naprawdę ciężka.

Ja będę prowadzić – zaproponowałam i w tej samej chwili zamieniliśmy się miejscami.

Ulice były zupełnie opustoszałe, ruch miał zacząć się dopiero za jakiś czas, co pozwalało mi na o wiele szybszą jazdę. Szczególnie że kobieta coraz głośniej jęczała, a w lusterku widziałam przerażoną minę jej partnera. Sama obawiałam się, że może urodzić w naszej taksówce. Dlatego jechałam coraz szybciej, ignorując sprzeciw Marcina. I udało nam się dotrzeć chyba naprawdę w ostatniej sekundzie.

– Dziękuję, pani nas ocaliła – mężczyzna podał mi zwinięty w rulon plik banknotów.
Zrozumiałam dopiero po czasie, że suma ta była trzy razy większa niż normalna opłata za kurs – przyszły ojciec był wyjątkowo wdzięczny i hojny.

– Ty naprawdę masz wytrzymałe nerwy – Marcin z uznaniem potrząsnął głową. – Ja bym pewnie dostał ataku paniki, ona tak głośno krzyczała...

Noc spędziłam już w swoim łóżku

Wszystko wróciło na dawne tory. Jak co rano przygotowywałam gorące kakao i kanapki, oczekując na powrót męża. Kiedy wszedł do kuchni... jego mina nie wskazywała na nic dobrego.

– Kierownik dzwonił do mnie i zaczął dopytywać, czy to prawda, że moja żona ze mną jeździ na taksówce – mówił, patrząc na mnie z irytacją. – Wezwał mnie na rozmowę, pewnie chce dać mi jakąś reprymendę albo nawet mnie zwolni... Co ci przyszło do głowy? I jak mogłem się na to zgodzić?

– W końcu nie zrobiłeś nic złego – wzruszyłam ramionami. – Pójdę i porozmawiam z twoim szefem, co on może mi zrobić?

Tak więc wybrałam się na spotkanie, pełna determinacji, mimo że szczerze mówiąc, trochę bałam się tej konfrontacji. Jeśli te moje jazdy były sprzeczne z regulaminem, prezes mógł zwolnić Marcina. Ale na mój widok uśmiechnął się i zaproponował mi nawet kawę. Następnie dodał, że muszę zrezygnować z tych nocnych kursów z mężem.

– Mogę jeździć i bez męża – rzuciłam nagle.

– Czy mówi pani na poważnie? – zapytał. – Moglibyśmy panią zatrudnić w naszej firmie jako kierowcę.

Zaczął tłumaczyć, że brakuje im kierowców na nocne zmiany, a ja wykazałam się szybką reakcją i opanowaniem. Odebrali wyjątkowe podziękowanie od pasażera, którego wiozłam z żoną w ciąży do szpitala.

– Nie miałem pojęcia, o kogo mu chodzi, bo w naszej firmie nie pracuje żadna kobieta. A był tak wdzięczny tej pani taksówkarce – uśmiechnął się. – Jeżeli więc pani by się zdecydowała, to trzeba jedynie przejść odpowiednie szkolenie, egzamin to nie problem... – spoglądał na mnie pełen oczekiwań.

Rozważałam tę propozycję ze względu na napiwki, które bym otrzymywała. Przynosiłabym do domu drugie, równie wysokie wynagrodzenie, a nie tę marną pensję za moją półetatową pracę w domu kultury. A do tego pracowałabym razem z moim mężem na jednej zmianie i mogłabym go pilnować.

To był naprawdę dobry pomysł

Nie zastanawiając się zbyt długo, postanowiłam, że spróbuję. Kiedy Marcin o tym usłyszał, początkowo zaniemówił.

– Postradałaś zmysły, kobieto? – uderzył się palcem w czoło. – Czy zdajesz sobie sprawę, z jakimi ludźmi przyjdzie ci jeździć? Jak sobie poradzisz z pijakami, na pewno będą cię nękać, mogą nawet stać się agresywni.

Pijaków nie będę wozić – odpowiedziałam zdecydowanie. – A skoro ty dajesz sobie radę z napalonymi paniami, które zapraszają cię na poranną kawę, to ja sobie poradzę z każdym, kto będzie zainteresowany moją osobą. Nie musisz się o mnie martwić.

Od dwóch miesięcy pracuję na nocnych zmianach na taksówce i nic złego mi się nie przytrafiło. Pomimo obaw mojego męża Marcina, nie doświadczyłam agresji ze strony osób, które przewożę. Raczej na odwrót, okazują mi niezwykłą uprzejmość, która wiąże się z dużymi napiwkami. A w dodatku ta praca pozwala nam o wiele szybciej spłacać zaciągnięty kredyt.

Czytaj także:
„Moja teściowa działa mi na nerwy. Ciągle się wtrąca, grzebie w szafie i mówi, kiedy mam zajść w ciążę”
„Po 40-stce poczułam, że życie ucieka mi przez palce. Potrzebowałam szaleństwa, by odgonić starość”
„Zmarnowałam 20 lat dla faceta, który doił ze mnie kasę i nie chciał ślubu. Zrobił mi przysługę, gdy mnie zdradził”

Redakcja poleca

REKLAMA