„Zmarnowałam 20 lat dla faceta, który doił ze mnie kasę i nie chciał ślubu. Zrobił mi przysługę, gdy mnie zdradził”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– Muszę ci coś powiedzieć – rozpoczął, nie patrząc prosto w moje oczy. Moje serce biło jak dzwon. Przeczuwałam, że coś się wydarzy, ale to, co powiedział, zaskoczyło mnie. – Zakochałem się – wymamrotał. – Ona jest inna. Ty nigdy taka nie byłaś”.
/ 02.04.2024 22:00
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Moja mama zawsze mówiła, że każda grzeczna dziewczyna powinna mieć szacunek do siebie i nie dawać powodów do plotek. To dla niej oznaczało, że faceci zawsze powinni być traktowani przez kobiety z dystansem i pewną dozą wyniosłości. Posłuchałam jej więc. I co mi to przyniosło?

Takie wychowanie sprawiło, że miałam duże problemy z budowaniem relacji, zwłaszcza z chłopakami. Byłam zazdrosna o przyjaciółki, które umawiały się na randki. Sytuacja nie uległa zmianie nawet podczas studiów. Gdy tylko jakiś chłopak zaczynał mi się podobać, natychmiast stawałam się spięta, co z reguły szybko go odstraszało. Byłam więc singielką.

Był ode mnie starszy

Zaczęłam pracę w biurze nieruchomości tuż po ukończeniu studiów. Wówczas rynek nieruchomości miał się całkiem dobrze, więc moje zarobki były zadowalające. Zdołałam odłożyć trochę gotówki i, z pomocą rodziców, udało mi się kupić własne mieszkanie.

Pewnego dnia pojawił się u mnie klient z zamiarem sprzedaży swojego mieszkania i zakupu mniejszego. Zdecydowaliśmy się na spotkanie w celu obejrzenia nieruchomości, które miało się odbyć już następnego dnia. Mieszkanie okazało się przepiękne. Cztery pokoje rozłożone na 90 metrach kwadratowych w starym budynku – to był naprawdę wartościowy obiekt.

– Zapewne ciężko jest pożegnać takie miejsce – powiedziałam.

– Tu spędziłem całe swoje życie z rodzicami – zaczął mówić pan Amadeusz. – Teraz, kiedy już ich nie ma, to mieszkanie jest dla mnie zbyt duże. Jestem singlem. Mam czterdzieści lat, ale jakoś do tej pory nie znalazłem odpowiedniej kobiety, z którą chciałbym się ożenić.

Opisałam jego mieszkanie, zrobiłam kilka zdjęć i powróciłam do biura. Jeszcze tego samego dnia pan Amadeusz zadzwonił i poprosił o kolejne spotkanie. Niby chciał omówić jeszcze jakieś szczegóły. Jak się później okazało, to był tylko pretekst. Po prostu mu się spodobałam.
Zaczęliśmy randkować.

Zamieszkaliśmy razem

Różnica wieku wcale mi nie przeszkadzała. Czułam się z nim bezpieczna i coraz bardziej radosna. Amadeusz zdecydował się na rezygnację ze sprzedaży mieszkania i zaproponował mi przeprowadzkę do niego.

– Dobrze mówiłaś, że szkoda by było się pozbywać takiego mieszkania... – stwierdził. – Teraz, kiedy będziemy w nim mieszkać razem, nie będzie wcale za duże.

Po odnowieniu tej pięknej nieruchomości szybko poczułam się tam jak u siebie. Byłam tak pochłonięta wszystkimi zmianami, że nawet nie zdałam sobie sprawy, iż to ja pokrywam wszystkie koszty. Amadeusz nawet nie sugerował, że chciałby się podzielić tymi wydatkami.

Wynajęłam swoje mieszkanie

Początkowo postanowiłam wynająć swoje mieszkanie, ale okazało się, że to nie był najlepszy pomysł. Pierwszymi lokatorkami były dwie sympatyczne studentki. Jednakże, po ich wyprowadzce, stan mieszkania pozostawiał wiele do życzenia. Parkiet pod kanapą, stojącą obok grzejnika, był całkowicie zrujnowany. Prawdopodobnie grzejnik przeciekał, ale dziewczyny nie raczyły mnie o tym poinformować, zasłaniając zniszczoną powierzchnię meblem. Umywalka w łazience była popękana. To tylko niektóre z problemów, które musiałam naprawić z własnych pieniędzy. Mieszkanie wymagało bowiem gruntownego remontu, na który poszło niemal wszystko, co zarobiłam na wynajmie. Próbowałam jeszcze dwukrotnie wynająć mieszkanie, ale chyba po prostu nie nadawałam się do takich interesów.

No daj sobie spokój –  radził Amadeusz – po co ci ten kłopot? Wydajesz na to lokum więcej, niż potem zyskujesz. Czy nie lepiej by było je po prostu sprzedać?

Na samym początku moje mieszkanie było dla mnie jak tarcza, pewne zabezpieczenie na wypadek, gdyby nasz związek nie przetrwał i musiałabym tam wrócić. Z czasem jednak zaczęłam trzymać je tylko z przyzwyczajenia. Amadeusz wysuwał bardzo skuteczne argumenty. Po co mi ten cały kłopot? Jesteśmy razem już ponad pięć lat i to właśnie tutaj, w tym mieszkaniu, czuję się jak u siebie. Z drugiej jednak strony, czułabym się bezpieczniej, gdybyśmy zdecydowali się na ślub...

Amadeusz jednak zawsze unikał rozmów na ten temat. I tak mijały kolejne lata, a my wciąż byliśmy w niesformalizowanym związku, choć zaczęliśmy się zachowywać jak stare małżeństwo.

Często byłam sama

Sporo nocy przesiedziałam w samotności, ponieważ on miał zaplanowane spotkania biznesowe. W takim układzie ciężko jest świętować rocznice... Chociaż właściwie już sama nie wiedziałam, które powinniśmy świętować. Nasze pierwsze spotkanie, czy może dzień, kiedy wprowadziłam się do Amadeusza?

W któryś z tych wieczorów, jak to zazwyczaj bywało, byłam sama. Wtedy uświadomiłam sobie, że minęło już dwadzieścia lat odkąd się tu przeprowadziłam. Amadeusz dał mi właśnie znać przez telefon, że za chwilę będzie w domu, ponieważ musimy porozmawiać na ważny temat. Przygotowałam uroczystą kolację i z niepokojem oczekiwałam na jego powrót. Może przypomniał sobie, że dzisiaj to nasz specjalny dzień?

Zakochał się w innej

Jednak, kiedy przyszedł, zdałam sobie sprawę, że musiałam się pomylić. Wyglądał na smutnego i zestresowanego. Nawet nie dostrzegł specjalnie przygotowanego stołu.

– Muszę ci coś powiedzieć – rozpoczął, nie patrząc prosto w moje oczy.

Moje serce biło jak dzwon. Przeczuwałam, że coś się wydarzy, ale to, co powiedział, zaskoczyło mnie.

– Zakochałem się – wymamrotał. – Ona jest inna. Ty nigdy taka nie byłaś.

– Przestań! – zakryłam uszy dłońmi. – Do tej pory nigdy na nic nie narzekałeś. Jak długo mnie okłamujesz? – podniosłam głos.

– To nieistotne, ale w końcu chcielibyśmy zamieszkać razem. Sam rozumiesz, że w tej sytuacji...

Bezradnie rozejrzałam się wokół.

– Tutaj? – zapytałam wściekła. – To tutaj chcesz ją przyprowadzić? A co będzie ze mną?– Wiesz, formalnie to jest moje mieszkanie... – odpowiedział ze spokojem. – Przecież ty masz swoje lokum.

Prawda, moje lokum... Przynajmniej miałam miejsce, gdzie mogę się przeprowadzić.

– Rozumiem, że to dla ciebie trudne – odparł. – Dlatego dopóki się nie wyprowadzisz, ja będę mieszkał gdzie indziej.

Byłam w szoku

Nie pamiętam, kiedy odszedł. Nie usłyszałam dźwięku zamykanych drzwi. Osunęłam się na krzesło obok pięknie nakrytego stołu. W głowie miałam absolutną pustkę. Nie potrafiłam zrozumieć tego, co właśnie się wydarzyło. Przez dłuższą chwilę myślałam, że to tylko sen, a potem, że to nieporozumienie, które zaraz się wyjaśni. Przerażona sięgnęłam po telefon. Chciałam do niego zadzwonić, porozmawiać, błagać, żeby wrócił. Ale zdecydowałam się tego nie robić. Była już trzecia w nocy.

Kolejne dni spędziłam w jakimś letargu. Poinformowałam w pracy, że jestem chora i nie ruszałam się z łóżka. Po tygodniu zadzwonił Amadeusz i zapytał, czy już ustaliłam, kiedy się przeprowadzę.

Jesteś tchórzem – wykrzyczałam gniewnie. – Nie masz nawet odwagi przyjść tutaj i ze mną porozmawiać. Czy sądzisz, że tak po prostu odejdę i zostawię za sobą wszystko, co udało mi się zbudować przez dwie dekady tego związku? Doskonale wiesz, ile pieniędzy zainwestowałam w to mieszkanie!

– No, bez przesady – odparł z nutą ironii. – Przecież też z tego korzystałaś.

Poczułam, jak łzy spływają mi po twarzy.

Przeprowadziłam się

Nie potrafiłam zdecydować, od czego zacząć pakowanie. Jak mogę skończyć dwadzieścia lat życia w ciągu kilku dni? Powoli odzyskiwałam jednak spokój i rozpoczęłam przeprowadzkę do mojego poprzedniego mieszkania, które teraz wyglądało jak nora. Pomoc w przeprowadzce zaproponowali mi przyjaciele z pracy, Agata i jej mąż Paweł. Kiedy ostatnie przedmioty znalazły się na miejscu, zaparzyłam kawę i udaliśmy się do kuchni, manewrując między kartonami rozstawionymi wszędzie dookoła.

– Na pewno nie możesz tak zostawić tej sprawy –  zaczął Paweł. – Co prawda, nie byliście formalnie małżeństwem, ale przez dwadzieścia lat dzieliliście ze sobą życie i majątek...

– Tylko jak ja to udowodnię? – zapytałam ze smutkiem.

– Mam kumpla, który jest adwokatem – odparł szybko, chyba obawiając się, że zaraz zupełnie się przy nim rozkleję. – Chętnie was umówię.

Gdy przyjaciele wyszli, spojrzałam na pokój pełen pudeł i toreb. Nie miałam siły, żeby je rozpakować. „Zajmę się tym jutro”, pomyślałam. Ale to „jutro” przyszło dużo później, bo „zajmę się tym jutro” powtarzałam jeszcze przez wiele dni. W sumie, po co miałam cokolwiek robić w tym mieszkaniu? Przychodziłam tam tylko na noc. Rzuciłam się w wir pracy mając nadzieję na zapomnienie.

Wracałam do życia

Zrezygnowałam z adwokata, którego polecił mi Paweł. Nie chciałam przejmować się sądowym odzyskiwaniem czegokolwiek od Amadeusza. On nie dawał znaku życia. Od naszych wspólnych przyjaciół usłyszałam, że znów mieszka sam.

Pewnie dziewczyna, która jest od niego o wiele młodsza, zrozumiała, że spotyka się ze starym mężczyzną, który do tego jest okropnym skąpcem. A może to on zrozumiał, że nie może od niej ciągnąć pieniędzy tak, jak to robił ze mną przez całe te lata? Powoli zaczynałam zaczynałam wracać na właściwe tory, częściej się uśmiechać, wychodzić z przyjaciółmi...

Był bezczelny

Tego wieczoru byliśmy na kolacji z przyjaciółmi, kiedy niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Przez długi czas szukałam go w torebce, myśląc, że jak zawsze przestanie dzwonić, zanim go znajdę. Ale tym razem było inaczej. Osoba dzwoniąca musiała być naprawdę cierpliwa, bo dźwięk telefonu nie ustawał.

– Myślałem, że już nie odbierzesz – usłyszałam głos Amadeusza w słuchawce.

Zamurowało mnie.

– Jesteś tam? – usłyszałam.

Zacząłem się uspokajać i zapytałam w jakim celu do mnie dzwoni. Ku mojemu zaskoczeniu, chciał się ze mną zobaczyć. Ta propozycja zupełnie zbiła mnie z tropu i nawet zaczęłam się zastanawiać, czy jestem w stanie to zrobić, kiedy nagle wypalił, że za mną tęskni. Poczułam się jakby ktoś uderzył mnie w twarz.

–  Nigdy... – warknęłam. – Nigdy więcej tak do mnie nie mów. Myślałam, że może ruszyło cię sumienie i zamierzasz się ze mną rozliczyć, a nie rżnąć przede mną głupa i prosić o wybaczenie.

Nie chciałam do niego wracać

Zakończyłam rozmowę i jeszcze przez moment opierałam się o chłodną marmurową ścianę, zanim w pełni do siebie doszłam i powróciłam do grupy. Mój nastrój zdecydowanie się pogorszył, więc szybko pożegnałam się, pragnąc pozostać w samotności. Agata i Paweł również zdecydowali, że pora już iść. Zasugerowali, że mogą mnie odwieźć do domu. Na początku nie mówiłam nic, ale w połowie drogi nie mogłam się już powstrzymać i opowiedziałam im o tej rozmowie telefonicznej.

– Dobrze zrobiłaś, że go pogoniłaś – skomentowała przyjaciółka.

– Słyszałem, że jego firma ma duże problemy finansowe – dodał Paweł. – Obawiam się, że tęsknił raczej za twoimi pieniędzmi, a nie za tobą...

Kiedy pożegnałam się z moimi znajomymi przed domem, poczułam ulgę. Po raz pierwszy, od kiedy rozstałam się z Amadeuszem. Na początku byłam całkowicie zdezorientowana i w głębi duszy liczyłam, że on zmieni zdanie i do mnie wróci. Później, przez wiele tygodni mój gniew mieszał się ze smutkiem i żałosną tęsknotą za straconym czasem. Dopiero dzisiaj poczułam, że jestem naprawdę wolna i gotowa na nowy początek.

Zaczynam nowy rozdział

Mam prawie czterdzieści sześć lat, ale to nie oznacza, że nie czeka mnie już nic w życiu. Ten prawnik, do którego skierował mnie Paweł, dał się spławić  jedynie na płaszczyźnie zawodowej... Miałam już okazję spotkać się z Wojtkiem kilka razy, zupełnie prywatnie. Odbywało się to zarówno w gronie naszych wspólnych znajomych, jak i podczas randek we dwoje. Pomimo że jest ode mnie młodszy o pięć lat, to wydaje się znacznie bardziej dojrzały. Przez wiele lat był wdowcem i do tej pory nie zdecydował się na ponowne małżeństwo.

Kiedyś wspomniał, że nawet o tym nie myślał, dopóki nie spotkał mnie. Nie jestem pewna, czy coś z tego wyniknie. Na chwilę obecną wszystko idzie w dobrym kierunku. Ale jedno jest pewne: nie zamierzam mieszkać z nim pod jednym dachem bez obrączki na palcu! Wystarczająco się już sparzyłam. 

Czytaj także: „Gdy dostałem spadek, próbowano mnie oszukać i zabrać go za bezcen. Nie uwierzyłem i teraz będę miał kupę kasy”
„Mąż wyśmiał mnie, gdy chciałam, żeby wziął urlop tacierzyński. Nie będzie babrał się w pieluchach” „Wygrałem 400 tysięcy w totolotka i chciałem pomóc byłej żonie spłacić długi. A ta krętaczka mnie oszukała”

Redakcja poleca

REKLAMA