„Dla rodziny moja przeprowadzka to szansa na darmowe wakacje all inclusive. Walą drzwiami i oknami bez żadnej zapowiedzi”

Przemęczona kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Siostrzenica tak, jak mi zapowiedziała, przyjechała z koleżanką i siedziały mi na głowie przez 5 bitych dni. Podrzucały mi rzeczy do prania, psikały się moimi perfumami i doprowadzały mnie do szału. Czy usłyszałam chociaż >>dziękuję<<? Ależ skąd, mogłam liczyć jedynie na pretensje”.
/ 09.08.2022 18:15
Przemęczona kobieta fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Przeprowadzki do Trójmiasta nie planowałam –  to życie zrobiło mi miłą niespodziankę.

– Otwieramy w Sopocie filię naszej firmy i pomyślałam, że awansuję panią na kierownicze stanowisko. Pracuje pani dla nas siódmy rok i z całą pewnością poradzi pani sobie z rozkręceniem interesów na miejscu – powiedziała mi któregoś dnia pani Elżbieta, moja szefowa, która razem ze swoim mężem prowadzi dużą firmę cateringową.

Cóż, byłam zachwycona – nigdy nie przepadałam za rodzinnym Grudziądzem, przy którym Sopot jawił mi się niczym bajka. Szybko znalazłam sobie mieszkanie w pobliżu plaży, spakowałam bambetle i przeniosłam się nad morze.

– Tobie to dobrze, Natalko. Nie masz męża, dzieci, teściowej… Spakowałaś walizy i wyfrunęłaś w świat. Nie to co ja. Na dobre utknęłam w domu z chłopcami, no i jeszcze te ciągłe problemy z Marcelą. Nie miałam pojęcia, że czternastolatka może być aż tak męcząca – wyżaliła mi się przez telefon starsza siostra. – Słuchaj, a może przysłałabym ją do ciebie? Akurat są wakacje, a my nie mamy kasy na obóz dla niej… Pobaw się w dobrą ciocię, co?
– poprosiła mnie Marta.

– Wiesz co, chętnie. Tyle że... nie teraz. Rozkręcam oddział firmy, wciąż jeszcze się rozpakowuję i…

– Daj spokój, przecież to już prawie dorosła pannica. Nie będziesz musiała jej niańczyć – weszła mi w słowo siostra i zanim zdążyłam zareagować, rozłączyła się.

Trzy dni później na progu sopockiego mieszkania ujrzałam moją czternastoletnią siostrzenicę z walizką w ręku.

No i się zaczęło...

Marcela całe dnie gapiła się w komputer albo w telewizor, a po sobie nawet głupiego talerza nie sprzątnęła. W dodatku podkradała mi kosmetyki, popalała moje papierosy, a wieczorami, wbrew mojemu zakazowi, wymykała się przed blok pogadać ze starszymi chłopakami z sąsiedztwa. Miałam dość.

– Marcelko, cieszę się, że złapałaś trochę słońca i spędziłaś parę dni nad morzem, ale musisz już wracać do domu – powiedziałam po tygodniu gehenny.

– Co ty, ciociu? Mama powiedziała, że mogę zostać do końca lipca! – usłyszałam.

Biorąc pod uwagę, że był dopiero siódmy, nie była to kusząca perspektywa…

– Przykro mi, ale mam inne plany – powiedziałam.

Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do Marty. Śmiertelnie się na mnie obraziła.

– Myślałam, że będę ją miała z głowy całe lato – powiedziała z przekąsem.

– Wyślij ją do teściów – zaproponowałam. – Przecież zawsze kochała Mazury.

– Próbowałam. Nie chce nawet o tym słyszeć. Nudzi się w tej zabitej dechami wsi, jak to ujęła.

– Przykro mi, ale ja już nie mogę jej niańczyć. Odwiozę ją jutro, OK? – spytałam.

– Skoro musisz – odparła siostra, a w jej głosie usłyszałam urazę.

Przyjechała i już miałam tego dość

Minęły dwa dni od wyjazdu naburmuszonej Marcelki, kiedy odezwała się do mnie Asia, dawna znajoma z Grudziądza.

– Cześć! Słyszałam, że przeniosłaś się do Sopotu? Nie miałabyś nic przeciwko, żebym wpadła na weekend? Wezmę Pusię i Korę, bo moje psinki nie znoszą zostawać u kogoś – paplała do słuchawki.

Przyjechała i miałam dość całej tej trójki, zanim jeszcze na dobre się rozgościła. Jedna z suczek zasikała mi nowy dywan, druga całymi popołudniami szczekała.

– Pusia zawsze tak reaguje na nowe otoczenie – machnęła ręką Aśka, nie widząc problemu.

Kiedy w końcu wyjechała, miałam ochotę dać na mszę w podziękowaniu za ten cud. Niestety – parę dni później zjechały do mnie mama z ciotką Łucją. W dodatku niezapowiedziane i bladym świtem! Nie było jeszcze siódmej, gdy zadźwięczał dzwonek. Otworzyłam w piżamie i mama od razu porwała mnie w objęcia.

– My tylko na trzy, cztery dni, Natalko. W ogóle się nami nie przejmuj – powitała mnie wylewnie.

Wtaszczyłam ich walizki i zamknęłam drzwi

– Jesteśmy nie w porę? – zapytała mama. – Chyba nie masz gościa? – przeraziła się, zupełnie jakbym w wieku trzydziestu dwóch lat nie miała prawa spędzić z kimś nocy.

– Jestem sama. Tylko muszę lecieć do firmy i nie zdążę zrobić wam śniadania – wytłumaczyłam się.

– A daj spokój, Natka. Same sobie poradzimy – machnęła ręką ciotka Łucja.

Na myśl o cioteczce buszującej po szafkach zrobiło mi się słabo, ale co było robić? Zostawiłam im klucze i pojechałam do firmy. Nie zdążyłam jeszcze nawet wypić kawy, gdy zadzwoniła moja komórka.

– Cześć, ciociu – usłyszałam w słuchawce głos Marceli i aż zesztywniałam. – Pomyślałam, że może mogłabym wpaść do ciebie z koleżanką. Tak dobrze się bawiłam, a są wakacje i…

– Przecież dopiero co ode mnie wyjechałaś – przypomniałam jej.

– No tak, ale ten Sopot… Kiszę się w Grudziądzu, a u ciebie jest morze i tyle fajnych atrakcji. I pomyślałam sobie, że przyjadę z Amelką. To moja najlepsza przyjaciółka i…

– Przykro mi, kochanie, ale nie mam czasu, żeby się wami zajmować.

– No ale my przecież sama sobie radzimy! Pizza z mikrofali, batonik i mamy jedzenie na cały dzień.

„Jedzenie, za które ja zapłacę” – pomyślałam. Nie, żebym była skąpa, ale ostatnio tak to właśnie wyglądało – moja siostra wysłała córkę z pustymi kieszeniami. Nie dała jej nawet paru groszy na lody czy kino, więc za wszystko płaciłam ja. „Nie zarabiam przecież aż tak dobrze, żeby sponsorować całą rodzinkę!” – denerwowałam się.

– Czyli nie mogę przyjechać? – zapytała Marcela obrażonym tonem.

– Kochanie, ustalmy jakiś jesienny termin, dobrze? Może we wrześniu albo w październiku. Teraz naprawdę nie dam rady – usiłowałam załagodzić sytuację, ale mała rozłączyła się z płaczem.

Nie zdołałam dokończyć, bo siostra się rozłączyła

Pół godziny później zadzwoniła do mnie jej matka.

– Z ciebie, Natalia, to jest jednak egoistka! – starsza siostra zaczęła od wyrzutu. – Wiesz, w jakiej jestem sytuacji! Chłopcy stale chorują, na okrągło biegam z nimi po lekarzach. Zbyszek wciąż pracuje na czarno, kasy z tego tyle, co kot napłakał, a Marcela zaczęła palić! Nie wiem już, w co ręce włożyć, a ty nie możesz zorganizować dziewczynom nawet paru dni nad morzem! – usłyszałam.

– Marta, o co ty tak właściwie masz do mnie pretensje? – zapytałam najspokojniejszym głosem, na jaki było mnie stać. – Rozumiem, że ci ciężko, ale wyjście za mąż i sprawienie sobie trójki dzieci były przecież twoim pomysłem. Ja zawsze chciałam być sama i konsekwentnie realizuję ten plan.

Egoistyczny plan! Przecież Marcelka to twoja chrześnica – krzyknęła Marta.

– Owszem, nie musisz mi przypominać. Czy kiedykolwiek zapomniałam o jej urodzinach? Kocham ją, ale to nie znaczy, że będę ją niańczyć przez całe lato!

– Wiesz, jak jej na tym zależało? Siedzi teraz zamknięta w swoim pokoju i płacze! – syknęła Marta.

– Przykro mi, ale…

Dziś większość rodziny ma do mnie żal 

Nie zdołałam dokończyć, bo siostra się rozłączyła. Wieczorem ruszyło mnie sumienie i zadzwoniłam do niej.

– Dobrze, przyślij je, ale tylko na pięć dni – powiedziałam. – W sobotę mogę odebrać je z dworca.

– Super, dzięki! – ucieszyła się Marta i od razu poprawił jej się humor.

Marcelka tak jak mi zapowiedziała, przyjechała z Amelią i siedziały mi na głowie przez pięć bitych dni. Podrzucały mi rzeczy do prania, psikały się moimi perfumami i doprowadzały mnie do szału.

Wydałam prawie tysiąc złotych na ich rozrywki, jedzenie i prezenty dla młodszych synków siostry, jednak Marta nawet nie powiedziała „dziękuję”. Wręcz przeciwnie – zadzwoniła do mnie, prosząc, żebym zatrzymała Marcelę u siebie jeszcze przez tydzień, a kiedy zdecydowanie odmówiłam, śmiertelnie się obraziła.

Dziś większość rodziny ma do mnie żal – zwłaszcza siostra daje mi do zrozumienia, że ją zawiodłam. Podobno jestem egoistką. Hm..., i kto to mówi?!

Czytaj także:
„Przepisałam dom na córkę, bo liczyłam, że pozwoli mi tam mieszkać. Po latach wyrodne dziecko wyrzuciło mnie na bruk”
„Zamiast nad morzem, urlop spędziłam w szpitalu. To właśnie tam po raz pierwszy od śmierci męża moje serce zabiło mocniej”
„Zakochałem się w kobiecie, której udzielałem rozwodu. Gdy zaprosiłem ją na kawę, myślała, że jest >>w ukrytej kamerze<<”

Redakcja poleca

REKLAMA