„Dla rodziny byłem bankomatem. Kiedy straciłem pracę i nie miałem na chleb, nazwali mnie żebrakiem i zostawili samego”

mężczyzna problemy finansowe fot. Adobe Stock, Pixel-shot
„W domu miałem całe procesje zmierzające do mnie po pożyczki. A to zepsuł się telewizor u mojej siostry i dzieciaki płakały, bo nie miały jak oglądać bajek. A to podły właściciel zażyczył sobie więcej za wynajem od mojego brata, tyle że on nie miał wolnych środków”.
/ 02.08.2023 17:45
mężczyzna problemy finansowe fot. Adobe Stock, Pixel-shot

Nigdy nie narzekałem na brak pieniędzy. Byłem przedstawicielem handlowym świetnie prosperującej firmy kosmetycznej, a po godzinach poprawiałem teksty na zlecenie.

Rodzina dobrze wiedziała, że mi się powodzi, dlatego wykorzystywała to jak mogła. Jeśli ktoś potrzebował kasy, uderzał do mnie. A ja nie potrafiłem odmówić.

Czułem się jak bankomat

Byłem szczęśliwym singlem. Po tym, jak parę lat wcześniej przeżyłem bolesny zawód miłosny, nie tęskniłem do związków. Sam czułem się wolny, niezależny, odpowiedzialny za siebie i nikogo więcej.

Na co dzień sprawdzałem się jako przedstawiciel handlowy, a popołudniami, kiedy miałem sporo wolnego czasu, zdecydowałem się na dodatkowe zajęcie.

Zawsze lubiłem czytać, miałem sporo wiedzy językowej, więc z czasem uznałem, że warto to wykorzystać i zrobiłem kurs korektorski. Dzięki temu teraz, po powrocie do domu, mogłem brać zlecenia na korektę tekstów. Podsyłały mi je bardzo różne osoby, a ja zwykle nikomu nie odmawiałem, a przy tym świetnie się bawiłem.

Od dzieciństwa wpajano mi, jak ważne są więzi rodzinne. Właśnie dlatego nigdy nie zamknąłem drzwi przed żadnym z krewnych w potrzebie, a zwłaszcza przed najbliższymi. Ci wpadali do mnie bardzo często, a ich wizyty zazwyczaj kończyły się pożyczką. Z początku nie były to duże kwoty. Potem jednak sumy robiły się coraz bardziej znaczące – jakby najpierw sprawdzali, na ile mogą sobie pozwolić.

Nie odmawiałem, bo nie potrafiłem. Bo zawsze znalazł się jakiś ważny powód. Rodzina przecież by mnie nie oszukiwała, prawda?

Rodzina i koledzy mnie wykorzystywali

Poza rodziną, oczywiście miałem znajomych. Najbliżej byłem z Iloną, przyjaciółką jeszcze ze studiów. Mieliśmy ze sobą świetny kontakt i doskonale się dogadywaliśmy. Między nami nigdy nie było niczego więcej – zresztą, Ilona miała męża i dwójkę dzieci, a ja to szanowałem. Nie myślałem o niej jak o potencjalnej partnerce, bo była dla mnie jak siostra. Bliższa nawet niż moje rodzeństwo, Kryśka i Jasiek.

Mieliśmy z Iloną taki rytuał, że co piątek po pracy spotykaliśmy się w naszej ulubionej kawiarni w centrum handlowym. Pewnego razu wspomniałem jej o kolejnej pożyczce, której tym razem udzieliłem bratu.

– Nie rozumiem cię, Mariusz – mruknęła w końcu –  Dlaczego ty to robisz? Czemu im stale pożyczasz?

Wzruszyłem ramionami, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.

– A, jakoś tak.

Przyjaciółka przyjrzała mi się uważnie z zatroskaną miną.

– Oddają ci chociaż? – zapytała z nadzieją.

Westchnąłem, a ona w lot zrozumiała, co chciałem, a raczej czego nie chciałem jej przekazać.

– Czyli pożyczasz na wieczne nieoddanie? – nie odpowiedziałem jej, więc zaraz dodała – Mariusz, tak nie można. Oni na tobie żerują, nie widzisz tego?

Wymusiłem uśmiech, mimo że trafiła w sedno. Bo czułem się wykorzystywany, i to na każdym kroku.

– No a co mam zrobić? – spytałem cicho – To przecież rodzina. Polegamy na sobie. Tak to już jest.

Ile można?

W końcu jednak miarka się przebrała. Nadszedł taki czas, że w domu miałem całe procesje zmierzające do mnie po pożyczki. A to zepsuł się telewizor u mojej siostry i dzieciaki płakały, bo nie miały jak oglądać bajek. A to podły właściciel zażyczył sobie więcej za wynajem od mojego brata, tyle że on, nieprzygotowany na podwyżkę, nie miał wolnych środków. A to kuzynka musiała wymienić przeciekający syfon w kabinie prysznicowej.

Dziwnym trafem te ich nieszczęścia zbiegały się zawsze w czasie. Powoli zaczynałem też wierzyć, że mam najbardziej pechową rodzinę na świecie – w końcu ciągle coś im się przydarzało.

Kiedy jednak w moich drzwiach stanęła mama i z rozbrajającą szczerością oświadczyła, że wydała całą emeryturę na wyjścia z koleżankami i teraz nie ma na rachunek za prąd, nie wytrzymałem:

– Mamo, jak mogłaś być taka beztroska? – spytałem z wyrzutem – Nie wiedziałaś, że masz do zapłacenia rachunki? Czemu sobie nie odłożyłaś? A jakbym tak nie miał pieniędzy?

– Ale masz – rzuciła z przekonaniem. – Ty, Mariuszku, zawsze masz. Jesteś taki zaradny…

– Mam tego dość, wiesz? – burknąłem, nie mogąc się powstrzymać. – Dość tego, że wiecznie ciągniecie ode mnie kasę!

Mama zachłysnęła się powietrzem.

– Mariusz, no wiesz? – oburzyła się – Matce nie pożyczysz? To ja cię wychowywałam, zadbałam o to, żebyś miał dobre życie, a ty tak mi się odwdzięczasz?!

Tym wytrąciła mi z ręki wszelkie argumenty. I oczywiście pożyczyłem jej dokładnie tyle, ile chciała.

Teraz to ja potrzebowałem pieniędzy

Z czasem w moim życiu zaczęły się poważne problemy. W mojej firmie nie działo się najlepiej, oszczędzano na wszystkim i nikt już w zasadzie nie był pewny swojej posady. W końcu przyszła kolej i na mnie. Choć nie mogłem w to z początku uwierzyć, zostałem zwolniony. Dostałem co prawda referencje, ale niewiele to pomogło.

Musiałem na gwałt szukać nowego zajęcia, a jak na złość, ofert było jak na lekarstwo. Miałem trochę zleceń na korektę, ale nie tyle, żebym mógł się z tego utrzymać. Poza tym, gdybym chciał się zabrać za to na poważnie, musiałbym założyć działalność, a to mi się nie uśmiechało.

Moje poszukiwania nowej pracy trwały już ponad miesiąc. Oszczędności topniały, a opłaty za rachunki znów wzrosły. W końcu sam zacząłem potrzebować pieniędzy. Na żadną chwilówkę nie miałem w tej chwili co liczyć, ale przecież była rodzina. Uznałem, że ktoś na pewno mi coś pożyczy, albo chociaż zdecyduje się wreszcie oddać to, co sam wziął, kiedy usłyszy, w jakiej jestem obecnie sytuacji.

Odwrócili się ode mnie

Nie tak wyobrażałem sobie rozmowy z poszczególnymi członkami mojej rodziny. Kryśka stwierdziła, że nie ma wolnych środków, bo właśnie zapłaciła za zieloną szkołę dzieciaków. Jasiek akurat musiał kupić sobie nowego laptopa, bo stary się zepsuł, a kiedy zapytałem go o te wszystkie pieniądze, które sam mu pożyczyłem, szybko zakończył rozmowę, tłumacząc się brakiem czasu. Kuzynka, pewnie uprzedzona przez resztę rodziny, w ogóle nie odebrała ode mnie telefonu.

Nie pozostało mi nic innego, jak wybrać się do rodzinnego domu.
– Mamo, posłuchaj, jestem teraz w ciężkiej sytuacji – zacząłem przy herbacie – Straciłem pracę, nie mam na rachunki. Oczywiście, szukam czegoś nowego, ale nie jest łatwo. Czy mogłabyś mi… pożyczyć trochę pieniędzy?

Mama momentalnie zesztywniała. Przestała się uśmiechać.
– Nie mam ‒ rzuciła sucho – I jeśli przyszedłeś tu tylko po to, to lepiej już idź.

Trochę oszołomiony, pozbierałem się i posłusznie wyszedłem. Głównie dlatego, że kompletnie nie wiedziałem, co jej powiedzieć. Długo biłem się z myślami, zastanawiając się, czy rzeczywiście zrobiłem coś nie tak. W końcu wciąż była mi winna te czterysta złotych, które pożyczyła na prąd. Mogła zapomnieć?

Wieczorem zadzwoniła Kryśka. Ucieszyłem się, przekonany, że może znalazła sposób, żeby pomóc mi finansowo. Tymczasem ona odzywała się tylko po to, by robić mi wyrzuty.

– Żebranie po rodzinie, bo wywalili cię z roboty, jest słabe – usłyszałem – No ale to, że poszedłeś z tym do mamy, której ledwie starcza emerytury do pierwszego, to już szczyt. Wstydź się, Mariusz. I ogarnij się, bo nie masz ani kobiety, ani dzieci, a nawet o siebie nie potrafisz zadbać.

Nie mam już rodziny

Mam już nową pracę. Załatwiła mi ją Ilona jakiś tydzień po mojej pamiętnej rozmowie z matką. Okazało się, że u jej męża w knajpie zwolnił się menager, a jako że wiedziała, jak potrzebuję roboty i że lubię ciekawe wyzwania, od razu uderzyła do mnie. Ona też poratowała mnie pieniędzmi. Najpierw jednak musiała ze mnie wyciągnąć, że w ogóle ich potrzebuję. Miałem swój honor i nie chciałem jej zawracać głowy własnymi problemami, za co oczywiście też mi się oberwało.

Rodzina przypomniała sobie o mnie, jak tylko brat zorientował się, że znowu pracuję. Nagle znów stałem się tym fajnym, zaradnym Mariuszkiem, który zawsze ma kasę, żeby pożyczyć. Tyle że zaradny Mariuszek zapowiedział im, że nie dostaną od niego już ani grosza. W nosie miałem, że Kryśka ciężko się obraziła, Jasiek zwyzywał mnie od najgorszych, a matka wpadła w histerię.

Zrozumiałem, ile warte są nasze więzi rodzinne i zamierzałem się trzymać tych, którym naprawdę na mnie zależy. A bliscy? Tak naprawdę przecież nigdy ich nie miałem – to oni mieli mnie. Ale właśnie stracili.

Czytaj także:
„Moja przyjaciółka mnie oszukała. Kiedy pożyczyłam jej pieniądze na mieszkanie, zerwała ze mną kontakt”
„Harowałam w Anglii dla męża i synów. Gry wróciłam, nie wierzyłam w to, co zrobili z moimi pieniędzmi”
„Mąż zawsze kierował się w życiu portfelem. Gdyby tylko wiedział, że pożyczam pieniądze obcym na prawo i lewo”

Redakcja poleca

REKLAMA