„Dla rodziców mój brat był majętnym człowiekiem sukcesu. Do momentu, gdy w drzwiach stanęli policjanci z listem gończym”

smutna para fot. Getty Images, Ekaterina Demidova
„– Za tymi w kominiarkach przyszli już tacy normalni, po cywilnemu. Coś tam mówili, pokazywali nakaz. Ojciec czytał, bo ja nie byłam w stanie. Twój brat jest podejrzany o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej. To na pewno jakaś pomyłka. Jak Jareczek wróci, to im wszystko wyjaśni”.
/ 03.11.2023 11:15
smutna para fot. Getty Images, Ekaterina Demidova

Rodzice zawsze stawiali mojego starszego brata na pierwszym miejscu. Uważali, że jest zdolniejszy, mądrzejszy, bardziej przebojowy i ma przed sobą wielką przyszłość.

Tylko on się liczył

„Zobaczycie, nasz Jarek będzie kiedyś sławny i bogaty. Z jego głową i ambicją zajdzie na sam szczyt. W telewizji będziecie go oglądać”
– wychwalała go mama przed znajomymi i rodziną. „Tak, tak, udał mi się syn” – prężył dumnie pierś ojciec.

Wysłuchiwałam takich peanów na cześć brata przez całe dzieciństwo. Było mi przykro, ale cóż mogłam zrobić. Choć bardzo się starałam, nie potrafiłam przekonać rodziców, że ja też mogę coś w życiu osiągnąć. Wyznaczyli mi już miejsce. „Iwonka wyjdzie za mąż, urodzi dzieci, będzie zajmować się domem. Niczego innego się po niej nie spodziewamy” – powtarzali. Dorastałam więc w przekonaniu, że brat będzie wielki, a ja malutka.

Przewidywania rodziców się sprawdziły. Niedługo przed maturą poznałam Jacka, studenta ostatniego roku polonistyki. Zakochałam się w nim jak wariatka. Romantyczne spacery, czułe uściski, wreszcie upojne noce.
No i stało się to, co miało się stać. Zaszłam w ciążę. Mój ukochany nie uciekł przed odpowiedzialnością. Oświadczył mi się uroczyście i pół roku później byliśmy już po ślubie.

Niedługo potem przeprowadziliśmy się do innego miasta. Jacek zaczął pracę w gimnazjum, popołudniami udzielał korepetycji, a ja zajmowałam się synkiem, Jasiem. Wkrótce na świecie pojawiła się Karolinka. Nie było nam łatwo, ale jakoś sobie radziliśmy.

Tymczasem mój brat szedł przez życie jak burza. Jeszcze na studiach założył własny biznes. Co prawda nawet mama i tata za bardzo nie wiedzieli, czym się ta jego firma zajmuje, ale się tym nie przejmowali. Dla nich najważniejsze było to, że Jarek zgodnie z ich przewidywaniami bogacił się i błyszczał na salonach. Przed trzydziestką miał już piękny apartament w najlepszej dzielnicy, drogi samochód, ustosunkowanych przyjaciół.

Wszyscy ważni ludzie w rodzinnym mieście go znali, zapraszali na przyjęcia, imprezy. Rodzice byli zachwyceni. Gdy do nich dzwoniłam, wychwalali go pod niebiosa. Jareczek to, Jareczek tamto, Jareczek siamto… I tak prawie przez całą rozmowę. Zachwycałam się razem z nimi, przytakiwałam, ale w środku to aż mnie skręcało. No bo ile razy można słuchać tej samej śpiewki? Żeby chociaż raz zapytali najpierw o Jacka, wnuki. Ale nie.

Zastanawiała mnie jego kariera

Podejrzewałam, że mój brat nie zarabia tych pieniędzy uczciwe. Na kilometr śmierdziało mi tu jakimś nadużyciem. Któregoś razu, gdy mama swoim zwyczajem zaczęła opowiadać o kolejnych drogich zakupach i inwestycjach brata, nie wytrzymałam. Usłyszałam tylko, że jestem zazdrosna o swojego brata!

– Wszystko pięknie. Tylko ciekawe, skąd Jarek ma na to wszystko pieniądze? Z tego, co wiem, uczciwą pracą tak szybko wzbogacić się w naszym kraju nie można – przerwałam jej.

Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. A potem mama wybuchła:

– No wiesz? Jak możesz tak mówić? Zamiast cieszyć się z sukcesów brata, rzucasz na niego jakieś podejrzenia!

– Ależ cieszę się, naprawdę. Nie przeszkadza mi to jednak w myśleniu. Ciebie i ojca nigdy to nie nurtowało? – nie poddawałam się.

– Nie! Oboje jesteśmy pewni, że Jarek nie robi niczego złego. Po prostu jest obrotny, ma głowę do interesów. Już w dzieciństwie wróżyliśmy mu wspaniałą przyszłość. Pamiętasz?

– Pamiętam, pamiętam…

– No właśnie. Nie rozumiem więc, dlaczego jesteś zazdrosna. Tak to już jest, że jedni, tak jak Jarek, są skazani na sławę i sukces, a inni, jak Jacek i ty, na zwyczajne, szare życie – odparła.

Jej słowa mnie zabolały. Gdy odłożyłam słuchawkę, przyrzekłam sobie, że ograniczę kontakty z rodzicami. Nie chciałam dłużej wysłuchiwać takich bzdur. Może moje życie nie było tak kolorowe i dostatnie jak mojego brata, ale czułam się szczęśliwa.

Jak sobie obiecałam, tak zrobiłam. Dzwoniłam do rodziców tylko raz w miesiącu. Widywaliśmy się rzadko, właściwie tylko w trakcie rodzinnych uroczystości i czasem w święta. Za każdym razem siedziałam przy stole jak na szpilkach, bo wszyscy nadskakiwali Jarkowi. A on puszył się jak paw. Sto razy bardziej wolałam pojechać z Jackiem do teściów. Tam przynajmniej nie czułam się gorsza i panowała miła, serdeczna atmosfera.

Moim rodzicom chyba to specjalnie nie przeszkadzało. Nie tęsknili ani za mną, ani za Jackiem, ani za wnukami. Mieli przecież swojego Jareczka! To wokół niego kręcił się ich świat. Byłam przekonana, że nic już tego nie zmieni. Aż do tego pamiętnego poranka, przed kilkoma tygodniami.

Jednak miałam rację

Spaliśmy z Jackiem w najlepsze, gdy zadzwonił telefon. Zaspana sięgnęłam po komórkę. Mama! Cichutko wstałam z łóżka i poszłam do kuchni.

– Co się stało? Ty wiesz, która jest godzina? – ziewnęłam.

Była u nas policja – wykrztusiła.

– Że co?– obudziłam się na dobre.

– No tak. Wpadli do nas bladym świtem. Najpierw tacy w kominiarkach, z karabinami. Wrzeszczeli tak głośno, że sąsiadów wszystkich pobudzili. Kazali nam się położyć, twarzą do podłogi… Trzęsłam się z nerwów jak osika, a ojciec omal zawału nie dostał! – prawie płakała.

– Ale dlaczego wpadli?

– Jarka szukali! Ganiali po pokojach jak wściekli, sprawdzali wszystkie kąty. Nawet do szaf zaglądali!

– Ale przecież Jarek u was nie mieszka – zdziwiłam się.

– Ale często bywa. Wczoraj też nas odwiedził. Wyjechał późnym wieczorem, ojca samochodem, bo jego się podobno zepsuł. Zostawił go przed bramą. Dziwnie się zachowywał. Powiedział, że musi wyjechać na trochę i żebyśmy się nie denerwowali, jak nie będzie się odzywał przez kilka dni.

– Pewnie się zorientował, że go policja szuka i czmychnął – mruknęłam. – A powiedzieli, dlaczego go szukają?

– Za tymi w kominiarkach przyszli już tacy normalni, po cywilnemu. Coś tam mówili, pokazywali nakaz… Ojciec czytał, bo ja nie byłam w stanie… Zrozumiałam tylko, że twój brat jest podejrzany o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej. To na pewno jakaś pomyłka. Jak Jareczek wróci, to im wszystko wyjaśni.

– Na pewno… A próbowałaś się z nim skontaktować?

– Jak tylko policja wyszła, to ojciec zaczął do niego dzwonić. Do teraz siedzi na telefonie i próbuje. Ale Jareczek nie odbiera. Ma wyłączoną komórkę.

– Na jego miejscu też bym wyłączyła. Nawet baterię z telefonu bym wyjęła, żeby nikt mnie nie mógł namierzyć – powiedziałam do siebie.

– Co ty tam mamroczesz? Mów głośniej! – zirytowała się mama.

– Nic, nic… – odparłam.

– Aha… Słuchaj, a może Jarek zadzwoni do ciebie? Koniecznie mu wtedy powiedz, że się o niego martwimy i żeby się z nami skontaktował. No i z policją. Jeden z tych po cywilnemu zostawił mi nawet wizytówkę… Podyktuję ci numer i nazwisko. Tak na wszelki wypadek.

Musiałam się dowiedzieć, o co chodzi

Po rozmowie z mamą natychmiast obudziłam męża. Gdy usłyszał, co się stało, to aż usiadł na łóżku.

– Niezły numer. Twoi rodzice mieli twardą pobudkę – pokręcił głową.

– Chyba muszę zadzwonić do tego policjanta – pokazałam mu kartkę, na której zanotowałam dane.

– Po co? – zdziwił się.

– Skoro zrobili nalot na mieszkanie rodziców, to do nas też mogą wpaść.

– Bzdura, przecież ty nie utrzymujesz z bratem żadnych kontaktów.

– A jak oni o tym nie wiedzą? Chyba lepiej ich uprzedzić, żeby nam dzieci nie wystraszyli.

– No dobra, dzwoń – westchnął.

Wystukałam numer. Powiedziałam, kim jestem, dlaczego dzwonię. Policjant był zaskoczony. Najpierw w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać, zasłaniał się tajemnicą śledztwa, ale w końcu się złamał i umówił się ze mną na spotkanie. Pojechałam.

– Pani brat jest podejrzany o ciężkie przestępstwa. Handel narkotykami, żywym towarem… Lista zarzutów jest długa… Prokurator już wystawił za nim list gończy. Dlatego gdyby się z panią skontaktował, proszę natychmiast nas powiadomić – powiedział.

W tym momencie przypomniało mi się, co rodzice powtarzali mi przez całe dzieciństwo i młodość. Że Jarek będzie kiedyś bogaty i sławny, że w telewizji będziemy go oglądać. Wszystko się sprawdziło. Bogaty jeszcze jest, choć majątek pewnie mu skonfiskują, sławny też. Jego podobiznę zna z listu gończego każdy policjant. W telewizji też go pewnie pokażą. W tym programie o poszukiwanych przestępcach.

Czytaj także:
„Zrobiłam test uczciwości mojemu narzeczonemu. Oblał go, bo liczył tylko na pieniądze ze spadku po moich rodzicach”
„Udawał stęsknionego tatusia, ale zależało mu tylko na zemście. Nie mógł się pogodzić z tym, że żona od niego uciekła”
„Raz w życiu zostawiłam męża z dziećmi i ruszyłam do sanatorium. Pożałowałam tego, gdy dostałam wezwanie do szkoły”

Redakcja poleca

REKLAMA