Moje stopy były całe w wodzie, a ja dźwigałam zakupy jak wielbłąd. Wściekłość mnie dopadała, ponieważ deszcz lał od rana, a gdy wspomniałam coś o kluczyku do auta, mój małżonek spojrzał na mnie, jakbym powiedziała coś dziwnego.
Nie obchodziłam go
– Potrzebuję auta. Bez niego nie dam rady zrobić wszystkich zakupów.
– Przesadzasz. Poczekaj do jutra. A jak nie, to zamów sobie taksówkę.
– Przecież lodówka jest pusta – próbowałam wyjaśnić. – Z czego przygotuję wam obiad?
– Nie dyskutujmy już! Auto zostaje w domu i kropka!
Patrzyłam, jak mój małżonek przegląda się w lustrze. Sprawdzał, czy kołnierz jego drogiego garnituru leży idealnie i zerknął na lśniące eleganckie obuwie. Wyglądał niczym model z okładki drogiego magazynu.
I jak taki elegancik miałby się tłoczyć w przepełnionym autobusie czy moknąć na przystanku? Jego perfekcyjny wizerunek, markowe ciuchy i woda kolońska zupełnie nie pasują do jazdy komunikacją miejską. W końcu po to ma swoją żonę, żeby zajmowała się takimi przyziemnymi sprawami. Tak było od zawsze!
Mój mąż jest niesamowicie przystojny. Często się zastanawiam, jakim cudem taki facet został moim mężem. W końcu jestem zwykłą kobietą, którą łatwo przeoczyć. Za to on zawsze przyciąga spojrzenia. Nieważne jak bardzo bym się starała, nie dorównam jego wyjątkowości.
Nie mam wykształcenia
Jesteśmy rodzicami dwójki dzieci. Cezary teoretycznie uczestniczy w ich wychowaniu, ale tak naprawdę robi tylko to, co musi – przekazuje pieniądze na dom i od czasu do czasu rzuci jakieś pytanie o szkołę. W rzeczywistości nasze dzieci go kompletnie nie interesują. Nie umie się z nimi dogadać, nie ma pojęcia o ich życiu i zainteresowaniach. Wszystkie sprawy związane ze szkołą, zebrania z wychowawcami, dowożenie na zajęcia sportowe czy basen spadają na mnie. On trzyma się od tego z daleka.
Od piętnastu lat zajmuję się prowadzeniem domu – dbam o czystość, przygotowuję posiłki, piorę i robię sprawunki. Zależy mi, żeby wszystko lśniło, bo mój małżonek przywiązuje do tego dużą wagę. Nie mam pracy poza domem – przerwałam naukę na uczelni w trakcie trzeciego roku, kiedy dowiedziałam się, że będę mamą. Mój mąż namówił mnie wtedy, żebym wzięła przerwę w studiach i posłuchałam jego rady.
Studia przeszły mi koło nosa. Plany pokrzyżowało pojawienie się kolejnego dziecka, a do tego mój małżonek zajął się rozwijaniem własnego biznesu i często był służbowo poza domem. Mam za sobą tylko maturę. Gdzie mogłabym się zatrudnić w dzisiejszych czasach? Brakuje mi i wykształcenia, i praktyki zawodowej, i konkretnych kwalifikacji.
Nie jest mi łatwo
Ludzie lubią określać mnie mianem kury domowej, czasem nawet słyszę komplementy o byciu idealną panią domu. Ale to tylko ładnie brzmiące określenia, które nie zmieniają rzeczywistości. Bo prawda jest taka, że jestem po prostu zwykłą, wiecznie wykończoną babką koło czterdziestki, która nie czuje się ani ładna, ani pewna swoich możliwości. Seriale pokazują, że prowadzenie domu to sama przyjemność, ale w rzeczywistości nie każda z nas daje radę udźwignąć wszystkie obowiązki, które się z tym wiążą.
Tkwiłam na chodniku całkiem przemoknięta, uginając się pod ciężarem zakupów, a moje ręce prawie dotykały ziemi pokrytej jesienną breją. Dwa autobusy już odjechały, bo były tak zapchane, że nie miałam szans się wcisnąć. Sygnalizacja świetlna zmieniała kolory, samochody przejeżdżały jeden za drugim, a ja sterczałam bez ruchu niczym posąg, podczas gdy nierozważni kierowcy ochlapywali mnie błotnistą wodą.
Nagle zauważyłam swojego męża. Zatrzymał się na skrzyżowaniu. Miał na twarzy wyjątkowy uśmiech, którego nigdy nie pokazywał w naszym domu. Siedząca obok niego piękna, młoda dziewczyna przyciągała całą jego uwagę. Wpatrywali się w siebie nawzajem tak intensywnie, jakby cały świat przestał dla nich istnieć. Widać było, że są szczęśliwi i że łączyło ich głębokie uczucie. Ten widok sprawił mi ogromny ból, jakby ktoś wbił mi nóż prosto w serce.
Miał kochankę
Wróciłam do domu taksówką. Nawet nie rozpakowując zakupów pogrążyłam się w rozmyślaniach. Patrzyłam na swoje życie jak na przewijający się film – kolejne lata i miesiące przemykały przed oczami, a ja coraz częściej zadawałam sobie pytanie: „Boże, jak mogłam być tak naiwna?”.
W porze obiadowej zabrałam dzieciaki do baru szybkiej obsługi. Zdecydowałam, że mogą zamówić pizzę, na którą mają ochotę.
– To znaczy, że będziemy tak jadać codziennie? – Spytały z nadzieją.
– No co ty! To tylko wyjątkowa okazja. Od czasu do czasu można zjeść coś niezdrowego!
Tego wieczoru nawet nie wyglądałam przez okno, czy już wraca. Normalnie zawsze nasłuchiwałam jego kroków, ale nie tym razem. Kiedy w końcu się pojawił, pewnie zdziwiło go, że na stole leżą porozrzucane zakupy – zazwyczaj od razu wszystko układam na swoim miejscu.
Kolacji też nie zastał, chociaż zawsze na niego czekała. Położył się do łóżka jak duch, tylko że żaden duch nie śmierdzi tak okropnie wódką. Wydzielał taki odór, jakby wlazł do kadzi w gorzelni!
Olałam sprawę z budzikiem. Miałam w nosie, czy w ogóle dojedzie do swojej pracy. Odstawiłam dzieciaki pod szkołę i zrobiłam sobie długi relaks w wannie. Nagle stanął w progu.
– O co chodzi? – Rzucił zdenerwowany. – Czemu nie dałaś mi znać która godzina? Do tej pory zawsze dbałaś o pobudkę!
– Przepraszam bardzo, ale od kiedy jestem twoim osobistym alarmem? – Odparłam bez emocji. – Może czas nauczyć się radzić sobie bez opiekunki?
Coś we mnie pękło
Kompletnie zatkała go moja odpowiedź.
– Skąd nagle te dziwne pomysły z nowymi zasadami?
– Teraz będziesz mi wypłacał pensję za zajmowanie się domem. Za pranie ciuchów, robienie obiadów, pilnowanie dzieci i cały ten porządek. Chcę otrzymywać kasę co miesiąc jak zatrudniona gosposia. Muszę jeszcze policzyć ile dokładnie.
– Oszalałaś? Przecież jesteśmy małżeństwem!
– No właśnie, i dlatego powinieneś mnie szanować jako swoją małżonkę.
– Kompletnie ci odbiło? Co mi zrobisz w takim razie? Złożysz papiery rozwodowe?
– Na razie nie mam takich planów, skarbie. Ale zamierzam zmienić twoje życie w piekło, dokładnie tak samo jak ty zmieniłeś moje przez te wszystkie lata. Koniec z gotowaniem obiadów, prasowaniem twoich koszul, świeżą bielizną i ciągłym skakaniem wokół ciebie. I zapomnij o spaniu w sypialni.
– Dlaczego jesteś taka zła? Przecież układało nam się świetnie.
– Nam?! Tobie może tak, ale mnie nikt nie brał pod uwagę. Przestań już wygadywać te głupoty.
Nie dam sobą rządzić
– A jeśli nie przyjmę tych twoich niedorzecznych warunków?
– No cóż, istnieją przecież kancelarie, dobrzy adwokaci, możliwość separacji i podziału wspólnego dobytku. Spokojnie, nie zostawię ci niczego. Tylko spróbuj kręcić, a pożałujesz.
Milczałam o tej lasce, którą zobaczyłam w jego aucie. To i tak nie było istotne. Niekiedy pojedyncza sytuacja potrafi wywrócić życie do góry nogami, a dostrzeżenie jej było właśnie takim momentem przełomowym. Nieważne czym się zajmowała.
Zaledwie parę dni upłynęło od naszej dyskusji. Na początku mój małżonek wyraźnie okazywał swoją złość – krzywił się i dawał do zrozumienia, jak bardzo jest niezadowolony. Jednak gdy zauważył, że jego zachowanie nie robi na mnie wrażenia, postanowił działać i zjawił się w domu z naręczem róż, próbując naprawić sytuację.
Ucieszyłam się z kwiatów i od razu pokazałam mu listę z cennikiem za wykonywanie różnych obowiązków domowych. Nie zażądałam wygórowanych stawek – wszystkie były na normalnym poziomie, choć całość dawała już konkretną kwotę. Spytał, czy możemy przedyskutować ceny. Stanowczo odmówiłam jakichkolwiek targów.
Niech sobie radzi sam
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było znalezienie fajnej knajpy, która dowozi jedzenie do domu. Raz w tygodniu sprzątaczka ogarnia mieszkanie. Ciuchy wożę do pralni, żeby je wyczyścili. A że on ma samochód z firmy, to wzięłam dokumenty i kluczyki od naszego auta – da sobie radę bez nich.
Przeglądam internet w poszukiwaniu szkoleń zawodowych. Zaskakujące, jak wiele różnych kierunków można teraz wybrać, żeby zdobyć fajny zawód. Jestem pewna, że trafię na coś idealnego dla mnie. W końcu to ja trzymam ster swojego życia. Jestem taka szczęśliwa, że odważyłam się na ten krok. Odzyskałam wiarę w siebie. To wspaniałe uczucie i nie dam nikomu tego odebrać.
– Ale co zrobisz, jeśli on się postawi i ogłosi, że się wyprowadza albo że ma już nową kobietę? – Spytała koleżanka, gdy przedstawiłam jej całą sytuację
– Niech sobie robi jak uważa – rzuciłam, uśmiechając się do niej. – Mnie to kompletnie nie rusza.
Nie ma jednak szans, żeby znowu mnie kontrolował. Zero możliwości! Tamten etap już za mną. Dziś sama kieruję swoim życiem i pierwszy raz od dawna czuję się naprawdę szczęśliwa! To znaczy dla mnie o wiele więcej niż zmuszanie się do bycia z facetem, który traktował mnie jak gosposię do wszystkiego, żeby jemu było łatwiej żyć.
Beata, 39 lat
Czytaj także:
„Myślałam, że Maciek jest lepszym ojcem niż mężem. A on obracał kochankę, gdy dzieci spały za ścianą”
„Żona nie widzi świata poza pieluchami. Rozterki i żale świeżo upieczonego tatusia topię w ramionach koleżanki z pracy”
„Moja matka od zawsze była sknerą na potęgę. Nie dała siostrze pieniędzy na pogrzeb jej własnego dziecka”