„Majka kochała pieniądze i drogie prezenty, a ja byłem tylko środkiem do celu. Dla niej zdradziłem samego siebie”

Zmartwiony mężczyzna fot. iStock by GettyImages, -Robbie-
„Zdobyłem miłość Majki czy może ją kupiłem? – coraz częściej zadaję sobie to pytanie. A cena była wysoka: moje marzenia, plany, zasady. Po tym, jak zaangażowałem się w szemrany biznes, już nie ma odwrotu”.
/ 06.09.2023 22:32
Zmartwiony mężczyzna fot. iStock by GettyImages, -Robbie-

Bransoletka? Dla mnie? Naprawdę? Jesteś najwspanialszym chłopakiem, jakiego spotkałam w życiu! – Maja aż zapiszczała z radości, a po chwili  rzuciła mi się na szyję z takim impetem, że o mało mnie nie przewróciła.

A wiec opłacało się… Nawet jeśli wcześniej miałem wątpliwości, teraz one zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czułem, że dla tej chwili zachwytu w oczach mojej dziewczyny – warto było to robić! Narażać się na niebezpieczeństwo, łamać prawo, okłamywać najbliższych.

Miłość jest najważniejsza. A ja kochałem Maję nad życie. I byłem gotowy na wszelkie poświęcenia, byle jej tylko zaimponować.

Ona jest z lepszego świata

Poznaliśmy się na pierwszym roku studiów. Maja to nie byle kto: śliczna, drobna, krucha, wygląda na jeszcze mniej lat, niż ma. Wszyscy się za nią oglądali! A ja jestem zwykłym chłopakiem. Ojciec prowadzi warsztat ślusarski, mama dorabia w domu. Biedy nigdy nie klepaliśmy, ale krezus ze mnie żaden.

Oczywiście, na początku próbowałem normalnie Maję poderwać. Kilka razy zaproponowałem jej wyjście do kina, na pizzę, do znajomych na imprezę. Ale ona jakoś nie była chętna. Propozycje zbywała żartem.

Później zobaczyłem ją z paczką bogatych studentów z roku. Coś zaczęło do mnie docierać. Kumpel rozwiał resztki wątpliwości:

– Z czym ty do niej wyskakujesz? Zaprosisz ją na hamburgera do osiedlowego barku? Ona jest z innego świata! Lepszego… Z byle kim się nie zadaje. Ten Mateusz zabrał ją na weekend do Szwecji, rozumiesz?

Zrozumiałem. W tamtym momencie powinienem był sobie odpuścić. Czasami tak przecież jest, że ktoś jest nie dla nas. Za wysokie progi. Ale nie potrafiłem. Uczyłem się – pod powiekami miałem Maję. Słuchałem muzyki – nie potrafiłem o niej zapomnieć. Rozmawiałem z rodzicami – myślałem tylko o Majce. W końcu dotarło do mnie, że po prostu się zakochałem. A prawdziwa miłość, wiadomo – nie zdarza się codziennie. Musiałem zdobyć tę dziewczynę!

Zatrudniłem się jako kurier w pizzerii. Jakieś pieniądze z tego były, ale nie tak rewelacyjne, jak się spodziewałem. Do tego praca szybko odbiła się na moich studiach. Byłem ciągle niewyspany, rozkojarzony. Zawaliłem jedno kolokwium, drugie. Zacząłem gorzej wyglądać. Blady, cienie pod oczami.

– Co się z tobą dzieje? – usłyszałem pewnego dnia od Majki. – Jak tak dalej pójdzie, to przestaniemy być parą. Powiemy sobie: bye, bye! Będziesz musiał pożegnać się z marzeniami o zawodzie farmaceuty i wrócić w swoje rodzinne strony…

To nie mieściło mi się w głowie. Zawsze chciałem pracować w aptece, tworzyć mieszaniny różnych leków, pomagać ludziom. Czułem, że jestem do tego stworzony. No i nie wyobrażałem sobie życia z dala od Majki. Zaczęło do mnie docierać, że jeśli chcę z nią być, muszę zintensyfikować swoją przemianę w bogatego gościa.

Moje życie miało się zmienić

Kiedyś usłyszałem w jakimś filmie, nie pamiętam jakim, że kiedy człowiek tylko pomyśli, że chciałby wybrać zło – to ono samo znajdzie sposób, aby jakoś do niego trafić. I chyba tak właśnie było ze mną.

Nie minęło kilka dni, a moje życie miało się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni.

To była zwykła impreza, jakich wiele w akademiku. Trochę alkoholu, trochę śmiechu. Chłopaka w brązowej skórze, który przysiadł się do mojej paczki, znałem tylko z widzenia. Miał ksywkę „Artysta”. Ot, taki niebieski ptak utrzymywany przez rodziców.

– Wy studiujecie farmację, tak? – zagadał.

Przytaknęliśmy. Czego jak czego, ale kierunku studiów nie musiałem się wstydzić.

– A coś mniej legalnego potrafilibyście zrobić? – nie odpuszczał nowy znajomy.

– A tak konkretnie o co ci chodzi? – Błażej, kolega z roku, spojrzał na niego podejrzliwie. – Za to się idzie siedzieć, koleżko.

– Tak sobie tylko luźno rozmawiam – wzruszył ramionami Artysta. – I tak pewnie nie umiecie…

– Tylko że nikt z nas nie ma ochoty tego robić – dodała Paula. – Bo po co? Żeby od razu na początku życia mieć wpis o karalności w papierach? Jak się chce pracować w aptece, to potem nie ma szans! – Zbieraj się stąd – poradził mu dobrotliwie Błażej. – Nie jesteśmy zainteresowani.

„A może jednak nie wszyscy? – pomyślałem, patrząc za odchodzącym z krzywym uśmiechem Artystą. – Może niektórzy byliby zainteresowani? Na przykład ja? Czy to nie jest okazja, na którą czekałem?”.

Majka się ode mnie oddalała. Musiałem coś zrobić!

Powoli, żeby nie wzbudzać podejrzeń kolegów, wstałem od stolika i pod jakimś pretekstem poszedłem za Artystą.

– Możemy pogadać? – zaczepiłem go w przejściu między salami.

– Ty jesteś od tych chemików w kącie? – poznał mnie momentalnie – I co, jednak się zdecydowaliście?

– Oni nie. Ale ja… może byłbym wstępnie zainteresowany. Jakie są warunki?

Z kierownikiem ustaliłem od razu, że pieniądze będę dostawał po każdym dniu produkcji, zawsze wieczorem. Kwota będzie zależeć od wyprodukowanej ilości.

W końcu miałem czas na to, żeby porządne przyłożyć się do studiów – i zrealizować mój przebiegły plan. Po dwóch tygodniach pracy mogłem bez większych wyrzeczeń zaprosić Maję na weekend do Londynu – oczywiście połączony z zakupami. Żebyście widzieli jej minę…Była wniebowzięta!

Oczywiście pytała, skąd mam pieniądze, ale skłamałem o wujku i spadku. Więcej kłopotliwych pytań mi nie zadawała. Chyba wystarczało jej to, że teraz mogłem kupować jej markowe ciuchy czy elektroniczne gadżety.

Po trzech miesiącach pracy wyprowadziłem się z akademika i wynająłem niewielkie mieszkanie. Kupiłem też – wprawdzie częściowo na kredyt, który zaciągnąłem u moich nowych pracodawców – małe sportowe autko. W końcu poczułem, że żyję!

Nie miałem wyjścia

Niestety. W „pracy” nie wszystko wyglądało tak różowo. Pewnego dnia kierownik zawołał mnie na bok:
– Zaczyna nam brakować surowców, dostawcy wpadli, mamy problemy – tłumaczył, a ja nie rozumiałem, po co on mi to mówi.

– Może mógłbyś przynieść nam trochę z laboratorium na uczelni? – spytał.

Nie wierzyłem własnym uszom. Miałbym okradać uczelnię? Przecież to może się wydać!

– Zrobię, co będę mógł – mruknąłem.

Powoli zaczynałem też odczuwać stres związany z tym, co robię. Nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale odsunąłem się od znajomych, miałem mniej energii do życia. Nawet obecność Majki mnie już tak nie cieszyła. Zdecydowanie musiałem jakoś sobie pomóc, jeśli chciałem utrzymać dotychczasowe tempo i wydajność!

Kiedyś miałem marzenia. Chciałem założyć rodzinę, kupić niewielki domek pod miastem, pracować w firmie farmaceutycznej. Może nawet wynaleźć lek na raka?

Teraz te marzenia gdzieś się rozwiały. Nie wierzę, że istnieje gdzieś inny świat, lepsze życie. Ludzie powtarzają mi, że bardzo się zmieniłem, ale coraz mniej mnie to obchodzi. Wszystko inne zresztą też. No, może oprócz Mai. 

– Czy ty nie widzisz, że ona jest z tobą tylko dla pieniędzy? Taki fajny z ciebie gość, dlaczego nie poszukasz sobie normalnej dziewczyny, która będzie z tobą dla ciebie samego, a nie dla szemranej forsy, którą szastasz? – zapytał mnie ostatnio Błażej.

Wtedy udałem, że nie obchodzi mnie jego zdanie. Ale od tamtego czasu słowa przyjaciela ciągle do mnie wracają.

Poświęciłem tak wiele dla Majki… Czy naprawdę ta dziewczyna jest tego wszystkiego warta? Coraz częściej mam wątpliwości…

Czytaj także:
„Moja żona to despotyczna wariatka. Poświęciłem dla niej wszystko, a ona nawet nie chce mieć ze mną dzieci”
„W tym kraju nie da się prowadzić porządnie biznesu. Byłem uczciwy, a i tak nazwali mnie >>statystycznym przestępcą<<”
„Właściciel sklepu oskarżył mnie o kradzież. Drań upokorzył mnie przy wszystkich klientach, mimo że nie miał dowodów”

 

Redakcja poleca

REKLAMA