„Dawałem wnukowi co miesiąc kasę, żeby płacił moje rachunki. Ufałem mu, dopóki nie dostałem wezwania do zapłaty”

smutny starszy mężczyzna fot. Adobe Stock, deagreez
„Pewnego ranka, gdy przyniosłem pocztę, wśród listów znalazłem kolejną kopertę oznaczoną czerwoną pieczęcią. Otworzyłem ją z bijącym sercem i z przerażeniem przeczytałem, że zalegam z opłatami na tyle, że grozi mi odcięcie prądu. Jak to możliwe? Przecież Kamil zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku”.
/ 03.09.2024 18:30
smutny starszy mężczyzna fot. Adobe Stock, deagreez

Kamil to mój jedyny wnuk. Już od najmłodszych lat miał w sobie coś, co mnie do niego przyciągało – być może to była ta naturalna radość życia, którą wniósł do mojego domu po śmierci mojej żony. Właśnie dlatego, kiedy kilka lat temu zacząłem mieć problemy zdrowotne i musiałem zrezygnować z zarządzania swoimi sprawami finansowymi, to jego poprosiłem o pomoc. Czułem, że mogę na niego liczyć.

Wnuk mi pomagał

Każdego miesiąca, gdy tylko przychodziła moja emerytura, przekazywałem Kamilowi pieniądze, aby mógł opłacić rachunki – prąd, gaz, czynsz. To były rzeczy, którymi nie miałem już sił się zajmować, ale na szczęście miałem wnuka, który mi pomagał. Wystarczyło jedno jego zapewnienie, że „wszystko jest załatwione”, i mogłem spać spokojnie.

Uwielbiałem te chwile, gdy Kamil odwiedzał mnie w moim małym mieszkaniu. Zawsze przynosił coś do jedzenia, siadał naprzeciwko mnie i opowiadał, co u niego słychać. Często myślałem wtedy o tym, jakie mam szczęście, że mogę polegać na kimś tak młodym, kto nie tylko się mną opiekuje, ale także sprawia, że czuję się potrzebny.

– Dziadku, spokojnie, wszystko jest w porządku – mówił zawsze, gdy próbowałem dopytać o rachunki.

Te słowa były dla mnie jak balsam na duszę. Wiedziałem, że z Kamilem nie muszę się martwić. Był taki odpowiedzialny, taki troskliwy. Zawsze wydawało mi się, że to, co robi, wynika z czystej miłości do mnie. Dlatego nawet nie przyszło mi do głowy, by sprawdzić, czy rzeczywiście wszystko jest w porządku. 

Spędzaliśmy razem czas

Kiedy Kamil wchodził do mieszkania, od razu robiło się jaśniej, jakby wnosił ze sobą całe słońce. Przynosił jedzenie, czasem jakiś nowy film na DVD, a ja wiedziałem, że te chwile z nim to największa radość mojego dnia. Dziś było nie inaczej. Usiedliśmy w kuchni, a on rozłożył na stole wszystkie papiery, które przyniósł, jakby chciał mi pokazać, że wszystko jest pod kontrolą.

– Dziadku, prąd opłacony, gaz opłacony, czynsz... – przerywał, stukając palcem w każdy dokument. – … też opłacony. Wszystko gra. Możesz być spokojny.

Patrzyłem na niego z dumą. W końcu nie każdy młody człowiek tak poważnie podchodziłby do takich spraw. W moich oczach Kamil wyrastał na odpowiedzialnego mężczyznę, na kogoś, kto potrafi zadbać nie tylko o siebie, ale i o innych. Często myślałem o tym, jak dobrze ułożyło mu się życie, że ma taką pracę, która pozwala mu być samodzielnym, a jednocześnie pomagać mi w codziennych sprawach.

– Kamilu, dziękuję ci, że zawsze o mnie pamiętasz. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – powiedziałem, wpatrując się w jego twarz z wdzięcznością.

Uśmiechnął się lekko, jakby moje słowa były czymś oczywistym, czymś, na co wcale nie musiał zasługiwać.

– Dziadku, to dla mnie żaden problem. Cieszę się, że mogę pomóc – odpowiedział, sięgając po filiżankę herbaty, którą dla niego przygotowałem.

To dobry chłopak

Poczułem wtedy, że jestem naprawdę szczęśliwy. Miałem wnuka, który mnie kochał i któremu mogłem ufać bezgranicznie. Jak to dobrze, że świat jeszcze nie zdążył go zepsuć, myślałem wtedy. Byłem pewny, że Kamil to najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać w moim życiu.

Gdy wychodził, rzucił mi jeszcze na odchodne:

– Dziadku, muszę już lecieć, ale za kilka dni wpadnę na dłużej, to pogadamy.

Patrzyłem, jak zamyka za sobą drzwi, i przez chwilę stałem w ciszy, wsłuchując się w bicie własnego serca. Byłem tak dumny z Kamila, że aż czułem, jak serce pęcznieje mi z radości. Przecież miałem przy sobie kogoś, kto zawsze był gotów mnie wspierać. Jakże byłem wtedy pewny, że nic złego nie może się zdarzyć.

Zacząłem się niepokoić

Kilka miesięcy później zacząłem zauważać coś dziwnego. Ze skrzynki pocztowej wyciągnąłem listy, których koperty wyglądały podejrzanie znajomo – ponaglenia, których nie widziałem od lat. Przeszły mnie ciarki, ale szybko uspokoiłem się, bo przecież Kamil wszystko załatwiał.

Kiedy przyszedł w odwiedziny, od razu pokazałem mu te listy.

– Kamilu, dostałem jakieś dziwne pisma. Na pewno wszystko jest w porządku?

Zobaczyłem, jak na jego twarzy pojawia się cień niepokoju, ale tylko na moment.

– Dziadku, nie przejmuj się tym – powiedział, uśmiechając się jak zawsze. – To pewnie pomyłka, wszystko jest zapłacone.

Poczułem ulgę. Przecież Kamil zawsze był taki odpowiedzialny. A jednak, gdzieś w głębi duszy zaczęły kiełkować wątpliwości. Skąd te wezwania do zapłaty? Może to tylko pomyłka, ale coś nie dawało mi spokoju. Próbowałem je zignorować, przekonując siebie, że Kamil nigdy by mnie nie oszukał. W końcu to mój wnuk.

Zdenerwowałem się

Pewnego ranka, gdy przyniosłem pocztę, wśród listów znalazłem kolejną kopertę oznaczoną czerwoną pieczęcią. Otworzyłem ją z bijącym sercem i z przerażeniem przeczytałem, że zalegam z opłatami na tyle, że grozi mi odcięcie prądu. Jak to możliwe? Przecież Kamil zapewniał mnie, że wszystko jest w porządku.

Zadzwoniłem do niego natychmiast, żądając wyjaśnień.

– Kamilu, przyszedł list z ostrzeżeniem o zadłużeniu! Jak to możliwe? Mówiłeś, że wszystko jest opłacone! – Głos mi drżał, a w sercu rosło przerażenie.

Kamil milczał przez chwilę, po czym odpowiedział niespokojnym tonem:

– Dziadku, może to jakiś błąd... Sprawdzę to, obiecuję.

Ale coś w jego głosie mnie nie przekonało. Przestałem wierzyć w jego zapewnienia.

– Nie, Kamilu, teraz musisz mi powiedzieć prawdę. Co się dzieje? 

Naciskałem, czując, że zbliża się chwila, która wszystko zmieni. Zrozumiałem, że coś jest bardzo nie w porządku, i bałem się tego, co mogę usłyszeć.

Wnuk mnie okradał

Kamil wszedł do mieszkania z opuszczoną głową. Jego krok był ociężały, jakby każdy ruch sprawiał mu ból. Kiedy usiedliśmy naprzeciwko siebie, przez dłuższą chwilę panowała cisza. W końcu, nie mogąc dłużej wytrzymać tego napięcia, zapytałem:

– Kamilu, co się dzieje? Powiedz mi prawdę.

Widziałem, jak jego oczy błyszczą, a dłonie drżą, gdy próbował zapanować nad emocjami. Wciągnął powietrze, jakby zbierał siły, po czym wybuchł:

– Dziadku, przepraszam! – jego głos załamał się, a ja czułem, jak moje serce przyspiesza, jakby chciało wyskoczyć z piersi. – Nie opłacałem tych rachunków... Zatrzymywałem pieniądze dla siebie... Ja... miałem długi... i chciałem spełnić kilka marzeń...

Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Mój własny wnuk, którego kochałem, oszukał mnie w najgorszy możliwy sposób. Łzy napłynęły mi do oczu, ale to nie była rozpacz. To była złość. Głęboka, paląca złość, która wypalała wszystko, co czułem do Kamila.

– Jak mogłeś mnie okraść, Kamilu?! – krzyknąłem, czując, jak łzy spływają mi po policzkach. – Jak mogłeś tak perfidnie mnie okłamywać? Myślałem, że jesteś inny, lepszy... że mogę na ciebie liczyć!

Bardzo mnie zawiódł

Kamil skulił się w sobie, jakby każdy mój krzyk był uderzeniem. Patrzył na mnie, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, co zrobił.

– Dziadku... ja nie chciałem... – szeptał, ale nie mogłem już słuchać jego wymówek. Czułem, jak wszystko, co do niego czułem, zmienia się w pustkę.

Spojrzałem na niego po raz ostatni, widząc w jego oczach coś, co kiedyś było bliskością, a teraz stało się obcą, bolesną przepaścią.

Zawiodłeś mnie, Kamilu. Już ci nie ufam – powiedziałem zimno, choć serce krzyczało z bólu. – I nie wiem, czy kiedykolwiek będę mógł.

Te słowa wisiały w powietrzu jak ostateczny wyrok. Nasza relacja, zbudowana na zaufaniu, legła w gruzach.

Tęskniłem, ale nie mogłem wybaczyć

Od tamtej rozmowy z Kamilem coś we mnie umarło. Moje serce było ciężkie od rozczarowania, a każdy dzień przypominał mi o zdradzie, której doświadczyłem. Kamil, kiedyś tak bliski, teraz wydawał się obcy.

Starałem się wrócić do normalności, samodzielnie opłacać rachunki i zajmować się swoimi sprawami, ale każde zadanie było jak przypomnienie o tym, co straciłem. Wieczorami siadałem w fotelu i patrzyłem na zdjęcia, które kiedyś przynosiły mi radość. Teraz były tylko bolesnym świadectwem tego, jak bardzo się myliłem.

Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będę w stanie zaufać mu ponownie. Czułem się oszukany, zdradzony przez osobę, którą kochałem najbardziej. Moje serce było pełne goryczy, a dom, który kiedyś wypełniał śmiech i ciepło, teraz stał się miejscem ciszy i samotności. Nie mogłem przestać myśleć o tym, jak Kamil mnie zawiódł, i czy nasza relacja kiedykolwiek się odbuduje.

Czasem łapałem się na tym, że chciałem do niego zadzwonić, porozmawiać, spróbować to naprawić. Ale wtedy przypominałem sobie ten moment, gdy przyznał się do wszystkiego, i znowu czułem ten sam ból. Bałem się, że nawet gdybyśmy próbowali to naprawić, już nigdy nie będzie tak samo. Byłem zraniony do głębi i nie wiedziałem, czy kiedykolwiek uda mi się zaufać mu ponownie.

Henryk, 73 lata

Czytaj także: „Romantyczne wakacje z mężem skończyły się na cmentarzu. Z urlopu zamiast z magnesem wróciłam z urną”
„Miłość zmieniła się w rutynę, a jego koszula zaczęła pachnieć inną kobietą. Podejrzenia oplatały mnie jak bluszcz”
„Zamiast opiekować się dzieckiem, niania bawiła się w chowanego pod kołdrą z moim mężem. Zdrajca mi za to słono zapłaci”


 

Redakcja poleca

REKLAMA