„Daleko mi do cnotliwej Zuzanny. Choć w łóżku nie wieje chłodem, mąż namawia mnie na eksperymenty”

problemy łóżkowe małżeństwo fot. Getty Images, Letizia Le Fur
„Nie wiedziałam, jak wyjaśnić Danielowi emocje, które mnie zalały. Przecież nie powiem mu, że od czasu jego propozycji widzę w nim zboczeńca. Jakiegoś napalonego maczo, który wymyśla tanie chwyty, żeby jego życie erotyczne wyglądało jak w filmie dla dorosłych”.
/ 24.09.2023 20:45
problemy łóżkowe małżeństwo fot. Getty Images, Letizia Le Fur

Byłam święcie przekonana, że jesteśmy z mężem perfekcyjnym małżeństwem. Niestety, okazało się, że jestem zwyczajnie naiwna. Ten człowiek, z którym żyję pod jednym dachem, nie przypomina już mojego męża.

Jesteśmy małżeństwem od dwóch lat

Jak wszystkie związki, na samym początku naszej relacji nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Potrafiliśmy sypiać ze sobą nawet kilkanaście razy w tygodniu. Oczywiście ten stan zawsze mija, prędzej czy później. To nie znaczy, że nasze życie intymne zupełnie nie umarło, skąd. Po prostu nasz związek stał się spokojniejszy, bardziej stabilny, mniej w nim namiętnych porywów.

Nie zmienia to faktu, że przez bardzo długi czas uważałam nasze pożycie za bardzo udane. Mąż był czułym kochankiem, który zawsze utwierdzał mnie w przekonaniu, że jestem najpiękniejszą kobietą na świecie i spełnieniem jego marzeń. Nie ma wspanialszej rzeczy, którą mogłaby usłyszeć kobieta od swojego mężczyzny, zwłaszcza w tak intymnej sytuacji. Chętnie odwdzięczałam się więc Danielowi wielką pasją w łóżku. Myślałam, że to wystarczy...

Po kilkunastu miesiącach od ślubu mąż zaczął mi jednak podsuwać pewne pomysły. A to podsyłał strony z jakimiś dziwnymi ciuszkami, a to zdjęcia kobiet przebranych za pokojówki czy inne policjantki... Nigdy w życiu nie interesowały mnie takie „zabawy”, więc zbywałam te sugestie śmiechem. Przestało być zabawnie, gdy faktycznie któregoś razu otrzymałam od męża podobny kombinezon „pani do sprzątania”. Składał się z króciuteńkiej spódniczki, fartuszka i koronkowego biustonosza.

– Daniel, dobrze się czujesz? – zapytałam ze śmiechem.

– Nie chciałabyś może tego założyć? Wyglądałabyś w tym fenomenalnie – zaproponował śmiało mąż.

– Daj spokój, to takie sztuczne! Mam udawać kogoś, kim nie jestem? – obruszyłam się.

– To tylko zabawa, przecież przy mnie nie musisz się wstydzić – namawiał mnie.

Nie chciałam się na to zgodzić

Miałam opory przed tego typu głupotami. Rozumiem, może małżeństwa z dwudziestoletnim stażem potrzebują takich rozrywek, żeby podtrzymać ogień w sypialni, ale my? Przecież jest nam razem dobrze. Mąż poczuł się chyba nieco urażony moją odmową, ale nie ostudziło to jego zapału do dalszych poszukiwań „urozmaiceń”. Innym razem przyniósł jakieś przedziwne zabawki ze sklepu dla dorosłych.

– Kochanie, czyś ty zupełnie zwariował? Po co nam to? – zapytałam zdumiona, przyglądając się dość paskudnym gadżetom o neonowych kolorach.

– Pomyślałem, że może coś takiego cię zainteresuje... Zobacz, ten sprzęt został zaprojektowany specjalnie z myślą o kobietach. Sprzedawczyni gwarantowała, że ci się spodoba – wyjął z torby dziwne ustrojstwo zasilane bateriami.

– A skąd sprzedawczyni może wiedzieć?! Przecież mnie nie zna! Ale ty chyba powinieneś – uniosłam się.

– Zuza, nie obrażaj się... Ja po prostu chciałbym spróbować czegoś nowego... – zaczął się kajać mąż.

– I sama ja ci już nie wystarczam? Potrzebujesz... tego? – zapytałam, spoglądając z niesmakiem na torbę z zakupami Daniela.

– To przecież nie o to chodzi, że mi nie wystarczasz! Kocham cię, jesteśmy ze sobą blisko, więc chciałem z tobą zrealizować swoje fantazje – tłumaczył nieśmiało.

Nie wiedziałam, co mu na to odpowiedzieć. Po prostu wyszłam z sypialni.

Tej nocy spałam na kanapie

Podobnych nocy robiło się coraz więcej, bo moja ochota na zbliżenia z mężem zupełnie wyparowała. Daniel chodził po domu raz smutny, raz poirytowany i nabuzowany.

– Zuza, czy ja ci się jeszcze w ogóle podobam? – zapytał mnie znienacka któregoś wieczoru.

– Dlaczego mnie o to pytasz?

– Nie sypiasz ze mną, nie przytulasz się do mnie, odsuwasz się, kiedy tylko zaczynam cię dotykać czy całować...

– A bo to tylko w taki sposób się wyraża uczucia? Seks jest najważniejszy? – zapytałam nieco zbyt agresywnie.

– Oczywiście, że nie! Ale sprzyja bliskości. Tej emocjonalnej też – argumentował mąż. – Odkąd przestaliśmy ze sobą sypiać, jesteś zupełnie odległa. Przecież tu nie chodzi o sam seks, ale jego brak łączy się z innymi problemami. Albo przestałem ci się podobać, albo masz mi coś do zarzucenia.

Zasznurowałam usta. Nie wiedziałam, jak wyjaśnić Danielowi emocje, które mnie zalały. Przecież nie powiem mu, że od czasu jego propozycji widzę w nim... zboczeńca. Jakiegoś napalonego maczo, który wymyśla tanie chwyty, żeby jego życie erotyczne wyglądało jak w filmie dla dorosłych.

Mąż nie ustawał jednak w wysiłkach. Z jednej strony powinnam się cieszyć, że mam u swojego boku mężczyznę, który wkłada tyle pracy w naprawę naszej relacji i rozwiązywanie konfliktów. Z drugiej, czułam się osaczana. Miałam wrażenie, że robi to wszystko tylko po to, żeby zaciągnąć mnie do łóżka, a nie z prawdziwej troski o stan naszego związku.

Nie umiałam zaufać intencjom Daniela

– Zuza, co ty opowiadasz? I tylko dlatego się tak śmiertelnie na niego obraziłaś? Bo chciał urozmaicić wasze pożycie? – przyjaciółka kompletnie nie rozumiały moich rozterek, gdy zwierzyłam jej się z problemów małżeńskich.

– Urozmaicić? Tak to nazywasz? On chciał z tego zrobić coś obrzydliwego... Przecież takie gadżety są zwyczajnie śmieszne – broniłam się.

– Czy ty mieszkasz pod jakimś kamieniem? Takie rzeczy są przecież teraz bardzo częste. Ba, nie rozumiem, dlaczego widzisz w nich coś złego. Jeszcze rozumiem, gdybyś ganiała obsesyjnie do kościoła, ale ty przecież nawet nie wierzysz! Od kiedy ty jesteś taka cnotliwa?

Wcale nie jestem cnotliwa, przecież lubię seks! Ale czy potrzebujemy do niego aż tylu udziwnień? Najpierw jakieś gadżety, a potem co będzie? Kolejna osoba w naszej sypialni? A może jeszcze inne zboczenia?

– A to tu cię boli! – wypunktowała mi przyjaciółka. – Czujesz się przez niego odrzucona? Niewystarczająca? Słuchaj, w tym ci już nie pomogę. Może pogadaj z kimś bardziej kompetentnym. Może jakimś terapeutą? Moim zdaniem w propozycjach Daniela nie ma niczego złego, a już na pewno upokarzającego czy uwłaczającego tobie. Ale nie zmienię twojego zdania, jeśli takie sobie zakorzeniłaś gdzieś w tej łepetynie.

Długo zastanawiałam się nad tymi słowami. Przyjaciółka uderzyła w mój czuły punkt. Z jakiegoś powodu czułam, że te szalone propozycje męża uwłaczają mi jako kobiecie. Bo przecież kobieta powinna umieć pociągać swojego mężczyznę bez jakiejkolwiek pomocy, po prostu tym, że jest...

Przynajmniej tak sobie wcześniej zakodowałam w głowie, nie wiedzieć czemu. Może kluczem do wyjścia z tej całej sytuacji jest po prostu szczera rozmowa? Może faktycznie prośba męża w żaden sposób nie odejmuje niczego z miłości, którą do mnie żywi?

Ech, gdyby to życie małżeńskie było trochę prostsze... Zupełnie nie tak sobie to wyobrażałam.

Czytaj także:
„Wskakiwała do różnych łóżek, ale materac małolata był dla niej najwygodniejszy. Zdradę przypłaciła szantażem”
„Wymyślona kochanka z nocnych fantazji, została moją żoną. Wczoraj była muzą, a dziś nosi nasze dziecko”
„Do cnotki mi daleko, nie leżę w łóżku jak kłoda, ale to czego oczekuje mój mąż to przesada. Chce ze mnie zrobić ladacznicę?”

Redakcja poleca

REKLAMA