– Bój się Boga, mamo – moja córka aż się trzęsie z oburzenia. – Takie głupoty w twoim wieku. Rysiu, powiedz coś.
Ale jej mąż się nie odzywa, tylko wymownie przebiera palcami po stole z tą swoją zaciętą miną. Świętoszek. Oczka mu latają za ładnymi babkami, że mało ich nie pogubi. Myśli, że nic nie wiem?!
– Jesteś po sześćdziesiątce. Czas zmądrzeć. Ale ty całe życie byłaś egoistką.
Trzasnę ją chyba, nie wytrzymam. Wychowałam, wykształciłam, wyposażyłam i pomagałam, dopóki mogłam. Jak stanęła na nogi, zapomniała, że istnieję. Po parę tygodni potrafiła się nie odzywać. „Zajęta jestem – mówiła. – Żyj swoim życiem”.
No to żyłam!
Nie moja wina, że wyszło, jak wyszło, po prostu czułam się bardzo samotna. Przecież oni nawet na Wigilię ani do mnie nie przyjechali, ani do siebie nie zaprosili. Nie cenili mnie, prezentów ode mnie też. Jak tego ostatniego, na ich rocznicę ślubu. Na płótnie wyhaftowałam szlak maków, stokrotek i niezapominajek. Przy brzegach zrobiłam mereżkę. Babki w maglu się zachwycały, jak odbierałam swoje dzieło. Potem zapakowałam elegancko, poszłam na pocztę… Czekałam, że zadzwonią i podziękują, ale nic. Zadzwoniłam zapytać, czy moja przesyłka doszła.
– Aaaa – usłyszałam. – Faktycznie było jakieś awizo, ale jeszcze nie mieliśmy czasu odebrać. A co tam jest?
Popłakałam się jak dziecko.Po jakimś czasie, przypadkiem się wygadali, że moja serweta stała się prezentem dla kogoś z pracy zięcia.
– Nie gniewasz się, mamo? – zapytała córka. – My nie lubimy takich kurzołapek, a szefowa Rysia była zachwycona.
Teraz się pieklą, że wpakowałam się w tę historię z Wackiem, ale wcześniej nic ich nie obchodziłam! Wiedzieli, że siedzę jak kołek, że zamężne koleżanki niechętnie zapraszają samotne, bo się boją konkurencji, a mężczyźni w moim wieku potrzebują bardziej pielęgniarki niż przyjaciółki. Może dlatego tak mnie zamroczyło?
Szybko się ze mną uwinął, łatwo omotał
Zaczepił mnie na targu… Kręcił się przy straganach, nie wiedziałam, czy tam sprzedaje, czy zabija czas. Pomógł mi wybrać pomidory, potem powiedział, że zaprowadzi mnie do kolegi, który ma najlepsze kartofle na rynku.
– Niech pani od razu weźmie parę kilo. Na moją odpowiedzialność!
– Nie, nie, wezmę na spróbowanie. Jeśli faktycznie będę dobre, wrócę tu we wtorek.
– Na bank pani wróci. Będę czekał.
– Ale po co?
– Na taką fajną babkę czeka się do skutku. Wrosnę w ziemię, a nie odejdę!
Ziemniaki istotnie były pyszne! Pachnące, kruche, więc postanowiłam zrobić mały zapas na parę obiadów. Przyznaję, myślałam o tym mężczyźnie, który tak się koło mnie uwijał. Byłam ciekawa, czy go znów spotkam. Bardzo to głupie, ale ładnie się ubrałam i podmalowałam usta, bo jak się „zrobię” jestem jeszcze całkiem, całkiem…
On też się wyszykował jak do teatru. Miał koszulę z krawatem, modną kurtkę i pachniał na parę metrów. Oboje wiedzieliśmy, że dla siebie tak się staramy. Był młodszy. To się rzucało w oczy od razu. Mówił, że w naszym wieku takie różnice nie mają znaczenia.
– Marne piętnaście lat, co to jest? – mówił. – Wyglądasz świetnie, jesteś babka do rzeczy, po co lata liczyć!
Wiedziałam, że kłamie, ale chciałam, żeby kłamał. To było dla mnie jak powietrze!
– Dałaś się nabrać na piękne słówka? – moja córka z nerwów zapala następnego papierosa. – Jak można było wpuścić do domu takiego łobuza?
Ano można było… Przydźwigał ciężką torbę z warzywami. Wtaszczył ją na trzecie piętro. Stał i dyszał, jak mogłam nie zaproponować herbaty?
Od razu się poczuł jak u siebie
Zdjął buty, żeby nie porysować parkietu, bo zauważył, jaki jest lśniący i wypielęgnowany. Miał czyste skarpetki, to mnie ujęło, w ogóle był czysty i przyjemny. Zachwycił się moimi kwiatami. Było mi miło, kiedy chwalił, że jest u mnie jak w pudełeczku.
Zaproponował, że pomoże przy obiedzie, więc go zaprosiłam na zupę i drugie, chociaż sama rzadko jem dwudaniowe posiłki. Bez pytania wziął z szuflady nóż i zaczął obierać kartofle, skrobać marchew, a potem kroić cebulę. Pięknie mu to szło! Cały czas gadaliśmy. Od lat z nikim tak dobrze i swobodnie mi się nie rozmawiało!
– Żartujesz? – Beata kpi ze mnie. – Chcesz mi wmówić, że on tu przyszedł na rozmowy? Od razu dziadyga miał plan! Wiedział, jak cię omotać!
Pewnie ma rację, bo, jak się potem okazało, nie byłam pierwszą omotaną przez Wacława. Od lat tak żył i działał. Wybierał sobie starsze panie, wślizgiwał się do ich domów i czarował. Wiedział, czego potrzeba samotnej kobiecie.
Zapraszał do kina i do teatru, przynosił kwiatki. Te, które lubiły przyrodę zabierał na wycieczki za miasto. Ale przede wszystkim ich słuchał. Pozwalał się wygadać, wypłakać, wyżalić, powspominać. Gładził po rękach, delikatnie przytulał. Dopiero potem przechodził dalej…
Nie mogę uwierzyć, że wszystkie te czułe słowa o moich oczach, ustach, figurze i młodym wyglądzie były wyuczone, wykute na blachę i odtwarzane w różnych innych kuchniach i sypialniach. Bo byliśmy też w sypialni. Wcale tego nie żałuję!
Moja córka każe mi się wstydzić! Czego?! Tych ostatnich chwil radości, że czuję się kobietą, że mam w żyłach krew, nie wodę i cholesterol? Było warto.
Sześć tysięcy sama mu dałam. Tyle miałam na koncie, gdybym miała więcej, też bym się nie zawahała. Resztę ukradł. Trochę złota, srebrną zapalniczkę, pozłacane łyżeczki deserowe, kryształy. Wyniósł to wszystko, kiedy mnie nie było w domu.
Był pewien, że nie wrócę wcześniej, bo sam mi załatwił wizytę u kardiologa. Stał w kolejce po numerek, opłacało mu się!
– Dałaś mu klucze?! – Beata pieni się ze złości – To się w głowie nie mieści.
Obiecał, że będzie czekał z rosołem, a wiadomo, że rosół gotuje się na wolnym ogniu i trzeba go pilnować…
Co mnie najbardziej zabolało?
Chyba to, że zabrał stare złocone ramy, w jakie był oprawiony mój portret. Śpieszył się, więc zdjęcie po prostu wyrzucił. Leżało na podłodze naddarte z jednej strony, nawet go na stole nie położył. To mnie ubodło w samo serce.
I jeszcze to, że teraz córka wymyśla mi od wariatek i egoistek, a sama przez całe lata kompletnie się mną nie interesowała.
– Chyba się nauczyłaś rozumu? – pyta. – Już ci z głowy chłopy wywietrzały?
Milczę. Nie będę z nią gadała, nie ma sensu się kłócić. Bo co ja mam w głowie, to moja sprawa; na razie muszę trochę dojść do siebie, a później pomyślę, jak sobie życie ułożyć? Tylko już teraz będę ostrożniejsza.
Czytaj także:
„Przyjaciółka ciskała gromami w głowę męża, choć to ona była tykającą bombą. Każdy musiał być na jej skinienie”
„Adonis z poczty był spełnieniem moich nocnych fantazji... póki nie otworzył ust. Wtedy wyszedł z niego obcesowy burak”
„Ukochana porzuciła mnie 5 lat temu i nie powiedziała, że jest w ciąży. O synu dowiedziałem się tuż przed jego pogrzebem”