Znałyśmy się całe życie, rękę bym sobie dała za nią uciąć. Gdy dzwoniła, że mnie potrzebuje, rzucałam wszystko i leciałam. Byłam na każde jej zawołanie. Nie powiem, ona też wiele razy wyciągała mnie z opresji. Jak chociażby wtedy, gdy Artur wyjechał, a ja zostałam sama z małą Anią. Moja zaledwie sześciomiesięczna córeczka dostała wysokiej gorączki, a ja nie wiedziałam, co robić. To Dominika potrząsnęła mną, wylała mi na głowę przysłowiowy kubeł zimnej wody. Ubrała małą ciepło, wzięła jej książeczkę zdrowia.
– No ruszże się wreszcie, Kamila! – krzyknęła na mnie. – Chcesz pomóc dziecku, czy siedzieć i płakać?
– Oczywiście, że chcę pomóc – spojrzałam na mój największy skarb, trzymany przez Dominikę. – Co ja bym bez ciebie zrobiła? – zapytałam, ocierając łzy.
– Nie rycz! Jedziemy do lekarza. Płacz nic tu nie pomoże.
Potrzebowałam takiego wstrząsu
Byłam wieczną panikarą, histeryczką, ciągle się zamartwiającą i widzącą wszystko w czarnych barwach. Ona natomiast była zawsze spokojna i opanowana. Wiele razy zastanawiałam się, jak tak dwie różne osoby mogą się przyjaźnić, porozumieć, mało tego, tak doskonale jak my, dogadywać?
Moi rodzice ją uwielbiali, córeczka również. Tylko mąż za nią nie przepadał, co początkowo mnie martwiło, ale z czasem machnęłam na to ręką. W końcu nie wszyscy muszą za wszystkimi przepadać. Ważne, że z mężem świetnie się dogadywaliśmy. A z przyjaźni z Dominiką i tak bym nigdy nie zrezygnowała. Zresztą nikt mnie przed takimi wyborami nie stawiał.
Wtedy u lekarza stałam spanikowana i przerażona, co chwilę biegałam do toalety, byłam kłębkiem nerwów. Ania była moim wyczekanym, ukochanym dzieckiem, ale, niestety, nie potrafiłam jej pomóc. Nie umiałam się nią dobrze zaopiekować. Nie wiem, skąd w Dominice było tyle siły, zawsze jej tego zazdrościłam. Zawsze...
Choćby wtedy, gdy podejrzewałam Artura o zdradę. Znalazłam w jego kieszeni rachunek za kolczyki. Kosztowały sporo, a on był taki oszczędny, wręcz skąpy. Nie zbliżała się wtedy żadna rocznica – ani ślubu, ani naszego poznania.
– Domi, żeby chociaż urodziny, moje albo małej. Ale nie! Nie mam pojęcia, dla kogo były przeznaczone te kolczyki. Muszę to z nim wyjaśnić! – postanowiłam.
– A jak to ma być dla ciebie niespodzianka? Chcesz ją zepsuć? Poczekaj na razie… – poradziła mi wtedy moja najwspanialsza przyjaciółka.
I po raz kolejny okazało się, że miała rację. Kolczyki naprawdę były dla mnie.
– A z jakiej to okazji? – zapytałam męża.
– Czy zawsze musi być jakaś okazja? – Artur uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Tyle razy dawałam się im wodzić za nos!
Nie dość, że dostałam prześliczny prezent od ukochanego mężczyzny, to jeszcze okazało się, że mnie nie zdradza. Później, przy drinku z Dominiką śmiałyśmy się z moich podejrzeń.
– Ta twoja wybujała wyobraźnia kiedyś cię zgubi. Zobaczysz! – straszyła mnie przyjaciółka.
Żyłam więc sobie beztrosko. Pracowałam, czasami jeździłam w delegacje do innego miasta, wtedy mąż udawał z kolei zazdrosnego. Śmiał się, że pewnie mam tam „jakiegoś gacha”, ale ja wzruszałam tylko ramionami i pukałam się w czoło.
– Aleś wymyślił!
– A co? Może nie dostrzegasz, jak faceci oglądają się za tobą? – spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.
– Nie żartuj sobie, za mną? – udałam zdziwienie, po to tylko, by usłyszeć od męża komplement.
– Oczywiście, że za tobą – przyciągnął mnie do siebie i posadził na swoich kolanach. – Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą. Niejedna dwudziestolatka mogłaby pozazdrościć ci kształtów, figury. Ja cię uwielbiam!
Pamiętam jak dziś tę rozmowę. Byłam taka szczęśliwa. Czułam się doceniana, kochana, ważna. Wszystko w życiu mi się układało. Miałam świetnego męża, przyjaciółkę, cudowną córeczkę...
Jednak wszystko się skończyło. Wróciłam właśnie z wyjazdu służbowego. Mąż miał tego dnia odebrać Anię z przedszkola.
Postanowiłam zrobić im niespodziankę i też tam przyjść. Właśnie miałam przejść na drugą stronę ulicy, gdy ich zobaczyłam... Mojego najwspanialszego męża i ukochaną przyjaciółkę. „To takie banalne” – pomyślałam. Obejmowali się czule. Stali w miejscu publicznym do cholery! Tuż obok przedszkola, w którym była nasza córka! Zaczęli się namiętnie całować, nie dostrzegając niczego i nikogo wokół. Jakby świat dla nich nie istniał.
A ja? Ja nie potrafiłam zareagować, poruszyć się, krzyknąć. Jakbym zapomniała, jak się mówi, jak otwiera się usta, jak się oddycha. Łzy leciały mi ciurkiem po twarzy, a wspomnienia zaczęły mi się układać w logiczną całość.
Teraz to wreszcie rozumiałam! Kolczyki były dla niej! Artur wciąż udawał, że nie przepada za Dominiką, ale to były tylko pozory. Tak naprawdę spędzał z nią wiele, wiele godzin! A ta jej ciąża sprzed kilku miesięcy? Przyjaciółka nie chciała mi powiedzieć, czyje to dziecko, a było zapewne jego. Mojego męża! Ależ ja byłam głupia. Głupia i naiwna! Musieli się cudownie bawić moim kosztem. Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam włosy i przeszłam na drugą stronę ulicy.
– Nie przeszkadzajcie sobie – powiedziałam do zaskoczonego męża i oniemiałej przyjaciółki.
Spodobało mi się to moje nowe oblicze
Po raz pierwszy w życiu nie histeryzowałam. Byłam opanowana i spokojnym krokiem ruszyłam w kierunku przedszkola. Odebrałam Anię i poszłyśmy do parku. Nie spieszyłyśmy się, pogoda była ładna, nie padało. Wspaniale spędziłyśmy czas. Po powrocie do domu zrobiłyśmy sobie nasze ulubione grzanki z żółtym serem z patelni, które rzadko przygotowywałam, bo Artur krzyczał, że smrodzę na noc!
Tak, jakby nie można było otworzyć okna. Tym razem nikt mi niczego nie wypominał, nie krzyczał, nie miał pretensji. Nagle zaczęłam dostrzegać, że oddycham pełną piersią, a mój mąż wcale nie był takim ideałem, jak mi się wydawało. Zawsze stałam w jego cieniu. Cieszyłam się z jego sukcesów, swoje bagatelizując...
„Jest dobrze – pomyślałam. Będzie ciężko, ale dam sobie radę, bo wbrew pozorom jestem silną kobietą”.
W duchu podziękowałam najlepszej przyjaciółce za lata nauki. I za ostatnią, gorzką lekcję, która nauczyła mnie najwięcej. Już nigdy więcej nie dam się nikomu omamić i wodzić za nos. Jak moja dawna kumpela, zagorzała singielka, która mówiła, że niepotrzebny jej facet uczepiony jak rzep?
Dzisiaj to ja nie potrzebuję już stałego związku, idealnego męża, oparcia i bezpieczeństwa. Sama sobie poradzę. Mam moją Anię, mam dla kogo żyć. A to doprawdy bardzo dużo.
Czytaj także:„Przez przypadek odkryłam, że mąż przyjaciółki ma kochankę. Nie wiem, co robić: powiedzieć jej, czy się nie wtrącać?”„Tolek kochał się we mnie od przedszkola, ale ja traktowałam go jak zwykłego kumpla. Tak mi się przynajmniej zdawało...”„Żona była przekonana, że mam kochankę. Faktycznie, okłamywałem ją, ale przecież to wszystko z miłości!”