„Córki odnalazły rodzinne pamiątki po dziadkach. Wstydziłem się powiedzieć im, że moi rodzice byli... hipisami"

Nie chciałem zdradzać rodzinnych tajemnic córkom fot. Adobe Stock, Вячеслав Чичаев
„Co ja jej miałem powiedzieć? Że hipisi woleli kąpać się bez kostiumów, ubrani tylko w kwiaty we włosach… Wolałem o tym nie wspominać, bo tymi ludźmi byli dziadkowie moich córek, moi rodzice. Nie chciałem opowiadać im w szczegółach o ich romantycznych wieczorach w jeziorze z innymi ludźmi, które podglądałem z okienka namiotu”.
/ 28.01.2023 14:30
Nie chciałem zdradzać rodzinnych tajemnic córkom fot. Adobe Stock, Вячеслав Чичаев

Starsza moja córka, piętnastoletnia Mira, patrzyła na mnie z nastroszoną miną. No ale co ja poradzę, że zupełnie zapomniałem o obietnicy? Miałem zawieźć córki do galerii handlowej po jakieś ciuchy, lecz porządki na strychu pochłonęły mnie bez reszty..

Tato, musimy mieć kostiumy na obóz! – upierała się młodsza.

– Dlaczego mama nie zrobiła z wami tych zakupów? – jęknąłem.

– Bo ją wezwali na dyżur do ciężkiego przypadku – odpowiedziały obie dziewczynki zgodnym chórem.

Tak to jest, jak się człowiek żeni z lekarzem…

– Zaraz pojedziemy, tylko skończę sprzątać strych. Jutro przychodzi ekipa remontowa… – powiedziałem. – No, chyba że byście mi pomogły, to uwiniemy się szybciej.

Dziewczyny wcale nie były zadowolone z takiego obrotu sprawy, mimo to wspięły się za mną po schodach.

– Musimy powynosić te wszystkie pudła i stare walizki – powiedziałem, wskazując stosy gratów. – Najpierw je opróżnimy, przy okazji zobaczymy, co w nich jest… To wszystko chyba jeszcze z czasów, gdy wasi dziadkowie tu mieszkali.

– Ale chyba nic potrzebnego tu nie ma, skoro nie zabrali tego ze sobą przy przeprowadzce – odezwała się Ala. – Jakie fajne walizy…

– Pewnie są bardzo stare, to prawdziwa skóra. Odkurzymy je i przesuniemy tam, bliżej drzwi – powiedziałem. – Są jeszcze w dobrym stanie, mogą się mamie na coś przydać.

– O, a w tej są jakieś stare ubrania – krzyknęła Ala, wskazując na największą, brązową walizę.

Pochyliłem się, otworzyłem szerzej.

– Faktycznie, to chyba ubrania mojej mamy, z jej młodości – wyciągnąłem bluzkę w duże, kolorowe kwiaty. – Wiecie, że wasza babcia była kiedyś zapaloną hipiską?

– Taką prawdziwą jak dzieci kwiaty, ci, co uprawiali wolną miłość? – spytała z ciekawością Mira, wyciągając następny ciuszek.

Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć.

– O zobaczcie, jaka fajna, teraz też się takie nosi! – wyprostowała się i przyłożyła do bioder długą spódnicę, w szafirowo-czarne, ukośne pasy.

Okręciła się, materiał zawirował

– Zupełnie jak dla mnie, mój rozmiar i w ogóle, mogłabym ją sobie wziąć? – podniosła rozjaśniony wzrok.

Tak mnie tym pytaniem zaskoczyła, że w pierwszej chwili nie bardzo wiedziałem, co jej mam odpowiedzieć.

Miruś, to przecież jakaś stara szmata – roześmiałem się. – Naprawdę będziesz ją nosić?

– Jasne, tato, jest cudna – Mira znowu zanurkowała w potężnej walizie i wyciągnęła czarną, skórzaną kurteczkę z frędzlami. – Zobaczcie, jakie cudo, będzie pasować mi do tej spódnicy – cieszyła się.

Tu są super rzeczy! – Ala, pochylona nad wielkim pudłem, wyciągnęła z niego jakiś dżinsowy kapelusz i takie same, haftowane buty na koturnach. – Zobaczcie, jak z tego butiku – zdjęła z nóg adidasy i z zachwytem przymierzała trochę zakurzone, szmaciane butki na wysokich, oklejonych sznurkiem koturnach.

– A wiecie, że ja pamiętam moją mamę w tych butach – z zamyśleniem wziąłem do ręki jeden z sandałków. – Gdzieś na wakacjach, miałem chyba z pięć lat… – uśmiechnąłem się do swoich wspomnień. – I pamiętam, jak jakaś koza zaczęła mamie obgryzać ten sandał i ja się strasznie bałem, że ugryzie ją w nogę – śmiałem się, nie wierząc, że wciąż to wszystko pamiętam. – Ale że te buty w takim dobrym stanie przetrwały!

– O, torebka dżinsowa – Mira strzepnęła o kolano niebieską torbę na długim pasku, haftowaną koralikami. – Chyba ręcznie szyta – przewiesiła ją sobie przez ramię.

– Daj mi ją, będzie komplet z sandałami – Ala usiłowała zabrać siostrze zdobycz.

Tato, niech ona mi odda! – Ale ja pierwsza ją sobie wypatrzyłam – wrzasnęła Mira, trzymając mocno w ręce te pozszywane ręcznie kawałki dżinsu.

– Ty masz spódnicę i kurtkę – nie ustępowała Ala. – A ja tylko te buty.

– Zaraz, dziewczynki, poczekajcie, bo ja nie rozumiem – starałem się je jakoś uspokoić. – Czy ja dobrze rozumiem? Bijecie się o ciuchy po babci, o jakieś stare, zakurzone ubrania?

– No to co z tego, że stare – odparła Mira. – Ale strasznie fajne i modne.

– A wiecie, ja pamiętam, jak dziadek uszył dla babci tę torebkę ze swoich starych dżinsów – znowu pokręciłem głową z niedowierzaniem. – To były wakacje nad jeziorem chyba, bo mieszkaliśmy w namiocie...

Płonęło ognisko, przyjaciele rodziców coś śpiewali

Przed oczami stanęła mi mama, młoda, ładna i roześmiana, z kwiatami w długich, jasnych włosach, chyba to były czerwone maki… Miała na sobie długą, kolorową sukienkę, siedziała przy ognisku, grała na gitarze, a tata trzymał mnie na rękach. Wokół była masa ludzi, śpiewali coś, śmiali się. Pamiętam, że wszyscy dobrze się bawili i podziwiali tę mamy torebkę z dżinsów, a ojciec z dumą pokazywał im swoje pokłute igłą palce. Całe popołudnie siedział wtedy przed namiotem i szył torbę, to miała być niespodzianka dla mamy. Dziwne, ale ja po tylu latach to wszystko pamiętałem, chociaż byłem wtedy naprawdę małym chłopcem.

– Myślę, że nie będziemy zaglądać do tych wszystkich waliz, tylko zniesiemy je na dół i potem rozpakujemy – powiedziałem, kiedy młodsza córka zabrała się do otwierania kolejnego sakwojażu, zapewne w poszukiwaniu następnej zdobyczy. – W przeciwnym razie nie uporamy się z tym sprzątaniem do nocy.

Zabraliśmy się do roboty. Dziewczynki zwijały się jak w ukropie, miały motywację, żeby jak najszybciej zakończyć porządkowanie strychu. Czekały na nie przecież walizy babci, pełne niespodzianek… Kiedy znieśliśmy toboły na dół, zajęły niemal pół dużego pokoju. Patrzyłem z rozbawieniem na córki, którym aż świeciły się na ten widok oczy.

– Zanim zabierzecie się za przekopywanie waliz, trzeba zadzwonić do babci i zapytać, czy możecie sobie wziąć te rzeczy – uprzedziłem Mirę i Alę. – Jak mama wróci z dyżuru, to wam pomoże i na pewno znajdzie tu coś i dla siebie – podniosłem do góry kolorową, półprzeźroczystą bluzkę. – Zobaczcie same, byłoby jej w tym ładnie, no nie?

– Tato, ty się znasz na babskiej modzie? – Mira popatrzyła na mnie zdumiona, a potem zerknęła na bluzkę z wyraźną zazdrością.

Ale ja nie zamierzałem oddać im swojej zdobyczy, miałem nadzieję zarobić nią parę punktów u żony…

– Dziwne, że te wszystkie rzeczy są w takim dobrym stanie – w pewnej chwili Ala pokręciła głową z uznaniem. – Babcia musiała bardzo dbać o swoje ciuchy, no nie?

– Pewnie, przecież dawniej nie było tylu sklepów co dziś – przytaknąłem. – Poza tym, babcia niedługo była już tą hipiską; skończyła studia, dostała pracę, no i urodził się im wujek Edek, mój młodszy brat, więc same rozumiecie, co to za hipisi z dwojgiem małych dzieci… – uśmiechnąłem się znowu do swoich wspomnień.

Nagle się okazało, że nic już nie trzeba kupować

– Wiesz, tato, ta wyprawa na strych była sto razy lepsza od zakupów w galerii – powiedziała Ala. – Właściwie, to ja już nic nie potrzebuję.

– A ja tylko kostium kąpielowy – dodała Mira. – Bo chyba niczego takiego tutaj takiego nie znajdziemy.

Co ja jej miałem powiedzieć? Że hipisi woleli kąpać się bez kostiumów, ubrani tylko w kwiaty we włosach… Wolałem o tym nie wspominać, bo jednak tymi hipisami byli dziadkowie moich córek, moi rodzice. No i nie wiem, czy mama nie miałaby mi za złe, gdybym opowiedział dziewczynkom o ich romantycznych kąpielach w jeziorze, przy świetle księżyca, gdy patrzyłem na nich i ich przyjaciół przez okienko namiotu…

No to zbierać się dziewczyny, jedziemy – powiedziałem, składając przeźroczystą bluzkę dla żony bardzo starannie i wyobrażając sobie, jak pięknie będzie w niej wyglądać. – Żeby mama nie miała pretensji, że bez niej to nawet zakupów nie potrafimy dobrze zrobić.

Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”

Redakcja poleca

REKLAMA