Starsza moja córka, piętnastoletnia Mira, patrzyła na mnie z nastroszoną miną. No ale co ja poradzę, że zupełnie zapomniałem o obietnicy? Miałem zawieźć córki do galerii handlowej po jakieś ciuchy, lecz porządki na strychu pochłonęły mnie bez reszty..
– Tato, musimy mieć kostiumy na obóz! – upierała się młodsza.
– Dlaczego mama nie zrobiła z wami tych zakupów? – jęknąłem.
– Bo ją wezwali na dyżur do ciężkiego przypadku – odpowiedziały obie dziewczynki zgodnym chórem.
Tak to jest, jak się człowiek żeni z lekarzem…
– Zaraz pojedziemy, tylko skończę sprzątać strych. Jutro przychodzi ekipa remontowa… – powiedziałem. – No, chyba że byście mi pomogły, to uwiniemy się szybciej.
Dziewczyny wcale nie były zadowolone z takiego obrotu sprawy, mimo to wspięły się za mną po schodach.
– Musimy powynosić te wszystkie pudła i stare walizki – powiedziałem, wskazując stosy gratów. – Najpierw je opróżnimy, przy okazji zobaczymy, co w nich jest… To wszystko chyba jeszcze z czasów, gdy wasi dziadkowie tu mieszkali.
– Ale chyba nic potrzebnego tu nie ma, skoro nie zabrali tego ze sobą przy przeprowadzce – odezwała się Ala. – Jakie fajne walizy…
– Pewnie są bardzo stare, to prawdziwa skóra. Odkurzymy je i przesuniemy tam, bliżej drzwi – powiedziałem. – Są jeszcze w dobrym stanie, mogą się mamie na coś przydać.
– O, a w tej są jakieś stare ubrania – krzyknęła Ala, wskazując na największą, brązową walizę.
Pochyliłem się, otworzyłem szerzej.
– Faktycznie, to chyba ubrania mojej mamy, z jej młodości – wyciągnąłem bluzkę w duże, kolorowe kwiaty. – Wiecie, że wasza babcia była kiedyś zapaloną hipiską?
– Taką prawdziwą jak dzieci kwiaty, ci, co uprawiali wolną miłość? – spytała z ciekawością Mira, wyciągając następny ciuszek.
Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć.
– O zobaczcie, jaka fajna, teraz też się takie nosi! – wyprostowała się i przyłożyła do bioder długą spódnicę, w szafirowo-czarne, ukośne pasy.
Okręciła się, materiał zawirował
– Zupełnie jak dla mnie, mój rozmiar i w ogóle, mogłabym ją sobie wziąć? – podniosła rozjaśniony wzrok.
Tak mnie tym pytaniem zaskoczyła, że w pierwszej chwili nie bardzo wiedziałem, co jej mam odpowiedzieć.
– Miruś, to przecież jakaś stara szmata – roześmiałem się. – Naprawdę będziesz ją nosić?
– Jasne, tato, jest cudna – Mira znowu zanurkowała w potężnej walizie i wyciągnęła czarną, skórzaną kurteczkę z frędzlami. – Zobaczcie, jakie cudo, będzie pasować mi do tej spódnicy – cieszyła się.
– Tu są super rzeczy! – Ala, pochylona nad wielkim pudłem, wyciągnęła z niego jakiś dżinsowy kapelusz i takie same, haftowane buty na koturnach. – Zobaczcie, jak z tego butiku – zdjęła z nóg adidasy i z zachwytem przymierzała trochę zakurzone, szmaciane butki na wysokich, oklejonych sznurkiem koturnach.
– A wiecie, że ja pamiętam moją mamę w tych butach – z zamyśleniem wziąłem do ręki jeden z sandałków. – Gdzieś na wakacjach, miałem chyba z pięć lat… – uśmiechnąłem się do swoich wspomnień. – I pamiętam, jak jakaś koza zaczęła mamie obgryzać ten sandał i ja się strasznie bałem, że ugryzie ją w nogę – śmiałem się, nie wierząc, że wciąż to wszystko pamiętam. – Ale że te buty w takim dobrym stanie przetrwały!
– O, torebka dżinsowa – Mira strzepnęła o kolano niebieską torbę na długim pasku, haftowaną koralikami. – Chyba ręcznie szyta – przewiesiła ją sobie przez ramię.
– Daj mi ją, będzie komplet z sandałami – Ala usiłowała zabrać siostrze zdobycz.
– Tato, niech ona mi odda! – Ale ja pierwsza ją sobie wypatrzyłam – wrzasnęła Mira, trzymając mocno w ręce te pozszywane ręcznie kawałki dżinsu.
– Ty masz spódnicę i kurtkę – nie ustępowała Ala. – A ja tylko te buty.
– Zaraz, dziewczynki, poczekajcie, bo ja nie rozumiem – starałem się je jakoś uspokoić. – Czy ja dobrze rozumiem? Bijecie się o ciuchy po babci, o jakieś stare, zakurzone ubrania?
– No to co z tego, że stare – odparła Mira. – Ale strasznie fajne i modne.
– A wiecie, ja pamiętam, jak dziadek uszył dla babci tę torebkę ze swoich starych dżinsów – znowu pokręciłem głową z niedowierzaniem. – To były wakacje nad jeziorem chyba, bo mieszkaliśmy w namiocie...
Płonęło ognisko, przyjaciele rodziców coś śpiewali
Przed oczami stanęła mi mama, młoda, ładna i roześmiana, z kwiatami w długich, jasnych włosach, chyba to były czerwone maki… Miała na sobie długą, kolorową sukienkę, siedziała przy ognisku, grała na gitarze, a tata trzymał mnie na rękach. Wokół była masa ludzi, śpiewali coś, śmiali się. Pamiętam, że wszyscy dobrze się bawili i podziwiali tę mamy torebkę z dżinsów, a ojciec z dumą pokazywał im swoje pokłute igłą palce. Całe popołudnie siedział wtedy przed namiotem i szył torbę, to miała być niespodzianka dla mamy. Dziwne, ale ja po tylu latach to wszystko pamiętałem, chociaż byłem wtedy naprawdę małym chłopcem.
– Myślę, że nie będziemy zaglądać do tych wszystkich waliz, tylko zniesiemy je na dół i potem rozpakujemy – powiedziałem, kiedy młodsza córka zabrała się do otwierania kolejnego sakwojażu, zapewne w poszukiwaniu następnej zdobyczy. – W przeciwnym razie nie uporamy się z tym sprzątaniem do nocy.
Zabraliśmy się do roboty. Dziewczynki zwijały się jak w ukropie, miały motywację, żeby jak najszybciej zakończyć porządkowanie strychu. Czekały na nie przecież walizy babci, pełne niespodzianek… Kiedy znieśliśmy toboły na dół, zajęły niemal pół dużego pokoju. Patrzyłem z rozbawieniem na córki, którym aż świeciły się na ten widok oczy.
– Zanim zabierzecie się za przekopywanie waliz, trzeba zadzwonić do babci i zapytać, czy możecie sobie wziąć te rzeczy – uprzedziłem Mirę i Alę. – Jak mama wróci z dyżuru, to wam pomoże i na pewno znajdzie tu coś i dla siebie – podniosłem do góry kolorową, półprzeźroczystą bluzkę. – Zobaczcie same, byłoby jej w tym ładnie, no nie?
– Tato, ty się znasz na babskiej modzie? – Mira popatrzyła na mnie zdumiona, a potem zerknęła na bluzkę z wyraźną zazdrością.
Ale ja nie zamierzałem oddać im swojej zdobyczy, miałem nadzieję zarobić nią parę punktów u żony…
– Dziwne, że te wszystkie rzeczy są w takim dobrym stanie – w pewnej chwili Ala pokręciła głową z uznaniem. – Babcia musiała bardzo dbać o swoje ciuchy, no nie?
– Pewnie, przecież dawniej nie było tylu sklepów co dziś – przytaknąłem. – Poza tym, babcia niedługo była już tą hipiską; skończyła studia, dostała pracę, no i urodził się im wujek Edek, mój młodszy brat, więc same rozumiecie, co to za hipisi z dwojgiem małych dzieci… – uśmiechnąłem się znowu do swoich wspomnień.
Nagle się okazało, że nic już nie trzeba kupować
– Wiesz, tato, ta wyprawa na strych była sto razy lepsza od zakupów w galerii – powiedziała Ala. – Właściwie, to ja już nic nie potrzebuję.
– A ja tylko kostium kąpielowy – dodała Mira. – Bo chyba niczego takiego tutaj takiego nie znajdziemy.
Co ja jej miałem powiedzieć? Że hipisi woleli kąpać się bez kostiumów, ubrani tylko w kwiaty we włosach… Wolałem o tym nie wspominać, bo jednak tymi hipisami byli dziadkowie moich córek, moi rodzice. No i nie wiem, czy mama nie miałaby mi za złe, gdybym opowiedział dziewczynkom o ich romantycznych kąpielach w jeziorze, przy świetle księżyca, gdy patrzyłem na nich i ich przyjaciół przez okienko namiotu…
– No to zbierać się dziewczyny, jedziemy – powiedziałem, składając przeźroczystą bluzkę dla żony bardzo starannie i wyobrażając sobie, jak pięknie będzie w niej wyglądać. – Żeby mama nie miała pretensji, że bez niej to nawet zakupów nie potrafimy dobrze zrobić.
Czytaj także:
„Teściowa płaciła mi za to, żebym popierał ją w kłótniach z moją żoną. Zaczęła kontrolować całe nasze życie”
„Mam wyrzuty sumienia, że na starość muszę mieszkać u córki. Wolę gnić w domu starców, niż słuchać burczenia zięcia”
„Moja teściowa to baba z piekła rodem. Musieliśmy z nią mieszkać, ale ona za wszelką cenę chciała się mnie pozbyć”