„Córki nie poczuwały się do pomocy w domu. Zmieniły zdanie, gdy zaczęłam opłacać sprzątaczkę z ich kieszonkowego”

Nastoletnie córki w ogóle nie pomagały mi w domu fot. Adobe Stock, Ivan
„– Daj mi na kino – powiedziała Ania roszczeniowo, jakbym była bankomatem! – Kochana, teraz nie mamy na takie zbytki – powiedziałam, przerzucając strony słownika. – Ty chodzisz do szkoły, a ja do pracy, jednak kiedy ty odpoczywasz lub bawisz się po lekcjach, ja tu ślęczę i zaręczam ci, nie robię tego dla własnej przyjemności!”.
/ 11.04.2023 19:15
Nastoletnie córki w ogóle nie pomagały mi w domu fot. Adobe Stock, Ivan

Moje dziewczyny myślały, że w życiu wszystko przychodzi łatwo. Przyznam szczerze: od pewnego momentu zupełnie nie panowałam nad porządkiem w naszym domu. Mieszkanie, które zajmowałam razem z moimi dwiema nastoletnimi córkami, coraz bardziej przypominało pobojowisko. Choć z natury jestem pedantką i lubię, kiedy wszystko jest nienagannie czyste i na swoim miejscu, to od kiedy wpadło mi dodatkowe zlecenie – nieźle płatne tłumaczenia – zupełnie nie miałam czasu, żeby zająć się własnym domem. Na szybko przygotowywałam dla naszej trójki coś do jedzenia, sprzątanie odkładając na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Priorytetem stały się dla mnie dodatkowe pieniądze

Chciałam pojechać z moimi dziewczynkami na jakieś egzotyczne wakacje. Od rozwodu nigdzie z nimi nie wyjeżdżałam, bo zwyczajnie zawsze brakowało nam na takie ekstrawagancje gotówki. W tym roku chciałam to zmienić…

– Zmobilizuj dziewczyny, są już na tyle duże, że mogą pomagać w porządkach – radziła moja mama, która wiele razy zwracała mi uwagę, że nie wdrażam córek w prace domowe.

Jej zdaniem, w końcu kto, jak nie one, ma mi pomóc? Miała rację, jednak chyba zupełnie nie zdawała sobie sprawy, co to oznacza w praktyce.

– Padam ze zmęczenia, miałam dwa wuefy – jęczała Ania, kiedy prosiłam, żeby odkurzyła.

– Właśnie umówiłam się z Angeliką – starsza o rok Basia uśmiechała się przepraszająco, i tyle ją widziałam.

„Mam tego po dziurki w nosie. To ja ręce sobie urabiam, żeby żyło nam się lepiej, a one ani myślą o jakiejkolwiek pomocy” – myślałam zirytowana, kiedy siadałam do komputera.

Postanowiłam raz na zawsze z tym skończyć. Skoro one nawet nie ruszą w domu palcem, wynajmę panią do sprzątania! Wreszcie zapanuje znowu ład i porządek. Ofert w internecie było bez liku, jednak wysprzątanie naszego czteropokojowego mieszkania kosztowało co najmniej 200 zł. Wieczorem przy stole i herbacie zorganizowałam naradę wojenną, podczas której w kilku krótkich zdaniach, poinformowałam córki o swoim planie.

– Nie pomagacie mi, a ja nie mam już siły żyć dłużej w tym rozgardiaszu – skwitowałam swój wywód, tym samym dając do zrozumienia, że decyzja zapadła, a pani do sprzątania lada dzień pojawi się w naszych progach.

– No jak uważasz – podsumowała Basia, która chyba nie zdawała sobie sprawy, że to, co będę jej musiała zapłacić, uszczupli nasz budżet.

Skończą się małe niezaplanowane wydatki

– Cóż, zawsze jest coś za coś, zobaczymy, jak wam się to spodoba – powiedziałam pod nosem i usiadłam do komputera.

Dziewczyny nawet nie zapytały, co miałam na myśli. Pochłonięte były już swoimi sprawami: rozmowami na komunikatorach czy komentowaniem zdjęć znajomych na portalach społecznościowych. Siedząc przy biurku z kubkiem miętowej herbaty w dłoni z przyjemnością myślałam, że mój dom niebawem znowu stanie się przytulną i uporządkowaną oazą rodzinnego życia. Zabrałam się do tłumaczenia. Następnego dnia miałam oddać kolejny rozdział. Czekało mnie jeszcze sporo pracy. Ale myśl o mających nastąpić zmianach, napawała mnie optymizmem. Pani Dorotka, która podjęła się sprzątania, od razu bardzo przypadła mi do gustu. Była pracowita i dokładna. Dzięki niej, znowu czułam się doskonale w swoich czterech kątach. Okna były umyte, wykładziny odkurzone, a kafelki w łazience błyszczały. Moim córkom też to odpowiadało, bo wreszcie skończyło się moje nakłanianie ich do pomocy. Po prostu teraz nie musiałam już o nic się prosić. Płaciłam i wymagałam.

– Daj mi na kino – powiedziała Ania, która po południu miała zamiar wybrać się z koleżankami na jakąś komedię.

Kochana, teraz nie mamy na takie zbytki – powiedziałam, przerzucając strony słownika.

– Mamuś, no nie żartuj – moja córka nie dawała za wygraną.

– Nie żartuję – odpowiedziałam twardo. – Ty chodzisz do szkoły, a ja do pracy, jednak kiedy ty odpoczywasz lub bawisz się po lekcjach, ja tu ślęczę i zaręczam ci, nie robię tego dla własnej przyjemności! – dokończyłam ostro.

Anka zrobiła wielkie oczy, nadal nie wiedziała, o co mi chodzi. W końcu zawsze dawałam jej na drobne przyjemności. Chociaż jednorazowo nie były to zbyt duże kwoty – 20 czy 30 złotych pomnożone przez dwa, czyli jej drugą siostrę – dawały miesięcznie zupełnie pokaźną sumkę. Teraz tę kwotę przeznaczałam jednak na panią Dorotkę.

Nie miałam już na takie wydatki

Płaciłam oczywiście za ich książki i dodatkowe zajęcia, ale wszystko, co uważałam za zbędne, wykreślałam z listy wydatków.

Pani Dorotka kosztuje, nie sprząta u nas przecież za darmo. Nie ruszyłyście palcem, żeby mnie odciążyć, więc musiałam ją zatrudnić. Teraz nie będzie na kino raz w tygodniu, ciągle nowe lakiery do paznokci i te wszystkie dziewczyńskie gazetki! Ostrzegałam, że prędzej czy później, tak to się skończy.

Wreszcie zrozumiała, bo zrobiła smutną minę i poszła do swojego pokoju. Serce mi się kroiło, bo jak każda matka chciałam dla swoich dzieci jak najlepiej, jednak wiedziałam, że brakiem konsekwencji wyrządzam im krzywdę. Moje dziewczyny chyba myślały, że w życiu wszystko przychodzi łatwo. A przecież tak nie jest. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Basia i Ania nie kryły, że nowa sytuacja jest im zupełnie nie w smak, i nie mam pojęcia, jak potoczyłyby się wypadki, gdyby nie pani Dorotka, która pewnego dnia zakomunikowała, że dostała korzystną ofertę pracy i wyjeżdża do Anglii. Wtedy przyszedł mi do głowy pewien plan.

– Dorotka dostała inną pracę, a ja mam dla was propozycję: nie dostajecie kieszonkowego, bo mnie na to nie stać, ale teraz, kiedy nie będziemy miały gosposi, możecie zajmować się porządkami.

Nie chciałam mówić wprost, że będę im za to płacić, bo moim zdaniem to mało pedagogiczne, ale sama wiem, jak czasem trudno dojść do ładu z nastolatkami. Dziewczyny, które jeszcze kilka miesięcy temu na taką ofertę tylko prychnęłyby nosem albo lekceważąco wzruszyły ramionami, teraz mając na uwadze, że znów będzie na kino, czasopisma i babskie drobiazgi, uśmiechnęły się zadowolone. Teraz córki uczciwie dzielą się obowiązkami. I mają własne, uczciwie zarobione pieniądze na wydatki, a ja porządek w domu i przekonanie, że czasem, żeby coś osiągnąć z dziećmi w trudnym wieku, trzeba zastosować jakiś fortel. Czy one myślą, że wszystko w życiu łatwo przychodzi? 

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA