„Córki mają mi za złe, że źle traktuję ich babcię. A jak ona mnie traktowała, gdy jako dziecko jej potrzebowałam?”

córka, która ma żal do matki fot. Adobe Stock, fizkes
„Nigdy nie czułam, że mnie kocha. Może dlatego, że tuż po urodzeniu oddała mnie na wychowanie swoim rodzicom, bo sama chciała dalej się uczyć, a małe dziecko wiązało jej ręce. Rozumiem, że chciała mieć wykształcenie, ale po co w takim razie pakowała się w dzieci?”.
/ 01.06.2022 14:15
córka, która ma żal do matki fot. Adobe Stock, fizkes

Nigdy nie miałam dobrego kontaktu z moją mamą. Pogodziłam się w pewnym momencie, że tak jest i już. Jednak kiedy moje córki były już na tyle duże, żeby coś zrozumieć, zauważyłam, że napięte stosunki między mamą a mną rzutują na dziewczynki.

– Nie możesz się ciągle kłócić z babcią – mówiła Ania z wyrzutem, kiedy znowu zdenerwowana odkładałam słuchawkę.

Moja wypytująca o wszystko matka irytowała mnie, a ja, niestety, nie potrafiłam tego ukryć. Byłam zadnia, że wreszcie powinna zacząć traktować mnie jak dorosłą i samodzielną osobę, a nie jak nieporadne małe dziecko, nad którym bezustannie trzeba czuwać i zawsze je sprawdzać. Ona wszystko wiedziała lepiej i dawała mi to do zrozumienia. A ja zwyczajnie nie potrafiłam tego znieść!

– Nie mam siły ciągle opowiadać się babci z każdego drobiazgu – mówiłam wymijająco.

– Sama też nas o wszystko pytasz, a babcia to twoja mama – trzeźwo przypomniała Kasia, moja druga córka, jakbym sama o tym nie wiedziała.

Faktycznie ja również, jak każda matka, zadawałam im sporo pytań. Chciałam wiedzieć, kiedy moje córeczki wrócą ze szkoły, gdzie biegną na swoje zajęcia pozalekcyjne i z kim się spotykają. To chyba nic dziwnego, że pytałam o takie sprawy?

– Każdy pyta – stwierdziłam kiedyś usprawiedliwiająco.

Miałam do niej ogromny żal

Choć wiedziałam, że z moją mamą nie było jak z każdym, a ona należała do grona zupełnie innych matek niż ja. Nikt nie miał prawa nas porównywać. Ja byłam osobą całym sercem oddaną swoim dzieciom, tymczasem ona… Można ją określić słowem: specyficzna. Nigdy nie czułam, że mnie kocha. Może dlatego, że tuż po urodzeniu oddała mnie na wychowanie swoim rodzicom, bo sama chciała jeszcze dalej się uczyć, a małe dziecko, wiadomo, wiązało jej ręce? Poniekąd rozumiałam, że chciała mieć wykształcenie, ale uważałam też, że w takim razie mogła nie pakować się w dzieci!

„Czy to nie było z jej strony czystym egoizmem?” – myślałam gorzko, nie mogąc zrozumieć, jak można tak postąpić: poświęcić się studiowaniu i studenckiemu życiu, a swoje dziecko podrzucić dziadkom?! Myślałam o niej z potępieniem, że jest po prostu zwyczajną, skupioną tylko na sobie egoistką!

W każdym razie nie czułam z nią żadnej więzi, a te potyczki, do których ciągle między nami dochodziło, to tak naprawdę był tylko czubek góry lodowej. Nie chciałam rozdrapywać starych ran i drążyć, co faktycznie kiedyś się zdarzyło. Nie chciałam artykułować swojego żalu. Wiedziałam swoje: mam do matki ogromne pretensje o to, że zamiast mnie wychowywać, kwestie opieki scedowała na swoich starych rodziców. I mimo upływu lat nijak nie potrafiłam przejść nad tym do porządku dziennego. Uważam, że zachowywała się nie fair.

Sama będąc już matką, mając dzieci rok po roku, nie umiałam zrozumieć, jak kobieta może się tak zachować. To mi się po prostu nie mieściło w głowie! Chociaż moi dziadkowie bardzo mnie kochali, nigdy tak do końca nie wiedziałam, czyja jestem: rodziców czy dziadków. I stąd brały się moje kłopoty. Ale wcześniej mało komu o tym mówiłam. Zbyt mnie to bolało. I ten żal i ból nadal we mnie siedziały, choć od tamtego czasu minęło tyle lat, a ja już byłam dorosłą kobietą. Nigdy nie mówiłam też o tym moim córkom, chociaż to najbliższe mi osoby. Najchętniej bym do tego nie wracała.

Teraz jednak widziałam, że sprawy przyjmują bardzo zły obrót. Dziewczyny, nie wiedząc, co jest przyczyną mojego zachowania, upominały mnie, że brzydko traktuję babcię. Jeszcze trochę, a dojdą do wniosku, że jestem wyrodną córką! Tego się bałam.

– Chciałabyś, żebyśmy się tak odzywały do ciebie, jak ty czasem do babci? – spytała raz Kasia, kiedy znowu była świadkiem mojej utarczki słownej z mamą.

Córki jasno dawały mi do zrozumienia, że to im nie odpowiada. W dodatku wyraźnie mówiły, że trudno im być świadkiem tych naszych awantur. Rozumiałam je doskonale, bo będąc na ich miejscu, sama bym nie wiedziała, jak w takim momencie się zachować. Biernie słuchać czy może wychodzić?

Wyjaśniłam dziewczynom, o co chodzi

Pewnego czerwcowego dnia moja mama postanowiła wyjaśnić mi jednoznacznie, na czym polegają matczyne obowiązki. Jej zdaniem popołudniami powinnam siedzieć z dziećmi, a nie biegać na angielski i basen.

Miejsce matki jest w domu, przy dzieciach – stwierdziła dobitnie, a ja poczułam, jak w sekundę skacze mi ciśnienie.

– A co ty możesz o tym wiedzieć? – zapytałam ostro, bo faktycznie byłam zadania, że kto jak kto, ale moja matka nie powinna się na ten temat w ogóle wypowiadać!

Kiedy skończyłyśmy tę nieprzyjemną wymianę zdań, a moje córki jak zawsze patrzyły na mnie z dezaprobatą, poczułam, że już najwyższa pora szczerze z nimi na ten temat porozmawiać. Nie chciałam przecież, żeby myślały, że takie traktowanie własnej matki jest czymś normalnym!

– Dziewczynki, muszę wam coś wyjaśnić. Mam ogromny żal do babci, że kiedyś, zamiast sama się mną zająć, oddała mnie dziadkom na wychowanie – powiedziałam i poczułam, że łzy kręcą mi się pod powiekami.

Wyznałam im wszystko. Opowiedziałam o swoich uczuciach, o dziecięcych rozterkach. Podkreśliłam, że chociaż u dziadków zawsze było mi bardzo fajnie, to nigdy nie potrafiłam pogodzić się z tym, że pierwsze lata swojego życia spędziłam właśnie z nimi, a nie ze swoimi rodzicami. Moje dziewczyny… zachowały się cudownie. Kasia mnie objęła, Ania podała mi chusteczkę. Musiałam wziąć się w garść: oczywiście nie chciałam, żeby mnie żałowały, a jedynie zrozumiały. Jednak one nie potrafiły powstrzymać się od komentarza.

– Mamo, to okropne. No ale teraz jasne jest, dlaczego bywasz taka oschła wobec babci – powiedziały z wyraźnym smutkiem.

Nic dziwnego: jak wszystkie dzieci pragnęły, żeby ich rodzina trzymała się razem.

To nie była łatwa rozmowa, ale bardzo wiele nam dała. Ja dopuściłam dzieci do mojej tajemnicy, a one zrozumiały, że nawet między bliskimi może czasem być coś, co uniemożliwia serdeczne, otwarte kontakty. Dzisiaj, kiedy dzwoni moja mama i one odbierają telefon, nie oczekują już, że będę z nią plotkowała jak oddana przyjaciółka. Wiedzą, że ciągle mam jej za złe to, co kiedyś zrobiła.

Zrozumiały po prostu, że nie każda mama jest taka jak ich. I że bywają kobiety, dla których, jak dla babci, wykształcenie jest ważniejsze niż własne dziecko.

Czytaj także:
„Mogę być >>ciocią<< dla wnuczki mojego faceta. Ale niech nikt nie nazywa mnie >>babcią<<, bo pozna, co znaczy mój gniew”
„Mąż odszedł z moją przyjaciółką, bo nie dałam mu dziecka. Ona obiecała mu gromadkę, ale ja wiem, że nie dotrzyma słowa”
„Obwiniałem ojca o śmierć mamy. Uważałem go za tchórza, który uciekł, zamiast jej pomóc. Tak naprawdę był bohaterem...”

Redakcja poleca

REKLAMA