Jak zacząć tę rozmowę?... „Moja dawna Przyjaciółko?” A może: „Moja Następczyni!”? Najlepiej by pasowało: „Wredna małpo! Złodziejko! Żmijo!” Ale, spokojnie, na to przyjdzie czas... Zacznę więc normalnie: „Danusiu!” Tak do niej mówiłam przez piętnaście lat, dopóki nie ukradła mi męża!
Zaprzyjaźniłyśmy się jeszcze w gimnazjum. Byłyśmy nierozłączne. Dobrze pamiętam nasze wspólne wypady do parku, radosny śmiech wśród jesiennej scenerii i ploty na drewnianej ławce. To były piękne czasy… Potem to samo liceum i studia. Ona skończyła na licencjacie, ja zrobiłam magisterkę. Do głowy mi nie przyszło, że mi tego zazdrości.
Zawsze szła pół kroku za mną...
Pierwsza ufarbowałam włosy, pierwsza straciłam cnotę i pierwszej mi się urwał film po alkoholu. Na szczęście byłam już wtedy z Igorem; zataszczył mnie do domu i nie zostawił, póki nie popatrzyłam przytomniej na świat. Wtedy postanowiłam, że za niego wyjdę. Danusi się nie podobał.
– Jakiś dzwoniec – mówiła, krzywiąc się z odrazą. – Nudnawy, naprawdę tego nie widzisz? Zero fantazji!
On też patrzył na nią, jak pies na jeża. Podśmiewał się z jej artystycznych ambicji, obrazki, jakie malowała, nazywał bohomazami, złośliwie pytał, kiedy stanie się sławna. Stałam między nimi, jak na linii frontu i, kiedy się zaczynali kłócić i wyzłośliwiać, nieraz dostałam jakimś odłamkiem! Mimo to została moją świadkową, nie mogło być inaczej! W parze miała kuzyna Sławka, o którym cała rodzina plotkowała, że żadnej nie przepuści, chociaż ma żonę i dzieci. Faktycznie, romans między nimi zaczął się jeszcze przed oczepinami. Na poprawinach Danusia była już zakochana!
Wszystko trwało dwa lata. Danka wierzyła, że Sławek się rozwiedzie.
– Dziewczyno, puknij się w głowę – mówiłam. – On ma dzieci. Nie zostawi ich! Nie rozbije rodziny! Co innego skok w bok, a co innego taka rozwałka... Weź na wstrzymanie!
Oczy jej płonęły, kiedy mówiła:
– Zobaczysz, jeszcze dopnę swego! Przekonasz się. Nie jestem gorsza od jakiejś żony! Udowodnię ci!
Może już wtedy postanowiła, że jak nie z jednym spróbuje, to z drugim. Taki miała cel: wygra z każdą babą! Nie wygrała. Sławek przebłagał żonę, załatwił robotę za granicą, spakował rodzinę i wyemigrował. Danka go nie zatrzymała... Zniknęła z horyzontu, bo nie miała innego wyjścia.
Niedługo później byłam u niej na plotkach. Piłyśmy winko, gadałyśmy... Poszła do toalety i dość długo nie wracała. Zaczęłam przeglądać gazety i spośród nich wysunęła się karta informacyjna szpitalnego leczenia. Przeczytałam, że od dawna choruje na endometriozę i niedawno miała ciężką operację usunięcia jajników. Zamarłam. Chciało mi się płakać z żalu i współczucia dla niej, ale musiałam uszanować jej tajemnicę. Myślałam, że kiedyś mi się zwierzy...
Wsunęłam kartę z powrotem między gazety. Nie dałam nic po sobie poznać, a żeby ja pocieszyć opowiadałam o swoich kłopotach z płodnością. Martwiłam się, że jesteśmy już tyle po ślubie, a ja nie zachodzę w ciążę.
– Igor oszalał na punkcie dzieci – żaliłam się. – Sam się zbadał i u niego wszystko jest w porządku, więc to ze mną musi być jakiś problem.
Słuchała mnie bardzo uważnie.
– A co mówią lekarze? – spytała.
– Na razie nic konkretnego – wzruszyłam ramionami. – Zbierają wyniki. Może niedługo powiedzą coś więcej.
No i wyszło szydło z worka. Okazało się, że mam kiepsko wykształcone jajniki, a to oznacza, że najprawdopodobniej nigdy nie zostanę matką. A więc obie z przyjaciółką jechałyśmy na tym samym wózku. Tylko ja mówiłam o moim problemie wprost, a ona ukrywała swoją prawdę.
Po co opowiada te bzdury?
Byłam tak pochłonięta swym zmartwieniem, że nie zauważyłam, jak Igor się zmienia w stosunku do niej. Najpierw zaczął chwalić jej malunki...
– Coś w tym jest! – cmokał z zachwytem. – Ona ma wrażliwość i fajnie widzi świat. To ciekawa dziewczyna.
Któregoś dnia zapytał mnie:
–Jak myślisz, czemu Danka nie ma stałego partnera? Taka babka powinna się opędzać od chłopów...
– Nie wiem. Zapytaj – poradziłam.
– Pytałem. Mówi, że jest nieszczęśliwie zakochana... Chodzi o Sławka?
– Niemożliwe. On dawno wywietrzał jej z głowy. Musi być ktoś inny!
Teraz widzę, jak misternie i sprytnie zarzucała na Igora swoją sieć! Jak go nęciła, owijała się wokół niego, zajmowała mu myśli, wślizgiwała się w każdą minutę jego życia. I kierowała każdą rozmowę na dzieci; jak je lubi, jak chce mieć całe przedszkole i jak szuka ojca dla przyszłej gromadki. Byłam pewna, że to objaw świrowania po operacji. Sama brałam duże dawki hormonów, bo brakuje mi estrogenów, więc podejrzewałam ją o to samo. Niby z jakiego innego powodu opowiadałaby takie bzdury?
„Musi mieć zaburzoną równowagę hormonalną – myślałam. – Dlatego tak zmyśla. Rekompensuje tym gadaniem smutną rzeczywistość. Tworzy inne światy, żeby nie dostać kompletnego bzika – tak sobie tłumaczyłam jej opowieści. – Wymyśliła lekarstwo, więc jej go nie odbiorę... Wszak nikt jej nie rozumie lepiej niż ja!”
– Danusiu – przekonywałam. – Wyduś, co cię dręczy... Czy ty masz przede mną jakieś tajemnice?
Mrużyła oczy i kręciła głową.
– Przyjdzie czas, to się dowiesz – obiecywała. – Już niedługo.
Myślę, że zostali kochankami po naszym powrocie z wakacji. Igor wracał późno z pracy, często wyjeżdżał, nocował poza domem, był nieobecny. Danka rzadziej mnie odwiedzała. Mówiła, że ma robotę i obiecywała spotkanie, jak wszystko pozałatwia.
Pewnego dnia przyszli razem...
– Spotkaliście się na schodach? – ucieszyłam się. – Super! Już wstawiam wodę na kawę.
– Nic nie wstawiaj – Igor był poważny, jak na jakimś pogrzebie. – Siadaj. Musimy poważnie porozmawiać.
Długo do mnie nie docierało, co mówią. Jaki rozwód? Kto ma się rozwodzić? Wreszcie zajarzyłam...
– Wy jesteście razem? – wyjąkałam.
– Zakochałem się. Nic nie poradzę.
– I z nią chcesz mieć dzieci? – nadal w nie wierzyłam. – Powiedziała ci, że lepiej się nadaje na matkę niż ja?
– Wiem, że to dla ciebie bolesne, ale biologii nie przeskoczysz! Wybacz.
Jeśli wlezę w błoto, nigdy się nie domyję
Mózg mi się rozpadał, nie mogłam myśleć, chciałam tylko zostać sama i wyć z bólu... Jednocześnie rosła we mnie mściwa radość, że w jednej chwili mogę rozwalić to, co budują. „Jeszcze nie teraz – myślałam. – Poczekam, aż wychuchacie i wykończycie to swoje gniazdko. Wtedy uderzę!” Wyobrażałam sobie, jak ją demaskuję. „Myślałaś, że ci się uda?’ – pytam. – „Okłamałaś Igora. Jesteś najwredniejszą larwą, jaka chodziła po ziemi!”
Postawiłam warunek, by rozwód był z jego winy. Wszystko załatwiał adwokat. Nie chciałam ich oglądać. Po miesiącu wyznaczyli termin ślubu... Wiem, że ona będzie mieć białą suknię i welon. Po zaślubinach mają się bawić w eleganckim hotelu. Za parę minut do niej zadzwonię. „Myślałaś, że nie wiem?” – zapytam. – „Jesteś bezpłodna. Nigdy nie urodzisz... Igor cię znienawidzi, kiedy się dowie! Dostanie ksero twoich papierów ze szpitala. Nie pytaj, jak to załatwiłam. Grunt, że je mam!”
Nagle żołądek podchodzi mi do gardła. Czuję straszną gorycz.
„Co ja robię? – myślę. – Po co? Jestem taka sama, jak ona!” Chodzę od okna do ściany i gadam sama z sobą.
– Nie chcę być do niej podobna. Nie chcę przykładać ręki do tego, co i tak wybuchnie. Sami się zagryzą, kiedy się wszystko wyda. Jeśli wlezę w to błoto, nigdy się nie domyję!
Oddycham z ulgą. Jestem wolna od nienawiści. Serce mnie boli, łzy same płyną po twarzy, ale to minie...
Czytaj także:
„Przed ołtarzem będę przysięgać Tomkowi wierność, choć wiem, że nie dotrzymam obietnicy. Nie pozwoli na to... jego brat”
„Wydawało mi się, że Gosia mnie kocha, ale nie chciała iść ze mną do łóżka. Podejrzewałem, że skrywa jakąś tajemnicę”
„Kobiety są jak owoce, po które sięgam na deser. Jedne są słodkie, inne kwaśne, ale trzeba spróbować je wszystkie”