Miałam nadzieję, że los oszczędzi mi wojny pokoleniowej z moją córką. Miała już 18 lat i dogadywałyśmy się doskonale. Wysłuchując narzekań koleżanek na ich dzieci, cieszyłam się, że u Karoliny okres buntu przeszedł właściwie niezauważalnie.
Aż pewnego dnia, gdy sortowałam brudne rzeczy do prania, z kieszeni spodni córki wypadło puste pudełko po tabletkach na odchudzanie. Znałam ich nazwę z prasy i telewizji… „Mój Boże, czyżby moja mądra córka nagle straciła rozum?!”.
Fakt, kobiet w naszej rodzinie nie można było nazwać smukłymi… Ale myślałam, że udało mi się sprawić, żeby moja córka polubiła siebie i swój rozmiar 44. I nagle okazało się, że nie wiem, co siedzi w jej głowie i sercu. Najwyższy czas się dowiedzieć, dlaczego zaczęła się odchudzać!
Postanowiłam delikatnie ją wybadać
Zrobiłam więc aromatyczną herbatę, postawiłam na stole truskawki i zaprosiłam Karolinę na babskie pogaduchy. Gdy usiadła, przyjrzałam się jej uważnie. Cienie pod oczami, matowe włosy… „Od jak dawna maltretuje swoje ciało? Czyżby zapomniała, że przy naszych grubych kościach pościg za rozmiarem 38 jest bez sensu?”.
– Wydajesz mi się ostatnio mocno zmęczona – zaczęłam rozmowę. – Masz jakieś problemy?
– Matura. Dużo nauki. Mało snu – odparła lakonicznie.
Niby racja. Tylko te tabletki… Chciałam wykrzyczeć swój gniew, błagać, by nie niszczyła zdrowia. Ale wiedziałam, że to nie był dobry pomysł.
– A może masz problemy sercowe? – spytałam.
– Daj spokój. Kto by chciał… – zamilkła, spuszczając wzrok.
A więc za tym odchudzaniem stoi jakiś chłopak!
– To Wicek – wyznała Kasia, przyjaciółka Karoliny, którą przyparłam do muru. – Od zawsze chciała tylko jego, a teraz, jak kończymy szkołę, uznała, że to ostatnia szansa, zanim on pozna na studiach jakiś wieszak. To dlatego zaczęła się odchudzać
Wicek! Jej przyjaciel z piaskownicy, który częściej jada obiady u nas niż u siebie… W życiu bym nie powiedziała, że Karolina myśli o nim inaczej niż o kumplu. Co teraz? Nie powinnam się wtrącać, ale w tym wypadku stawką było zdrowie Karoliny. Zadzwoniłam do Wicka i zaprosiłam go na naleśniki, wiedząc, że córka wróci później.
– Smakują ci? – zagaiłam, chociaż jadł, jakby głodował.
– Pani Jadziu, jest pani genialna. Znowu ratuje mi pani życie – powiedział. – Kocham jeść!
– A nic po tobie nie widać…
– Moja mama jest weganką – wyjaśnił, lekko się wzdrygając. – I nie dlatego, że kocha zwierzęta, ale że dzięki temu może nosić te swoje maciupkie sukienki.
– Chce być piękna. Mężczyźni lubią szczupłe kobiety…
Poradziłam, żeby z nią porozmawiał
– Pani żartuje, prawda? – żachnął się. – Jak może podobać się kobieta, której nie można mocniej objąć ze strachu, że się złamie?
– A… jakie dziewczyny tobie się podobają?
Wicek poczerwieniał.
– Takie jak Karolina – wykrztusił po dłuższej chwili.
– Takie jak Karolina, czy może podoba ci się Karolina?
– Ona w ten sposób na mnie nie patrzy – wybuchnął. – Chciałem wzbudzić w niej zazdrość, umawiałem się z innymi, ale to nic nie dało. Czuję, że kończy mi się czas. Idziemy na studia, ona pewnie pozna innych facetów…
– Dlaczego nie powiedziałeś jej o tym? – przerwałam.
– Pani żartuje? Jak się dowie, co do niej czuję, zacznie czuć się przy mnie niezręcznie. Nie chcę stracić jej przyjaźni.
– Musisz postąpić jak mężczyzna i zaryzykować. Chcesz oddać ją walkowerem jakiemuś obcemu chłopakowi? Po prostu wszystko jej powiedz.
Nalałam mu herbaty do kubka i wyszłam z kuchni, by przemyślał sprawę. Jakiś czas potem wróciła córka… Czułam, jak ogarnia mnie ekscytacja.
Nie wiem, o której Wicek wyszedł ani jak długo rozmawiali. Nic nie słyszałam, bo poszłam spać. A rano zrobiłam śniadanie i zawołałam Karolinę.… Chyba po raz pierwszy od czasów, gdy moja córka dorosła, ujrzałam na jej twarzy uśmiech prawdziwego szczęścia. I wiedziałam, że już nie muszę się o nią martwić.
Czytaj także:
„Zakochałem się w koleżance z pracy, ale zrezygnowałem z tej miłości przez głupie plotki. Prawie ją straciłem”
„Miałam 43 lata i znów byłam w ciąży. Byłam stara i za bardzo zmęczona, żeby znów babrać się w pieluchach”
„Córka twierdzi, że okradam ją z renty po ojcu, bo skąpię na jej zachcianki. A jedzenie i rachunki same się opłacają?”