„Córka zaczęła pić z powodu stresu w pracy. Postawiłam sprawę na ostrzu noża: albo się leczy, albo podkabluję ją szefowi”

matka, która wspiera córkę fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Gdy weszłam, zszokował mnie bałagan i brud. Ledwie poznałam jej mieszkanie. W kuchni walały się stare kartony po pizzy, puszki po piwie i butelki po winie. Berenika leżała bezwładnie w łóżku, w brudnej i zmiętej pościeli. Pochyliłam się nad nią i poczułam odór alkoholu”.
/ 20.05.2022 16:15
matka, która wspiera córkę fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Szłam przez handlową część osiedla, gdy nagle do moich uszu dobiegły wypowiedziane podniesionym głosem słowa:

– Nie wstyd ci, pijaczko? Całej rodzinie hańbę przynosisz! Jakbym ja miała taką córkę, tobym się jej wyrzekła!

Zwolniłam kroku i rozejrzałam się. Przed osiedlowym samem stały trzy starsze kobiety i wygrażały czwartej, w niedbałej pozie opartej o ścianę sklepu. Była od pozostałych zdecydowanie młodsza, ale nie wyglądała dobrze – wychudzona, ze zniszczoną twarzą, nędznie odziana. Od razu widać, że alkoholiczka. Najwidoczniej usiłowała żebrać, co oburzyło starsze panie, które teraz obrzucały ją wyzwiskami. Stała przed nimi z hardo uniesioną głową, aż w końcu warknęła ze złością:

– Piję, bo miałam taką mamuśkę jak wy, stare prukwy! Pierwszy raz w życiu się upiłam, a ona od razu wyrzuciła mnie z domu! To na czym ma mi zależeć, jak własnej matce na mnie nie zależało?! A idźcie wy w cholerę!

Zrozumiałam, że wpadła w nałóg 

Wracając do domu, słyszałam wciąż jej na poły gniewne, na poły rozpaczliwe słowa. W domu zrobiłam obiad, gawędząc z mężem. Wkrótce wróciła Berenika, nasza trzydziestodwuletnia córka. Po obiedzie powiedziała, że musi się położyć, bo boli ją głowa. Kiedy do niej zajrzałam, spała. Usiadłam w fotelu i zamyśliłam się. Gdyby ktoś popatrzył teraz na moje dziecko, śpiące spokojnie, nawet by mu do głowy nie przyszło, że od niemal trzech lat toczymy obie ciężką walkę. Walkę o Berenikę. Scena z miasta przypomniała mi tamte wydarzenia…

Zaczęło się kilka lat wcześniej, kiedy Berenika dostała posadę w firmie reklamowej. To była praca jej marzeń, stale w ruchu, pod presją czasu, wśród młodych ludzi. Przez cały tydzień pracowali pilnie, a w soboty spotykali się, żeby odreagować stres. Tym spotkaniom towarzyszył alkohol i bywało, że Berenika coś tam wypiła dla towarzystwa, ale zawsze wracała trzeźwa. Wkrótce dostała awans i podwyżkę. Postanowiła się usamodzielnić, tym bardziej że z nami mieszkały jeszcze jej młodsze siostry, Wiola i Patrycja. Wynajęła kawalerkę.

Siłą rzeczy widywałyśmy się rzadziej. Ale wpadała na niedzielne obiadki i czasem w ciągu tygodnia. Pytana o pracę, niezmiennie zapewniała, że jest super. Z czasem coraz rzadziej nas odwiedzała. Tłumaczyła się nawałem obowiązków. Kiedy przychodziła, faktycznie wyglądała mizernie.

– Przepracowujesz się, córciu! – mówiłam. – Jeszcze sobie zaszkodzisz!

– To minie, mamuś! Po prostu mamy teraz gorący czas w pracy! – tłumaczyła Berenika, patrząc na mnie przekrwionymi, zmęczonymi oczami.

Długo jej wierzyłam i może do dziś żyłabym w błogiej nieświadomości, gdyby nie moja macierzyńska intuicja i troska. Berenika nie odwiedzała nas od tygodni. Gdy telefonowałam, wymawiała się pracą i szybko kończyła rozmowę, a ostatnio jej głos brzmiał niewyraźnie i bełkotliwie. Przestraszyłam się, że jest chora, i postanowiłam ją odwiedzić bez zapowiedzi. Długo dobijałam się do mieszkania córki, ale nikt nie otwierał. Wiedziałam, że jest w domu, bo w kuchni paliło się światło. Miałam na szczęście zapasowy klucz…

Gdy weszłam, zszokował mnie bałagan i brud. Ledwie poznałam wymuskane niegdyś lokum mojej porządnickiej córeczki. W kuchni walały się stare kartony po pizzy, puszki po piwie i butelki po winie. Córki tam jednak nie było, poszłam więc do pokoju. Leżała bezwładnie w łóżku, w brudnej i zmiętej pościeli. Podeszłam do niej szybko i dotknęłam jej dłoni. Wymamrotała coś, ale nie podniosła głowy ani nie otworzyła oczu. Pochyliłam się nad nią i poczułam odór alkoholu. Berenika była pijana!

Potrząsnęłam ją za ramię. Musiałam powtórzyć to kilkakrotnie, zanim się ocknęła i spojrzała na mnie szklistymi, nieprzytomnymi oczami.

– O! Mama! A co ty tu robisz? – wybełkotała i zachichotała głupawo. – Napijemy się winka? Chyba mam jeszcze butelkę, a może nie…

Próbowała się podnieść, ale czknęła tylko i opadła na poduszki. Wiedziałam, że moje dziecko ma problem.

Wyrzucili ją bez skrupułów

Dużo czasu zajęło mi przekonanie córki, że to już nałóg. Wiedziałam jednak, że muszę jej to uzmysłowić, bo to pierwszy krok do walki o nią. Wreszcie mi się udało. Któregoś dnia Berenika, płacząc, opowiedziała mi, jak doszło do tego, że zaczęła pić. Banalna historia. Stres w pracy, nawał obowiązków, zmęczenie. I lampka wina przed snem, żeby zasnąć, żeby poprawić sobie humor, żeby ukoić nerwy. Najpierw lampka, potem dwie, butelka…

Po długiej, trudnej rozmowie ze mną i moim mężem Berenika uznała, że pora skończyć z alkoholem. Trzeba było teraz opracować jakiś plan. Nalegaliśmy, żeby córka wróciła do nas. Wiola wyszła już za mąż i mieszkała u siebie, a Patrycja wyjechała na studia na drugi koniec kraju. Mieliśmy więc wolny pokoik. Berenika jednak na początku nie chciała się zgodzić.

– Dam sobie radę! – przekonywała i na początku rzeczywiście sobie radziła.

Wydawało się, że udało jej się zapanować nad sytuacją. Ale któregoś dnia zaszłam do niej bez zapowiedzi i znów znalazłam ją pijaną. Wyrzucałam sobie, że dałam się zwieść.

Teraz postawiłam sprawę twardo: albo przeniesie się do nas i zacznie na serio walkę z nałogiem, albo powiem jej przełożonym, że ma problem z alkoholem. Berenika przestraszyła się, tym bardziej że ostatnio z powodu picia już kilka razy zawalała ważne terminy. Na razie jej się udawało, bo była cenioną pracownicą, ale nawet ona zdawała sobie sprawę, że nie da się w nieskończoność jechać na kredycie zaufania i dobrej opinii. Wróciła do rodzinnego domu. Jednak nie chciała zgodzić się na pomoc psychologiczną ani spotkania AA.

– A jak się ktoś dowie?! – protestowała. – Jeszcze wylecę z pracy!

– I tak wylecisz, jeśli nadal będziesz się upijała i zawalała robotę! – twardo powiedział Zbyszek.

Niestety, stało się tak, jak przepowiedział. Któregoś dnia Berenika wyszła do pracy trzeźwa, ale po drodze wstąpiła do sklepu po wino. Przyłapano ją, jak popija w toalecie. Tłumaczyła się, że to stres, ale ponieważ nawet jeszcze nie zaczęła pracy nad nowym zadaniem, choć został jej ledwie tydzień do końca terminu, została zwolniona. Wtedy zrozumiała, że sama nie da rady, bo za bardzo ciągnie ją do alkoholu, i już nie oponowała dłużej.

Teraz Berenika mieszka z nami i walczy z nałogiem. Chodzi na spotkania AA i wspólnoty duszpasterstwa trzeźwości, ma sesje z terapeutą, wcześniej przeszła też odtruwanie organizmu i leczenie odwykowe. Ma nową pracę, w której nie stresuje się tak, jak w poprzedniej, a nowe towarzystwo nie namawia jej do zakrapianych alkoholem imprez. Przed nami jednak jeszcze długa droga…

Wystarczy chwila słabości, cukierek z alkoholowym nadzieniem, piwo, drink, aby trud ostatnich lat poszedł na marne. Moja córka wie jednak, że ze swoim dramatem nie jest sama. Zawsze może na mnie liczyć. Nie walczy sama. Ja walczę razem z nią. I wiem, że moja matczyna miłość pomoże nam wygrać tę walkę. Tak, kiedy dziecko pije, to boli. Ale nie wolno odrzucić swojego dziecka z powodu nałogu. Bo wtedy na pewno przegra.

Pochyliłam się nad śpiącą Bereniką i delikatnie odsunęłam z twarzy pasmo jasnych włosów. Przed oczami znów stanęła mi scena spod sklepu.

– Wszystko będzie dobrze, córeczko! – szepnęłam. – Walczę razem z tobą!

Czytaj także:
„Syn wybłagał, bym sprzedała mieszkanie, a pieniądze wydała na jego dom. Straciłam mieszkanie, pieniądze i syna”
„Mąż mnie wyśmiewał i upokarzał. Nikt nie widział we mnie ofiary przemocy, bo przecież mnie nie bił”
„Synowa traktuje męża jak maszynę do robienia pieniędzy. Żeby zadowolić swoją księżniczkę, zrezygnował z marzeń”

Redakcja poleca

REKLAMA