No wiecie co, dziecko z jakąś siksą na noc zostawia, a sama po knajpach się włóczy! I co, niby to ja jestem złą matką? Przecież ja dla niej żyły bym sobie wypruła!
Taki bałagan w tej służbie zdrowia, że człowiek może się pochorować od samego chodzenia do lekarza! Choćby dziś. Przyjechałam do miasta tylko na badania, a tu szast-prast, i już późne popołudnie. I nawet wszystkiego nie załatwiłam! Tu się czeka godzinę, tam pół, tam znów ktoś się wepchnie bez kolejki, a już ci w garniturkach i z teczkami doprowadzają mnie do szału!
U ortopedy zaczęłam się nawet zastanawiać, czy nie zrezygnować dziś z powrotu do domu. Czy ja mam jeszcze siłę tłuc się pociągiem, a potem autobusem? Może przenocuję u córki, a rano pojadę wypoczęta? Pytanie tylko, czy u mojej Natalii w ogóle da się wypocząć…
Przecież ona rozpuściła mi wnuka jak dziadowski bicz! Zawsze taka była, bardziej koleżanka niż matka, tyle że póki miała męża, ten przynajmniej trzymał towarzystwo twardą ręką. Teraz to już hulaj dusza, piekła nie ma! ? ? ? Natalia nic sobie powiedzieć nie da, zresztą od zawsze była najmądrzejsza. Nigdy by tak głupio nie wylądowała, jakby umiała dobrych rad słuchać, nigdy! Ale odkąd pamiętam, wszystko musiało być tak, jak ona chciała.
Mówiłam, idź do technikum, będziesz chciała studiować, nikt ci nie zabroni, a zawód będziesz miała w ręku. Skąd, uparła się na liceum i już w drugiej klasie przyprowadziła tego swojego Adasia. Od razu było widać, że to nic dobrego, picuś-glancuś, a rączki to mu się tak rwały do Naci, że z oka się ich na moment spuścić nie dało!
Tłumaczyłam, że chłopakom w tym wieku tylko jedno jedno w głowie, ale jak grochem o ścianę! W końcu zaczęłam córkę zamykać w domu, niestety, nie dało się upilnować i do matury szła już z brzuchem. Zaraz ślub, mieszkanie, rzeczy dla dziecka, wydatek gonił wydatek.
– A mówiłam, że tak będzie! – powtarzałam, żeby raz do niej dotarło. – Złamałaś sobie życie przez głupotę! Trzeba było z brata przykład brać. Najpierw nauka i praca, a potem przyjemności!
– Jakby Arek tu był, też byś na nim psy wieszała, tylko że uciekł przed tobą na drugi koniec świata – wypaliła mi kiedyś prosto w oczy. Niewdzięczna smarkula! Nie odzywałam się, póki mnie nie przeprosiła.
Na matkę się głosu nie podnosi!
Ledwo dzieciak z pieluch wyrósł, tej się studiów zachciało. Praca, nauka, syn – jakby pypcia dostała! Dla chłopa już uwagi nie starczyło, więc zaczął jej szukać u innych. Prosiłam: „Ratuj małżeństwo, dziecko ojca musi mieć, czy ty za grosz rozumu nie masz?”.
Adam aż do mnie jeździł, żebym się za nim wstawiła! Ale tak jak przedtem koniecznie musiała z nim żyć, tak teraz natychmiast trzeba było go usunąć z życia. Ech, szkoda słów w ogóle… Aż nerwy człowieka biorą na samo wspomnienie. Jestem jej matką, dałabym wsparcie, pomoc, jak zwykle żyły bym sobie wypruła, ale przecież nie po to, żeby razem z nią podcinać gałąź, na której siedzi. I to nie sama, lecz z moim wnukiem!
Rozwiodła się i, tak jak przypuszczałam, dziecko straciło ojca, bo co to za więź, kiedy chłop zabiera dzieciaka tylko na weekendy? Nawet proponowałam, żeby może na lato go zabrał, na tydzień lub dwa. U mnie by mogli mieszkać i tak sama jestem. Dopilnowałabym chłopca, jakby zięć szedł do roboty. Każdy by miał z tego korzyść. To jeszcze Natalia na mnie naskoczyła, że się wtrącam do nie swoich spraw!
Przykro mi było, ale jakoś przełknęłam, w końcu moja córka. Widujemy się teraz rzadko, ostatni raz chyba w Wigilię, jak przyjechała z małym, a i tak już w Boże Narodzenie musiała wracać.
Chyba rzeczywiście zamiast lecieć na pociąg, zajrzę do córki i zobaczę, co teraz u niej słychać – pomyślałam sobie. – W końcu człowiek tęskni. Do niewdzięczności też można się przyzwyczaić – taki już los matki.
I jak wreszcie pozałatwiałam wszystko, kupiłam trochę słodyczy dla wnuczka w delikatesach, wsiadłam w miejski autobus i pojechałam do Natalii. Gdy zadzwoniłam, drzwi otworzyła mi jakaś wypindrzona smarkula.
Ja wiem, ile to mogło mieć? Czternaście lat najwyżej, a już oko wymalowane, spódniczka taka króciutka, że bez niej byłoby skromniej.
– Babcia! – zza jej pleców wyskoczył wnuczek. – Babcia przyjechała! Dziewucha stała i żuła gumę, w końcu raczyła mnie wpuścić do środka. Pytam, co tu robi, a ona na to, że Kacpra pilnuje. Pani Natalka jej zapłaciła, żeby z nim posiedziała do dziesiątej. No, rzeczywiście, doskonała opiekunka! Wysłałam ją do domu, niech się za naukę weźmie!
Chciałam chłopcu przyrządzić kolację
Aż dziw, że światła nie brakowało w lodówce! W końcu ugotowałam dla nas obojga jajka na miękko, zrobiłam kanapki i tak sobie zajadaliśmy, oglądając przy okazji telewizję. Po bajkach wysłałam małego do spania, sama jakiś serial sobie włączyłam, ale co rusz na zegarek zerkałam, w nerwach coraz większych. Natalia wróciła koło dziesiątej. Od razu zauważyłam, że jest po kielichu. Zostawia dzieciaka pod opieką gimnazjalistki, a sama baluje na mieście! „Rany boskie – pomyślałam. – A jak ona znów sobie przygruchała kolejnego Adasia? Znów w ciążę zajdzie?”.
– Nie możesz się włóczyć po knajpach, masz syna! – zwróciłam jej uwagę. – Byłam na wieczorze panieńskim koleżanki – raczyła się wytłumaczyć. – Wyszłam sama pierwszy raz od miesięcy, wysoki sądzie. Proszę o łagodny wymiar kary – zakpiła.
– To nie pora na żarty – zdenerwowałam się. – Musisz w końcu dorosnąć!
– Mamo, nie chcę się z tobą kłócić – uniosła ręce do góry. – Jak zwykle masz rację. Zadowolona? Zaproponowałam, żeby wróciła do domu, bo po co płacić za mieszkanie, skoro u mnie jest tyle miejsca? I ja się chłopcem zajmę, nie jakieś smarkule. No, tylko że musiałaby się odpowiednio zachowywać, dostosować się…
– Idę spać i mam nadzieję, że jutro, gdy wstanę, już cię nie będzie. Jesteś tylko złym snem – przerwała mi nagle i poszła do sypialni. No wiecie co? Żeby mi własna córka… A pójdę sobie, owszem, nie będę się napraszać! Zobaczymy, kto pierwszy przyjdzie prosić o przebaczenie!
Czytaj także:
Zaszłam w ciążę z młodym kochankiem. Nie powiem mężowi
Dopiero po śmierci żony pogodziłem się z jedynym synem
Kiedy spalił się nam dom, dowiedzieliśmy się na kogo możemy liczyć