Emilia nawet jako mała dziewczynka nie lubiła wakacyjnych wyjazdów do dziadków. Wołami musiałam zaciągać ją na wieś. Zmieniło się to dopiero, gdy wkroczyła w wiek nastoletni. Myślałam, że po prostu doceniła sielskie krajobrazy i czyste powietrze. O ja naiwna! Wiejskie atrakcje w ogóle jej nie interesowały. Jeździła tam tylko po to, by spotykać się z synem sąsiada.
Jako dziecko nie lubiła jeździć na wieś
– Mamo, nie chcę jechać! – płakała, gdy nadchodził dzień wyjazdu.
– Córciu, przecież babcia i dziadek już na ciebie czekają. Będzie super, zobaczysz – starałam się ją uspokoić.
– Nie będzie! – nie odpuszczała. – Tam nie ma co robić.
– Przecież na wsi masz mnóstwo koleżanek.
– Nie lubię ich. One wyglądają dziwnie i mówią inaczej.
Emilia zawsze urządzała takie sceny przed wakacyjnym wyjazdem. Jechała do moich rodziców, a zachowywała się, jakbym chciała zesłać ją do kolonii karnej. Zupełnie tego nie rozumiałam. Dzieci, które dorastają w mieście, z reguły cieszą się, gdy choć na trochę mogą wyrwać się ze zgiełku. Przecież na wsi wszystko jest dla nich nowe i ciekawe. Tymczasem Emilia rękami i nogami broniła się przed wiejskimi wakacjami, mimo że doskonale wiedziała, że nie zdoła postawić na swoim.
Nagle spodobało się jej u dziadków
Byłam przekonana, że gdy podrośnie, za żadne skarby nie zdołam ją zmusić, żeby spędziła trochę czasu z dziadkami. Gdy dwa lata temu skończyła podstawówkę i zaczęła chodzić do liceum, nie miałam wątpliwości, że razem z mężem będziemy musieli sięgnąć głębiej do kieszeni, żeby posłać ją na wczasy. „Nie wygonię takiej pannicy na wieś, pewnie będzie chciała zwiedzać obce kraje” – myślałam. Tymczasem spotkała mnie miła niespodzianka, bo gdy poszła do liceum, sama zaczęła dopraszać się o wakacje na wsi.
– Mamo, chciałam porozmawiać o tegorocznych wakacjach – powiedziała pewnego dnia.
– Co wymyśliłaś? Grecję czy Hiszpanię?
– Właściwie to chyba wolę jechać do dziadków.
Prawie wypuściłam z ręki kubek, gdy to usłyszałam.
– Ale jak to? Przecież nigdy nie lubiłaś spędzać wakacji na wsi.
– Tak, ale przecież babcia i dziadek mają już swoje lata. Spędzę z nimi trochę czasu i pomogę im w gospodarstwie. Poza tym tam wcale nie jest tak źle.
Myślałam, że to krótkotrwała zmiana, ale nie. Po tej rozmowie stała się wielką fanką wyjazdów na wieś. Spędzała tam całe wakacje, a gdy w roku szkolnym wypadał długi weekend, nie marnowała go na siedzenie w mieście i włóczenie się ze znajomymi. Byłam pod wrażeniem tej przemiany. „Moja Emilka wreszcie wydoroślała” – myślałam. Pomyliłam się, bo swoim zachowaniem udowodniła mi, że daleko jej do dojrzałości, ale o tym miałam przekonać się dopiero w tym roku.
Nie mogła doczekać się wyjazdu
Pod koniec czerwca moja córka była już spakowana i gotowa do wyjazdu.
– Na pewno nie chcesz zaczekać? Przecież tata może zawieźć cię w niedzielę.
– Po co marnować czas?
– Córuś, przecież to tylko jeden dzień.
– Aż jeden dzień, mamo. Wakacje trwają tylko dwa miesiące. Wolę jechać pociągiem już dzisiaj.
– Tylko pamiętaj, gdybyś się nudziła, zadzwoń, a odbierzemy cię, gdy tylko znajdziemy wolną chwilę.
– Nie martw się, mamo. Nuda raczej mi nie grozi.
– Cieszę się, że w końcu spodobało ci się u dziadków, ale zastanawiam się, skąd ta przemiana?
– Mamo! Musimy teraz o tym rozmawiać? Spóźnię się na pociąg.
– Dobrze, chodźmy już.
Emilia miała odpoczywać u dziadków przez dwa miesiące. Już od dwóch lat miała w zwyczaju spędzać na wsi całe wakacje, jednak w tym roku musiała zmienić plany i wrócić do domu wcześniej, niż zakładała.
Zaniepokoiły mnie słowa ojca
Po tygodniu odebrałam telefon od ojca.
– Cześć, tato. Co nowego?
– Dużo nowego, ale nic dobrego.
– Jak to? Coś z Emilką? Coś się jej stało? – przestraszyłam się.
– Nawywijała ta twoja córuchna. Oj, nawywijała.
– Co ty mówisz, tato? Co zrobiła?
– Lepiej wsiądźcie z Romkiem w samochód i przyjedźcie, bo przez telefon nie będę o tym mówił.
To był piątek. Tego dnia mój mąż miał zostać dłużej w pracy, ale nie mogłam czekać. Zadzwoniłam do niego i poprosiłam, żeby wyszedł wcześniej.
– Możesz znaleźć kogoś na zastępstwo? – zapytałam.
– W piątek? To raczej niewykonalne. A dlaczego? Coś się stało?
– Przed chwilą zadzwonił do mnie ojciec. Emilia coś przeskrobała i musimy do niej jechać.
– O czym ty mówisz? Co przeskrobała?
– Nie wiem. Ojciec nie chciał powiedzieć. Poprosił tylko, żebyśmy przyjechali jak najszybciej.
– Zaczekaj. Zadzwonię do Mirka i poproszę, żeby mnie zmienił. Wyjaśnię mu, że to awaryjna sytuacja.
Nabroiła z synem sąsiada
Był już późny wieczór, gdy dotarliśmy na miejsce. Przez całą drogę siedziałam jak na szpilkach. Próbowałam się dzwonić do Emilii, ale odpowiadała mi poczta głosowa. Wyskoczyłam z samochodu, gdy tylko Romek zatrzymał się przed bramą. W progu przywitała mnie mama.
– Tylko się nie denerwuj, Krysiu.
– Jak mam się nie denerwować, kiedy nikt nie chce mi powiedzieć? Gdzie jest Emilia?
– Siedzi w izbie. Nie martw się, wszystko z nią w porządku.
Wbiegłam do domu. Moja córka siedziała na kanapie z kolanami przyciśniętymi do brody. Oczy miała spuchnięte. Było po niej widać, że płakała.
– Co się stało, Emilko? – zapytałam.
– No, pochwal się matce, coś nawywijała – powiedział mój ojciec.
– Rysiu, nie tak nerwowo – uspokoiła go moja mama. – To trzeba wyjaśnić bez emocji. Kochanie – zwróciła się do wnuczki – na razie poczekaj w drugim pokoju.
Emilia natychmiast i bez słowa poszła do sypialni, jakby była zawstydzona.
– Mamo, powiedz wreszcie, co się stało.
– Pamiętasz naszego sąsiada, pana Zdzisława? Ma syna w wieku Emilki.
– Tak. Chyba ma na imię Daniel.
– Dokładnie tak. No więc, Emilka i Daniel bardzo się zaprzyjaźnili.
– I co w tym złego?
– Absolutnie nic, tylko ta ich znajomość stała się dość zażyła.
– Co dokładnie masz na myśli, mamo? – zapytał mój mąż.
– Wczoraj w nocy pan Zdzisiu... nie wiem, jak mam to powiedzieć.
– Zdzichu nakrył ich, jak się kotłowali w stodole na sianie – dokończył ojciec. – Smarkacz dostał od ojca zdrowo w skórę, ale ja wam córki wychowywać nie będę. Sami dajcie jej nauczkę.
– Co? Jak to nakrył ich? Przecież ona ma dopiero... – zabrakło mi słów.
– Emilia! Chodź tu natychmiast – przywołał ją mój mąż. – Masz nam coś do powiedzenia?
– Robicie sceny, jakbyśmy popełnili przestępstwo. A ja przecież mam już siedemnaście lat!
– Masz jeszcze szesnaście lat, moja panno!
Rozmowa przybierała zły obrót. Krzykiem niczego się nie wskóra.
– Proponuję, żebyśmy wszyscy się uspokoili – powiedziałam stanowczo. – Zostawcie nas same. Chcę porozmawiać z córką.
Odbyłyśmy poważną rozmowę
– Ten Daniel jest twoim chłopakiem? – zapytałam, gdy pozostali wyszli.
– Nie. To tylko mój kolega.
– I uważasz, że nastolatce przystoi sypiać z kolegą?
– Mamo, nie chcę o tym rozmawiać.
– W tej chwili nie obchodzi mnie, czego chcesz. Dziadek ma rację. Narozrabiałaś. Oboje narozrabialiście. Czy wy w ogóle pomyśleliście, czym to może się skończyć?
– Wiem, skąd biorą się dzieci, mamo – odburknęła.
– Cieszę się. Ale mimo to postanowiłaś igrać z ogniem. Kochanie, dorastasz. Rozumiem, że zaczynasz mieć pewne potrzeby. Ale w tym wieku musisz myśleć przede wszystkim o swojej przyszłości. We wrześniu idziesz do trzeciej klasy. Co by się stało, gdybyś zaszła w ciążę? Pomyślałaś o tym choć przez chwilę?
– Co niby mogło się stać? Uważaliśmy. Zresztą, to dla mnie krępujące. Nie chcę już o tym mówić.
– Ale nie krępowałaś się zdjąć ubrań przed tym młokosem?
Rozmawiałyśmy... sama nie wiem jak długo. Starałam się do niej dotrzeć, ale nie wydaje mi się, żeby cokolwiek zrozumiała. Przez cały czas powtarza tylko, że robimy z igły widły. Że jest już prawie dorosła i może robić, co chce. Rozczarowała mnie. Myślałam, że ma lepiej poukładane w głowie. Tymczasem ona jeździła na wieś tylko po to, żeby zabawiać się z synem rolnika. Skoro tak, na następne wakacje pojedzie z nami. Już ja dopilnuję, żeby trzymała się z dala od tego Daniela.
Krystyna, 47 lat
Czytaj także:
„Baraszkowanie z mechanikiem to najlepsze, co mnie spotkało. Nie błyszczy inteligencją, ale przecież w sypialni się milczy"
„Byłam wdzięczna Romanowi za to, co zrobił. Wskoczyłam mu do łóżka, ale dla niego to nie był niewinny numerek”
„Miałam męża jak z bajki, a tęskniłam za zaborczym kochankiem z pustą kieszenią. Musiałam wybrać”