„Córka robiła z nas niedołężnych starców, żeby dobrać się do naszej kasy. Posmakowała zemsty emerytów”

smutna para fot. Adobe Stock, Scott Griessel
„– Nie przesadzaj! – odparłam ostro, wstając. – Jeśli wzięła, to pewnie na coś ważnego. Przecież nam powie! – Powie? – Prychnął gorzko. – Ty ciągle jej ufasz, a ja zaczynam w to wszystko wątpić. – Naprawdę, Stasiu, przesadzasz. Może sama ją o to zapytam, ale nie rób z niej złodziejki! – uparłam się, choć w sercu zaczynałam czuć niepokój”.
/ 26.11.2024 14:30
smutna para fot. Adobe Stock, Scott Griessel

Renata zawsze wchodziła do naszego mieszkania z rozmachem, jakby chciała od razu wypełnić sobą całą przestrzeń. Było w niej coś, co sprawiało, że trudno było jej się oprzeć – ta pewność siebie, która przeplatała się z troską. Ostatnio przychodziła do nas coraz częściej. Zawsze z uśmiechem, z siatkami zakupów w dłoniach. „Mamusiu, tato, jak się czujecie? Coś wam przywieźć?” – jej słowa brzmiały jak miód.

Mąż nie ufał córce

Dla mnie, jako matki, te wizyty były jak łyk świeżego powietrza. Mimo że lata mijały, zawsze widziałam w niej tę małą dziewczynkę, która kiedyś tuliła się do mojej nogi, szukając pocieszenia. Teraz to ona była opiekunką – przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam. Stanisław miał inne zdanie. Coraz częściej przewracał oczami, gdy Renata kazała nam oddać sterty papierów i rachunków, by „uporządkować nasze życie”. Uważałam, że to z jego strony zwykła zrzędliwość.

– A może byś podziękował, że ktoś się nami zajmuje? – rzuciłam raz, kiedy Renata akurat zamknęła drzwi. Stanisław tylko wzruszył ramionami.

W głębi duszy czułam, że coś w tej sytuacji jest nie tak. Ale kto z nas, rodziców, nie chciałby wierzyć, że własne dziecko działa w dobrej wierze?

Zniknęły nam pieniądze

– Gdzie są pieniądze z koperty? – zapytał Stanisław, stojąc w drzwiach kuchni z wyrazem twarzy, który znałam aż za dobrze. 

Podniosłam wzrok znad gazety. W jego dłoni widniała pusta koperta z naszej domowej skrytki, tej, gdzie trzymaliśmy drobne oszczędności na wszelki wypadek. 

– Jakie pieniądze? – spytałam spokojnie, choć czułam, że napięcie w jego głosie zwiastuje burzę. 

– Nasze 500 złotych. Leżały tutaj, pod rachunkami. A teraz leży tylko papier! – Głos mu drżał, a ja wiedziałam, że to jedna z tych sytuacji, kiedy nie ustąpi. 

– Może sam je gdzieś przełożyłeś? – zaproponowałam, ale w środku już podejrzewałam, co się stało.

Renata ostatnio wspominała coś o nagłym wydatku, ale nie zapytałam o szczegóły. 

– Nie, Maria, niczego nie przekładałem! – Stanisław warknął. – Czyżby twoja ukochana córka miała coś z tym wspólnego? 

– Nie przesadzaj! – odparłam ostro, wstając. – Jeśli wzięła, to pewnie na coś ważnego. Przecież nam powie! 

– Powie? – Prychnął gorzko. – Ty ciągle jej ufasz, a ja zaczynam w to wszystko wątpić. 

– Naprawdę, Stasiu, przesadzasz. Może sama ją o to zapytam, ale nie rób z niej złodziejki! – Uparłam się, choć w sercu zaczynałam czuć niepokój. 

Wieczorem, leżąc w łóżku, wracałam myślami do słów męża. Nie dawały mi spokoju. Zastanawiałam się, czy to możliwe, że Renata rzeczywiście mogła coś wziąć, ale od razu odrzucałam tę myśl. Przecież zawsze była taka troskliwa. To wszystko musiało być jakimś nieporozumieniem. Ale dlaczego coraz częściej zaczynałam w to wątpić? 

Uważała, że nie ogarniamy już życia

Renata przyszła z wielkim segregatorem i laptopem, jakby miała zamiar przeprowadzić ważną konferencję. Zasiadła przy naszym stole w kuchni, w której wciąż unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy. 

– Musimy poważnie porozmawiać – zaczęła, zakładając okulary, które zawsze dodawały jej powagi. – Chodzi o wasze rachunki. 

Stanisław spojrzał na nią z powątpiewaniem, ale nic nie powiedział. Ja natomiast podsunęłam jej filiżankę kawy i uśmiechnęłam się zachęcająco. 

– Renatko, o co chodzi? – zapytałam. 

– Wasze finanse są w chaosie – westchnęła, stukając paznokciami o blat stołu. – Co miesiąc płacicie rachunki na ostatnią chwilę. Przegapiacie terminy, a ja martwię się, że kiedyś coś ważnego przeoczycie. 

– Jakoś sobie radzimy – wtrącił Stanisław, ale Renata go zignorowała. 

– Posłuchajcie, mam pomysł. Jeśli podpiszecie mi pełnomocnictwa do waszych kont, będę mogła opłacać wszystko na czas. Będzie wam lżej. 

– Co?! – Stanisław aż podskoczył na krześle. – Nie ma mowy! 

– Tato, nie przesadzaj – odparła, zerkając na niego z irytacją. – Nie robię tego dla siebie, tylko dla waszego dobra. 

– Stasiu, uspokój się – wtrąciłam, widząc, że atmosfera się zagęszcza. – Renata ma rację. Przecież nie chodzi o nic złego

– Nic złego?! Oddać jej kontrolę nad wszystkim?! – zapytał z niedowierzaniem, patrząc na mnie, jakby nie poznawał własnej żony. 

– Mamo, to tylko formalność – przerwała Renata. – Chcę wam pomóc. Nie rozumiem, czemu musimy z tego robić wielką sprawę. 

Spojrzałam na Stanisława błagalnie. W końcu westchnął ciężko, a ja odetchnęłam z ulgą. Renata wręczyła nam dokumenty i długopis. Podpisaliśmy. Nie patrzyłam na męża – bałam się zobaczyć jego wyraz twarzy. 

Wyczyściła nam konto 

Siedziałam z Joanną, moją przyjaciółką, przy kuchennym stole, sącząc herbatę. Rozmowy z nią zawsze były dla mnie przyjemne – potrafiła rozjaśnić nawet najbardziej pochmurny dzień. Tym razem jednak czułam się dziwnie niespokojna. 

– A co z tym twoim pierścionkiem po babci? – zapytała nagle, bawiąc się łyżeczką. – Zawsze go nosiłaś

Zamarłam. Pierścionek… Kiedy ostatnio go widziałam? Pamiętałam, jak go zdejmowałam, gdy Renata chciała przymierzyć. „Jak pięknie na tobie wygląda, mamo” – powiedziała wtedy, uśmiechając się ciepło. Ale gdzie on teraz był? 

– Pewnie leży gdzieś w szufladzie – rzuciłam szybko, chcąc uciąć temat. 

– Maria, ty nigdy niczego nie odkładasz „gdzieś” – Joanna spojrzała na mnie z troską, jakby widziała coś, czego ja jeszcze nie dostrzegałam. 

Chwilę później drzwi do mieszkania otworzyły się z hukiem. Stanisław wrócił z banku. 

– Pustka – oznajmił sucho, rzucając na stół wydruki z konta. – Zostało parę groszy. Reszta zniknęła. 

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Renata miała dostęp do konta. To przecież niemożliwe… 

– To jakaś pomyłka – szepnęłam, choć sama nie wierzyłam w swoje słowa. 

Joanna spojrzała na mnie z bólem. Wiedziałam, co myśli. Wiedziałam, że powinnam myśleć tak samo. Ale jak mogłam to przyznać? Przecież to moja córka.

Nie czuła, że przesadziła

Renata przyszła wieczorem, jakby nic się nie stało. Weszła do mieszkania z tym swoim promiennym uśmiechem, który zawsze rozbrajał wszelkie napięcia. Tym razem jednak nie działał. Stanisław siedział w fotelu, milczący i ponury. Ja stałam przy oknie, próbując zebrać myśli. 

– Mamo, tato, coś się stało? – zapytała, ściągając płaszcz. 

– Siadaj – rzucił sucho Stanisław, nawet na nią nie patrząc. 

Renata spojrzała na mnie pytająco, ale nie odpowiedziałam. Głos uwiązł mi w gardle. 

Chcemy wiedzieć, gdzie są nasze pieniądze – zaczął Stanisław. – I biżuteria. 

Renata zamarła na moment, po czym wybuchła nerwowym śmiechem. 

– O co wam chodzi? Jakie pieniądze? 

– Nie udawaj! – podniósł głos. – Konto puste. Rodzinne pamiątki zniknęły. To ty miałaś do nich dostęp. 

Tato, proszę, przestań krzyczeć – powiedziała, próbując zachować spokój. – To wszystko da się wytłumaczyć. 

– Więc tłumacz! – ryknął. 

Zaczęła się tłumaczyć

Renata spuściła głowę. Jej ręce zaczęły drżeć. 

– Miałam problemy – wyszeptała. – Musiałam pożyczyć trochę pieniędzy. Ale… chciałam wszystko oddać, naprawdę. 

– Pożyczyć?! – wykrzyknął Stanisław. – Bez pytania? Sprzedać pamiątki rodzinne? 

– Tato, proszę, zrozum… – Renata zaczęła płakać, ale w jej łzach było coś, co zamiast wzbudzić współczucie, tylko zwiększało moją irytację. 

– Nie mogę na to patrzeć – warknął Stanisław i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. 

Stałam jak skamieniała. Patrzyłam na Renatę, na jej twarz zniekształconą od płaczu, ale jedyne, co czułam, to ogromne rozczarowanie

– Dlaczego? – wyszeptałam, bardziej do siebie niż do niej. 

Renata spojrzała na mnie błagalnie. 

– Mamo… zrobiłam to dla siebie, ale też dla was. Byliście w tyle z rachunkami, a ja… – urwała, bo widziała, że jej słowa nie mają sensu. 

Nie odpowiedziałam. Po prostu odwróciłam się i wyszłam do sypialni. Usłyszałam, jak Renata zbiera swoje rzeczy i wychodzi. Tym razem nie powiedziała nawet „do widzenia”. 

Mamy żal do córki

Siedzieliśmy z Stanisławem w salonie. On czytał gazetę, choć widać było, że jego myśli błądzą gdzie indziej. Ja wpatrywałam się w kubek herbaty, trzymając go w dłoniach, jakby miał mi przynieść odpowiedzi na wszystkie pytania.

– Co teraz? – spytałam cicho, przerywając ciszę.

– Teraz? – Stanisław odłożył gazetę. – Teraz musimy myśleć o sobie.

Spojrzałam na niego z bólem. Jego twarz była zmęczona, oczy bardziej puste niż zwykle.

– Może jej naprawdę było ciężko? Może… – zaczęłam, ale przerwał mi gestem dłoni.

– Maria, przestań. To nie troska, tylko egoizm. A my jej na to pozwoliliśmy.

Zamilkłam. Wiedziałam, że ma rację, ale część mnie nadal chciała wierzyć, że to wszystko to tylko seria nieszczęśliwych decyzji, że w głębi serca Renata nie chciała nas skrzywdzić.

Maria, 73 lata

Czytaj także: „Mojej młodszej o 25 lat żonie nie pasowały moje nawyki. Joga dla par to tylko wierzchołek góry lodowej”
„W bezdomnym na dworcu rozpoznałem brata. Myślałem, że 20 lat temu uciekł z domu, a prawda była inna”
„Po 20 latach odkryłam sekretne życie mojego męża. Nie chcę żadnej przeklętej przybłędy w mojej rodzinie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA