– Mamuśku, zakochałam się! – już po głosie słyszę, że moją córkę wprost rozsadzają emocje. – On jest cudowny, mądry, piękny, a w łóżku…
– Nie mów, błagam! – przerywam Bożenie, lecz wiem, że zanim przejdzie do sedna, zanim powie, w jakiej sprawie tak naprawdę dzwoni, będę musiała wysłuchać długiej listy zalet jej nowego przyjaciela.
Kocham swoją córkę najbardziej na świecie, ale zdarza się, że zamiast trybu „matka” włącza mi się tryb „kobieta i żona”, i wstyd mi, że tak źle ją wychowałam, na złodziejkę i kłamczuchę.
A może nie tylko ja zawiniłam?
Bożena to w końcu wykapany ojciec, a z mojego byłego do dziś jest niezłe ziółko, babiarz i krętacz. Żeby była jasność, córka nie kradnie przedmiotów ani pieniędzy, gorzej: ona kradnie cudzych mężów.
– Ja ich tylko pożyczam – upiera się ona, śmiejąc się z własnego dowcipu. – I zawsze oddaję w dobrym stanie.
Oddaje, to prawda, bo Bożena długo z jednym chłopem wytrzymać nie potrafi, szybko się nudzi. Ale co do „stanu” tych wypożyczonych panów, to miałabym pewne wątpliwości. Jeden z nich dla mojej córki porzucił z hukiem żonę i troje dzieci; myślał biedak, że to ze śliczną, długonogą Bożenką, wtedy ledwie dwudziestoletnią, ułoży sobie życie. Gdzie tam! Zostawiła go dla siwawego profesora z uniwersytetu, dzięki któremu bez problemu zaliczyła pierwszy rok studiów. Drugiego roku nie zaliczyła, bo miłość do profesora nie wytrzymała próby czasu oraz konfrontacji z krewką panią profesorową. Po rozstaniu z profesorem moja córka zmieniła nie tylko kierunek studiów, ale i uczelnię. Z Poznania przeniosła się do Gdańska. Przyznaję, że kiedy się wyprowadziła z domu, odetchnęłam z ulgą. Wreszcie nie musiałam udawać przed sąsiadkami, że nic nie wiem, i że ci panowie, którzy odwiedzają Bożenkę pod moją nieobecność, to zwyczajni, wolnego stanu koledzy. A że wyglądają na dużo starszych niż ona?
Młodzież tak szybko dziś dojrzewa!
Dlaczego córka nigdy nie umawia się z kawalerami? Kiedyś, w liceum, miała jednego czy dwóch „normalnych” chłopców. Jednak tuż przed maturą oszalała na punkcie swojego korepetytora z matematyki. Chłopak był niewiele starszy od niej, studiował, lecz już miał żonę i dziecko. O ich romansie dowiedziałam się po fakcie, to znaczy, kiedy Bożena zdała maturę i rozstała się z Jankiem. Potem co rusz zakochiwała się w jakimś żonatym przystojniaku, a po tygodniu lub kilku rozstawała się z nim bez żalu i łez. Patrzyłam na nią, słuchałam jej zwierzeń (czasem szczerych tak, że rumieniłam się ze wstydu) i nie mogłam uwierzyć, że urodziłam takiego potwora.
Moja przyjaciółka Krysia, jedyna osoba wtajemniczona w podboje Bożeny, twierdzi, że chodzi o ryzyko. Moja córka ma naturę zdobywcy. Nie kręci jej nic, co można mieć bez wysiłku. Dlatego wybiera panów zajętych. Kiedy ich zdobędzie, jest szczęśliwa. Bo okazała się lepsza niż prawowita właścicielka, czyli żona.
– Może moja córka ma niskie poczucie własnej wartości? – zapytałam Krysię. – I się dowartościowuje?
– Nie wiem – odparła Krysia. – Ale normalna to ona na pewno nie jest.
Ha! Tyle i ja wiedziałam… Gdy Bożena wyjechała do Gdańska, po cichu liczyłam na to, że nowe środowisko wpłynie pozytywnie na jej charakter i zwyczaje miłosne. Skończy studia, pozna wolnego, uczciwego chłopca, wyjdzie za mąż, założy rodzinę i wreszcie przestanie kraść…
Moje marzenia się spełniły
Prawie. Córka skończyła studia, pracuje, wyszła za mąż za najprawdziwszego kawalera. Mają dwoje ślicznych dzieci. Niestety, kradnie dalej. A ja… jej pomagam, kryjąc ją i jej romanse przed zięciem. Jestem lojalną matką.
– On ma na imię Maciej, wiesz? – oznajmia córka radośnie.
– O, to ciekawe – mówię, próbując zachować spokój, ale ręce zaczynają mi latać. – Tak samo jak twój mąż.
– Wiesz co, przestań! – Bożena odgrywa obrażoną księżniczkę. – Dobrze wiem, jak ma na imię mój mąż, nie musisz mi tego przypominać.
– Imiona swoich dzieci też pamiętasz? A ile ten drugi ma dzieci?
– Jedno – rzuca odruchowo Bożena. – Oj, mamuś, proooszę – znowu robi się słodziutka jak cukierek. – Możemy zaopiekować się twoim mieszkaniem, jak będziesz w sanatorium? Nie mamy gdzie się podziać. Już uprzedziłam Maćka, że jadę z tobą, dzieci będą akurat na koloniach…
Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”