Słyszałam, że młodzi już wrócili, ale nie wyszłam do nich, bo akurat na dwójce puszczali mój ulubiony serial. Gdy chwilę później zajrzałam do kuchni, zobaczyłam córkę przyglądającą się stojącym na stole słoikom z różnymi przetworami. Minę miała dziwną…
– Stało się coś? – spytałam ostrożnie, wiedząc, że popołudnie spędzili u jej teściów, w domku pod miastem. – Ależ przysmaki! – podniosłam słoiczek z marynowanymi grzybkami.
– Raczej to, co uwielbia Szymon – parsknęła ironicznie Natalia. – Grzybki w łagodnej marynacie, żeby mu na żołądek nie zaszkodziło, konfitura z wiśni i moreli, niskosłodzona, bo on słodkiego nie lubi, buraczki z chrzanem z ich własnego ogrodu, bo Szymek innego nie zje…
– Ale czemu tego nie schowasz do szafki? – przerwałam córce.
– A dlaczego ja? – obruszyła się. – Mamusia przygotowała to dla swojego ukochanego jedynaka, więc niech sam sobie pochowa – wzruszyła ramionami i wyszła z kuchni.
Pomyślałam, młodzi musieli się posprzeczać, wciąż się jeszcze docierali, byli dopiero pół roku po ślubie. Machnęłam ręką i wzięłam się za układanie słoików w szafce. W sumie to trochę dziwiłam się Natce, powinna być zadowolona z tych wiktuałów, będą, jak znalazł, chociażby na świąteczny stół. Więc po co ta moja córa się rzuca, chyba nie jest zazdrosna o własną teściową? Fakt, że mój zięć, wychuchany jedynak, wciąż był oczkiem w głowie swojej mamy. No ale to chyba normalne...
– Mamo, po co chowałaś te słoiki? – spytała mnie z wyrzutem, gdy później zajrzała do kuchni. – Szymek ma zdrowe ręce, nie trzeba wszystkiego za niego robić – zauważyła. – Ty też tak skaczesz koło niego jak jego mamusia?
– Co się z tobą dzieje? – popatrzyłam na córkę z niepokojem, bo dawno nie widziałam jej tak rozdrażnionej.
– Szkoda, że nie widziałaś, jak wciąż mu podsuwała półmisek, dolewała sosu, jakby małym dzieckiem był! – mówiła z irytacją. – A potem to nawet filiżankę po nim umyła i talerzyk! Co ona sobie wyobraża, że ja też tak będę? O, niedoczekanie!
Ofuknęła go, jakby nie wiadomo co zrobił
I rzeczywiście, wieczorem zobaczyłam w zlewie odłożone naczynia po ich kolacji. Chciałam pozmywać, co mi szkodzi, ale Natalia się zawzięła i nie pozwoliła, twierdząc, że każdy sprząta po sobie. Przeleżały więc do rana, kiedy w końcu spokojnie mogłam je umyć.
Miałam nadzieję, że te humory w końcu jej przejdą, niestety, nazajutrz zobaczyłam, jak po powrocie z pracy Szymek wpatruje się w otwartą lodówkę. Obiady jadali każde w swojej firmie, jednak kolacje wspólnie przygotowywali w domu.
– Mogę wziąć trochę tej sałatki i wędliny od mamy? – zapytał. – Głodny się zrobiłem i coś bym przekąsił.
– Nie pytaj, tylko bierz – odparłam, trochę jednak zdziwiona, że mój zięć nie ma co na chleb położyć. – Natka nie zrobiła dzisiaj zakupów?
– Może zapomniała, że wszystko nam się pokończyło?
W tej samej chwili Natalia weszła do kuchni i widząc, jak Szymek wykłada na talerzyk sałatkę z mojego pojemnika, spojrzała na nas ze złością.
– A ty co, mamę objadasz? – syknęła.
– Córciu, cóż ty wygadujesz?
– Nie wtrącaj się, mamo – tym razem warknęła. – A ty, jak chcesz mieć kolację, to najpierw zrób zakupy.
– Dobrze, ale myślałem, że ty to zrobisz, jak zwykle – odparł Szymek, zdumiony agresją żony. – Nie czepiaj się tak, nic się nie stało.
Natka jakby go nie słyszała. Patrzyła na męża ze złością, wprost nie poznawałam własnej córki.
– Tak cię mamusia nauczyła, co? – powiedziała zaczepnie. – Że kobiety są od sprzątania, gotowania, od ścierania wam kurzu spod nóg…
Wyszłam z kuchni, nie chciałam się wtrącać w ich sprzeczkę. Nie podobało mi się zachowanie córki, nie wiedziałam, skąd u niej się wzięła taka agresja w głosie, ta zaczepność. Nigdy taka nie była, sprzątanie czy zakupy nie były dla niej problemem.
Usiłowałam z nią porozmawiać, lecz tylko na mnie napadła. Oskarżyła mnie, że niedługo będę tak samo jak jej teściowa we wszystkim Szymka wyręczać. Nawet się popłakała, mając mi za złe, że nie jestem po jej stronie. A na koniec powiedziała, że sobie poradzi bez mojej pomocy. I pokazała, co potrafi. Przestała w domu cokolwiek robić, nie sprzątała, nie myła naczyń, nie prasowała. Jak zobaczyłam Szymka przy desce do prasowania, aż mnie litość wzięła.
– Zostaw, wyprasuję ci tę koszulę, bo ją zniszczysz – westchnęłam. – Nie rozumiem, co się z wami dzieje.
– To nie moja wina! – zastrzegł. – Natka twierdzi, że moja mama mnie rozpieszcza, a ona tak nie będzie. I że teściowa nie jest dla niej autorytetem, bo tylko usługuje facetom, a ona ma wyższe aspiracje...
– To znaczy, że Natka dbanie o dom nazywa wysługiwaniem się facetom? – spytałam zdumiona.
– Tak, dlatego ona nie będzie sprzątać ani gotować – mówił dalej rozgoryczony zięć. – No to ja też nie będę nic robił i zobaczymy…
Nie mogłam na to wszystko patrzeć
Wyznawałam zasadę, że do młodych nie należy się wtrącać. Ale nie mogłam patrzeć ze spokojem na to, co działo się w domu. Prowadzili między sobą jakieś głupie rozgrywki o autorytet w rodzinie, a w ich w pokoju panował taki bałagan, że strach było tam wejść. Szymek chodził do pracy w pomiętych koszulach, a ich naczynia przeważnie zmywałam ja. Tak dłużej być nie mogło, w końcu dojrzałam do tego, żeby obmyślić plan działania. Najpierw musiałam wykonać jeden telefon...
W sobotę przed południem zapukałam do drzwi młodych. Siedzieli spokojnie, zaczytani, jedno przy biurku, drugie w fotelu.
– Usiadłabym z wami, ale nie za bardzo mam gdzie – westchnęłam, patrząc na fotele i wersalkę zawalone garderobą ich obojga. – Jak wy zdążycie posprzątać przed czternastą?
– Przed czternastą czy przed osiemnastą, co to ma za znaczenie, mnie się nie śpieszy – Natalia wzruszyła ramionami. – Nie mam zamiaru dzisiaj w ogóle sprzątać.
– Ja też nie – zastrzegł Szymek.
– Ale nie będzie ci wstyd, Szymek, jak twoi rodzicie zobaczą ten syf? Dzwoniła twoja mama, chce ode mnie pożyczyć książeczki z szydełkowymi wzorami, wpadną tu z ojcem koło drugiej…
Nie musiałam nic już mówić, z satysfakcją patrzyłam, jak oboje się zerwali, patrząc na siebie w popłochu.
– Mamy niecałe trzy godziny! – wykrzyknęła Natalka. – Ty bierz się za odkurzacz, ja pochowam ciuchy!
Dopięłam swego – w obliczu niespodziewanej wizyty teściowej przestały się liczyć jakiekolwiek domowe priorytety, trzeba było posprzątać, i już. A o to mi przecież chodziło. No i wreszcie, po dwóch tygodniach udręki, spokój zapanował w naszym domu, a przy okazji porządek też.
Natomiast tydzień później wyjaśniło się, skąd u Natki wzięły się te wszystkie humory i napady złości. Okazało się, że nasza rodzina się powiększy, córka jest w ciąży. I ze szczęścia to teraz Szymek niemal usuwa jej wszelki pyłek spod stóp, a i ona sama dba o porządek jak nigdy dotąd. Nie mówiąc już o tym, że buraki z chrzanem od teściowej wcinała całymi słoikami…
Czytaj także:
„Zaszłam w ciążę, gdy miałam 16 lat. Ojciec dziecka kazał mi pozbyć się problemu, ale ja chciałam być mamą tego maluszka”
„Miałyśmy opiekować się wnuczką na zmianę – ja i druga babcia. Problem w tym, że ona w ogóle nie zna się na dzieciach”
„Chciałam rozwodu, ale wypadek córki wszystko zmienił. Mój mąż uratował naszą kochaną kruszynkę. Jest bohaterem”