„Córka na siłę wrobiła męża w 2 dziecko i dziwi się, że on chce rozwodu. Teraz musi wypić piwo, którego nawarzyła”

Mężczyzna, która wrobiła męża fot. Adobe Stock, Monkey Business
„Zawsze lubiłem Pawła i myślałem, że to porządny chłopak. Teraz jednak miałem wątpliwości, czy aby potrafi po męsku się zachować. Dom i dzieci wymagają poświęceń, trzeba zakasać rękawy i pomóc żonie, a on chyba właśnie o to miał do niej pretensje”.
/ 10.06.2022 05:30
Mężczyzna, która wrobiła męża fot. Adobe Stock, Monkey Business

Wracałem do domu, niosąc paczuszkę z sernikiem z cukierni. Cieszyłem się, że przyjeżdżają dzieci, że wspólnie zjemy obiad. Wandzia zrobiła pyszne zrazy, a poza tym miał być mój ulubiony żurek. Nie pamiętałem, co jeszcze przygotowała, ale martwiła się, że nie zdążyła nic słodkiego upiec, bo nas córka w ostatniej chwili o tej wizycie powiadomiła. Dlatego ten sernik niosłem.

Dziwne, mojego zięcia nie było?

Ledwie przekroczyłem próg, od razu usłyszałem płacz córki, istne zawodzenie, a na dodatek Malwinka beczała wniebogłosy. Nie zdejmując butów, ruszyłem do salonu i moim oczom ukazał się ponury obrazek. Lidka z chustką przy nosie stała obok drzwi na taras, a moja żona, kręcąc się wokół własnej osi z maleństwem w ramionach, próbowała je uspokoić coraz głośniejszym „Ciii”.

Tylko Staś zachowywał się w miarę normalnie. Zerkał co prawda na obie kobiety ze zdziwieniem, może nawet niepokojem, ale siedział w kąciku i budował wieżę z klocków. Mojego zięcia nie było.

– Dobrze, że jesteś – Wanda rzuciła się w moją stronę z dzieckiem na rękach i zaraz miny jakieś zaczęła robić.

Ale nie zrozumiałem gestów małżonki. Z tej całej mimiki jedynie to było dla mnie jasne, że mam natychmiast zdjąć buty.

– O rety, przepraszam, zaraz wytrę ścierką – narobiłem mokrych śladów na parkiecie, ale wiedziałem, co należy zrobić.

Kiedy wytarłem podłogę, od razu dostałem Malwinkę na ręce.

– Włóż ją z powrotem do wózka i pobujaj, może zaśnie. Wyje już dobre pół godziny. A! Jeszcze sprawdź, czy znowu się nie zsiusiała. Jak się uspokoi, pobawisz się ze Stasiem. Muszę porozmawiać z Lidką. Pójdziemy na górę.

– A obiad?! – cicho zaprotestowałem, ale nie mogłem się przebić przez wrzask Malwiny. Posłusznie wykonałem polecenia.

Na szczęście maleństwo szybko zasnęło, mogłem więc zająć się wnukiem. Moje kobiety zamknęły się w sypialni.

Jak to – chce rozwodu?!

Po godzinie zjedliśmy obiad, a po kolejnym napadzie płaczu Lidki i trzech zmianach pieluch małej, pomogłem córce spakować torby i odwiozłem do domu całe towarzystwo.

– Paweł chce rozwodu – Wandzia oznajmiła mi, gdy wróciłem. – Powiedział, że już dłużej z Lidką nie wytrzyma, że ma dosyć powrotów do domu, gdzie bez przerwy ona mu suszy o coś głowę. Że dziećmi się nie zajmie, że jej nie pomaga… No a kto ma jej pomóc? My już dość robimy, nie? Słuchaj, Marian, ja nie wiem, co z tym zrobić. Może ty coś wymyślisz, pogadasz z tym gagatkiem, co?

Zawsze lubiłem Pawła i myślałem, że to porządny chłopak i mojej córce nic złego nie zrobi. Teraz jednak miałem wątpliwości, czy aby potrafi po męsku się zachować. Wiadomo, że dom i dzieci, zwłaszcza takie maluchy, wymagają poświęceń, że trzeba zakasać rękawy i pomóc żonie, a on chyba właśnie o to miał do niej pretensje.

Wypytałem jeszcze Wandzię, co nasza córka dokładnie jej naopowiadała, ale niewiele się dowiedziałem.

– No wiesz, chodzi o tę łódkę. Od dawna ona mu za to głowę suszyła, a on nie rozumie, że teraz trzeba budowę łódki odłożyć, a dzieciakami się zająć…

Lidka i Paweł poznali się na Mazurach. Ona kelnerowała w jakimś barze, żeby sobie dorobić, a on uczył się fachu u szkutnika i w tym barze jadł obiady.

Pod koniec wakacji wypożyczyli z kolegami łódź i popłynęli w rejs. We wrześniu byli już parą. Po studiach wzięli ślub. Ich największym marzeniem nie było własne mieszkanie ani auto, lecz łódka. Zaraz po ślubie i skromnym weselu Paweł zaszył się w garażu ojca i razem z bratem zaczął budować łódź.

Ta budowa okazała się dosyć kosztowna i masę było przy tym roboty. Do lata ledwie kadłub mieli i jakieś laminaty na wyposażenie wnętrza. Koniec końców dołożyliśmy im na wypożyczenie łódki, żeby sobie popływali, zanim ich własna będzie gotowa.

Pasja swoją drogą, a rodzina swoją

Lidka cieszyła się, że Paweł realizuje ich wspólną pasję i kiedyś w końcu pożeglują swoją własną łajbą. Ale zdaje mi się, że mojej córce zabrakło cierpliwości… A jeszcze jak się okazało, że będą mieli potomstwo, to Lidka już całkiem zmieniła front.

Zaczęła ta łódka jej przeszkadzać… Teraz wyglądało na to, że się całkiem dogadać nie mogą i że ich związek wisi na włosku. Nie mogłem do tego dopuścić, dlatego postanowiłem z zięciem porozmawiać.

Jak do niego zadzwoniłem, to się w pierwszej chwili obruszył. Że się domyśla, o czym chcę z nim gadać, ale że on nie chce, bo właściwie to nie ma o czym, że on negocjatorów do porozumienia z własną żoną nie potrzebuje. W końcu jednak spokojnie wyjaśniłem, że ja nie chcę nic na siłę, tylko pogadać jak mężczyzna z mężczyzną.

– Tata wie, że od początku mówiłem Lidce o łodzi? – kiwnąłem głową. – Sama przecież marzyła, żebyśmy mieli taką jak tamta, którą pierwszy raz razem pływaliśmy. A potem to już tata wie. Ta łódka to moja pasja… moja i brata. Obaj w to całe serce i cały wolny czas pakujemy. I niedługo już będzie gotowa… Na to lato na pewno. Tylko Lidka chyba się z naszego klubu wypisała – dodał z rezygnacją. – Nie może zrozumieć, że potrzebne są czas i pieniądze. Dużo i tego, i tego… Bo ja chcę porządną łódź, a nie jakąś balię zbudować!

Odpowiedziałem, że rodzina jest przecież ważniejsza, a on mi na to, że ustalili z Lidką, że będą mieli jedno dziecko.

Wcale nie chciała drugi raz w pieluchy się pakować. Nawet się podśmiewała z mojej siostry, że się w trójkę drobiazgu wpuściła i teraz z kupek i zupek się nie wyzwoli… Nie wiem, co Lidce do głowy strzeliło z tą drugą ciążą.

– No, zaraz, zaraz, sama sobie jej nie zrobiła… Musisz, Pawełku, wziąć odpowiedzialność za rodzinę, a ja słyszę, że ty nie chcesz pomagać Lidce…

Co tata może wiedzieć, czy ja jej pomagam czy nie? Jej wciąż wszystkiego mało. Nie tylko mojej roboty w domu, ale i pieniędzy – zięć wybuchnął nagle.

Jeszcze go tak poruszonego nie widziałem. Zacząłem cisnąć, bo nie mogłem zrozumieć, o co właściwie chodzi. Skoro jednak pomagał Lidce i coraz mniej czasu poświęcał na budowę łodzi, a jego brat wziął na siebie większość pracy przy wykończeniu, to o co chodziło mojej córce?

Nie podobało mi się to wszystko

Od słowa do słowa Paweł wyłuszczył mi, że moja Lidka bardzo zmieniła poglądy od dnia ślubu. Już nie zależało jej na realizowaniu marzeń – podobno kiedyś wspólnych – a jedynie na pieniądzach i imponowaniu koleżankom i znajomym.

Otwarta wojna wybuchła, gdy Paweł kupił relingi do łodzi. Kiedy Lidka się dowiedziała, ile kosztowały, dostała szału. Bo właśnie wtedy chciała sobie kupić skórzany płaszczyk, a dla Stasia nowe mebelki.

– No i wtedy palnęła coś takiego, że jak byśmy mieli drugie dziecko, to musiałbym zająć się więcej domem i odpuścić sobie ten cały interes z łódką – Paweł był coraz bardziej wzburzony.

Patrzyłem na zięcia zdziwiony i z pewną niechęcią. Miał taką śliczną córeczkę, a okazuje się, że to biedne dziecko było przyczyną konfliktów z jej matką.

– O, już tata patrzy na mnie jak na potwora! Żeby nie było: ja Malwinkę kocham, tak samo jak Stasia, i zrobię wszystko, żeby niczego jej nie brakowało, ale niech tata powie: czy Lidka była ze mną uczciwa? Niech ją tata spyta, jak to się stało, że nagle odstawiła pigułki? Kto jej podpowiedział, że dziecko cementuje związek? Kto ją nauczył, że dzieckiem można szantażować? Gdybyśmy poczekali kilka lat… Bo tu wcale, tato, nie chodzi o łódkę…

Pożegnałem zięcia i rozstaliśmy się w podłych nastrojach.

Próbowałem to wszystko sobie w głowie poukładać. W domu zastałem szwagierkę, siostrę mojej żony. Nigdy za nią nie przepadałem. A teraz miałem ochotę wyrzucić ją za drzwi. Wiedziałem, że moja naiwna żona ze wszystkiego zwierza się starszej siostrze, która o problemach naszych dzieci też wie wszystko.

A jak się dowiedziałem, że moja córka od jakiegoś czasu zapałała większą miłością do ciotki, że zanim zaszła w ciążę z Malwinką, bywała u Lilki częstym gościem, szlag mnie mało nie trafił.

Nie sądziłem, że jest taka głupiutka

Po jej wyjściu okazało się, że moje podejrzenia miały jak najbardziej mocne podstawy. Szwagierka, która się dwukrotnie rozwiodła, postanowiła nauczyć moją córkę życia i wyjawić jej, jak najlepiej postępować z mężem.

To ona nakładła Lidce do głowy głupot o tym, że nic lepiej nie cementuje związku jak drugie czy kolejne dziecko. Moja Lidusia uwierzyła ciotce i postanowiła przezwyciężyć małżeński kryzys przez odstawienie antykoncepcji…

Cóż, nie sądziłem, że moja córka jest tak głupiutka. Mam tylko nadzieję, że mnie i mojej Wandzi uda się Lidce rozjaśnić w głowie, że uda się z naszą pomocą naprawić jej związek z Pawłem. Wiem, że nie będzie łatwo, ale trzeba o to powalczyć.

Choć nie pochwalam zięcia za jego zachowanie i nie wyobrażam sobie, jak mógł w tej sytuacji zaproponować rozwód, to nie mogę powiedzieć, że tylko on ponosi winę za całą sytuację. Moja córka musi zrozumieć, że w przyszłości musi się liczyć ze zdaniem męża. Oby tylko była dla nich jeszcze jakaś przyszłość…

Czytaj także:
„Oświadczyłem się ukochanej po 5 latach związku. Ona błyskawicznie odpowiedziała >>nie<<. Myślałem, że się przesłyszałem”
„Brat powiedział, że w Polsce nie ma czego szukać. Sami oszuści i chamy, tylko kradną, narzekają i piją”
„Stawałam na rzęsach, żeby zauroczyć Pawła. Dla niego zmieniłam się nie do poznania. Nie jestem pewna, czy było warto”

Redakcja poleca

REKLAMA