„Córka dostała rolę w reklamie. Żona pękała z dumy, póki nie wyszło, że reżyser bardziej ceni jej urodę niż talent Amelki”

mąż pociesza żonę fot. Adobe Stock, fizkes
„– Od razu pierwszego dnia dał mi do zrozumienia, o co mu chodzi – westchnęła. – Chciał, żebym położyła Amelię spać i koniecznie wpadła do jego pokoju na drinka. Powinnam mu była dać od razu w twarz, może wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego”.
/ 22.05.2022 09:30
mąż pociesza żonę fot. Adobe Stock, fizkes

– Ten reżyser to jakiś idiota! – wściekała się moja żona. – Ty wiesz, co on kazał zrobić Amelii?

– Wiem, że Amelia siedzi teraz w pokoju i nie chce się odezwać.

– Ale to wszystko przez tego głupka. On nie potrafił docenić jej talentu. Gdybyś tam był…

– To co niby miałbym zrobić? Dać mu w twarz, żeby zrozumiał, jakie mamy cudowne dziecko?!

Marysia spojrzała zdziwiona: nie spodziewała się po mnie wybuchu złości. Oczekiwała wsparcia i zrozumienia, które okazywałem jej zawsze, gdy wracała z naszą córką z kolejnego nieudanego castingu.

– O co ci chodzi? – zapytała niepewnie.

– Raczej o co tobie chodzi? – prychnąłem.

– Zawsze o dobro Amelii – obraziła się żona. – Przecież to dla niej urywam się ciągle z pracy, żeby być na castingach. Gdyby nie ja, nie zagrałaby w tych kilku reklamówkach i serialach.

– Zagrała? – uśmiechnąłem się ironicznie. – Przecież ona zawsze występuje gdzieś w tle…

Urwałem. W drzwiach stała nasza ośmioletnia córeczka. Nie wiem, czy była tu długo, ale z pewnością słyszała moje ostatnie słowa. W oczach miała łzy.

– Tatuś nie chciał… – usiłowałem ratować sytuację, ale było już za późno: Amelia pobiegła, płacząc, do swojego pokoju.

– Widzisz, co narobiłeś? – wysyczała Marysia. – Jesteś jak ten głupi reżyser. Też nie wierzysz, że nasze dziecko ma talent.

Zanim zdążyłem zaprzeczyć, pobiegła za Amelką. Chociaż, prawdę mówiąc, moje zaprzeczenie nie byłoby szczere. Nie wierzyłem w talent aktorski mojej córeczki. Nie ja jeden. Tak twierdzili wszyscy reżyserzy na castingach, ludzie z agencji aktorskich. I tylko Marysia uparcie myślała inaczej, starając się uzyskać dla Amelki jakąś rolę już od pięciu lat.

Nie zauważyłem, żeby mała to lubiła

Najpierw się w to nie wtrącałem. Nie byłem wprawdzie zachwycony, że Amelia, zamiast bawić się w przedszkolu, musi się uczyć jakiegoś tekstu. „Skoro jest utalentowana – myślałem – nie będę jej w niczym przeszkadzał. A jeśli nie, szybko się o tym przekonamy i Marysia odpuści sobie robienie na siłę z naszej córki gwiazdy”. Nie doceniłem jednak mojej żony. Do niej nie trafiał żaden argument. Kiedy delikatnie sugerowałem, że może należałoby dać spokój, ona wyciągała jakieś biografie gwiazd Hollywood, które ponoć wielokrotnie odrzucano, a one z uporem dążyły do celu. Albo mówiła:

– Taki Gajos trzy razy nie zdał egzaminu do szkoły teatralnej. I co, gdzie teraz jest?!

Dlatego po każdym kolejnym nieudanym castingu wszędzie wietrzyła spisek.

– To sprawka producenta – wycedziła kiedyś. – Ta dziewczynka, która wygrała, to pewnie jego córka. Nawet podobna…

– Mają te same nazwiska? – zainteresowałem się.

– Nie, ale to jeszcze niczego nie przesądza. Poza tym jeśli nie córka, to na pewno ktoś z rodziny. Wystarczy spojrzeć, jak te dzieci grają w polskich serialach. Tragedia! Zawsze wybierają spośród krewnych i znajomych. Wiem, co mówię, znam trochę to środowisko!

Temu akurat nie można było zaprzeczyć. Moja żona już jako nastolatka starała się być aktorką. Chodziła na zajęcia ogniska teatralnego, brała udział w konkursach recytatorskich. Odnosiła nawet pewne sukcesy, ale do szkoły aktorskiej nie udało jej się dostać trzy razy. Czwarty raz nie podchodziła, bo akurat była w ciąży z Amelią.

– Jest załamana – oznajmiła żona, gdy wróciła z pokoju córki. – Jak mogłeś tak powiedzieć? Chyba nie uważasz, że Amelia nie ma żadnych predyspozycji.

– Nie. Zauważyłem, że lubi rysować – odparłem spokojnie.

– Nie o tym mówimy. Dobrze wiesz, że pytałam o jej talent aktorski.

– Ale ja chciałem porozmawiać o czymś realnym. Na ostatniej wywiadówce pani ją chwaliła za bardzo ładne rysunki.

– Już rozumiem – zaperzyła się. – Uważasz, że ona nie ma zdolności aktorskich. Twoja sprawa. Tylko czy musisz o tym mówić w jej obecności? Jeszcze w to uwierzy. Wtedy się zablokuje i nici z wymarzonej kariery…

Zdenerwowałem się.

– Przez kogo wymarzonej? – warknąłem. – Ja od Amelii nigdy nie słyszałem nic podobnego.

– Bo jesteś facetem – żona wyraźnie pozostawała głucha na to, co chcę jej powiedzieć. – Każda mała dziewczynka…

– Mnie się raczej wydaje, że to duża dziewczynka chce poprzez swoją córkę zrealizować własne niespełnione marzenia.

– Chyba sobie żartujesz! Naprawdę tak uważasz?!

Kiwnąłem głową.

– Dobrze, to idź do naszej córki i jej powiedz, że mama jest wariatką, bo wierzy w jej talent!

Opadły mi ręce.

– Marysiu, w ten sposób do niczego nie dojdziemy.

– No to co mam zrobić, żebyś ty uwierzył?!

– Umówmy się tak. Jeśli w ciągu trzech miesięcy dostanie jakąś rolę z tekstem i zobaczę reklamówkę z jej udziałem, będę popierał twoje starania. Jeśli nie...

– Trzy miesiące? – przerwała mi. – To bardzo mało czasu!

– Miałaś pięć lat. Pięć lat i trzy miesiące to bardzo dużo czasu.

Marysia nie była zachwycona moim ultimatum, ale ja nie czułem się na siłach negocjować. Już i tak miałem do siebie pretensje, że zbyt długo pozwalałem na to szaleństwo. Pomijając fakt, czy mała faktycznie ma talent, czy nie, wydawało mi się, że te aktorskie popisy zwyczajnie nie sprawiają jej najmniejszej radości.

Kiedyś zimą Marysia nie mogła zwolnić się z pracy i to ja pojechałem z Amelią na casting. Czekaliśmy na naszą kolej dwie godziny i mogłem dobrze przypatrzyć się temu całemu towarzystwu. Stwierdziłem zdecydowanie, że do niego nie pasujemy. Pozostałe dzieci niecierpliwie czekały na swój występ, popisując się przed rówieśnikami i dorosłymi. Rodzice z zachwytem przyjmowali popisy swoich dzieci i niechętnie patrzyli na te obce. Tylko ja siedziałem z boku, czytając gazetę, a obok Amelka spokojnie coś rysowała w zeszycie.

Pojechały do Włoch same

Te trzy miesiące próby to było szaleństwo. Żona przeszła samą siebie. Wzięła nawet urlop: inaczej nie mogłaby zabrać Amelii na wszystkie castingi, które się w tym czasie odbywały. Nie wracała z nich zadowolona, ale nie narzekała już na reżyserów i producentów, bo wiedziała, że nie znajdzie u mnie zrozumienia. 

Termin naszej umowy minął, a nasza córka wciąż nie miała żadnej roli. Starałem się nie triumfować, ale z pewnością można było zauważyć, że jestem zadowolony. Do pełnego zwycięstwa brakowało mi niewiele. W ciągu dwóch tygodni miały być ogłoszone wyniki ostatnich castingów, w których brała udział Amelka. I wtedy…

– Jest, jest, jest! – Marysia wpadła do domu jak bomba.

– Akurat jechałam samochodem, mało nie wjechałam na słup, ale czułam, że muszę odebrać ten telefon – machnęła mi przed oczami komórką. – Amelka dostała główną rolę w reklamie płatków śniadaniowych. Będzie występowała z tą z tego serialu… No jak jej tam… Zresztą, nieważne. Ma dwa zdania do powiedzenia!

Wykrzykiwała to z tak wielką radością, jakby od owych dwóch zdań zależało jej życie.

– Pierwszy raz widziałam sensownego reżysera – ciągnęła podniecona. – Od razu poznał się na Amelii. No i co pan na to, panie znawco talentów? – wymierzyła we mnie oskarżycielsko palec.

– Nie mów hop, póki nie przeskoczysz. Umówiliśmy się, że zobaczę to w telewizji…

– Tonący brzytwy się chwyta? – powiedziała szyderczo. – Przyznaj się lepiej do porażki!

Nic nie odpowiedziałem, ale żona nawet tego nie zauważyła. Nareszcie ktoś docenił talent aktorski Amelii. Reklama miała się rozgrywać w letnim ogrodzie aż kipiącym od kwiatów, a emisję zaplanowano na połowę maja. Ponieważ w Polsce akurat był zimny kwiecień, nagranie zaplanowano we Włoszech. Jak mi wytłumaczyła Marysia, była to powszechna praktyka w branży reklamowej.

Trochę bałem się o moje dziewczyny, ale cóż: przewidziano miejsce tylko dla jednego opiekuna dziecka, a koszty mojego przelotu i pobytu we Włoszech byłyby wyższe niż wynagrodzenie Amelii za udział w reklamie. Zostałem więc na pięć dni sam w domu. Na szczęście mogliśmy bez problemu do siebie dzwonić.

Był wieczór drugiego dnia po tym, jak cała ekipa dotarła do miejscowości pod Rzymem, w której miały się odbywać zdjęcia, gdy w telefonie znów usłyszałem żonę. Głos miała dziwny.

– Daniel… – zaczęła i nagle urwała, a ja miałem wrażenie, że płacze.

– Co się stało?

– Ja… On mnie… Ale nic…

Marysiu, co tam się stało?! – przestraszyłem się nie na żarty.

– Ten reżyser… Upił się i włamał do naszego pokoju – Marysia rozbeczała się na dobre. – On mówił, że ja mu dawałam sygnały, że inaczej nie wziąłby Amelii…

– Coś ci zrobił?!

– Nie, nic. Teraz zatrzymała go policja… Mają mnie przesłuchiwać.

– Marysiu, nie rozłączaj się – krzyknąłem, ale było za późno.

Przez następny kwadrans próbowałem się do niej dodzwonić, lecz od razu włączała się poczta głosowa. Potem usiłowałem znaleźć najbliższe połączenie lotnicze do Rzymu. Jak na złość na następny dzień wszystkie bilety były wyprzedane. Mogłem dotrzeć do Włoch dopiero za dwa dni. Całą noc nie spałem. Miotałem się po pokoju, bezskutecznie próbując się dodzwonić do żony. Dopiero nad ranem zdrzemnąłem się na chwilę. Obudził mnie telefon. Jednym susem znalazłem się przy aparacie.

– Marysia?!

– Jestem kierownikiem produkcji przy tej reklamie.

– Gdzie jest moja żona?!

– Przed chwilą wysadziłem ją na lotnisku. Po południu powinna być na Okęciu razem z pańską córką – powiedział szybko i rozłączył się, zanim zdążyłem zadać mu jakiekolwiek pytanie.

Od razu sprawdziłem, o której do Warszawy przylatuje jakiś samolot z Rzymu. Jeden lądował tuż po dwunastej, drugi wieczorem. Marysia nadal nie odbierała telefonu, więc nagrałem jej się na skrzynkę i na wszelki wypadek wysłałem SMS-a, że będę czekał na lotnisku. Na Okęciu byłem już przed jedenastą. Przez te prawie dwie godziny czekania (samolot miał opóźnienie) zrobiłem w hali przylotów, przechadzając się nerwowo, chyba z dziesięć kilometrów.

Gdy tylko zobaczyłem moje dziewczyny, wprost się na nie rzuciłem. Tuliliśmy się do siebie dobry kwadrans. Prawie bez słowa wróciliśmy do domu. Amelia była tak zmęczona podróżą, że zasnęła jeszcze w samochodzie. Dopiero kiedy pożyliśmy ją do łóżka, usiedliśmy w kuchni, by porozmawiać.

Nalałem Marysi wina. Odezwała się dopiero po kilku łykach.

Wreszcie jej odpuściła

– Ten reżyser… – zaczęła powoli z namysłem – od razu pierwszego dnia dał mi do zrozumienia, o co mu chodzi. Chciał, żebym położyła Amelię spać i koniecznie wpadła do jego pokoju na drinka. Powinnam mu była dać od razu w twarz, może wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego… Ale ja bąknęłam coś o zmęczeniu po podróży. Uznałam, że jest nie całkiem trzeźwy i że jutro mu przejdzie…

Upiła łyk wina, a ja mocniej chwyciłem jej dłoń.

– Następnego dnia kręciliśmy kilka ujęć – podjęła przejęta. – On się strasznie wściekał na Amelię. Czepiał się jej o wszystko. Nawet ta aktorka z serialu zwracała mu uwagę, chwaliła małą, ale na nią też nawrzeszczał. A wieczorem przyszedł do mojego pokoju i powiedział, że kierownik produkcji znalazł na miejscu jakąś dziewczynkę, która mogłaby zastąpić Amelkę. I jeśli mi zależy na tym, żeby moja córka zagrała, to mam zaraz do niego przyjść. Kazałam mu się wynosić. Zamknęłam drzwi na klucz.

Znów przerwała na chwilę i wpatrywała się w swój kieliszek.

– Ale on wrócił. Okropnie wściekły. Ze złości wyważył drzwi. Narobiłam krzyku, dlatego zaraz przybiegła ochrona. Jeszcze się rzucał, ale wykręcili mu ręce i się uspokoił. Zabrali go do recepcji, wezwali policję. Powiedziałam im, że nie wniosę skargi...

Spojrzałem na nią zdziwiony.

– Ale… dlaczego?

– Ten kierownik produkcji zrobił mi wodę z mózgu. Powiedział, że jeśli ich oskarżę, spędzimy tu z Amelką co najmniej miesiąc, aż do procesu, a oni nie będą już płacić za mnie. A jeśli wszystko wycofam, to zapłacą za te drzwi, a ja będę mogła pierwszym lotem wracać do kraju. Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałam stamtąd wyjechać.

– Rozumiem – przytuliłem ją mocno. – Szkoda tylko, że ten drań nie zapłaci za to, co zrobił.

– Ta aktorka powiedziała, że zrobi mu taką reklamę, że faceta długo nikt nie zatrudni.

– Może tak, może nie. Skoro się tak zachował, to zapewne do tej pory podobne numery uchodziły mu na sucho.

– Tak, pewnie masz rację. Nie tylko w tej kwestii.

Popatrzyła na mnie niepewnie. Udałem, że nie rozumiem:

– O czym mówisz?

– O zdolnościach aktorskich Amelii. Dostała tę rolę tylko dlatego, że ja spodobałam się reżyserowi. To jasne…

– Nie myśl już o tym – pocałowałem ją w czoło. – Teraz najważniejsze, żeby Amelia jak najszybciej zapomniała o tym wyjeździe do Włoch.

– Tak, tak – pokiwała głową ze smutkiem. – Żadnych castingów.

– Tak byłoby najlepiej.

– Masz rację – powtórzyła. – Ale ja tak strasznie chciałam, żeby jej było lżej w życiu, żeby mogła sobie na wszystko pozwolić.

– Myślisz, że to byłoby dobre? Gdyby rzeczywiście miała talent, mogłaby mieć wszystko oprócz szczęśliwego dzieciństwa, którego nie da się kupić za pieniądze. A jeśli kiedyś będzie chciała zostać aktorką, to może po maturze iść do szkoły aktorskiej. Chociaż myślę, że będzie zdawać gdzie indziej.

– Gdzie?

– Może na Akademię Sztuk Pięknych?

– Dlatego, że pani pochwaliła jej rysunki?

– Z tego wszystkiego zapomniałem ci powiedzieć – puknąłem się w czoło. – Dzwoniła jej wychowawczyni. Amelia wygrała międzyszkolny konkurs plastyczny.

– Naprawdę?! – Marysia uśmiechnęła się pierwszy raz od powrotu. – Zawsze widziałam, że coś tam rysowała w zeszycie, ale nie myślałam, że to tak na serio.

– Może nie na serio – postanowiłem ostudzić emocje. – Może to tylko chwilowe zainteresowanie. Jeśli będzie chciała, niech rysuje. Jeśli ją to znudzi, niech robi coś innego. Jedyne, co możemy zrobić, to zapewnić jej warunki jak najlepszego rozwoju. Ale do niczego nie zmuszać, tylko pomagać. Bo cudowne w Amelce jest to, że po prostu jest, niezależnie od jej talentów.

Przez kolejne dwa lata nasza córka chodziła na zajęcia plastyczne. Potem z nich zrezygnowała i zapisała się do tego samego ogniska teatralnego, które kiedyś kończyła Marysia. Moja żona nie biega z nią już jednak na castingi, choć jest zadowolona z jej decyzji. I dumna z siebie, że na nią nie wpływała. Amelka zdecydowała o tym samodzielnie. I sama zadecyduje, co chce w życiu robić, kiedy już będzie dorosła.

Czytaj także:
„Syn sąsiadów dokucza naszemu, a jego rodzice nie reagują. Byliśmy przyjaciółmi, teraz nie mówimy sobie >>dzień dobry<<”
„Babcia myślała, że jej mąż zginął na wojnie. Wrócił niespodziewanie, gdy szykowała się do ślubu z jego bratem”
„Siostra okrada swoją córkę. Gdy dałam małej pieniądze na chrzest, urodziny czy komunię, jej matka wydała je na siebie”

Redakcja poleca

REKLAMA