„Córka cierpiała, bo nie mogła zajść w ciążę. Gdy w końcu się udało, mieliśmy w domu kumulację szczęścia”

para w ciąży fot. Getty Images, Nitat Termmee
„Pierwsze USG wywołało jednak więcej emocji, niż ktokolwiek z nas mógł się spodziewać. Dominika zadzwoniła do mnie tuż po wizycie. – Mamo, to niesamowite, ale… – zaczęła, a jej głos brzmiał dziwnie nerwowo. – Będziemy mieć trojaczki! – wykrzyknęła. Aż usiadłam z wrażenia”.
/ 21.01.2025 21:15
para w ciąży fot. Getty Images, Nitat Termmee

Odkąd nasze dzieci wyprowadziły się na swoje, cisza w domu zaczęła mnie przytłaczać. Każdy kąt przypominał mi czasy, gdy wypełniały go ich śmiechy i codzienne zamieszanie. Staszek, mój mąż, wydawał się zadowolony z tej nowej, spokojnej rzeczywistości. Godzinami pielęgnował ogród, czytał gazety lub oglądał wiadomości. Dla mnie jednak cisza była zbyt przytłaczająca.

Bardzo chciałam zostać babcią

Często wspominałam Dominikę i Kamila, zastanawiając się, jak radzą sobie w codziennym życiu. Kamil, nasz starszy syn, skupiał się na pracy. Jego kariera rozwijała się w zawrotnym tempie, a my byliśmy z niego dumni, choć wiedzieliśmy, że rodzina to ostatnia rzecz, o której teraz myśli. Dominika od dwóch lat była mężatką. Ona i Rafał często wspominali o chęci założenia rodziny, ale mimo prób wielu prób wciąż nie udawało im się spełnić swojego marzenia.

Czasem nie mogłam powstrzymać się od pytań.

– Kiedy w końcu zrobicie z nas dziadków? – rzuciłam z uśmiechem, gdy Dominika zadzwoniła któregoś dnia.

Pracujemy nad tym, mamo – odpowiedziała pół żartem, pół serio.

Nie wiedziałam wtedy, jak wiele stresu niosą ze sobą ich próby i że wkrótce nasze życie zmieni się nie do poznania.

Minęło kilka miesięcy od naszej rozmowy, gdy Dominika zadzwoniła do mnie z nowiną. W jej głosie słychać było olbrzymie przejęcie.

Mamo, jestem w ciąży! – powiedziała, a ja nie mogłam powstrzymać łez.

Natychmiast zadzwoniłam do Staszka.

– Dominika będzie miała dziecko! W końcu zostaniemy dziadkami! – krzyczałam do słuchawki, a on śmiał się radośnie.

Spełnienie największego marzenia

Dla Dominiki i Rafała było to spełnienie marzeń, zwłaszcza po wielu miesiącach bezskutecznych prób. Od samego początku wspólnie planowali, jak przygotować się na przyjście dziecka. Dominika zamawiała książki o macierzyństwie, a Rafał zaczął przeglądać oferty wózków i łóżeczek. Ich ekscytacja była wręcz zaraźliwa.

Pierwsze USG wywołało jednak więcej emocji, niż ktokolwiek z nas mógł się spodziewać. Dominika zadzwoniła do mnie tuż po wizycie.

– Mamo, to niesamowite, ale… – zaczęła, a jej głos brzmiał dziwnie nerwowo.

– Co się stało? – zapytałam, czując, jak moje serce przyspiesza.

Będziemy mieć trojaczki! – wykrzyknęła.

Aż usiadłam z wrażenia.

– Trojaczki?! – wykrzyknęłam. – Jak to możliwe?

Dominika zaczęła się śmiać, a jednocześnie w jej głosie czuć było obawę. Wiedziałam, że myśl o wychowywaniu trójki dzieci naraz była dla niej przytłaczająca, ale nie chciałam jej martwić.

Wszystko będzie dobrze, kochanie. Możecie na nas liczyć – zapewniłam ją.

Wieczorem, gdy powiedziałam o wszystkim Staszkowi, wyraz jego twarzy mówił wszystko.

– Trojaczki?! Jak oni sobie poradzą z taką bandą? – zapytał, próbując ukryć zmartwienie za nerwowym śmiechem.

Wiedzieliśmy, że ich małe mieszkanie i ograniczone dochody będą problemem. Zaczęłam zastanawiać się, jak możemy im pomóc.

Byłam gotowa na każdą pomoc

Ciąża Dominiki od początku była trudna. Wymioty, zawroty głowy i nieustanne zmęczenie sprawiały, że każdy dzień stawał się dla niej wyzwaniem. W piątym miesiącu lekarz zdecydował, że musi przejść na zwolnienie lekarskie i unikać jakiegokolwiek wysiłku.

– Nie wiem, jak mam to wszystko ogarnąć – powiedziała któregoś dnia przez telefon, a w jej głosie słychać było frustrację.

– Przyjadę ci pomóc – zaproponowałam bez chwili wahania.

Od tego dnia byłam u niej codziennie. Robiłam zakupy, gotowałam obiady, a nawet pomagałam w urządzaniu kącika dla dzieci. Dominika zamawiała przez internet wszystkie niezbędne rzeczy – łóżeczka, ubranka, pieluchy. Koszty rosły w zastraszającym tempie.

– Zobacz, to wózek dla trojaczków – powiedziała, pokazując mi zdjęcie. – Jest absurdalnie drogi.

– My go kupimy – zdecydowałam bez zastanowienia.

– Ale mamo, to przecież ogromny wydatek.

– Nie martw się o to. To będzie prezent od dziadków – odpowiedziałam z uśmiechem.

Cała rodzina zaangażowała się w przygotowania. Rodzice Rafała również pomagali finansowo, choć sami mieli wiele wydatków. Wiedziałam jednak, że to my, emeryci, mieliśmy więcej czasu i możliwości, by wspierać Dominikę na co dzień.

Zjawiły się przed czasem

Poród zaczął się kilka tygodni przed czasem. Kiedy Rafał zadzwonił z informacją, że dzieci są już na świecie, nasze emocje były trudne do opisania. Radość mieszała się z ogromną ulgą – wiedzieliśmy, że trojaczki to wyjątkowa sytuacja, a sama ciąża była ryzykowna.

– Dwie dziewczynki i chłopiec. Zosia, Zuzia i Antek – mówił Rafał przez telefon. – Są zdrowi, ale będą musiały zostać w inkubatorach.

Pojechaliśmy do szpitala już następnego dnia. Kiedy zobaczyłam wnuki, ledwo mogłam powstrzymać łzy. Były takie malutkie, każde z nich nie ważyło nawet dwóch kilogramów. Ich ciała były delikatne, niemal przezroczyste, a małe rączki nerwowo poruszały się w inkubatorach.

– Są takie kruche – szepnęłam do Staszka, który stał obok mnie, wyraźnie wzruszony.

– Ale zobacz jakie waleczne! – dodał, kładąc mi rękę na ramieniu.

Dominika leżała na sali, blada, zmęczona, ale szczęśliwa. Była wyczerpana, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy.

– Jak się czujesz, kochanie? – zapytałam, siadając przy jej łóżku.

– Jestem przeszczęśliwa. Nie mogę uwierzyć, że mamy trojaczki – powiedziała cicho. – To takie... surrealistyczne.

Przez kolejne dwa tygodnie dzieci musiały zostać w szpitalu, a Dominika i Rafał codziennie odwiedzali je, spędzając godziny na obserwowaniu ich przez szyby inkubatorów. Byłam pełna podziwu dla ich determinacji.
Kiedy w końcu wrócili do domu, wszyscy wiedzieliśmy, że ich życie zmieni się na zawsze. Ale nikt nie spodziewał się, jak trudna to będzie zmiana.

Początki nie były łatwe

Już pierwsze dni po powrocie ze szpitala były chaotyczne. Maluchy budziły się na przemian, domagając się jedzenia, przewijania lub przytulenia. Dominika próbowała karmić je piersią, ale szybko zrozumiała, że przy trójce niemowląt to niemal niemożliwe. Rafał robił, co mógł, ale większość dnia spędzał w pracy, bo przecież musiał zapewnić byt swojej 5-osobowej rodzinie.

Pewnego dnia, po mojej wizycie, wróciłam do domu i rozpłakałam się. Widziałam, jak Dominika walczy, jak stara się ogarnąć ten chaos, ale byłam pewna, że na dłuższą metę to ją wyczerpie.

– Oni nie mogą tam zostać – powiedziałam do Staszka, kiedy siedzieliśmy przy kolacji. – Potrzebują więcej miejsca.

– Myślisz, że chcieliby się przeprowadzić? – zapytał mąż, unosząc brew. – Wiesz, że Dominika zawsze chciała być niezależna.

– Ale to już nie chodzi o chęci, tylko o potrzeby – odparłam z determinacją.

Wieczorem, leżąc w łóżku, zaczęłam rozważać wszystkie możliwości. W końcu podsunęłam Staszkowi pomysł, który od dawna chodził mi po głowie: zamianę mieszkań. Nasz dom był zbyt duży dla nas dwojga, ale idealny dla rodziny z trójką dzieci.

– Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytał z wahaniem.

– Tak. Oni nie dadzą rady w tym małym mieszkaniu. Zróbmy to! – odpowiedziałam stanowczo.

Przekonanie go zajęło kilka dni, ale w końcu zgodził się na rozmowę z Dominiką i Rafałem.

Propozycja ich zaskoczyła

W weekend pojechaliśmy do nich, by przedstawić nasz pomysł. Trojaczki akurat spały, więc mieliśmy chwilę, by porozmawiać w spokoju.

– Chcielibyśmy zaproponować wam zamianę mieszkań – zaczęłam nieśmiało.

Dominika i Rafał spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.

– Naprawdę? – zapytała Dominika.

– Tak. Wy zajmiecie nasz dom, a my przeniesiemy się tutaj. Wasza rodzina potrzebuje przestrzeni, a my z tatą spokojnie zmieścimy się w waszym mieszkaniu – wyjaśniłam.

Przez chwilę milczeli, ale w ich oczach widziałam, jak dociera do nich znaczenie tej propozycji.

To byłoby dla nas ogromne ułatwienie – powiedział Rafał, łapiąc Dominikę za rękę.

Przeprowadzka przebiegła sprawnie. Zostawiliśmy sobie pokój gościnny w domu, byśmy mogli ich odwiedzać, kiedy tylko chcemy. Dominika z Rafałem zyskali miejsce, którego tak bardzo potrzebowali, a my cieszyliśmy się, że mogliśmy im pomóc.

Szaleję za tymi dzieciakami

Minęło kilka lat i trojaczki poszły do przedszkola, a Dominika wróciła do pracy na pół etatu. Byłam u nich niemal codziennie, pomagając, kiedy tylko była taka potrzeba. Z czasem zadomowiliśmy się w nowym mieszkaniu. Sąsiedzi okazali się mili, a my zaczęliśmy doceniać tę zmianę. Nasz dom rodzinny znów tętnił życiem, a ja czułam, że podjęliśmy najlepszą decyzję, jaką mogliśmy.

Pewnego wieczoru, siedząc na balkonie, powiedziałam do Staszka:

– Wiesz, patrząc na to wszystko, nie mogę uwierzyć, jak bardzo zmieniło się nasze życie.

Zmieniło się na lepsze – odpowiedział z uśmiechem. – Teraz możemy patrzeć, jak kolejne pokolenie dorasta w naszym domu.

Spojrzałam na zdjęcia wnuków i poczułam dumę. Dzieciaki wniosły w nasze życie radość, której wcześniej nie potrafiłam sobie wyobrazić. Jak to mówią: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. W końcu wszystko było tak, jak powinno.

Krystyna, 62 lata

Czytaj także:
„Moje dzieci myślą tylko o nowych gadżetach. Postanowiłam im pokazać, że to coś więcej niż pieniądze i drogi sprzęt”
„Mój facet ślinił się na widok dekoltu obcej kobiety. Dałam mu serwetkę, by wytarł twarz i nie ubrudził koszuli”
„Przez przypadek dowiedziałam się o ciemnej stronie mojego męża. Gdy to odkryłam, poczułam się brudna”

Redakcja poleca

REKLAMA