Zakochała się tylko raz, gdy była na drugim roku studiów. W barmanie z klubu nocnego. Nawet chciała wyjść za niego za mąż. Gdy się do tego przyznała, aż mi się słabo zrobiło. Przecież to żaden kandydat na męża, a nawet na chłopaka. Choćby z racji zawodu. Wiadomo, ile w takim klubie pokus, okazji do skoków w bok.
Czekałam, aż przedstawi mi kawalera
Robiłam więc wszystko, co w mojej mocy, by rozstała się z tym mężczyzną. Tłumaczyłam, że jest jeszcze za młoda na małżeństwo, że to nie jest prawdziwe uczucie, tylko zauroczenie. Opowiadałam o swoich obawach, wątpliwościach, wytykałam jego wady. Tak delikatnie, żeby się nie spłoszyła, nie nabrała podejrzeń. I udało się.
Barman poszedł w odstawkę, a Kasia zajęła się nauką. Odetchnęłam z ulgą. Byłam przekonana, że już wkrótce przedstawi mi kolejnego, tym razem lepszego kandydata na przyszłego męża. Kogoś wykształconego, z perspektywami na świetną pracę, karierę.
Ale mijały miesiące, potem lata i nic takiego się nie działo.
– Oj, mamo, nie mam czasu ani głowy na głupie randki – mówiła, gdy pytałam, czy się z kimś spotyka.
Nauka, kursy językowe, dodatkowe zajęcia na uczelni – tylko to ją interesowało. No i studia skończyła z najlepszym wynikiem na roku. Prawie od razu dostała świetną pracę, w dużej firmie.
Ależ się cieszyłam! Miałam nadzieję, że właśnie tam pozna jakiegoś odpowiedniego mężczyznę. Zakochają się w sobie, wezmą ślub, urodzą im się dzieci. A potem będą żyli jak w bajce, długo i szczęśliwie. Niestety, znowu się zawiodłam. Kasia, co prawda, chadzała na randki, ale szybko kończyła każdą znajomość.
– To jeszcze nie ten jedyny. Pomyliłam się – mówiła, kiedy pytałam, dlaczego zerwała z kolejnym chłopakiem. I wyliczała jego wady. W każdym jej się coś nie podobało.
Na początku tłumaczyłam sobie, że ma jeszcze czas, że w takich sprawach nie wolno się spieszyć. Bo małżeństwo to decyzja na całe życie. Ale im starsza się robi, tym w większą panikę wpadam. Boję się, że przez to wybrzydzanie zostanie starą panną. A to przecież wstyd! W rodzinie już zaczęli szeptać, że coś musi z nią być nie tak, skoro nie potrafi sobie nikogo znaleźć.
Gdy jej o tym wspomniałam, wpadła w złość
– Zwariowałaś? Tylko idioci tak mówią! Wiele moich koleżanek jest singielkami. I nie zauważyłam, żeby czuły się z tego powodu gorsze. To już nie te czasy! Nie każda kobieta chce wyjść za mąż! Wole szaleć, po co stać przy jednym, skoro można skakać z kwiatka na kwiatek! – wrzasnęła.
– Zaraz, zaraz… To w ogóle nie chcesz mieć rodziny, dzieci? – dopytywałam.
– Chcę. Ale nic na siłę. Nie jestem desperatką, nie wyjdę za pierwszego lepszego – ucinała.
Można czekać, przebierać, zastanawiać się, jak ma się dwadzieścia lat. A ona wielkimi krokami zbliżała się do trzydziestki i właśnie zerwała z kolejnym mężczyzną. Po tamtym rozstaniu postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. W tajemnicy zaprosiłam do nas na obiad przyjaciółkę z synem. Pomyślałam, że skoro córka sama nie może znaleźć tego jedynego, to podam mu go jej na tacy, bo Kacper to naprawdę wspaniały mężczyzna. Na stanowisku, odpowiedzialny, z dobrej rodziny i jakimś cudem jeszcze wolny. Spodziewałam się, że Kasia będzie zachwycona.
Nic z tego. W czasie obiadu była sztywna, jakby kij połknęła, i prawie nie odzywała się do Kacpra, choć ten był miły i obsypywał ja komplementami. A gdy goście sobie poszli, urządziła mi wielką awanturę. Krzyczała, że wtrącam się w nie swoje sprawy, że nie pozwoli, bym na siłę wpychała ją w czyjeś ramiona.
– Mamo, nie życzę sobie więcej takich spotkań. Jeśli jeszcze raz spróbujesz, to się pogniewamy. Na zawsze! – zagroziła poważnym tonem.
– Ależ, córeczko, ja tylko chcę twojego dobra, myślę o twojej przyszłości, szczęściu – próbowałam tłumaczyć.
– Wiem, ale dziękuję za pomoc. Jestem dorosła, sama potrafię o siebie zadbać! A więc potarzam raz jeszcze, żadnego swatania! – ucięła.
Tak, jest dorosła, ale nie bardzo sobie radzi…
Bardzo martwię się o córkę. Nie chcę, żeby była sama. Boję się, że jak w końcu zapragnie stworzyć stały związek – a jestem przekonana, że zapragnie – to będzie już za późno. Bo porządni mężczyźni będą zajęci lub uznają, że jest dla nich za stara. Poza tym za mąż nie wychodzi się przecież od razu.
Jest jeszcze okres narzeczeństwa. Nawet gdyby dziś kogoś poznała, to na ślubnym kobiercu stanie zapewnie dopiero za dwa, trzy lata. A to ostatni moment. Bo kiedy dzieci? Na starość? Wiem, że w dzisiejszych czasach niektóre kobiety późno zostają matkami, ale to spore ryzyko. Natura ma swoje prawa, zegar biologiczny tyka…
Naprawdę nie wiem już, co robić. Korci mnie, by złamać zakaz córki i jednak umówić ją w tajemnicy z kolejnym mężczyzną. Tym razem bratem koleżanki z pracy. To podobno bardzo wartościowy trzydziestopięciolatek. W sam raz dla niej. Boję się jednak, że Kasia spełni wtedy swoją groźbę i zniknie z mojego życia na zawsze. A tego bym nie przeżyła.
Tak mnie to męczyło, że aż zwierzyłam się swojej najlepszej przyjaciółce. Ciężko mi było mówić, bo która matka z chęcią opowiada o tym, że szuka córce męża, ale nie miałam wyjścia. Spodziewałam się, że przyjaciółka będzie mi przynajmniej współczuć. Tymczasem ona na mnie napadła.
– Zostaw Kasię w spokoju. To jej życie, jej wybory! – usłyszałam.
Łatwo jej mówić… Przecież to moja jedyna córka. Chcę, żeby była szczęśliwa.
Czytaj także:
„Mój facet zdradzał mnie z długonogą smarkulą. Kiedy zrozumiałam, że był ze mną z braku lepszej opcji – załamałam się"
„Mąż roztrwania pieniądze na wirtualne lafiryndy, a mnie traktuje jak sopel lodu. Nawet mu nie wstyd, bo on >>tylko patrzy<<”
„Byłem samotnym ojcem i wreszcie poznałem kobietę swych marzeń. Chciałem oddać jej serce, a ona zwyczajnie zmieszała mnie z błotem"