Praca jako inżynierka była dla mnie czymś więcej niż zawodem. To była moja pasja, a jednak codziennie musiałam zmagać się z przeszkodami, które wynikały bardziej z mojego bycia kobietą niż z moich umiejętności. Pracowałam w zespole, gdzie byłam jedyną kobietą, i mimo że moje pomysły były innowacyjne, często były ignorowane lub przywłaszczane przez innych.
Każdy dzień był walką
Codzienność w pracy była męcząca. Każdego dnia musiałam stawiać czoła ignorowaniu i umniejszaniu moich osiągnięć. Na zebraniach moje pomysły były odrzucane albo ignorowane, dopóki nie powtórzył ich jeden z kolegów. Wtedy nagle zyskiwały aprobatę. W dni, kiedy przynosiłam rozwiązania problemów technicznych, to nie ja zbierałam pochwały. To Robert, Marek albo inny z zespołu stawał się „bohaterem dnia”, a ja mogłam tylko zaciskać zęby.
Kiedyś po kolejnym takim zebraniu podeszłam do Michała.
– Michał, zauważyłeś, że na ostatnim spotkaniu, gdy zaproponowałam rozwiązanie, które Robert później przedstawił jako swoje, wszyscy zaczęli je nagle akceptować? – spytałam z wyraźną frustracją w głosie.
– Wiem – odparł, unikając mojego wzroku. – Nie zawsze ludzie są gotowi na zmiany od razu. Czasem muszą je usłyszeć od kogoś innego...
To była jego stała wymówka. Zawsze tłumaczył, że zespół musi „dojrzeć” do moich pomysłów. Wiedziałam jednak, że w tej firmie nie chodziło o „dojrzewanie”. Chodziło o to, że byłam kobietą. Każdego dnia walczyłam o to, żeby być zauważoną i docenioną za swoje umiejętności, ale mur uprzedzeń wydawał się nie do przebicia.
Dziwiła się, że to toleruję
Wieczorem spotkałam się z Magdą, moją przyjaciółką, która pracowała w podobnej branży. Wiedziałam, że ona najlepiej mnie zrozumie. Zjałyśmy obiad w naszej ulubionej knajpce, a ja opowiedziałam jej o kolejnym upokarzającym zebraniu. Magda, siedząc naprzeciwko mnie, słuchała z powagą.
– Ile jeszcze zamierzasz to znosić? – zapytała, patrząc mi prosto w oczy. – Zasługujesz na coś lepszego. W tej firmie nigdy nie będziesz doceniona.
– Wiem, że masz rację, ale nie chcę się poddać. Nie chcę, żeby myśleli, że rezygnuję, bo nie daję sobie rady. Czuję, że jeśli teraz odejdę, to oni wygrają – powiedziałam zrezygnowana.
– To nie jest porażka. To tylko zmiana kierunku. Jeśli odejdziesz i znajdziesz miejsce, które cię doceni, to będzie wygrana, a nie przegrana. Czasami trzeba znaleźć inne miejsce, żeby rozkwitnąć. – Magda oparła się o oparcie krzesła i upiła łyk kawy.
Jej słowa zaczęły we mnie rezonować. Może miała rację? Może odchodząc, nie poddawałam się, tylko robiłam krok w stronę lepszej przyszłości? Coraz częściej zastanawiałam się, czy walka w tej firmie nie była stratą czasu.
Propozycja nie do odrzucenia
Kilka dni później spotkałam się z Karolem, menedżerem konkurencyjnej firmy, która złożyła mi ofertę. Rozmowa z nim była jak oddech świeżego powietrza. Karol od samego początku zapewniał mnie, że ich firma stawia na równość płci i że moje umiejętności będą w pełni wykorzystywane.
– Wiemy, co potrafisz, i bardzo chcemy, żebyś do nas dołączyła – mówił Karol, siedząc naprzeciwko mnie w eleganckiej sali konferencyjnej. – W naszej firmie nie ma miejsca na dyskryminację. U nas będziesz miała szansę rozwijać się i realizować swoje projekty.
Słuchałam go uważnie, a jednocześnie czułam niepokój. Czy naprawdę mogłabym zostawić wszystko, co zbudowałam przez lata? Wiedziałam, że w tej firmie mam problemy, ale jednak to było miejsce, w którym zdobyłam doświadczenie i nauczyłam się walczyć. Czy nie byłoby to poddanie się?
– To brzmi naprawdę świetnie – odpowiedziałam po chwili. – Ale... boję się, że jeśli teraz odejdę, to zostawię za sobą coś, nad czym pracowałam przez tyle lat.
Karol spojrzał na mnie ze zrozumieniem.
– Czasami trzeba zostawić coś za sobą, żeby móc iść dalej. To nie jest ucieczka. To szansa na lepsze życie zawodowe, w miejscu, które cię doceni – powiedział spokojnie.
Jego słowa trafiły w sedno. Czy nie lepiej byłoby odejść i znaleźć miejsce, gdzie naprawdę zostanę doceniona?
Rozczarowanie na każdym kroku
Kiedy wróciłam do swojej firmy, wciąż byłam rozbita między lojalnością a chęcią zmiany. Jednak wszystko zmieniło się, kiedy zdarzyła się kolejna rozczarowująca sytuacja. Pracowałam nad ważnym projektem przez kilka miesięcy. To była moja koncepcja, mój wkład i mój czas. Byłam przekonana, że zostanę za to doceniona. Ale podczas spotkania, na którym miał zostać zaprezentowany projekt, to Robert – mój kolega z zespołu – zdobył uznanie za moje rozwiązania.
Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Michał, który siedział na szczycie stołu, nie zrobił nic, żeby to zatrzymać. Czułam, jak ogarnia mnie złość i bezsilność. Po zakończeniu spotkania próbowałam porozmawiać z Michałem.
– Wiesz, że to był mój projekt. Robert nie miał nic wspólnego z tymi rozwiązaniami – zaczęłam, starając się zachować spokój.
Michał wzruszył ramionami.
– Wiesz, jak jest. Czasami trzeba pozwolić, żeby inni zyskali trochę uznania. To nie jest wielka sprawa.
To była ostatnia kropla, która przelała czarę goryczy. Wiedziałam, że nie mogę dłużej pracować w miejscu, które nie szanuje mojej pracy i moich osiągnięć.
Nie miałam już żadnych złudzeń
Po tym incydencie wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Nie mogłam dłużej pracować w miejscu, które odbierało mi radość z pracy i sprawiało, że czułam się bezwartościowa. Rozmawiałam z Magdą i Pawłem, którzy oboje doradzili mi, bym zaryzykowała i przyjęła ofertę Karola.
– Zasługujesz na coś lepszego – powiedziała Magda. – Nie walcz tam, gdzie nigdy nie wygrasz. Znajdź miejsce, które doceni twoje umiejętności.
Paweł, choć był mniej zdecydowany, też mnie wspierał.
– Może to jest dobry moment na zmianę. Może znajdziesz tam spokój i uznanie, którego tutaj brakuje – dodał.
To była najtrudniejsza decyzja w mojej karierze. Z jednej strony bałam się, że odchodząc, przegapię szansę na wygranie walki. Z drugiej strony, wiedziałam, że dalsze pozostanie w tej firmie oznaczałoby stratę kolejnych lat na bezowocną walkę. W końcu podjęłam decyzję – odchodzę.
Kiedy złożyłam wypowiedzenie, poczułam mieszankę ulgi i niepewności. Czekała mnie nowa przyszłość, pełna możliwości, ale także wyzwań. Pracując w nowym miejscu szybko zrozumiałam, że była to słuszna decyzja. Moje pomysły były tam doceniane, a ja sama czułam, że w końcu mogę się rozwijać bez obawy, że ktoś przypisze sobie moje zasługi.
Nie było łatwo pożegnać się z przeszłością, ale teraz czułam, że w końcu mogę naprawdę osiągnąć sukces, nie walcząc z nieustannymi przeszkodami.
Agata, 30 lat
Czytaj także:
„Gdy wyjechałam na studia mój chłopak uznał, że w mieście znajdę życie bez niego. Udowodniłam mu że jestem konsekwentna”
„Mąż mnie olewał, więc rzuciłam się w pikantny internetowy romans z 20-latkiem. Obudziłam się, gdy zaszłam w ciążę”
„Zakochałam się po uszy i wzięłam sekretny ślub po 3 miesiącach związku. Zaraz po tym mąż ulotnił się jak babie lato”