„Ciotka wysyczała mi, że jestem złą matką i zatruwam swojemu dziecku umysł. Bo moja córka bawi się lalkami-czarownicami?"

Mąż oczekiwał, że będę jego darmową kucharką fot. Adobe Stock, Solarisys
„Ciotka wzięła mnie na rozmowę. Dlaczego pozwalam, aby moje dziecko bawiło się takimi szkaradzieństwami? Lalka to przyjaciel; czy naprawdę chciałabym, żeby Oliwka bawiła się z dziećmi potworów? Z wampirami i innym diabelstwem? >>Wyrzuć to Alinko, zanim zatrujesz dziecku umysł. Przecież ona nawet już nie wie, do czego są pluszowe misie!<<”.
/ 04.02.2023 20:30
Mąż oczekiwał, że będę jego darmową kucharką fot. Adobe Stock, Solarisys

Bardzo się ucieszyłam, kiedy ciocia Danusia zapowiedziała się z wizytą u nas – nareszcie córeczka pozna najważniejszą postać mojego dzieciństwa!

Czy ciocia-babcia może spać ze mną? – Oliwia nie mogła się doczekać przyjazdu gościa.

– Skarbie, to starsza osoba, musi mieć wygodnie. Będzie nocować w salonie.

– A zostanie do moich urodzin?

Niestety, akurat tego obiecać dziecku nie mogłam, bowiem siostra mojej babci wybierała się aż do Chicago. Pierwszy raz wyjechała poza Tatry i od razu na taką wyprawę, ale jak napisała w liście sprzed paru tygodni: „pożegnać się z siostrą musi”…

U nas miała zamiar odpocząć jedną noc

Sprzątałam cały dom, aż mi mąż zaczął dokuczać, że chyba częściej powinniśmy gościć moją rodzinę. Oliwka nawet się wzięła do roboty, pourywała suche listki z doniczkowców, a potem rozstawiła na regale kolekcję swoich lalek. Aż rączki złożyła z zachwytu, jak pięknie wszystko wygląda! I zaraz się zaczęło: czy też uważam, że Lagoona Blue jest fajniejsza od Draculaury? Może byśmy w końcu kupili jej jakieś stworzonko?

– Piranię ci kupimy – rzuciłam na odczepnego, bo młoda jak już zacznie, to końca nie widać.

Wśród przedszkolaków panuje dziwaczna moda… Jak dla mnie, te wszystkie lalki są paskudne jak noc listopadowa. To takie lalki Barbie, tylko że ubrane i umalowane jak wampiry i wiedźmy. Długo próbowałam odwrócić uwagę Oliwki ekologicznymi szmaciankami, klockami pobudzającymi kreatywność, ale w końcu mała wydarła się, że wszyscy w przedszkolu mają ją za głupią, więc skapitulowałam. I zaczęło się: co urodziny lub przy innej okazji na prezent musi pojawić się na półce nowa maszkara.

Może ciocia-babcia przywiezie mi Operettę? – Oliwce buzia się nie zamykała. – Mogłabym z nią śpiewać…

– Sama nie możesz? – zdziwiłam się.

Spojrzała na mnie ciężkim wzrokiem, w którym wyczytałam niemy zarzut: „Taka mama – jakie ona może mieć pojęcie o świecie? Tylko pracuje, sprząta i śpi, co za pech, że akurat ona dzierży domowy portfel”.

Za mała jest, żeby to wszystko ubrać w słowa, ale oczka ma wymowne! Wymusiła na mnie, że do przedszkola nazajutrz nie pójdzie, bo po co, skoro ja i tak wzięłam wolne. Pojedziemy razem po ciocię-babcię na dworzec, na pewno się ucieszy.

No niech będzie...

Warto było się męczyć z ukwiałem uczepionym rękawa, bo ciocia Danusia ogromnie była rada, że takie miłe dziewczątko wyszło po nią na pociąg. Wyściskała małą, wręczyła jej tradycyjną ciupagę, zapowiadając, że w torbie ma jeszcze coś, po czym pojechałyśmy do domu. Oliwce oczy się jarzyły jak dwie latarnie, zdążyła nawet cichcem zapytać, jak myślę, co tam w tej walizie jest? Może jednak Operetta? I do czego właściwie potrzebna jej ciupaga…

Cioci wszystko się u nas podobało, ucieszyła się, że wciąż mam na ścianie obrazek z aniołem przeprowadzającym dwoje dzieci przez kładkę, udawała nawet, że nie zauważa, że ciasto powitalne pochodzi z cukierni, a nie z mojego piekarnika.

Tak się cieszę, Alinko, że ci się układa w życiu – odetchnęła. – Wszyscy się rozpierzchli po świecie i tylko w modlitwie nadzieja… Ale Bóg cię, jak widzę, nie opuścił.

Nie jestem jakoś szczególnie wierząca, jednak zrobiło mi się miło na myśl, że ktoś wydeptuje mi ścieżkę do nieba. Porozmawiałyśmy sobie, co słychać w górach. Świstaków jakby mniej, pewnie turyści je płoszą. Niedźwiedź ponoć przelazł ze Słowacji, w sąsiedniej wsi się sołtys skarżył.

– Oliwko! – nagle ciocia zawołała moją córę. – Zapomniałam w końcu dać ci prezent!

Sięgnęła do walizy i wyjęła z niego prześlicznego niedźwiadka uszytego ze skrawków materiału.

– Proszę, to Kacperek.

– O… – ucieszyła się, cokolwiek zdawkowo, mała. – A co on robi?

Ciocia spojrzała na nią w osłupieniu:

Jak to co? Jest misiem!

– Ale jakie ma możliwości? – dociekała córa. – Umie latać? Ma żonę?

– Żonę?! Jest za mały na takie rzeczy – zgorszyła się starsza pani.

Zanim zdążyłam się zorientować, Oliwka już ciągnęła ciocię do swojego pokoju, żeby zaprezentować swoje wampirze lalki. Poszłam za nimi i widziałam, jak uśmiech na twarzy naszego gościa znika jak ten sen złoty.

– A to Lagoona Blue – zakończyła pokaz Oliwka. – Moja ulubiona! Kocha zwierzęta i pływa z nimi, bo jej tata to potwór morski. Dlatego pytałam, co robi Kacperek.

– Przytula się – mruknęła ciocia.

Ciotka wzięła mnie na rozmowę

Dlaczego pozwalam, aby moje dziecko bawiło się takimi szkaradzieństwami? Lalka to przyjaciel; czy naprawdę chciałabym, żeby Oliwka bawiła się z dziećmi potworów?! Z wampirami i innym diabelstwem? Tłumaczyłam, że to tylko moda, ciocia była jednak nieustępliwa.

– Wyrzuć to Alinko, zanim zatrujesz dziecku umysł – poprosiła. – Nie zarażaj Oliwki cywilizacją śmierci! Przecież ona nawet już nie wie, do czego są pluszowe misie, nie jesteś chyba dobrą matką.

Wrócił mąż, więc mogłam odsapnąć. Było mi przykro, że tak mówi, ale nie miałam na to wpływu. Zjedliśmy obiad i myślałam, że ciocia zapomniała o sprawie, ale przy kawie podjęła temat, rozwodząc się nad tym, jaką krzywdę robimy córce.

Cóż to za ciemnogród – oburzył się mój Kamil. – Taka teraz moda.

– Moda! – parsknęła ciocia. – Głupota! Czary, magia i potwory! To nie prowadzi do niczego dobrego!

No i rozpętała się kłótnia… W końcu mąż stwierdził, że ciotka jest starej daty, za dużo słucha księży i daje sobie kit wciskać. A starsza pani uznała, że powinna iść spać, bo rano wylatuje, i ostentacyjnie wyszła. Nazajutrz, gdy odwoziłam ją na lotnisko, była smutna i milcząca.

– Przemyśl to jeszcze, kochana – poprosiła, gdy się żegnałyśmy. – Wierzę, że Bóg cię poprowadzi.

I odeszła, ciągnąc wielką walizę. Było mi bardzo przykro, inaczej wyobrażałam sobie nasze spotkanie…

Czytaj także:
„Działałam jak lep na nieudaczników, którzy bawili się moim kosztem. Dopiero, gdy jeden wrobił mnie w dziecko, otrzeźwiałam"
„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat. Liczyłam, że mama pomoże mi wychować dziecko. Jej propozycja mnie przeraziła”
„Niczego nie pragnęłam bardziej niż macierzyństwa. Gdy moja siostra urodziła, uknułam plan, żeby odebrać jej syna”

Redakcja poleca

REKLAMA